Śladami warmińskich emancypantek
2021-03-08 11:51:14(ost. akt: 2021-03-08 15:54:56)
Warmińskie działaczki były jak pozytywistki. Pracowały jako nauczycielki, redaktorki, przedszkolanki, organizatorki życia kulturalnego na Warmii i Mazurach i wcale nie stały na drugim planie — mówi Joanna Daniluk, redaktor w Wydawnictwie UWM w Olsztynie, która pisze pracę doktorską o emancypantkach z Warmii.
— Czy to prawda, że mój wywiad w "Gazecie Olsztyńskiej" z dr. Janem Chłostą „Były bohaterkami drugiego planu” o kobietach, które działały na rzecz polskości Warmii i Mazur, zainspirował panią do podjęcia tego tematu w pani pracy doktorskiej?
— Tak! Powiedziałam o tym podczas konferencji „Plebiscyt 1920 r. na Warmii, Mazurach i Powiślu – konteksty kulturowo-literackie”, którą zorganizowała Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie pod koniec ubiegłego roku. Po przeczytaniu pani wywiadu z dr. Chłostą o sile i emancypacji kobiet na przełomie XIX i XX wieku i pani artykułu „Wielki format słabej płci”, bardzo zaciekawiła mnie problematyka roli i działalności kobiet na Warmii i Mazurach. Kiedy zaczęłam szukać opracowań na ten temat, okazało się, że bardzo dużo powiedziano i napisano na temat działaczy regionalnych, a niewiele o działaczkach.
— Tak! Powiedziałam o tym podczas konferencji „Plebiscyt 1920 r. na Warmii, Mazurach i Powiślu – konteksty kulturowo-literackie”, którą zorganizowała Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie pod koniec ubiegłego roku. Po przeczytaniu pani wywiadu z dr. Chłostą o sile i emancypacji kobiet na przełomie XIX i XX wieku i pani artykułu „Wielki format słabej płci”, bardzo zaciekawiła mnie problematyka roli i działalności kobiet na Warmii i Mazurach. Kiedy zaczęłam szukać opracowań na ten temat, okazało się, że bardzo dużo powiedziano i napisano na temat działaczy regionalnych, a niewiele o działaczkach.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
— Na kobiety z jakich lat chce pani zwrócić uwagę?Portrety kobiet. Nie tylko Joanna i Wanda
— Aby choć w niewielkim stopniu przybliżyć losy warmińskich i mazurskich emancypantek – bo chcę tak o nich mówić – muszę sięgnąć do czasów końca XIX wieku. Ten okres wiąże się zresztą z początkiem całego ruchu kobiecego, który miał miejsce w zaborze rosyjskim i w Galicji. Nie mogę także pominąć Powiśla, które było częścią dawnych Prus Wschodnich. Datą wyjściową będzie jednak czas końca I wojny światowej, odzyskania przez Polskę niepodległości i przemian społeczno-kulturowych początku XX wieku. Biblioteki są pełne książek, które okazały się potrzebne w mojej pracy. Mam tu na myśli zbiory Biblioteki Uniwersyteckiej oraz Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. Skupiłam się bowiem na piśmiennictwie – wspomnieniach, biografiach, źródłach pamiętnikarskich i prasowych. Zamierzam też korzystać z przedwojennych wydań „Gazety Olsztyńskiej”, zwłaszcza przy opisywaniu postaci Joanny Pieniężnej. „Gazeta Olsztyńska” miała udział w wielu wydarzeniach historycznych, wspierała Polaków i ich działania. Materiału jest na co najmniej dwie prace doktorskie.
— Wydaje mi się, że na Warmii panowała emancypacja, kobiety szybciej musiały dojrzeć politycznie. Tu częściej niż np. w Polsce to właśnie pary działały na rzecz polskości. Z czego to wynikało?
