Marlena Sobieska-Ciesielska: Chcemy inspirować mamy wracające do pracy [ROZMOWA]

2021-03-27 09:11:00(ost. akt: 2021-03-26 16:02:45)
Marlena Sobieska-Ciesielska i Beata Kurządkowska — główne założycielki portalu "Mama wraca do pracy"

Marlena Sobieska-Ciesielska i Beata Kurządkowska — główne założycielki portalu "Mama wraca do pracy"

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Marlena Sobieska-Ciesielska, doradczyni zawodowa i założycielka portalu „Mama wraca do pracy”, przekonuje, że kobiety powinny stawiać na siebie i swój rozwój. — Nawet z małym dzieckiem w domu można zdecydować się na jakiś kurs, studia czy rozwijanie własnej działalności. Wychowanie dziecka nie musi oznaczać rezygnacji z samej siebie — tłumaczy.
— Wspólnie ze swoim zespołem chce pani wspierać mamy w ich powrocie do pracy. Skąd taki pomysł?
— Uruchomienie portalu „Mama wraca do pracy.eu” było możliwe dzięki projektowi międzynarodowemu, a sam pomysł pojawił się na bazie dotychczasowych doświadczeń zawodowych. Firma, którą prowadzę, zajmuje się aktywizacją osób bezrobotnych i wspieraniu ich w powrocie na rynek pracy. Zauważyliśmy, że bardzo duży odsetek uczestników naszych projektów stanowią kobiety, które są nieaktywne zawodowo np. przez 5 czy 10 lat po urodzeniu dziecka, a nawet dłużej. Mimo tego, że większość z nich ma wykształcenie czy kwalifikacje, które pozwoliłyby im podjąć zatrudnienie, to ich powrót na rynek pracy jest trudny. Bywa tak, że ich niektóre umiejętności i kompetencje już trochę zanikają, a bywa i tak, że wiele z tych pań po prostu traci wiarę w siebie i ma problem z odnalezieniem się w nowej sytuacji.

— To powszechny problem?
— Ze statystyk wynika, że w Polsce ponad 50 proc. kobiet jest nieaktywnych zawodowo. Nie wszystkie, oczywiście, nie pracują dlatego, że zajmują się dziećmi. W grę wchodzą także niezdolność do pracy z powodu choroby, niepełnosprawność i inne kwestie, ale to dość niepokojące dane, szczególnie w połączeniu z faktem, że Polska jest w ogonie Europy pod względem rozwoju przedsiębiorczości kobiet. Kiepsko wygląda też nasza gotowość do dokształcania się, bo zaledwie 3,2 proc. kobiet w wieku 20-28 lat decyduje się na szkolenia czy inne formy edukacji dodatkowej. A tymczasem coraz lepiej zdajemy sobie sprawę, że nasze pokolenie nie będzie już, wzorem naszych babć czy nawet mam, pracować całe życie w jednym miejscu. Podnoszenie swoich kwalifikacji powinno być dla nas bardzo ważne.

— Czego kobiety mogą szukać na waszym portalu?
— W tej chwili stawiamy przede wszystkim na dwie kwestie. Po pierwsze: sprawy administracyjno-prawne związane z sytuacją kobiet na rynku pracy. Przypominamy kobietom o ich prawach i obowiązkach, bo zależy nam na tym, żeby na swoją karierę zawodową patrzyły z różnych stron, także z punktu widzenia pracodawcy.

