Za krótki łańcuch i pusta miska [ROZMOWA]

2021-02-27 16:12:20(ost. akt: 2021-02-27 13:25:57)

Autor zdjęcia: Fot. Animals

Z Eweliną Podlecką, wolontariuszką i inspektorem OTOZ Animals Inspektorat w Barczewie, rozmawiamy o najtrudniejszych interwencjach.
— Czy ta zima była szczególnie trudna?
— Otworzyliśmy się dopiero pod koniec ubiegłego roku. Udało nam się odebrać siedem psów. Wszystkie były w tragicznym stanie. Wychudzone, zaniedbane, na łańcuchach.

— Podczas interwencji pewnie trzeba zachować zimną krew...
— Najważniejsze, by powstrzymać negatywne emocje. Już widząc zwierzę, często jesteśmy negatywnie nastawieni do właściciela. Zaczynamy spokojnie. Tłumaczymy co powinno być zmienione. Bardzo często ludzie są nieświadomi pewnych rzecz: że łańcuch powinien mieć co najmniej trzy metry, a schronienie powinno być odizolowane od ziemi i odporne na warunki atmosferyczne. Właściciele najbardziej denerwują się jednak tym, skąd dostaliśmy informację o złych warunkach, w których trzymane jest zwierzę. Zastanawiają się kto to zgłosił i dlaczego, podejrzewają sąsiadów.

Fot. archiwum schroniska

— A jeśli właściciel zachowuje się agresywnie?
— Wtedy mamy obowiązek wezwać policję jako asystę. Jeśli właściciel nie godzi się na to, by poprawić warunki trzymania zwierzęcia, to albo zrzeka się psa albo odbieramy go bez dyskusji. Najczęściej na poprawę sytuacji wyznaczamy 7 lub 14 dni. Jeśli po tym czasie nic się nie zmienia, właściciele muszą oddać czworonoga. Niektórzy starają się walczyć o zwierzę, ale w rozprawach sądowych z reguły przegrywają. Wtedy pies odbierany jest już na stałe.

— Jak wygląda procedura?
— Składamy do gminy wniosek o tymczasowy odbiór. Później sprawa trafia do sądu i to on decyduje o losie psa. Jeśli gmina wyraziła zgodę na odbiór, to psiak ląduje w schronisku. Ale staramy się raczej szukać domu tymczasowego. Jeśli taki się znajdzie, to pies pozostaje tam do zakończenia procesu. Później wydawany jest do adopcji na stałe.

— Co najsmutniejszego widzicie podczas takich akcji?
— Z reguły schemat jest zawsze ten sam. Po pierwsze, za krótki łańcuch. A musi umożliwić swobodne zmiany pozycji psa, by mógł położyć się w budzie czy przed nią. Nieszczelna i nieodizolowana od podłoża buda. A przecież wystarcz do desek przymocować styropian i przybić drugą warstwą desek. Wiadomo, że przy mrozach rzędu minus 20 stopni nie będzie to wystarczająca izolacja, ale przynajmniej psu jest trochę cieplej i jest osłonięty od wiatru. Problemem jest też brak stałego dostępu do pokarmu czy wody. To niemalże norma, że jadąc na interwencję widzimy puste miski. Właściciel zazwyczaj tłumaczy się, że nakarmił psa rano. Zdarzało się też, że jedzenie leżało w misce, ale było zamarznięte. Wkładaliśmy w nie ręce, a tam był czysty lód. Warto dolać też do wody trochę oleju. Wtedy trochę wolniej zamarza. No i widzimy bardzo wychudzone zwierzaki.

— Jak wygląda wasza codzienna praca?
— Jesteśmy wolontariuszami, więc interwencjom poświęcamy wolny czas. Staramy się współpracować z gminą albo strażą miejską. Do gminy wysyłamy pismo z treścią zgłoszenia, adresem i danymi właściciela, prosząc o reakcję i informację zwrotną, czy taka interwencja została przeprowadzona i co zostało ustalone. Chcemy otrzymać także aktualne zdjęcia. Na takiej samej zasadzie prosimy o pomoc straż miejską. W przypadku zwierząt gospodarskich, bo i takie zgłoszenia się zdarzają, kontaktujemy się z Powiatowym Inspektoratem Weterynarii. Oni też reagują bardzo szybko.

— Czy ludzie są teraz bardziej świadomi konieczności dobrej opieki nad zwierzętami?
— Na wsi jest zdecydowanie inaczej niż w mieście. Na wsi są mieszkają starsze, o innym podejściu. Pies traktowany jest tam jak alarm przed zagrożeniem. Jego właściciele nie są świadomi tego, że robią coś źle. Dziś temat właściwej opieki jest poruszany częściej, a świadomość rośnie. Jednak nie na tyle, by starsi ludzie na wsiach zrobili znaczny postęp. Dla nich niemożliwe jest choćby, by podczas silnych mrozów zabrać psa do domu. Mimo że wielokrotnie powtarzaliśmy, żeby chociaż dali mu schronienie na noc. To dla nich jest to niewyobrażalne.

Fot. archiwum schroniska

Budy na wsiach to resztki zbitych desek, stare półki. Spotkałam się nawet z tym, że pies mieszkał w częściach od wyrzuconej lodówki. Pytamy właścicieli, czy widzą w tym coś dziwnego. Najczęściej odpowiadają, że pies ma przecież dach nad głową i był karmiony rano. Zapewniają, że jest spuszczany z łańcucha albo zabierany na spacer. Ostatnio zapytaliśmy jednego z właścicieli, czy nie martwi go, że pies się trzęsie i jest wychudzony. On twierdził, że go często karmi i zabiera na spacery. A od sąsiadów dowiedzieliśmy się, że ten pies od siedmiu lat jest na łańcuchu i nie zna czegoś takiego jak smycz.

— Jak pomóc psom w przyzwyczajeniu się do zmiany?
— Psy mają różne charaktery. Jeden oswoi się bardzo szybko, drugi będzie potrzebował więcej czasu. Jeśli odbieramy szczeniaka, to on z reguły szybko zapomina o przeszłości i lgnie do człowieka. Inne są przestraszone, załatwiają się pod siebie, nie chcą dotyku ani spacerów. Ale bywają psy, które w ciągu kilku tygodni przechodzą gruntowną przemianę.

Przykładowo Pimpek, którego odebraliśmy jakiś czas temu, a aktualnie przebywa w domu tymczasowym. Teraz to całkiem inny pies niż wtedy kiedy odczepiliśmy go z łańcucha. Niestety nie każde zwierzę ma tyle szczęścia. Trafienie do schroniska, co jest dla nich dodatkowym stresem. W schronisku są inne psy, kraty, nieznani ludzie. To przeogromny stres.
Dominika Raszkiewicz

Wolontariusze OTOZ Animals Barczewo czekają na zgłoszenia pod numerem tel. 660 546 304