— Praca kobiet na rzecz ruchu polskiego nie miała tylko wymiaru walki politycznej. Te działaczki były trochę jak pozytywistki, którym — powiem ich językiem — przyświecała idea pracy nad ludem i dla ludu. Były nauczycielkami, redaktorkami, przedszkolankami, organizatorkami życia kulturalnego na Warmii i Mazurach. Swoją pracę postrzegały jako rodzaj służby. I choć faktycznie można mówić o nich jako „bohaterkach drugiego planu”, ich poświęcenie i zaangażowanie było ogromne. Wśród takich wspólnych dokonań rodzinnych na rzecz ruchu polskiego należy wymienić działalność Pieniężnych, wydawców i redaktorów "Gazety Olsztyńskiej" — w tym Joanny, Pelagii, Wandy; także Heleny i Stanisława Sierakowskich z Powiśla, rodziny Potowskich ze Sztumu, Ryszarda i Władysławy Knosałów, Otylii i Józefa Grothów i innych.
— Praca kobiet na rzecz ruchu polskiego nie miała tylko wymiaru walki politycznej. Te działaczki były trochę jak pozytywistki, którym — powiem ich językiem — przyświecała idea pracy nad ludem i dla ludu. Były nauczycielkami, redaktorkami, przedszkolankami, organizatorkami życia kulturalnego na Warmii i Mazurach. Swoją pracę postrzegały jako rodzaj służby. I choć faktycznie można mówić o nich jako „bohaterkach drugiego planu”, ich poświęcenie i zaangażowanie było ogromne. Wśród takich wspólnych dokonań rodzinnych na rzecz ruchu polskiego należy wymienić działalność Pieniężnych, wydawców i redaktorów "Gazety Olsztyńskiej" — w tym Joanny, Pelagii, Wandy; także Heleny i Stanisława Sierakowskich z Powiśla, rodziny Potowskich ze Sztumu, Ryszarda i Władysławy Knosałów, Otylii i Józefa Grothów i innych.
— Która z postaci, której losy pani badała, jest pani szczególnie bliska?
— Chyba nie będę oryginalna, Maria Zientara-Malewska. Może to zabrzmi patetycznie, ale podobnie jak ona czuję się bardzo związana z ziemią warmińską. Urodziłam się w Lidzbarku Warmińskim, mieszkałam w Kraszewie, małej miejscowości pod Lidzbarkiem, potem wyjechałam na studia do Olsztyna. Rozumiem jej miłość do miejsca swojego urodzenia, czerwonych dachów warmińskich domów, wzgórz, pagórków, łąk i pól. Poetka zmarła w roku, w którym ja się urodziłam (1984), choć czuję, że duchem jestem w dwudziestoleciu międzywojennym i chyba dobrze czułabym się w tamtych czasach. Podczas studiów polonistycznych wybrałam specjalność regionalną, tam prof. Zbigniew Chojnowski zaszczepił we mnie miłość do regionalizmu.
Doceniam też inne kobiety: odwagę i bezkompromisowość Emilii Sukertowej-Biedrawiny, niezwykłą pracowitość Władysławy Knosałowej. Odkryciem jest dla mnie postać Marii Kensbok, przedszkolanki z Gutkowa, która zaczęła pracę w tej miejscowości w 1935 roku, jej rodzice byli członkami Związku Polaków w Niemczech i była jedną z kobiet, które po II wojnie światowej wróciły do zawodu nauczycielskiego. Szkoda, że w Gutkowie, w którym ciągle powstają nowe ulice, nie stała się patronką jednej z nich. Może warto przywrócić pamięć o tej działaczce.
— Chyba nie będę oryginalna, Maria Zientara-Malewska. Może to zabrzmi patetycznie, ale podobnie jak ona czuję się bardzo związana z ziemią warmińską. Urodziłam się w Lidzbarku Warmińskim, mieszkałam w Kraszewie, małej miejscowości pod Lidzbarkiem, potem wyjechałam na studia do Olsztyna. Rozumiem jej miłość do miejsca swojego urodzenia, czerwonych dachów warmińskich domów, wzgórz, pagórków, łąk i pól. Poetka zmarła w roku, w którym ja się urodziłam (1984), choć czuję, że duchem jestem w dwudziestoleciu międzywojennym i chyba dobrze czułabym się w tamtych czasach. Podczas studiów polonistycznych wybrałam specjalność regionalną, tam prof. Zbigniew Chojnowski zaszczepił we mnie miłość do regionalizmu.
