Tajemnicze zwierzęta protestowały w centrum Olsztyna

2021-03-02 20:30:01(ost. akt: 2021-03-02 16:42:32)
Happening Olsztyńskiego Teatru Ulicznego był po to by,  zwrócić uwagę na problem przedmiotowego  traktowania zwierząt

Happening Olsztyńskiego Teatru Ulicznego był po to by, zwrócić uwagę na problem przedmiotowego traktowania zwierząt

Autor zdjęcia: archiwum OTL

W niedzielę olsztyniacy mogli natknąć się na przedziwny pojazd. "Jeżdżący" chodnikami centrum miasta wehikuł wiózł nietypowe „zwierzęta”. Wszystkim zawiadywał przedziwny motorniczy z doklejonym wąsem.
Zaczęło się od reklam, które widnieją na samochodach dostawczych pewnych zakładów mięsnych. Fotografia przedstawia np. młodą krowę opatrzoną hasłem: „Jedzie świeży towar”, pod spodem dopisek informuje: „No, może nie aż tak”.

Denerwuje mnie ta reklama na tych autach. Takie uprzedmiotowienie zwierząt, sprowadzenie do roli towaru — miała powiedzieć Magda Siwik z Olsztyńskiego Teatru Ulicznego na jednym z ich cotygodniowych spotkań.

— To zróbmy coś, żeby pokazać, że się z tym nie zgadzamy — padła odpowiedź. Nie trzeba było długo czekać. Młodzi aktorzy zgodnie przystąpili do działania.

Grupa znana jest w Olsztynie z różnych ciekawych inicjatyw, przedstawień i happeningów. Ich ostatnia akcja „Uciekający kochankowie”, podczas której aktorzy spuszczali się w bieliźnie po sznurze jednej ze staromiejskiej kamienic, odbiła się echem w mediach społecznościowych. Do dziś jest z uśmiechem komentowana przez tych, którzy ją widzieli na żywo, jak i na YouTube. Również na wspomnienie tego, co wymyślili, tym razem nie sposób nie zareagować z entuzjazmem.

Grupa stworzyła w odpowiedzi na to, co widzieli na samochodowych reklamach, coś w rodzaju kontrapojazdu.

— Drewniany stelaż naszego autka był najtrudniejszy do skonstruowania. Potem poszło łatwiej. Tablica rejestracyjna z nazwą naszej grupy, a potem nasze nowe hasło przewodnie: "Jadą zwierzęta, nie towar!", ozdobiło boki pojazdów — opisuje działania Beata Kulgajuk, jedna z aktorek teatru, która tym razem wystąpiła w roli wąsatego kierowcy.

Zabawkowym rodem z komiksów autkiem podróżowali przedziwni pasażerowie: kura, krowa, ryba i świnia.
— Nie było kłótni, kto w jakiej masce wystąpi. Każdy sięgnął po taką, w której czuł się najlepiej. Ja np. bardzo chciałam być kierowcą i chciałam trąbić — śmieje się dziewczyna.

Przejazd po mieście trwał około godziny i choć wyglądał naprawdę pociesznie — wcale nie był taki prosty w realizacji.

— Trzeba przyznać, ze stelaż auta był dość ciężki, a zwierzaki — oprócz tego że szły — musiały zawsze jedną ręką go podtrzymywać. To tylko z zewnątrz tak fajnie wygląda, jakby pojazd sam unosił się wokół nas. Dlatego pasażerowie co jakiś czas zamieniali się stronami, aby odciążyć ręce. Ja, mimo że „tylko” trzymałam kierownicę i naciskałam trąbkę, też następnego dnia miałam zakwasy. Ale czego się nie robi dla celu — śmieje się Kulgajuk.

— Nasz happening jest oddaniem głosu zwierzętom hodowanym na mięso. Chcieliśmy "poprosić" w ich imieniu o — na ile to możliwe — jak najbardziej humanitarne traktowanie i przede wszystkim o szacunek, który należy się im jak każdej innej żywej istocie. Stąd właśnie forma całej akcji — samochód pełen ciekawskich, rozglądających się wokół zwierząt, za kierownicą uśmiechnięty kierowca, a na bokach auta hasło przewodnie: "Jadą zwierzęta, nie towar!" — podkreślają zgodnie artyści.

Happening Olsztyńskiego Teatru Ulicznego był po to by,  zwrócić uwagę na problem przedmiotowego  traktowania zwierząt
Fot. archiwum OTL
Happening Olsztyńskiego Teatru Ulicznego był po to by, zwrócić uwagę na problem przedmiotowego traktowania zwierząt

Akcja wzbudziła żywe zainteresowanie wśród przechodniów. Ludzie pokazywali ich sobie z daleka, machali. Czasem podchodzili bliżej i robili zdjęcia i filmy.

— Nasz pojazd pełen zwierząt zdecydowanie wytrącał z codzienności, zwłaszcza dzieci i młodzież. Ludzie reagowali uśmiechami, gestami wsparcia i zrozumienia. A niektórzy mijali nas z miną obojętną, ale napis na samochodzie z ludzkiej ciekawości przeczytali. Część samochodów trąbiła, a ich pasażerowie kiwali do nas przyjaźnie zza szyb. Bardzo jesteśmy zadowoleni z zainteresowania, jakie wzbudziła nasza akcja performatywna" — opowiadają.

Niektóre napotkane na ulicach Olsztyna dzieci chciały wsiąść do autka i podróżować razem. Nie było negatywnych reakcji.
— Nikt nie nazwał nas wariatami, ale też my nikogo na siłę do niczego nie zmuszaliśmy, nie skandowaliśmy żadnych haseł. Akcja nie miała na celu jakiejś nachalnej promocji wegetarianizmu czy weganizmu. Niektórzy z nas jedzą czasem mięso. Bardziej chodziło o zwrócenie uwagi na to hasło i te dostawczaki — że nawet jako zwierzę w końcu ląduje na czyimś talerzu, to wcześniej myśli i czuje i nigdy nie powinno być traktowane jak przedmiot — zastrzegają.

OTL już planuje następną akcję, gdy tylko otworzą się galerie handlowe.
— Galeria to takie mocno nasycone bodźcami miejsce, gdzie wszyscy się spieszą, gra muzyka, świecą jaskrawe światła. A my właśnie tam chcielibyśmy zwolnić. Zobaczymy jak nam się to uda — zapowiadają członkowie OTL.

Agnieszka Porowska