Wszystko zamienia się w dźwięk

2021-03-13 22:50:37(ost. akt: 2021-03-13 23:22:16)
Izabela Kościesza i Jarosław Kordaczuk z olsztyńskiej Wytwórni Dźwięków Sonokinetycznych podczas koncertu w Szczecinie

Izabela Kościesza i Jarosław Kordaczuk z olsztyńskiej Wytwórni Dźwięków Sonokinetycznych podczas koncertu w Szczecinie

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Muzyka\\\ Połączenie młodości z dojrzałością, nowoczesności z tradycją, muzyki symfonicznej z muzyką nową. Najnowszy projekt olsztyńskiej Wytwórni Zdarzeń Sonokinetycznych realizowany z Filharmonią w Szczecinie to prawdziwa podróż w nieznane.
Na scenie tradycyjna orkiestra: skrzypce, altówki, wiolonczele, kontrabasy itd. Pod sceną ośmioro dzieci, każde przy swoim skonstruowanym przez Jarka Kordaczuka sensorze. Dzieci znajdują się w zasięgu czujników. Gdy tylko poruszą ręką, powodują elektronicznie wytwarzany dźwięk. Muzycy na scenie realizują swoje partie zapisane w nutach.

Czy takie połączenie, taki koncert profesjonalnych muzyków z nieprzygotowanymi muzycznie dziećmi ma prawo się udać? I to jeszcze bez wcześniejszych prób? Ma prawo! I to jeszcze jak! O czym świadczą zapisy z rejestracji premiery tego nietypowego wydarzenia w lutym w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie.

Niesamowite rezultaty

Zrealizowany w lutym projekt „Generacja dźwięku — X” oraz aktualnie powstający „Generacja dźwięku — Y” to dzieła zamówione przez Filharmonię w Szczecinie jako rezultat prowadzonych tam wcześniej przez Izabelę Kościeszę i Jarka Kordaczuka warsztatów.

— Koncert „Generacja dźwięku — X” , który wypełnia utwór „Generator X” miał mieć charakter odrobinę edukacyjny, bo docelową grupą są uczniowie szkół podstawowych. Jednak my staramy się w nim nie nauczać. Stawiamy raczej na współtworzenie, niż na recepcję lepiej lub gorzej podanej wiedzy muzycznej. Unikamy typowego dydaktyzmu i bardzo nam się podoba, że Filharmonia w Szczecinie aprobuje nasze podejście. Dydaktyka tak, ale tylko od strony praktycznej i artystycznej: nie róbmy z filharmonii sali szkolnej — zauważa Kordaczuk.

— Dzięki temu, gdy coś razem z dziećmi tworzymy, nie musimy opowiadać, na czym polega taka czy inna forma utworu. Młodzież poznaje ją niejako — choć może lepiej użyć sformułowania „doznaje jej” — mimochodem, koncentrując się na współtworzeniu kolejnych jej elementów i przepuszczając przez siebie — dodaje Kościesza.

Olsztynianie, twórcy Wytwórni Zdarzeń Sonokinetycznych, są z rezultatów bardzo zadowoleni.
— Nie cieszymy się tylko dlatego, że dzieci miały szansę wziąć udział w czymś tak „dorosłym”. Cieszymy się, bo ta współpraca daje naprawdę niesamowite rezultaty, a efekt artystyczny jest bardziej niż zadowalający — podkreślają.
Teoretycznie inicjatyw, w których dzieci współpracują z dorosłymi, jest sporo. Często jednak praca włożona przez dzieci jest jedynie drobnym, mało znaczącym elementem.

Cała zabawa, gdy pracujesz z dziećmi i chcesz je włączyć do wspólnego grania z orkiestrą symfoniczną, to ich frajda i ekscytacja, gdy czują, że od nich coś naprawdę zależy. Wtedy są maksymalnie skupione przez cały czas. U nas dzieci tworzą osobną warstwę, która jest równie ważna jak ta symfoniczna — mówi Kościesza.
Obie warstwy nakładają się na siebie i zazębiają. Współgrają i uzupełniają. Gesty zamieniane na dźwięki fascynują małych i dużych, zwłaszcza gdy dźwięków pochodzących z sensorów jest tak olbrzymia ilość.

Dzieci są tylko tu i teraz

Utwór „Generator X” to wplecione między takty orkiestry symfonicznej ogromne burze, ulewne deszcze, świszczące wiatry. Koncert ze swoją zmienną dynamiką i nastrojowością zabiera nas także w podróż po autostradzie, która kończy się wielką kraksą, czy w totalny kosmos, którego dźwięki trudno nawet nazwać.

— W czasie tworzenia trzeba tak przemyśleć tę warstwę, żeby dała się ona zrealizować przez zupełnie przypadkowe dzieciaki, o ile nie adresujemy danego dzieła do małych „zawodowców”, czyli uczniów szkół muzycznych. Tu trzeba było tak to wszystko zaprogramować, żeby ich gesty przyniosły oczekiwany rezultat. Jednak to nie jest tak, że cokolwiek zrobią, będzie dobrze — nie tworzymy brzęczących zabawek. Chodzi raczej o takie wykorzystanie technologii, żeby dzieci nieprzygotowane muzycznie miały szansę w kilka minut załapać zasadę i za chwilę współwykonywać dzieło — opisuje Kordaczuk.

Orkiestra, gdy przygotowuje koncert ma zwykle 4-5 dni prób, zanim zwieńczy dzieło. Olsztyniacy, zapraszając do współpracy szczecińskie dzieci, takiego komfortu nie mają.
— Dzieci są tylko tu i teraz. Chwila wyjaśnień i podotykania, zapoznanie się z naszymi intencjami i akcja! — mówi kompozytor.
Pierwotnie, koncerty miały się odbyć ze szkolną publicznością, a obsługiwać sensory miały zupełnie przypadkowe dzieci, wzięte bezpośrednio z widowni. Pandemia zmieniła formułę — młodych współwykonawców zaprasza filharmonia, ale wciąż dla twórców z Wytwórni Zdarzeń są to dzieci nieznane.

Miało być tak, że cała publiczność współuczestniczy w wykonaniu. W związku z tym, że w tym momencie to niemożliwe, postanowiliśmy nadać orkiestrze symfonicznej dodatkowe role. Gdy sensory idą w ruch, czasami są momenty, że to właśnie profesjonalni muzycy — zamiast publiczności — mówią, tupią lub gwiżdżą — opisują olsztyńscy artyści.

Koncert za pomocą sensorów buduje wiele światów i rzeczywistości. Dźwięki z sensorów poruszanych gestami przez dzieci to dźwięki konkretne, takie jak np. burza, wiatr, silnik samochodu, oraz dźwięki syntetyczne, wykreowane zupełnie od nowa. Wszystkiemu towarzyszy orkiestra.

X, Y, a kiedy Z?

Utwór trwa 25 minut, a uczestnicy utworu cały czas są w akcji, po drodze mając wiele zadań do wykonania. Koncert to wielobarwna mozaika, wielowątkowa opowieść, gdzie groza i napięcie przeplatają się ze spokojem i wyciszeniem.
— Przez to, że dzieci są wtedy cały czas skoncentrowane i zajęte, nie musimy ograniczać się do krótkich form, typowych w twórczości dla dzieci. W związku z tym, że współuczestniczą one w wykonaniu, po trzech minutach nie siada im koncentracja więc utwór może trwać dłużej — mówi Kordaczuk.
Dzieci pracują w oparciu o partyturę, którą widzą na ekranie. Kieruje nimi Kościesza.

Muszą nadążać za tym, co się dzieje na dwóch planach – w utworze i na ekranie. Muszą zdążyć z gestem w odpowiednim momencie. I tu ekscytacja z pracy twórczej oraz poczucie odpowiedzialności robią swoje. Adrenalina która się wtedy wytwarza pozwala stanąć wszystkim na wysokości zadania — zauważa artystka.
I faktycznie, cokolwiek zrobią, zamienia się w dźwięk głośno niosący się po sali koncertowej, który natychmiast staje się częścią wielkiego utworu. To może być wciągające!

— Poprzez ruch dłoni dodajesz od siebie coś, co jest równoważne z całą orkiestrą. Dzieci czują swoją misję i robią wszystko, żeby wypaść jak najlepiej. Między innymi dzięki temu efekt całej naszej współpracy stoi na wysokim poziomie artystycznym – mówi Kordaczuk.
Przed olsztyniakami, dziećmi z zachodniopomorskich szkół i szczecińską orkiestrą kolejny koncert.

Tym razem będzie nosił nazwę “Generacja dźwięku – Y”, a utwór który go wypełni to “Generator Y” i będzie miał nieco odmienną formułę od jego poprzednika.
— W dalszym ciągu będziemy wykorzystywać sensory, ale już inne. Będą to chromatofony zamieniające kolory na dźwięki. Teraz dzieciaki wygenerują swoją warstwę muzyczną stojąc przy sztalugach — zapowiada olsztyński kompozytor.
„Generator Y” skoncentruje się na rytmie.

— Różnorodność brzmieniowa z „Generatora X” zostanie zastąpiona wielowariantowością rytmiczną. Odczytując za pomocą chromatofonów kolory dzieci, będą generowały wciąż zmieniające się pętle rytmiczne. Te żywe struktury rytmiczne zostaną wypełnione całą paletą barw orkiestry symfonicznej. Będzie to dla nas wszystkich z pewnością kolejna niesamowita przygoda — opisują artyści.

W „Generator X” i „Generator Y” dźwięki generują dwie generacje — młodsza i starsza. Aż się prosi o kontynuację w postaci „Generatora Z”.

— W tym momencie konkretnego planu jeszcze nie ma, ale niewykluczone, że wkrótce się pojawi. Warto nas obserwować — śmieje się Kordaczuk.
Obu koncertów można posłuchać na YouTube.

Agnieszka Porowska
a.porowska@gazetaolsztynska.pl

Izabela Kościesza i Jarek Kordaczuk podczas koncertu w Szczecinie
Fot. Agnieszka Porowska
Izabela Kościesza i Jarek Kordaczuk podczas koncertu w Szczecinie