Nie ma już Gaju... Zmarłego Henryka Falkowskiego wspomina Władysław Katarzyński

2021-03-08 10:16:47(ost. akt: 2021-03-08 10:40:31)
Henryk Falkowski, 1965-2021

Henryk Falkowski, 1965-2021

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Heniek Falkowski, wyjątkowa osobowość, ciepły, przyjazny ludziom człowiek. Przegadaliśmy na gruncie towarzyskim sporo godzin, jak niegdyś starzy Warmiacy. Ale prawdziwym był tylko on.
Dziennikarze chętnie zadawali mu pytania, bo był niezwykle interesującym rozmówcą. Najczęściej dotyczące polityki. Ale nie tylko. Ja namówiłem go kiedyś na osobiste wspomnienia do „Naszej Warmii”, nieistniejącego już dodatku „Gazety Olsztyńskiej”.

Fot. archiwum Henryka Falkowskiego

Rodzice Heńka urodzili się przed wojną we wsi Gaj pod Barczewem, która już nie istnieje. Jego dziadkowie Joachim Nerowski i Małgorzata Guski, Warmiacy od pokoleń mówiący po polsku, przeprowadzili się do Gaju w okresie międzywojennym z Butryn. Dziadek zarobił trochę grosza, pracując w Westfalii, kupił tu działkę i pobudował dom. Wśród siedmiorga dzieci, była Cecylia, przyszła mama Heńka. Jak inni na Warmii, rodzice przeżyli w styczniu 1945 roku gehennę ucieczki przed Rosjanami. Po wojnie podpisali deklarację polskości.

Ze związku Jana i Cecylii, niczym bohaterów powieści „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej, urodziłem się ja! — opowiadał mi Heniek. — Rodzice znaleźli zatrudnienie w teatrze u Aleksandra Sewruka, ojciec jako kierownik magazynu, mama jako krawcowa. Ja w Olsztynie skończyłem ogólniak, potem studia historyczne na UMK w Toruniu i poszedłem pracować w szkole. Mama zaś po śmierci ojca, który zmarł tragicznie, wyjechała w 1989 roku na stałe do Niemiec. Do dzisiaj nie może zapomnieć swojego Gaju. Ostatni mieszkaniec wyjechał stamtąd w połowie lat 70. ubiegłego roku. Byłem tam jakiś czas temu, ale ledwie trafiłem, tak były zarośnięte krzakami. Trochę gruzów, nic więcej.

W sąsiedztwie Gaju leży jezioro Umląg. Poszedł nad wodę.
Cała wieś łowiła tam kiedyś ryby, a ja chyba odziedziczyłem to w genach. Mój ulubiony rewir to rzeka Pasłęka, zobacz te zdjęcia z trofeami. I pstrągi mi się trafiały, i klenie. Kleń to szalenie ostrożna ryba, ale potrafiłem ją przechytrzyć — wspominał.

Fot. archiwum Henryka Falkowskiego

Przed rokiem z radością przyjął moją książkę — powieść „Weiss Kirschkuh — cień Białej Łani” o warmińskiej wsi Grabowo, której — podobnie jak Gaju — już nie ma. Zawiózł ją dla mamy w Niemczech, żeby sobie przypomniała, jak to na Warmii dawniej bywało.

Kilkanaście dni temu Heniek poinformował na Facebooku o swojej chorobie — zaraził się koronawirusem. I tę walkę przegrał. Udał się w długą drogę. Tam, gdzie już wielu Warmiaków odeszło i gdzie spotykają się przy psiwie.

Władysław Katarzyński
dziennikarz „Gazety Olsztyńskiej”



Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. jaro. #3062130 8 mar 2021 16:22

    R I P

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Gosia #3062110 8 mar 2021 13:12

    “Przeciętny nauczyciel mówi. Dobry nauczyciel wyjaśnia. Znakomity profesor demonstruje. A naprawdę wspaniały nauczyciel inspiruje.” William A. Ward Wielka strata wspaniały nauczyciel Mama ucznia

    Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

  3. jimi #3062104 8 mar 2021 12:51

    To był ulubiony nauczyciel mojego syna... Szkoda

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz