Zatrzymajcie świat, ja wysiadam! [FELIETON]

2021-03-15 09:37:00(ost. akt: 2021-04-22 15:47:57)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Dwa, trzy lata? A może na wieki wieków? Ile czasu będziemy walczyć z koronawirusem i czy to aby nasz największy dziś problem? Obyśmy nie wpadli z deszczu pod rynnę.
Rollercoaster? Nigdy nie odważyłam się wsiąść na ekstremalną kolejkę górską. Za dużo wzlotów i upadków. Za wiele wahań nastroju. Życie niestety wcisnęło mnie w taką ekstremalną podróż bez pytania o zdanie. Stało się i już. Wsiadłam i jadę... tylko końca nie widać.

Takim rollercoasterem jest dziś dla mnie pandemia. Bo wykresy zachorowań przypominają właśnie tę tzw. ścieżkę ruchu — są górki, są zjazdy. Jest adrenalina. Ale kiedy meta? Ostatnio fachowiec w dziedzinie zdrowia globalnego, prof. Michale Toole, powiedział, że świat nie doczeka się momentu, w którym będzie mógł ogłosić "zakończenie misji". Ale najbliżej happy endu będziemy dopiero za trzy lata. Wtedy kolejka zwolni, ale oczywiście się nie zatrzyma. Będzie to jednak moment, kiedy będzie można z niej wyskoczyć.

Ale za trzy lata? Ma to być czas szybkiej jazdy, z fajerwerkami. Z mocno zapiętym pasem, czyli maseczką na twarzy. Z koniecznym dystansem między wagonikami, bez atrakcji dodatkowych. Bo te muszą być zamknięte. Frytki jedynie na wynos, a nocleg w wyobraźni.

A dlaczego nigdy nie chciałam jechać się rollercoasterem? Bo w pewnym momencie może zrobić się, mówiąc delikatnie, nieprzyjemnie. Można mieć dość. To żadna atrakcja jechać ciągle w górkę, potem chwila na zjazd i znowu do góry. Szybko, że aż trudno złapać tchu. I żadna frajda wiedzieć, że kolejka, póki nie dojedzie do mety, się nie zatrzyma. A może jest jakiś hamulec bezpieczeństwa? Ale jeśli nawet, to jak zejść, gdy jest się na piku?

Polscy naukowcy mają więcej optymizmu. Na przykład wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski do końca pandemii daje nam jeszcze dwa lata. A może aż dwa... Po drodze oczywiście czeka nas kilka fal. W tej chwili zmagamy się z trzecią, ale niedługo może być czwarta. A potem piąta? Sytuacja ma się powtarzać jak refren w piosence. Zatem czy za każdym razem będą zamykać nas na klucz? Jak skończymy? Może z mniejszą ilością zgonów z powodu koronawirusa, ale z chorobami psychicznymi, bankructwami, rozwodami i nałogami w gratisie. Jednym słowem zapłacimy za nią wysoką cenę. Ta pandemia tak naprawdę będzie trwała latami i pochłonie miliardy złotych. Mowa przede wszystkim o kosztach — zarówno materialnych jak i społecznych. Mowa o leczeniu tych, którzy zostali uznani za ozdrowieńców, ale zostali również z innymi, ciężkimi chorobami. I którym po prostu życie runęło... Nie zawsze z powodu zakażenia. Dr Dzięciątkowski zauważa nawet, "największy kamień, wręcz głaz" do pandemicznego ogródka wrzuca nam sam rząd. Trudno się z nim nie zgodzić.

Obyśmy się jednak po tych kilku latach walki z koronawirusem nie obudzili z ręką w nocniku. Żebyśmy nie wpadli z deszczu pod rynnę. Naukowcy od lat ostrzegają przecież, że nierozważny postęp cywilizacyjny doprowadzi świat do katastrofy. Spustoszenie, jakie wywołał wirus SARS CoV-2, może sprawiać wrażenie, że to proroctwo już się wypełnia, ale "w pogotowiu" czekają równie niebezpieczne co koronawirus drobnoustroje, na które nie ma ani skutecznego lekarstwa, ani szczepionki. Co gorsza, mogą one wywołać kolejne pandemie. Gdy w 2018 roku fachowcy z WHO odkryli niezidentyfikowaną bliżej "chorobę X", którą określili jako dewastującą układ oddechowy, szybko się rozprzestrzeniającą i będącą najprawdopodobniej rodzajem grypy pandemicznej, nikt nie wierzył, że tak szybko będzie ona na wyciągnięcie ręki. COVID-19 doskonale pasuje przecież do tego opisu. Opanował wszystkie kontynenty niespełna rok po zwróceniu na niego uwagi. A co przed nami?

Zatem chyba jak już raz wsiadło się na ten rollercoaster, to już nijak z niego wysiąść. Mimo wszystko proszę: zatrzymajcie świat, ja wysiadam. Tylko nie wiem, jak...

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl