Zbigniew Januszko: Zawsze chętnie pomogę

2021-03-13 12:00:00(ost. akt: 2021-03-12 13:00:44)
Po 31 latach pracy brygadier Zbigniew Januszko, dotychczasowy komendant powiatowy straży pożarnej w Braniewie, przeszedł na  emeryturę

Po 31 latach pracy brygadier Zbigniew Januszko, dotychczasowy komendant powiatowy straży pożarnej w Braniewie, przeszedł na emeryturę

Autor zdjęcia: PSP Braniewo

Brygadier Zbigniew Januszko, dotychczasowy komendant powiatowy straży pożarnej w Braniewie, po 31 latach służby odszedł na zasłużoną emeryturę. W rozmowie z nami opowiada m.in. o dotychczasowej pracy, zainteresowaniach oraz swoich planach na przyszłość.
Był pan komendantem przez trzy lata.
– Nie jest to okres bardzo długi, w porównaniu z moimi poprzednikami. Wydaje mi się jednak, że był to czas bardzo intensywny, w dodatku przypadł na koniec mojej kariery zawodowej. Było mi łatwiej podjąć pewne decyzje... Praktycznie całe życie zawodowe pracowałem w braniewskiej straży pożarnej. Mam jeden epizod, kiedy to z naczelnika wydziału operacyjnego w Braniewie przeniosłem się do Elbląga, do większego wydziału, ale także operacyjnego. Tam przez rok byłem naczelnikiem. Do momentu otrzymania powołania na p.o komendanta. Po 1,5 miesiąca zostałem powołany na to stanowisko na stałe.

Kiedy dzwoniłam do sekretariatu komendy, to pan odebrał telefon, udając kogoś innego...
– Komenda ma dość trudną sytuację kadrową. Irek (bryg. Ireneusz Ścibiorek, obecny komendant - przypis red.) ma o jedną osobę mniej w wydziale. Jest dowódcą jednostki i zastępcą dowódcy jednostki, gdyż prawdziwy zastępca dowódcy jednostki jest od pół roku w Warszawie w szpitalu MSWiA albo w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym. Nowy komendant jest więc obarczony podwójną robotą. Ja przez pół roku nie miałem zastępcy, a w tamtym roku na emeryturę odeszła jedna osoba z biura. Liczba osób, które fizycznie są na miejscu i wykonują obowiązki, m.in. prace biurowe, się bardzo zmniejszyła. A zakres obowiązków wcale nie był mniejszy i nie było żadnych forów. Pracę trzeba wykonać. Nie było taryfy ulgowej. Dlatego to był dla mnie dość ciężki okres, szczególnie, że robiłem rzeczy, których zazwyczaj komendant na co dzień nie wykonuje. W tym także odbieranie telefonów w sekretariacie (śmieje się). Nigdy nie traktowałem funkcji komendanta jako czysto reprezentacyjnej, rządząc komendą zza biurka przy kawie. Biorąc pod uwagę stanowiska, które przeszedłem, i zainteresowania - to każde stanowisko, które przeszedłem, bardzo dobrze znam. Lubię elektronikę, informatykę. Wszystko, co związane z informatyzacją komendy - znam od podszewki. Kiedy tutaj przyszedłem jako młody chłopak, mieliśmy jeden komputer na stanowisku kierowania. Wszystkie systemy, programy były przeze mnie wprowadzane. Jestem niemalże ekspertem (śmieje się) i z chęcią zawsze udzielę pomocy. Nadal.

Chyba nieprędko opuści pan komendę.
– Obiecałem, że będę pomagał. Biorąc pod uwagę, że odszedłem na emeryturę, to jeszcze jedna osoba została wyjęta z tej układanki. I nie została dorzucona kolejna, jak na razie. Mój następca wykonuje w tej chwili wiele funkcji. Oprócz dwóch, które już wymieniłem, jest także oficerem prasowym i p.o. komendanta. A obowiązki, które miał do tej pory, pozostały. I dlatego uważam, że warto mu pomóc. W moim przypadku akurat było tak, że stwierdziłem: fizycznie nie daję rady, zaczęło mi się sypać zdrowie. Do tego ponad 31 lat służby... Lepiej odejść w dobrym momencie, w okresie, kiedy to ja o tym zdecyduję i ja tego chcę. Cieszę się, że podjąłem taką decyzję. A pomagać na pewno będę. Jestem związany z komendą i z ludźmi tu pracującymi. I absolutnie nie mam do nikogo żalu, że już nie jestem komendantem. A do komendy przychodzę jako emeryt i wolontariusz, który z chęcią pomoże. Moim zdaniem to wypada. Tyle serca włożyłem w to miejsce...
Od razu zapowiedziałem, że wszelkiego rodzaju pytania związane z funkcjonowaniem komendy to już nie do mnie. Nie ma takiej opcji (śmieje się). Ale jako ktoś, kto pracował na danym systemie czy programie - o, tak, mogę coś podpowiedzieć.

Co, oprócz pomagania, zamierza pan robić na emeryturze?
– Mam do wykończenia domek. Uwielbiam elektronikę, jak wspomniałem, a także automatykę. Chciałbym mieć tak zwany smart dom. Jest czym się bawić. Tym się będę bawić. Do tej pory żyłem na bardzo wysokich obrotach i zejście z nich nie powinno być gwałtowne. Spowolnienie moich obrotów jest rozciągnięte w czasie. Wstaję o 7 rano razem z żoną. Nie wyleguję się w łóżku do południa.

Edyta Kocyła-Pawłowska