#135lat: Seweryn, Zbigniew, Jarosław: jedno pokolenie, różne losy
2021-04-16 17:24:43(ost. akt: 2021-04-16 14:23:37)
Seweryn Pieniężny junior, redaktor i przedwojenny wydawca „Gazety Olsztyńskiej”, jest patronem ulicy w Olsztynie i w kilku innych miastach regionu. Ulicę Pieniężnego ma też Zielona Góra. Jej patronem jest jednak inny Pieniężny, Zbigniew, lekarz, urodzony w Olsztynie, stryjeczny brat Seweryna. Ich ojcowie byli braćmi.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Córką Zbigniewa jest Radosława Pieniężna-Grabowska. W Zielonej Górze mieszka od urodzenia.#135lat: Oni założyli „Gazetę Olsztyńską”
— Mój ojciec, Zbigniew, urodził się w Olsztynie, w ówczesnych Prusach Wschodnich, w 1906 roku. Był młodszy od stryjecznego brata, czyli Seweryna, o 16 lat — opowiada.
Obaj pochodzili z rodziny Pieniężnych, wydawców polskiej „Gazety Olsztyńskiej” na południowej Warmii. Ich ojcowie byli zaangażowani w działalność na rzecz polskości na tych terenach. Po 1939 roku losy Seweryna juniora oraz Zbigniewa, jak również jego brata Jarosława, ułożyły się zupełnie inaczej.
Obaj pochodzili z rodziny Pieniężnych, wydawców polskiej „Gazety Olsztyńskiej” na południowej Warmii. Ich ojcowie byli zaangażowani w działalność na rzecz polskości na tych terenach. Po 1939 roku losy Seweryna juniora oraz Zbigniewa, jak również jego brata Jarosława, ułożyły się zupełnie inaczej.
Seweryn po ukończeniu szkoły — wierny rodzinnej tradycji trwającej od 1886 roku — w przedwojennym Olsztynie wydawał „Gazetę Olsztyńską”. Po wybuchu II wojny światowej został aresztowany przez Niemców, a potem wywieziony do obozu Hohenbruch, gdzie w lutym 1940 roku został zamordowany przez hitlerowców. W Olsztynie została jego żona Wanda, a dwoje z czworga dzieci zmarło w czasie wojny.
Zbigniew — syn Władysława, redaktora Gazety, ale też pracownika konsulatu polskiego i banku — jako uczeń, założył pierwszy w Olsztynie harcerski zastęp. W 1927 roku zdał w Wyższej Szkole Realnej w Olsztynie maturę. Rodzice chcieli, by wybrał dobry zawód. Gdy miał 21 lat, wyjechał z Olsztyna na studia, by nigdy tu nie wrócić na stałe.
— Tato wspominał rodzinne obiady — opowiada Radosława Pieniężna-Grabowska. — Także naukę gry na akordeonie i fortepianie. Jeśli coś opowiadał, to w żartach i między wierszami, nie pytałam go o szczegóły, byłam za młoda na słuchanie wspomnień. Z Olsztyna wyjechał na studia medyczne do Berlina i Monachium. W 1933 roku został doktorem medycyny, a w klinice uniwersyteckiej w Monachium zrobił specjalizację z chirurgii.
— Wspominał, że na święta przyjeżdżał do Olsztyna. Opowiadał, jak w wigilię robili jasełka. Przychodziło dużo ludzi, by posłuchać polskiego słowa.
Nigdy nie przyjechał do Polski
Zbigniew Pieniężny przeżył wojnę. W 1937 roku uznany przez Niemców za „uciążliwego” obcokrajowca, musiał opuścić Monachium. Przeniósł się do Poznania, gdzie nostryfikował dyplom i zaczął pracę. Po wybuchu wojny Niemcy usunęli go z kliniki. Pracował w kasie chorych, gdzie przyjmował Polaków.
Poznał tam Izabelę Wierzejewską, młodą lekarkę, z którą wziął ślub już po wojnie, w 1945 roku. W tym samym roku został aresztowany przez Rosjan, którzy uznali go za Niemca (z racji miejsca urodzenia ), groziło mu zesłanie na Syberię, siedział w więzieniu w Rawiczu. Za dr. Pieniężnym wstawili się poznaniacy, napisali petycję, że w czasie wojny w kasie Ubezpieczalni Społecznej leczył Polaków. Interwencja pomogła. Rosjanie wypuścili dr. Pieniężnego. I choć marzył o powrocie do rodzinnego Olsztyna, dostał nakaz pracy w Zielonej Górze, gdzie tworzył szpital, wkrótce został jego dyrektorem.
Poznał tam Izabelę Wierzejewską, młodą lekarkę, z którą wziął ślub już po wojnie, w 1945 roku. W tym samym roku został aresztowany przez Rosjan, którzy uznali go za Niemca (z racji miejsca urodzenia ), groziło mu zesłanie na Syberię, siedział w więzieniu w Rawiczu. Za dr. Pieniężnym wstawili się poznaniacy, napisali petycję, że w czasie wojny w kasie Ubezpieczalni Społecznej leczył Polaków. Interwencja pomogła. Rosjanie wypuścili dr. Pieniężnego. I choć marzył o powrocie do rodzinnego Olsztyna, dostał nakaz pracy w Zielonej Górze, gdzie tworzył szpital, wkrótce został jego dyrektorem.
— Ojciec nigdy nie mówił o swoim aresztowaniu — dodaje pani Radosława. — Dowiedziałam się o tym fakcie już po jego śmierci, wśród rodzinnych pamiątek znalazłam jego grypsy z więzienia.
Natomiast o rok młodszy od Zbigniewa brat Jarosław przed wojną pracował w konsulacie polskim w niemieckim Szczecinie. Po wybuchu wojny obawiał się o swoje życie i uciekł z żoną do Danii.
— Tato bardzo długo nie wiedział, co dzieje się z bratem. Dopiero w połowie lat 50. dowiedział się, że jest w Szwecji. Jak się tam znalazł? Jarosław pracował w Konsulacie Polskim w Kopenhadze w momencie wkroczenia Niemców do Danii. Dostał informację, że grozi mu aresztowanie. Nie było czasu na planowanie ucieczki, jedynym sposobem była natychmiastowa przeprawa. Wynajął łódź rybacką i przez wąski przesmyk między Danią a Szwecją popłynęli z żoną do Sztokholmu. W Sztokholmie pracował w banku, nigdy już nie przyjechał do Polski, ale ja jeździłam do nich. Gdy kiedyś zobaczyłam wuja Jarosława, czekającego na mnie w porcie, miałam wrażenie, jakbym widziała ojca, tak był do niego podobny — opowiada pani Radosława.
Imiona dziadków i dzieci
Matka Zbigniewa i Jarosława, Pelagia, zmarła jeszcze przed wojną w 1936 roku w Olsztynie. Czy Zbigniew wiedział, jak ułożyły się wojenne losy jego ojca Władysława oraz Seweryna?
— Dowiedział się dopiero po wojnie. Napisał do niego człowiek, który był świadkiem śmierci Władysława na Ukrainie w 1940 r., wysłał też kilka rzeczy osobistych dziadka, w tym zegarek. O śmierci Seweryna, który zginął zamordowany w obozie w 1940 roku, i śmierci jego dzieci: Kostka i Haliny, dowiedział się też po wojnie, pewnie od cioci Wandy Pieniężnej — wspomina Radosława Pieniężna-Grabowska.
Pani Radosława ma brata Ziemowita. Ziemowit Pieniężny, jako ostatni potomek linii Pieniężnych w linii męskiej, odsłaniał w 2011 roku pomnik pomordowanych Polaków w miejscu dawnego niemieckiego obozu Hohenbruch (obecnie Gromowo na terenie obwodu kaliningradzkiego). Powiedział wtedy: „Dobrze, że po latach starań udało się doprowadzić do odsłonięcia. Takie pomniki to symbole pamięci utrwalanie historii. W Hohenbruch zginął nie tylko Seweryn i polscy działacze, ale także przedstawiciele innych narodowości. Trzeba w takich miejscach ciągle palić światła pamięci”.
Oboje — Radosława i Ziemowit — jako dzieci jeździli do cioci Pieniężnej na Morską do Olsztyna, ale nie w głowie im było pytanie jej o historię i Gazetę. — O wiele bardziej interesowały nas kąpiele w jeziorze. Tam spotykaliśmy też córki Seweryna: Ewę i Marię. Mimo różnicy wieku, mówiłam do nich po imieniu.
Zieloną Górę z Olsztynem łączy jeszcze postać Marii Zientary-Malewskiej, warmińskiej poetki, która pracowała w przedwojennej redakcji „Gazety Olsztyńskiej”, publikowała tam swoje wiersze, była zaprzyjaźniona z rodziną Pieniężnych.
Zieloną Górę z Olsztynem łączy jeszcze postać Marii Zientary-Malewskiej, warmińskiej poetki, która pracowała w przedwojennej redakcji „Gazety Olsztyńskiej”, publikowała tam swoje wiersze, była zaprzyjaźniona z rodziną Pieniężnych.
— Pani Maria, gdy przyjeżdżała na spotkania autorskie do naszego regionu, zawsze zatrzymywała się u nas, ojciec traktował ją jak dobrą znajomą z dawnych lat.
Wynieśli walizki z albumami
Nasza rozmówczyni przyznaje, że mimo wojny, pożarów, przeprowadzek, w rodzinie zachowały zdjęcia.
— Kiedy w 1945 roku płonął dom w Poznaniu, ojciec prosił sąsiadów, by ratowali dobytek. Sąsiedzi uznali, że to właśnie w ciężkich walizkach znajdują się najcenniejsze rzeczy i wynieśli je. W ten sposób ocalał bogaty zestaw albumów rodzinnych pełen fotografii sięgających jeszcze czasów dzieciństwa i młodości ojca w Olsztynie.
Rzeczywiście, są tam nieznane w Olsztynie fotografie z Sewerynem juniorem i Władysławem, rodzeństwo Zbigniew i Jarosław…
— Ojciec nie wracał do przeszłości. Miał wiele zainteresowań: grał, czytał, uwielbiał wyjazdy, zawsze wakacje planował z przewodnikiem w ręku. Interesował się historią starożytną, okresem napoleońskim, miał mnóstwo książek. I bardzo dużo czasu spędzał w szpitalu. Nigdy nie siadał do wigilii z rodziną, zanim nie odwiedził pacjentów, więc kolacja często zaczynała się dopiero o 9 wieczorem. Pierwszy zawał dopadł dr. Zbigniewa Pieniężnego w 1958 roku, rzucił wtedy palenie, wybrał fajkę, podczas spotkań towarzyskich opuszczał pokój o północy. Wokół niego unosił się zapach amfory. „Stary idzie” — mówiły pielęgniarki, bo z daleka czuły fajkę — opowiada córka dr. Pieniężnego. — Zmarł po drugim zawale, w 1973 roku. Mój ojciec był bardzo skromny. Pewnie nie spodziewałby się, że w Zielonej Górze jedna z głównych ulic będzie nazwana jego nazwiskiem. Akurat obok tej ulicy stał nasz dom, mieszkałam tam, ale potem przenieśliśmy się, bo w tym miejscu co roku odbywa się święto winobrania, jest głośno i tłoczno.
— Ojciec nie wracał do przeszłości. Miał wiele zainteresowań: grał, czytał, uwielbiał wyjazdy, zawsze wakacje planował z przewodnikiem w ręku. Interesował się historią starożytną, okresem napoleońskim, miał mnóstwo książek. I bardzo dużo czasu spędzał w szpitalu. Nigdy nie siadał do wigilii z rodziną, zanim nie odwiedził pacjentów, więc kolacja często zaczynała się dopiero o 9 wieczorem. Pierwszy zawał dopadł dr. Zbigniewa Pieniężnego w 1958 roku, rzucił wtedy palenie, wybrał fajkę, podczas spotkań towarzyskich opuszczał pokój o północy. Wokół niego unosił się zapach amfory. „Stary idzie” — mówiły pielęgniarki, bo z daleka czuły fajkę — opowiada córka dr. Pieniężnego. — Zmarł po drugim zawale, w 1973 roku. Mój ojciec był bardzo skromny. Pewnie nie spodziewałby się, że w Zielonej Górze jedna z głównych ulic będzie nazwana jego nazwiskiem. Akurat obok tej ulicy stał nasz dom, mieszkałam tam, ale potem przenieśliśmy się, bo w tym miejscu co roku odbywa się święto winobrania, jest głośno i tłoczno.
Pani Radosława była w Olsztynie — z mamą, mężem, bratem i synem — na 100-leciu Gazety. Odwiedziła też rodzinne miasto ojca w ubiegłym roku.
— Zawsze tu przejeżdżam z sentymentem, ale nie mogłam się nadziwić, jak wszystko się zmieniło, to zupełnie inne miasto. Jest pięknie!
I dodaje: w rodzinie Pieniężnych powtarzały się imiona Seweryn i Władysław— byli juniorzy i seniorzy o tym imieniu. — Nasz ojciec dał mi i bratu słowiańskie imiona: Radosława i Ziemowit, brat ma na drugie imię jak dziadek — Władysław. Ja swojemu synowi Krzysztofowi dałam na drugie imię Zbigniew.
Jarosław przeżył brata i zmarł w Sztokholmie w 1990 roku. Miał dwoje dzieci.
Tradycja rodzinna
Syn pani Radosławy, Krzysztof, skończył dziennikarstwo. Pisząc pracę magisterską w 1997 roku, sięgnął do korzeni. Napisał o „Sewerynie Pieniężnym w tradycji rodzinnej”.
— W naszej pamięci rodzinnej Pieniężni istnieją ciągle jako wydawcy Gazety Olsztyńskiej, związani z Warmią, a dziadek — także jako pracownik konsulatu. Wszystko w tej przedwojennej rodzinie kręciło się wokół polskości i Gazety — podkreśla pani Radosława.
Beata Brokowska