Ekipa tworząca portal dla mam wracających do pracy
Fot. Archiwum prywatne
Ekipa tworząca portal dla mam wracających do pracy

— Wielu pracodawców wciąż myśli o tym, że zatrudnianie kobiet to duże ryzyko.
— Mamy tego świadomość. Panuje powszechne przekonanie, że kobiety w ciąży nadużywają zwolnień lekarskich. Bywa i tak, że nawet wtedy, kiedy czują się dobrze, decydują się skorzystać ze zwolnienia. W czasie szkoleń staram się przypominać, że pracodawca ma do zapłacenia rachunki, czynsze i wynagrodzenia. I że sytuacja, w której z dnia na dzień dowiaduje się, że traci pracownicę, nie jest dla niego łatwa. Tym bardziej, że słyszałam różne opowieści np. o tym, że pracodawca dzwonił do kobiety przebywającej na zwolnieniu, a ta uparcie nie oddzwaniała, bo „nie musiała”. Rzecz w tym, że on dzwonił tylko po to, żeby zapytać, gdzie są dokumenty potrzebne klientowi, bo nie mógł ich znaleźć. Takie historie, niestety, wpływają na wizerunek kobiet jako pracownic.

— Po ciąży wcale nie jest lepiej, bo pracodawca boi się, że młoda mama będzie zmuszona korzystać z podobnych zwolnień, kiedy np. rozchoruje się jej dziecko, czy — tak jak to pokazał ostatni rok — szkoła lub przedszkole będzie zamknięte.
— To prawda. To także bardzo wpływa na pozycję kobiet na rynku pracy. I tu, niestety, mam niepokojące obserwacje. Wynika z nich, że w zdecydowanej większości przypadków, to właśnie kobiety korzystały z zasiłków opiekuńczych. Ich partnerzy w tym czasie pracowali, choć nie zawsze można to było tłumaczyć np. faktem, że kobieta mniej zarabia, więc budżet domowy mniej na tym cierpi. Jest wiele rodzin, w których to kobiety mają wyższe pensje, a jednak decydują się zostać w domu z dzieckiem. Myślę, że z korzyścią dla wszystkich byłoby, gdyby kobieta, która np. planuje skorzystać ze zwolnienia lekarskiego w ciąży, poinformowała o tym wcześniej pracodawcę, jeśli ma taką możliwość, dała mu czas na uporządkowanie pewnych spraw, może wdrożyła osobę na swoje zastępstwo?

— To na pewno ma szansę zostać docenione przez pracodawcę. Wspominała pani o dwóch kluczowych kwestiach, o których będzie można poczytać na portalu. Pierwsza z nich to sprawy administracyjno-urzędowe, a jaka jest ta druga?

— Przywiązujemy dużą wagę do tego, by inspirować kobiety. Podejmujemy tematy społeczne, wspierające i motywujące do poszukiwania pasji i dróg rozwoju. Chcemy też odczarować mit, że praca jest wartościowa tylko wtedy, kiedy trwa 8 godzin. Próbujemy pokazać kobietom, że mogą zacząć nawet od kilku godzin w tygodniu, by zbierać doświadczenie i dawać sobie szansę na to, by pozostać na rynku pracy. Podobnie sprawa wygląda z finansami. Każde zarobione pieniądze są cenne.

— Rynek pracy rynkiem pracy, ale część ograniczeń tkwi w naszych własnych głowach. I w tym, co narzuca nam kultura. Młode mamy otrzymują sprzeczne komunikaty. Albo każe im się wracać do pracy, dając do zrozumienia, że w przeciwnym razie nie będą „użyteczne”, albo sugeruje im się, że tylko wyrodna matka jest w stanie zostawić małe dziecko, by „robić karierę”.
— To prawda. Tkwimy w micie matki Polki, która musi się poświęcić dla dobra swojej rodziny. Jakiś czas temu udzielałam porad zawodowych grupie osób. Pewna kobieta opowiedziała mi historię swojego bezrobocia. Przeprowadziła się do Elbląga, gdzie nikogo nie znała, „za mężem”. Po przeprowadzce nie znalazła pracy. Po jakimś czasie zaszła w ciążę. Po porodzie także nie odnalazła dla siebie miejsca na rynku pracy, więc uznała, że zaopiekuje się dzieckiem. Kiedy to pani opowiadam, pewnie myśli pani, że kobieta, z którą rozmawiałam, miała w domu kilkuletnie dziecko? Nie. Była bezrobotna od 17 lat. Zapętliła się w tej sytuacji. A tymczasem hierarchia naszych potrzeb została stworzona już dawno i nic się tu nie zmienia. Mamy w sobie potrzebę przynależności, chcemy mieć kontakty z innymi ludźmi, chcemy czuć się dobrze w społeczeństwie i to też jest ważne. My jesteśmy ważne.