Doceniam też inne kobiety: odwagę i bezkompromisowość Emilii Sukertowej-Biedrawiny, niezwykłą pracowitość Władysławy Knosałowej. Odkryciem jest dla mnie postać Marii Kensbok, przedszkolanki z Gutkowa, która zaczęła pracę w tej miejscowości w 1935 roku, jej rodzice byli członkami Związku Polaków w Niemczech i była jedną z kobiet, które po II wojnie światowej wróciły do zawodu nauczycielskiego. Szkoda, że w Gutkowie, w którym ciągle powstają nowe ulice, nie stała się patronką jednej z nich. Może warto przywrócić pamięć o tej działaczce.
— Patronką ulicy w Olsztynie jest tylko Zientara-Malewska, Stramkowska. A Biedrawina — patronką biblioteki.
— Proszę sobie wyobrazić, że spis osiedli, ulic i placów Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami olsztyńskiego magistratu zawiera prawie 600 pozycji, z czego jedynie 18 to nazwy ulic związanych z kobietami, np. Emilią Plater, Marią Skłodowską-Curie, a wśród nich tylko 9 ulic ma patronki związane z naszym regionem. Są to Balbina Świtycz-Widacka, doktor Alina Erdmanowa, Grażyna Langowska, prof. Janina Wengris, Ludwika Stramkowska, Maria Zientara-Malewska, Maryna Okęcka-Bromkowa, Natalia Żarska, prof. Halina Karnicka. Większość mieszkańców nie wie, że np. dr Erdmanowa była organizatorką oddziałów ginekologicznych olsztyńskich szpitali zaraz po wojnie. To bardzo ważna postać powojennego Olsztyna.
— Proszę sobie wyobrazić, że spis osiedli, ulic i placów Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami olsztyńskiego magistratu zawiera prawie 600 pozycji, z czego jedynie 18 to nazwy ulic związanych z kobietami, np. Emilią Plater, Marią Skłodowską-Curie, a wśród nich tylko 9 ulic ma patronki związane z naszym regionem. Są to Balbina Świtycz-Widacka, doktor Alina Erdmanowa, Grażyna Langowska, prof. Janina Wengris, Ludwika Stramkowska, Maria Zientara-Malewska, Maryna Okęcka-Bromkowa, Natalia Żarska, prof. Halina Karnicka. Większość mieszkańców nie wie, że np. dr Erdmanowa była organizatorką oddziałów ginekologicznych olsztyńskich szpitali zaraz po wojnie. To bardzo ważna postać powojennego Olsztyna.
— Jak ta pamięć – o kobietach, ale i mężczyznach — jest przechowywana w rodzinnej pamięci?
— Kobiety od zawsze miały przypisaną rolę strażniczek ogniska domowego i pamięci o przodkach. Można spierać się o to, czy ten stan społeczny nie został im po prostu narzucony. Osobiście wydaje mi się, że przekazywane swoim dzieciom pewnych uniwersalnych wartości i wspomnień jest czymś naturalnym. Potwierdzę to swoim przykładem: mam dość dużą wiedzę o mojej rodzinie, którą przekazała mi moja babcia od strony ojca, która z kolei otrzymała tę wiedzę od swojej babci.
— Kobiety od zawsze miały przypisaną rolę strażniczek ogniska domowego i pamięci o przodkach. Można spierać się o to, czy ten stan społeczny nie został im po prostu narzucony. Osobiście wydaje mi się, że przekazywane swoim dzieciom pewnych uniwersalnych wartości i wspomnień jest czymś naturalnym. Potwierdzę to swoim przykładem: mam dość dużą wiedzę o mojej rodzinie, którą przekazała mi moja babcia od strony ojca, która z kolei otrzymała tę wiedzę od swojej babci.
— Co zrobić, by przywrócić pamięć o nich?
— Szkoda, że dziś już nikogo nie interesują spotkania i referaty. Jako polonistka nie będę oryginalna, jeśli powiem, że wiedzę czerpie się z książek. Natomiast znakomitym wynalazkiem ludzkości jest internet i ta wiedza również powinna tam się znaleźć.
— Szkoda, że dziś już nikogo nie interesują spotkania i referaty. Jako polonistka nie będę oryginalna, jeśli powiem, że wiedzę czerpie się z książek. Natomiast znakomitym wynalazkiem ludzkości jest internet i ta wiedza również powinna tam się znaleźć.
