Bociek Franek stuka w okienko

2021-05-13 15:01:05(ost. akt: 2021-05-13 15:23:56)

Autor zdjęcia: Pixabay

Oczywiście, że to nasz Franek – zapewnia pani Halina. – Jak tylko wróciły, to przyszedł na taras i w okno stukał. Przywitał się i wyruszył na spacer wokół gospodarstwa i do gniazda. Jak zawołam: Franek! On przylatuje.
Młodego i słabego boćka bez szans na podroż do ciepłych krajów uratowała trzy lata temu Halina Jankowska z Gawlików Wielkich w gminie Wydminy.

— Wtedy był bardzo ciężki rok — opowiada pani Halina. — W naszym bocianim gnieździe wychowały się trzy młode bociany, ale tylko dwa miały na tyle siły, by odlecieć z rodzicami. Trzeci był bardzo słaby, nie mógł latać. Wiedziałam, że nie pofrunie do ciepłych krajów. Zawiadomiłam panią sołtys, straż pożarną, żeby zorganizować mu pomoc. Jednak zanim przyjechali, to bociek miał na tyle jeszcze siły, że pofrunął nad staw do sąsiada. Tam były takie sztuczne boćki i on się do nich przysiadł. Chyba tęsknił za rodziną. Ten maluch spędził z nimi trochę czasu, dopóki go nie złapałam.

Radość z ocalenia młodego bociana była ogromna.Trafił do Ośrodka Okresowej Rehabilitacji Bocianów w Krutyni, gdzie bardzo dobrze się nim zaopiekowano.
Jakież było zdziwienie pani Haliny i jej rodziny, kiedy wiosną ktoś zapukał w okienko na tarasie.

— Nie wiedziałam, o co chodzi — wspomina pani Halina. — Patrzę, a tu bociek dobija mi się do okna. Franek, bo go rozpoznałam i nadałam imię, miał na nodze sznureczek i widać było, że był podkarmiany. Zastanawiałam się z synową, dlaczego do nas puka, po co przyszedł. Stwierdziłyśmy, że jest głodny.

Pojechałam do Wydmin po kurczaka. Porobiłam malutkie porcyjki. Pomyślałam, że mu rzucę trochę surowego mięska i zobaczymy, czy jest głodny. Okazało się, że był bardzo głodny. Gospodyni zadbała o niego i jego partnerkę, która nieco z większym dystansem korzystała z uprzejmości pani Haliny i nie podchodziła do tarasu. Pod koniec wakacji była już wraz z Frankiem stałym bywalcem w ogrodzie swoich gospodarzy. Poprzedniego lata bociania para doczekała się pięciu młodych.

— Franek z Frankową wszystkie młode wychowali – opowiada pani Halina. – Podejrzewam, że tylko dlatego, że ich dokarmialiśmy. Młode bociany nabrały sił i na początku września odleciały razem z rodzicami. Ale też nie od razu całą rodziną, co nas trochę zaniepokoiło. Pierwszego dnia rodzice wyprowadzili czwórkę boćków, a jeden został. Wieczorem Franek wrócił do gniazda, przesiedział całą noc, a następnego dnia przyleciała Frankowa. Posiedzieli do południa i całą trójką odlecieli. Kolejnego dnia powrócił sam Franek. Polatał nad naszym gospodarstwem, pożegnał się z nami i odfrunął.

Bociania para co roku powraca do swojego gniazda w gospodarstwie Haliny Jankowskiej. Przygotowano im gniazdo na specjalnym słupie, gdzie każdego roku wysiadują jaja i wychowują potomstwo.


Gospodarze nie mają wątpliwości, że to Franek z Frankową.

— Oczywiście, że to nasze boćki — zapewnia pani Halina. — Na dzień dobry jak tylko wrócił z dalekiej podróży, to przyszedł na taras i w okno stukał. Wcale się mnie nie boi. Ani nikogo z mojej rodziny. Jak chodzi po polu, czy w gnieździe siedzi i zawołam: Franek! On przylatuje. Coś tam dostanie do jedzenia. Potem idzie do oczka wodnego i płucze dziób. Spaceruje po całym ogrodzie. Jego partnerka też już się do nas przyzwyczaiła. Jeszcze nie tak dawno, jak było zimno i śnieg leżał, to podkarmiałam, ale teraz zrobiło się ciepło i bociany same sobie radzą. Teraz to robią obejście wokół domu, jak po swojej posiadłości.

Niebawem Frankowa rodzina się powiększy i w gnieździe pojawią się młode bociany. Co prawda nie wiadomo, ile jaj wysiadują rodzice, ale Jankowscy są pełni optymizmu.

— Do gniazda nie zaglądamy, ale ciekawi jesteśmy, ile małych główek się tam pojawi — dodaje pani Halina. — Gniazdo jest wysoko, więc dopiero jak się młode wylęgną, to zobaczymy, co ten Franek z Frankową zmajstrowali. Na razie rodzice na zmianę wysiadują jaja. Podejrzewam, że jak bociania rodzina się powiększy i będzie im ciężko, to przyjdą do okienka po jakieś przysmaki. Bociany to bardzo mądre ptaki. Mieszkamy z nimi po sąsiedzku i traktujemy jak członków rodziny.

Renata Szczepanik

[Mazury stanowią ostoję bocianów. Nie wszystkie odlecą na zimę. Od 2001 roku w Krutyni przy Dyrekcji Mazurskiego Parku Krajobrazowego działa Ośrodek Okresowej Rehabilitacji Bocianów. Co roku udziela się tam pomocy 40-60 bocianom, z czego do naturalnego środowiska powraca około połowa z nich. Najczęściej do ośrodka trafiają bociany z różnymi kontuzjami lub młode, które wypadły z gniazd i nie mają szans przeżycia. Pamiętajmy, kiedy spotkamy bociana, który podczas dłuższej obserwacji wykazuje wyraźne cechy osłabienia lub ma widoczne rany, należy przekazać informację do odpowiednich placówek. Informacje o rannych ptakach można przekazywać telefonicznie pracownikom Parku, bądź przywieźć je osobiście do Ośrodka w Krutyni (tel. 897421405, kom. 509 243 217).