Fot. Pexels/ Anastasia

— Są kobiety, które zostają w domach dlatego, że proszą ich o to partnerzy.
— Owszem. Prowadziłam kiedyś rekrutację i kiedy powiedziałam jednej z kandydatek, że nie spełnia naszych oczekiwań i nie możemy jej zaoferować zatrudnienia, rozpłakała się. Kiedy zapytałam, dlaczego aż tak się tym przejęła, przyznała, że jej mąż najpierw chciał, by przez trzy lata opiekowała się dzieckiem, a kiedy dziecko poszło do przedszkola, oczekiwał, że ona natychmiast znajdzie pracę. A to wcale nie było takie łatwe.

— Była sfrustrowana…
— Oczywiście. Wiele kobiet, które nie pracują, mierzy się także z problemem przemocy finansowej. Ich partnerzy odmawiają im np. prawa do kupna nowych ubrań, tłumacząc im, że tego nie potrzebują „bo siedzą w domu”. Między innymi właśnie dlatego chcemy, żeby nasz portal inspirował kobiety, pokazywał im różne możliwości, przypominał, że mają wybór. Na łamach portalu „Mama wraca do pracy” powiemy także, jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, jakich błędów unikać i jakiego pracodawcę wybrać.

— No właśnie: wybór. Rozmawiamy w czasie, w którym trwa nabór do żłobków i przedszkoli. Niedostatek miejsc dla dzieci może zatrzymać część kobiet w domach.
— Tak. Dlatego zależy nam też na promowaniu tego, by kobiety, niezależnie od tego, na co się zdecydują, stawiały na swój rozwój. Nawet z małym dzieckiem w domu można zdecydować się na jakiś kurs, studia czy rozwijanie własnej działalności. Wychowanie dziecka nie musi oznaczać rezygnacji z samej siebie. Chcemy wspierać kobiety w poszukiwaniu ich pasji. Kto wie, może ktoś, kto lubi pielić w ogródku i postara się rozwinąć swoją wiedzę, będzie za jakiś czas zakładać ogrody? A może ktoś, kto ma zdolności graficzne, będzie mógł podczas drzemek dziecka zaprojektować coś fajnego?

— Kiedy pani słucham, dochodzę do wniosku, że najlepiej by było, gdyby wasz portal odwiedzały kobiety, które dopiero planują zajść w ciążę albo właśnie w niej są. Może dzięki temu będą mogły lepiej zaplanować swoją przyszłość?
— Tego byśmy chciały. Może czytając historie, które zamieszczamy, przekonają się, że wiele kwestii zależy od tego, jak sobie zorganizujemy i poukładamy nasze życie?

Fot. Pexels/ Max Fischer

— A skoro o układaniu mowa. Mam wrażenie, że z powodów, o których pani wcześniej wspominała, trudno jest czasem poukładać pracę zespołu, w którym spotykają się mamy i kobiety, które nimi nie są. Z jednej strony słyszymy, że matki są roszczeniowe i wymigują się np. od pracy po godzinach. Z drugiej: że kobiecie z dzieckiem nadal trudniej znaleźć pracę, a kiedy już ją zdobędzie, to nie może liczyć na taryfę ulgową i jest oceniana dużo surowiej, że bardziej wytyka jej się błędy i potknięcia. Brakuje nam wyrozumiałości wobec siebie?
— Ja też nie jestem mamą i czasem myślę o tym, że nie chcę być z tego powodu dyskryminowana. Ja nie mogę powiedzieć, że np. muszę wyjść z pracy punktualnie, bo inaczej spóźnię się po dziecko. Rozumiem więc te obawy. Wydaje mi się jednak, że wiele zależy od indywidualnego podejścia, od zaangażowania.

— Wspomniała pani o dyskryminacji kobiet, które nie są mamami. W takich sytuacjach zwykle upominam się też o to, by nie zapominać, że bycie rodzicem to ważna funkcja społeczna, więc świetnie by było, gdyby można było w takich trudnych sytuacjach liczyć na jakieś wsparcie, gotowość do negocjacji, elastyczność obydwu stron. Nie wiem jednak, czy takich wzajemnych relacji nie psują m.in. programy socjalne.
— Nie uważam programu 500 plus za złe rozwiązanie, ale niepokoi mnie, kiedy słyszę, że w wielu domach dzieci nie mają komputerów czy tabletów do nauki. Pytam wtedy, czy naprawdę nie dało się przez te kilka lat pobierania świadczenia zaoszczędzić na ten najprostszy model komputera?

— A skoro o komputerach mowa: wróćmy do portalu. W jakim kierunku będziecie chciały go panie rozwijać?
— W przyszłości będziemy na pewno robiły wszystko, by zaoferować więcej wsparcia mamom wracającym do pracy, ale na tę chwilę jest jeszcze za wcześnie, żebym mówiła o konkretach. Działamy dopiero od początku marca, więc w tej chwili zależy nam przede wszystkim na tym, żeby dotrzeć do jak największej grupy osób. Za jakiś czas pomyślimy na pewno o wsparciu indywidualnym i grupowym, o realizacji warsztatów oraz o zdalnych poradach psychologa czy doradcy zawodowego. Są to jednak plany dalekosiężne.

— Wiem, że „Mama wraca do pracy” to kobiecy projekt.
— Tak, tworzy go pięć kobiet. Trzy z nas są mamami, a dwie nie mają jeszcze dzieci. Wszystkie jednak doskonale znamy sytuację mam. Choćby z zawodowego doświadczenia. Jedna z moich współpracowniczek ma 8-miesięczne dziecko, ale zdecydowała się na powrót do pracy, ponieważ to ona także daje jej spełnienie. Chce też pokazać innym kobietom że można po prostu dokonać wyboru, który jest dla nas dobry, nie krzywdząc przy tym dziecka i rodziny.

— A skoro o krzywdzeniu mowa, to warto przypomnieć, że krzywdzące są właśnie stereotypy. Podkreślmy zatem, że panie, założycielki portalu, nie upieracie się, że każda kobieta musi wrócić do pracy, prawda?
— Dokładnie tak jest! Zależy nam na tym, żeby kobiety były świadome swoich praw i możliwości, żeby pamiętały, że mają wybór. Najważniejsze, żeby robiły to, co je uszczęśliwia, a jeśli nie czują się szczęśliwe, niech wiedzą, że mogą to zmienić, szukając dla siebie innych rozwiązań.

Daria Bruszewska-Przytuła
d.bruszewska@gazetaolsztynska.pl


Główne powody, dla których mamy nie planują powrotu / rozpoczęcia pracy:



Nie widzę możliwości łączenia obowiązków w pracy z opieką nad dzieckiem 64,3%
Chcę pobyć z dzieckiem dłużej 50%
Nie chcę oddawać dziecka pod opiekę obcej osoby 42,9%
Nie stać mnie na opiekunkę 35,7%
W firmie nie ma już mojego stanowiska 21,4%
Mój pracodawca/współpracownicy źle postrzegają pracujące mamy 17,9%
Czas pracy i dojazdu do niej jest dłuższy niż oferta żłobka/przedszkola 17,9%
Nie mam wsparcia partnera 17,9%
Nie muszę pracować 17,9%
Firma nie oferuje udogodnień dla rodziców 14,3%
Nie chcę pracować 7,1%
Inne 28,8%

Źródło danych: Fundacja Rodzic w mieście, Macierzyństwo a aktywność zawodowa. Raport z badania