— Może trzeba opisywać w równym stopniu losy kobiet i mężczyzn, by w świadomości zaistniały także one – bohaterki drugiego planu?
— Właśnie! Dlatego niekoniecznie należy mówić o nich jako bohaterkach drugiego planu. Moim zdaniem, ich rola wydaje się mniejsza, bo nie pamięta się o ich dokonaniach albo nikt o tym nie napisał.
— Właśnie! Dlatego niekoniecznie należy mówić o nich jako bohaterkach drugiego planu. Moim zdaniem, ich rola wydaje się mniejsza, bo nie pamięta się o ich dokonaniach albo nikt o tym nie napisał.
— Kiedy będzie miała pani obronę doktoratu? Jako inspiratorka pracy chciałabym pani kibicować.
— Jestem bardzo zdeterminowana, by do końca roku oddać mojej promotorce, prof. Joannie Chłoście-Zielonce, całą pracę. To ogromna satysfakcja czytać, poszukiwać, badać, syntetyzować pewne fakty i wydarzenia. Wielki ukłon w stronę pani profesor za motywację. Mam nadzieję, że uda mi się przystąpić do obrony po zaakceptowaniu pracy przez recenzentów, a obrona jest publiczna, zatem zapraszam – tym bardziej, że z dr. Janem Chłostą dała mi pani gotowy temat. Ja go tylko rozwinę.
— Jestem bardzo zdeterminowana, by do końca roku oddać mojej promotorce, prof. Joannie Chłoście-Zielonce, całą pracę. To ogromna satysfakcja czytać, poszukiwać, badać, syntetyzować pewne fakty i wydarzenia. Wielki ukłon w stronę pani profesor za motywację. Mam nadzieję, że uda mi się przystąpić do obrony po zaakceptowaniu pracy przez recenzentów, a obrona jest publiczna, zatem zapraszam – tym bardziej, że z dr. Janem Chłostą dała mi pani gotowy temat. Ja go tylko rozwinę.
Beata Brokowska
W tym roku obchodzimy 135-lecie pierwszego wydania "Gazety Olsztyńskiej". Wydawali ją nie tylko mężczyźni. Zawsze na równi z nimi szły kobiety: Joanna, Pelagia, Wanda Pieniężne i inne panie. W Gazecie publikowała swoje wiersze największa warmińska poetka Maria Zientara-Malewska. Przypominamy je, bo są częścią historii naszego regionu.
Odważne i zdeterminowane
Maria Kensbok1917- 2013
Działaczka narodowa na przedwojennej Warmii, instruktorka harcerska, przedszkolanka, bibliotekarka
Urodziła się w Purdzie. W 1930 rodzice przenieśli ją ze szkoły niemieckiej do powstałej wówczas katolickiej szkoły polskiej. Jako nastolatka wysłana została do Polski, gdzie skończyła w 1935 roku Państwowe Seminarium Ochroniarek (przedszkolanek – red.) w Warszawie. Ciekawostką jest, że uczestniczyła w pogrzebie zmarłego wówczas Józefa Piłsudskiego. Po powrocie na Warmię objęła polskie przedszkole w Skajbotach, pomagała też w szkole, prowadziła świetlicę i biblioteczkę, często sama roznosząc polskie książki czytelnikom.
Jeszcze ucząc się w Polsce bardzo zaangażowała się w ruch harcerski, brała udział w zlocie ZHP w Spale (1935) a potem w wielu innych obozach harcerskich, zarówno w Polsce jak i na terenie Niemiec. Drużyna, założona przez nią w Skajbotach, nosiła imię Stefana Batorego, a Maria Kensbok została instruktorką Hufca Wschodniopruskiego. Była również członkiem Związku Polaków w Niemczech (koło w Skajbotach liczyło około 50 osób). W marcu 1938 w Berlinie, w delegacji z Warmii, uczestniczyła w I Kongresie Polaków w Niemczech
Po wybuchu wojny ukrywała się, pracowała jako pomoc domowa w Barczewie. Od 1948 roku prowadziła przedszkole w Gutkowie. Zmarła w olsztyńskim Domu Pomocy Kombatant, mając 97 lat.
Marta Pieczewska-Szajkowa
1899-1994
Urodzona w Gutkowie działaczka warmińska. Od 1920 do 1939 była sekretarką w konsulacie polskim w Olsztynie. Brała czynny udział w ruchu polskim na Warmii. Żona Antoniego Szajka, redaktora ,,Gazety Olsztyńskiej". Tworzyła Towarzystwa Kobiet, brała udział w amatorskich występach, śpiewała w chórze. M.in. dzięki niej do Domu „Gazety Olsztyńskiej” trafił zegarek, który Seweryn Pieniężny podarował jej mężowi na pożegnanie w 1924 r. Jest w zbiorach muzeum, to bardzo cenna pamiątka po redaktorze Gazety. W czasie wojny więziona w Ravensbruck. Po wojnie mieszkała z mężem w Anglii, gdzie zmarła.
Ludwika Stramkowska
1889-1974
Pochodziła z Radoszek k. Brodnicy. W 1914 r. po ślubie z murarzem Kazimierzem Stramkowskim z Ostrowa Wielkopolskiego przeniosła się do Olsztyna. Czynnie uczestniczyli w ruchu polskiego. Dzieci wysyłali do szkół do Polski. Ich córki: Irena, Pelagia i Anna po powrocie do Olsztyna zajmowały stanowiska w polskich instytucjach, m.in. biurze IV Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech.
Za pomoc jeńcom polskim zatrudnionym w Olsztynie Ludwika Stramkowska wraz z córkami została aresztowana przez hitlerowskie władze aresztowana, a w 1940 roku skazana na karę półtora roku więzienia.
Pelagia Stramkowska
1915-2006
W lutym 1932 r. objęła księgarnię „Gazety Olsztyńskiej” przy Targu Rybnym. Była świeżo po kursie na Uniwersytecie Ludowym w Dalkach pod Gnieznem. Zajmowała się też banderolowaniem gazet w prenumeracie, które po Olsztynie roznosił jej młodszy brat. Dzięki jej relacji wiemy o ofercie księgarni Gazety. Były w niej prace ks. Walentego Barczewskiego, zbiory pieśni polskich, ale też takie pozycje, jak "Mitologia Słowian", czy Ludwika Stasiaka „Brandenburg, kraina słowiańskich mogił”. Z Sienkiewicza: „Quo vadis”, „Potop”, „Rodzina Połanieckich”, „Krzyżacy”, z literatury popularnej Rodziewiczówna, ale też „Hrabia Monte Christo”. Do tego: papiery listowe, kałamarze, atramenty, ołówki i inne artykuły papiernicze oraz wiązanki do chrztu polskie i niemieckie, pocztówki, karty do gry, powinszowania na imieniny, urodziny, zaręczyny, ślub. Po wojnie prowadziła m.in. księgarnię przy ulica Lanca w Olsztynie.
Emilia Sukertowa-Biedrawina
1887-1970
Pochodziła z ewangelickiej rodziny w Łodzi. Kształciła się w Warszawie i Wiedniu. W 1919 r. została skierowana do pracy w Mazurskim Komitecie Plebiscytowym, od tego momentu stając się wielką orędowniczką sprawy mazurskiej. Przenosząc się do Działdowa, jedynego mazurskiego powiatu w II RP, prowadziła szeroką działalność kulturalną i oświatową. Była przy powstaniu Mazurskiego Domu Ludowego i Muzeum Mazurskiego w Działdowie, była organizatorką Państwowej Szkoły Rolniczej Żeńskiej w Malinowie (dziś jest jej patronką). Wydawała przez kilkanaście lat „Kalendarz dla Mazurów” a jednocześnie publikowała naukowe prace np. „Mazurzy w Prusach Wschodnich” czy „Zarys piśmiennictwa polskiego na Mazurach Pruskich” będąc poważną badaczką tych zagadnień w ówczesnej Polsce.
Jej drugim mężem był Józef Biedrawa, który zmarł w 1944, a jego żona już w 1945 roku przyjechała do Olsztyna, stając się inicjatorką większości kulturalnych i naukowych przedsięwzięć w regionie. To ona uratowała od zniszczenia tysiące książek, które są dziś w zbiorach olsztyńskich bibliotek, słusznie jest patronką Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. W 1965 roku wydała swoje wspomnienia pt. „Dawno a niedawno”.
Otylia Teschner-Grothowa (Grotowa)
1909-1990
Pochodziła z Różnowa pod Olsztynem. W kręgu spraw ojczystych znalazła się jako nastolatka, uczestnicząc w latach 1923-24 w kursach organizowanych przez Polsko-Katolickie Towarzystwo Szkolne na Warmię. Dzięki stypendium towarzystwa ukończyła Zakład Kształcenia Piastunek i Opiekunek Dzieci w Królewcu. Pracowała w polskich przedszkolach na Warmii, także w harcerstwie, w latach 1937-39 była komendantką Hufca Warmińskiego ZHP. Tuż przez wybuchem wojny wraz z poślubionym kilka miesięcy wcześniej mężem Józefem Grothem została aresztowana w Nowej Kaletce. Tak opisuje ten moment w książce „Gdy zabrakło miłości”: „Ranek 25 sierpnia był bardzo pogodny. Słońce zaglądało przez otwarte okno sypialni. Przez sen słyszałam kroki przechodzących gospodarzy, ale na dobre rozbudził mnie warkot samochodu zatrzymującego się przed naszym domem — Pytali, czy mieszka tu Józef Groth? — rozmowa za drzwiami była krótka. —To wy jesteście Józef Groth? Powiedzcie też waszej żonie, żeby się ubrała, a jak będzie gotowa, niech nas zawoła, ale zaraz wracajcie. Mamy nakaz odstawić was na policję”.
Józef Groth zginął w KL Sachsenhasuen w 1942 r. Otylia Grothowa przeżyła całą wojnę więziona w obozie Ravensbruck. W 1945 r. wróciła najpierw do Różnowa, potem zamieszkała w Olsztynie.
Maria Zientara-Malewska
1894-1984
Nauczycielka, poetka i działaczka warmińska. Szkołę ukończyła niemiecką, język polski poznała dzięki lekcjom religii oraz lekturze polskich gazet i kalendarzy, jakie prenumerował jej ojciec. Przełomowe znaczenie dla Zientarówny z Brąswałdu miała wycieczka do Polski w 1921 r. możliwa dzięki finansowemu wsparciu Związku Obrony Kresów Zachodnich. Zaowocowało ona potem także nauką w Seminarium Nauczycielskim w Krakowie. Krótko pracowała w Chaberkowie k. Butryn.
We wczesnych latach 30. była wizytatorką wszystkich polskich przedszkoli na terenie Niemiec, również redaktorką „Poradnika Nauczycielskiego”. Przede wszystkim była jednak poetką, pierwszy wiersz „Pory roku” opublikowała w „Gazecie Olsztyńskiej” 4 grudnia 1920 r., przez jakiś czas była nawet pracownicą redakcji. Ostatnie lata przed wojną przepracowała jako nauczycielka polskich szkół na Kaszubach i Opolszczyźnie. Aresztowana na początku września 1939 uwięziona została w Ravensbruck, a po zwolnieniu przebywała pod policyjnym nadzorem w rodzinnym Brąswałdzie.
Z wdowcem Ottonem Malewskim ślub wzięła w roku 1947. Jest najwybitniejszą warmińską poetką, choć po wojnie publikowała także książki folklorystyczne (np. „Baśnie z nad Łyny”) i historyczne.
Na postawie m.in. www.zientaramalewska.pl
1887-1970
Pochodziła z ewangelickiej rodziny w Łodzi. Kształciła się w Warszawie i Wiedniu. W 1919 r. została skierowana do pracy w Mazurskim Komitecie Plebiscytowym, od tego momentu stając się wielką orędowniczką sprawy mazurskiej. Przenosząc się do Działdowa, jedynego mazurskiego powiatu w II RP, prowadziła szeroką działalność kulturalną i oświatową. Była przy powstaniu Mazurskiego Domu Ludowego i Muzeum Mazurskiego w Działdowie, była organizatorką Państwowej Szkoły Rolniczej Żeńskiej w Malinowie (dziś jest jej patronką). Wydawała przez kilkanaście lat „Kalendarz dla Mazurów” a jednocześnie publikowała naukowe prace np. „Mazurzy w Prusach Wschodnich” czy „Zarys piśmiennictwa polskiego na Mazurach Pruskich” będąc poważną badaczką tych zagadnień w ówczesnej Polsce.
Jej drugim mężem był Józef Biedrawa, który zmarł w 1944, a jego żona już w 1945 roku przyjechała do Olsztyna, stając się inicjatorką większości kulturalnych i naukowych przedsięwzięć w regionie. To ona uratowała od zniszczenia tysiące książek, które są dziś w zbiorach olsztyńskich bibliotek, słusznie jest patronką Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. W 1965 roku wydała swoje wspomnienia pt. „Dawno a niedawno”.
Otylia Teschner-Grothowa (Grotowa)
1909-1990
Pochodziła z Różnowa pod Olsztynem. W kręgu spraw ojczystych znalazła się jako nastolatka, uczestnicząc w latach 1923-24 w kursach organizowanych przez Polsko-Katolickie Towarzystwo Szkolne na Warmię. Dzięki stypendium towarzystwa ukończyła Zakład Kształcenia Piastunek i Opiekunek Dzieci w Królewcu. Pracowała w polskich przedszkolach na Warmii, także w harcerstwie, w latach 1937-39 była komendantką Hufca Warmińskiego ZHP. Tuż przez wybuchem wojny wraz z poślubionym kilka miesięcy wcześniej mężem Józefem Grothem została aresztowana w Nowej Kaletce. Tak opisuje ten moment w książce „Gdy zabrakło miłości”: „Ranek 25 sierpnia był bardzo pogodny. Słońce zaglądało przez otwarte okno sypialni. Przez sen słyszałam kroki przechodzących gospodarzy, ale na dobre rozbudził mnie warkot samochodu zatrzymującego się przed naszym domem — Pytali, czy mieszka tu Józef Groth? — rozmowa za drzwiami była krótka. —To wy jesteście Józef Groth? Powiedzcie też waszej żonie, żeby się ubrała, a jak będzie gotowa, niech nas zawoła, ale zaraz wracajcie. Mamy nakaz odstawić was na policję”.
Józef Groth zginął w KL Sachsenhasuen w 1942 r. Otylia Grothowa przeżyła całą wojnę więziona w obozie Ravensbruck. W 1945 r. wróciła najpierw do Różnowa, potem zamieszkała w Olsztynie.
Maria Zientara-Malewska
1894-1984
Nauczycielka, poetka i działaczka warmińska. Szkołę ukończyła niemiecką, język polski poznała dzięki lekcjom religii oraz lekturze polskich gazet i kalendarzy, jakie prenumerował jej ojciec. Przełomowe znaczenie dla Zientarówny z Brąswałdu miała wycieczka do Polski w 1921 r. możliwa dzięki finansowemu wsparciu Związku Obrony Kresów Zachodnich. Zaowocowało ona potem także nauką w Seminarium Nauczycielskim w Krakowie. Krótko pracowała w Chaberkowie k. Butryn.
We wczesnych latach 30. była wizytatorką wszystkich polskich przedszkoli na terenie Niemiec, również redaktorką „Poradnika Nauczycielskiego”. Przede wszystkim była jednak poetką, pierwszy wiersz „Pory roku” opublikowała w „Gazecie Olsztyńskiej” 4 grudnia 1920 r., przez jakiś czas była nawet pracownicą redakcji. Ostatnie lata przed wojną przepracowała jako nauczycielka polskich szkół na Kaszubach i Opolszczyźnie. Aresztowana na początku września 1939 uwięziona została w Ravensbruck, a po zwolnieniu przebywała pod policyjnym nadzorem w rodzinnym Brąswałdzie.
Z wdowcem Ottonem Malewskim ślub wzięła w roku 1947. Jest najwybitniejszą warmińską poetką, choć po wojnie publikowała także książki folklorystyczne (np. „Baśnie z nad Łyny”) i historyczne.
Na postawie m.in. www.zientaramalewska.pl
Opracowanie: bb, bs
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez