Jak to powiedzieć...?
2021-01-27 08:28:46(ost. akt: 2021-01-27 12:40:17)
Nie ma co mówić, językoznawca siedzi we mnie, i to na mur zaklinowany. Siedzi i tylko czeka na odpowiedni moment, by przypomnieć o swojej bytności. A jak już przypomni to — ho, ho! — gromko to czyni i bardzo dużo się potem dzieje…!
Wspólnie z jednym z bliższych mi redakcyjnych kolegów rozważałam jakiś czas temu możliwości językowe Polaków w kontekście najintymniejszych części ciała oraz czynności, do których owe części zwyczajowo służą. Przy czym i kolegę, i mnie zainteresowały zarówno określenia na same części, ale i na te wykonywane przy ich pomocy czynności. No, i — niestety lub nie — jeszcze tego nie wiem — wyszło nam dość prędko, że czy to w kulturalnej rozmowie dwojga dorosłych osób, czy gdzieś w jakimś gronie domorosłych anatomów w wieku szkolnym — prędzej użyjemy określenia potocznego, a bywa że wręcz bliskiego jakiemuś wulgaryzmowi, niż terminu biologiczno-medyczno-anatomicznego. Owszem, język zmieni się zależnie od wieku, ale i konfiguracji, bo inaczej będzie rozmawiać o TYCH rzeczach kobieta z kobietą, inaczej kobieta z mężczyzną, a inaczej dwóch facetów. O młodzieży i ich możliwościach nie wspominając. Dlaczego…?!
No nic. Przechodzimy do konkretów. Już na wstępie lojalnie uprzedzam jednak, że będzie ostro, pieprznie, miejscami dosadnie, miejscami niezręcznie. Oraz że artykułu nie powinny czytać ani dzieci, ani tym bardziej osoby o słabych nerwach.
Intymne części ciała
Jak wiadomo, generalnie ciało mężczyzny od ciała kobiety różni się w wielu aspektach, a w niektórych różni się ono nawet zasadniczo i diametralnie. Innymi słowy, jedna płeć ma wtyczkę — inna gniazdko, do którego ową wtyczkę raz na jakiś czas należy podłączyć. Z podłączenia wychodzi jaka taka przyjemność i tu być może odrę niektórych z błogiej nieświadomości, ale przyjemność między wtyczkę i gniazdko bywa rozłożona bardzo nierównomiernie. Czasem z podłączenia prócz przyjemności wychodzi też dziecko, przy którym to dziecku nierównomierne rozłożenie przyjemności widoczne jest najdobitniej, ze stratą dla gniazdka oczywiście.
No i proszę. Po przeczytaniu powyższego paragrafu jedni pewnie już się śmieją, paru jest skonfundowanych, paru — zgorszonych, a garstka czytelników za Chiny Ludowe nie wie, o co mi chodzi…!
A przecież można to wszystko co wyżej powiedzieć może i mniej poetycko, ale z użyciem fachowych określeń anatomicznych. Mianowicie: mężczyźni od kobiet różnią się budową genitaliów. Mężczyzna dysponuje penisem, a kobieta — pochwą. Kwestie o dziecku i przyjemnościach oraz moje subiektywne spostrzeżenie, że owe przyjemności są dość nierówno rozłożone — mogą pozostać bez zmian. Tylko, że jak to brzmi. Penis i pochwa. Trochę — jak na mój gust — bezdusznie. Wtyczka i gniazdko natomiast przywołują jakieś skojarzenia, jakieś uśmieszki, jakieś drżenie w kolanach i ucisk tu, a nawet ówdzie. Penis i pochwa może są fachowe, ale — jak dla mnie odzierają całe to ich łączenie z należnej obu częściom ciała liryki.
Pomijam natomiast szerokim łukiem określenia typu wacek i cipka, a już z pewnością głuszę wszelkie wulgaryzmy. Na język wulgaryzmów generalnie mało we mnie przyzwolenia i mało jest rzeczy, które do człowieka zrażą mnie z miejsca i bardziej niż przekleństwa, którymi ten na lewo i prawo kala własne usta, bez względu na kontekst i temat debaty. Zwłaszcza mężczyzna, który kobietę raczy historią suto okraszaną łacińską lub niemiecką wersją zakrętu — jak u mnie powoduje natychmiastowy w tył zwrot!
Tak samo nigdy nie dam przyzwolenia na jakiekolwiek trywializowanie kobiecych piersi, o wulgaryzmach nie wspominając! Bo to piersi naszych mam nas wykarmiły, a do tego od pierwszych sekund naszej na tym padole bytności dawały nam tak potrzebną i ważną bliskość. Bliskość, która rozbudziła i ukształtowała, przynajmniej w niektórych z nas, wrażliwość na całe życie! Uprzedzam zatem, że zgadzam się wyłącznie na piersi i ani grama niżej!
Co do mało fachowych określeń penisa i pochwy — ewentualnie mogę się zgodzić na Pana Drągala i Pannę Pusię. Owszem, zwłaszcza w trakcie czynności zmierzających ku podłączeniu jednego do drugiego te akurat słowa mogą bardzo ułatwić życie, szczególnie stronie przeciwnej. A poza tym w ferworze podłączania tę wtyczkę z gniazdkiem łatwo pomylić — ostatecznie kto ma wtedy głowę do fizyki i wzorów na prawo Ohma? Ważne by napięcie było wysokie, a opór — wręcz przeciwnie!
Jednocześnie warto chyba w tej chwili zauważyć, że o tę wtyczkę z reguły wiele jest hałasów — że tam klejnoty i że niby życie płynie z niej wartkim strumieniem. Znów nikogo nie chcę odzierać ze złudzeń, ale zasadniczo to w gniazdku drzemie prąd — energia. A wtyczka, choćby nie wiem jak wielkim klejnotem dysponowała — sama z siebie prądu nie wykrzesa. Nawet iskra z niej nie pójdzie…!
Intymne czynności
Jak już wspomniałam, intymne części ciała nie służą jedynie do oglądania lub chwalenia się. Bynajmniej, nie służą też wyłącznie do chowania przed światem: jeśli ludzkość raz na jakiś czas obejrzy ładny, zgrabny i powabny kawałeczek naszej intymności — z pewnością nikt nie zginie, a u niektórych może nawet ruchy wyobraźni znacznie zwiększą tempo.
Co innego intymne czynności — tu już zalecałabym większą dyskrecję. Przy czym zalecam ją zarówno przy czynnościach intymnych wykonywanych kompletnie samodzielnie, w pojedynkę i na własną — powiedzmy to sobie szczerze — rękę, jak i tych wykonywanych w duecie. Oczywiście, z wiadomych powodów intymność dotyczy reszty świata, a nie towarzysza lub towarzyski owych czynności…
O rany! No sami widzicie!
A mogłabym zwyczajnie powiedzieć, że ani pochwy i jej bezpośredniego otoczenia, ani penisa nie warto tak na lewo i prawo wystawiać na widok publiczny. A już zwłaszcza nie wolno ich prezentować światu w czasie czynności intymnych, czyli mianowicie samego aktu penetracji oraz wszelkich innych działań wynikających, czy to bezpośrednio, czy to tylko pośrednio, lub nieuchronnie zmierzających do uprawiania seksu. Przy czym fakt, czy owe czynności wykonujemy w samotności, czy z udziałem partnera — ma tu drugorzędne znaczenie.
No, niby tak, ale…
Po namyśle stwierdzam jednak, że pierwsza wersja jest lepsza, ładniejsza i znów — bardziej liryczna. A seks jest przereklamowany, nie tylko w kontekście czynności sensu stricto.
Do tego pragnę zaznaczyć, że wyrażenie „uprawiać seks” pozbawione jest absolutnie i ze szczętem wszelkiej emocji, werwy i temperamentu, które to cechy — nie wiem jak dla innych — ale dla mnie seks posiadać powinien, a nawet posiadać musi, bo bez nich generalnie seks nie istnieje. I dlatego kompletnie nie rozumiem, czemu większość społeczeństwa z taką starannością unika jakże wzniosłego określenia „kochać się”. Kochałam się z mężem, kochałem się z żoną — czemu to tak ciężko przechodzi przez nasze usta? Zwracam też uwagę, że seks uprawiać można z każdym, byle jak i byle gdzie — natomiast kochać się można tylko i wyłącznie z kimś wyjątkowym, z kimś, kto jest sednem naszego serca i świata. Jeśli wziąć pod uwagę, że tego wyjątkowego lub wyjątkową tak bardzo ciężko znaleźć — te rzeczywiście. Zostaje wyłącznie uprawiane seksu. A szkoda. Bo już lepiej zachować od seksu abstynencję lub wręcz całkowity celibat — a zawziąć się i znaleźć kogoś, z kim w grę wchodzi wyłącznie kochanie się. I tylko tę drugą opcję wszystkim polecam!
Czynności intymno-fizjologiczne
Inną grupę czynności wpisanych w ludzkość i generalnie w całe królestwo zwierząt stanowią czynności intymnie, tyle że nie zmierzające ku radości i prokreacji, ale raczej uldze wynikającej z faktu pozbycia się z organizmu nadmiaru cieczy lub ciała stałego. Przy czym jak bardzo to ciało jest stałe — jest to dla mnie kwestia dyskusyjna, bo co to za stałość, kiedy tak łatwo ją rozmazać?!
Tak czy siak, o ile w czynnościach intymnych związanych z prokreacją na niewielki, ale obiektywnie konieczny stopień ekshibicjonizmu możemy, a nawet zmuszeni jesteśmy sobie pozwolić — o tyle w czynnościach intymnych zmierzających ku uldze żadnej formy otwartości szczerze nie polecam!
Co nie znaczy, że trzeba być nieludzko pruderyjnym i krygować się przy wyznaniu, że na chwilę musimy opuścić towarzystwo, bo chce się nam siku. Albo siusiu. No może zamiaru wykonania tej rzetelniejszej czynności, która w Wielkiej Brytanii ma po prostu numer 2 — nie ogłaszałabym już tak na lewo i prawo przy ledwie co poznanych ludziach. Co nie zmienia faktu, że ktoś dziś bardzo mi bliski w jednej z naszych pierwszych w życiu rozmów opowiadał mi, że lubi podróżować i jak już pojedzie do jakiegoś egzotycznego kraju, to lubi też smakować najbardziej wyszukane i egzotyczne z polskiego punktu widzenia potrawy. Przy czym lubi to do tego stopnia, że w restauracji czy na targu — wybierze do posmakowania niechby i najbardziej śmierdzące i odstręczające świństwo. Byle tylko spróbować i wiedzieć, co to dokładnie jest. — I wiesz, różnie się to kończy — powiedział mi, reasumując. — Czasem coś rzeczywiście śmierdzi, ale w smaku jest naprawdę dobre. A czasem kończy się tak, jak w Indiach: największą biegunką świata…!
Fakt, ja jestem trochę inna. I może z mojej inności w tej właśnie chwili nabrałam do tego człowieka i sympatii, i szacunku, i zobaczyłam w jego oczach najbardziej ludzkie ze wszystkich oblicz, jakie przyszło mi do tamtej, a nawet do obecnej chwili oglądać! Bo on, mężczyzna, tym wyznaniem mnie, kobiecie, udowodnił i swoje zaufanie do mnie, ale i coś, co znali już starożytni: homo sum, humani nihil a me alienum puto. Tak. Właśnie swoją indyjską biegunką to uczynił!
Co nie zmienia faktu, że kiedyś słyszałam radę, jakiej pewien mężczyzna udzielał swoim znajomym: by swojemu partnerowi lub partnerce jednak starać się oszczędzać widoku siebie w czasie wykonywania czy to czynności nr 1, czy nr 2. I ja tej zasady się trzymam. Przy czym wcale nie chodzi tylko o zapachy!
Pozostaje jeszcze kwestia pozbywania się z organizmu wszelkich spraw lotnych, znaczy gazów, ewentualnie wiatrów. Tak, wiatr to jest w przypadku niektórych dość trafne określenie, bo znam osobiście takie osoby, które swoim, wydobytym z czeluści własnego jestestwa wiatru to i świeczkę zdmuchnąć potrafią, a może nawet niewielkie ognicho. Jest też taka część gazów, które wypuszczamy ustami. I owszem, no zapach, szczególnie gdy ten wiatr dziarsko zawieje — paru potrafi zgiąć wpół, ale czym różni się potocznie zwany bąkiem wiatr od kichnięcia? Nic nie chcę mówić, ale jakoś żaden epidemiolog nie alarmował ostatnio, że wiatry powodują zakażenie koronawirusem — a kichnięcie lub nawet lepsze kaszlnięcie już owszem. Do niczego nie zachęcam, o nic nie apeluję — ale uważam, że ogólna aprobata dla publicznego kichania wobec ogólnej dezaprobaty dla publicznych wiatrów ma się dokładnie tak, jak drzwi do lasu.
Okres!
Dość bliski mi człowiek z ogromnymi zadatkami na przyjaciela zadzwonił do mnie ostatnio i w słuchawce, ku swemu zaskoczeniu, a może i przerażeniu — usłyszał zero entuzjazmu. Jak to? Ja? Bez wulkanu radości i pozytywnej energii na wejście? Zaniepokojony zaczął się dopytywać o przyczyny — wyznałam bez owijania w bawełnę, że spodziewam się comiesięcznej przygody z okresem, która objawia się u mnie kilka dni wcześniej właśnie apatią, większym niż zwykle pogubieniem i hiper-tkliwością. Na które to wyznanie uspokoił się od razu, dopytał jeszcze o ból głowy i oznajmił, że zaraz mnie trochę rozbawi, trochę podniesie pierwiastek energii i trochę obudzi ten zagaszony chwilowo wulkan. Po czym natychmiast przystąpił do działania i z niekłamanym podziwem, ale i radością oświadczam, że sukces osiągnął naprawdę w kosmicznym tempie. Dawno już kwestie okresu zeszły z naszej agendy, kiedy znajomy dość znienacka, w połowie jakiegoś mojego zdania, pełen namysłu powiedział: — To mówisz, że wywołuję u ciebie okres…?
Ponieważ wulkan dawno już się zdążył obudzić, refleks i werwa też wróciły mi prędko, natychmiast oznajmiłam, że to akurat jest bardzo pożyteczna działalność. Są bowiem mężczyźni, którzy u niektórych kobiet wywołują zatrzymanie okresu, co z kolei nader często powoduje potężne konsekwencje, takież komplikacje, a te z kolei mają bardzo dalekosiężne skutki. Bywa, że na całe życie!
I tym sposobem wróciłam do tematu wtyczki i gniazdka, ale kobietom polecam jednak otwarte rozmowy z mężczyznami nawet o okresie. Co się potem dziwicie, że oni zgubieni na sam dźwięk tego słowa? Co się mają znaleźć, kiedy od zarania każda ukrywa wszelkie informacje na ten temat? Jakby to było coś wstydliwego. A to część naszej kobiecości, którą mężczyźni muszą znać, muszą się jej nauczyć, a nikt ich nie nauczy tego lepiej, niż my — kobiety!
A wszystkim nam polecam ładne mówienie o intymnych częściach naszego ciała, o intymnych czynnościach, sprawach i problemach. Bo naprawdę każdy z nas jest tylko i aż człowiekiem. I tak, jak udowodnił mi to ktoś ważny i bliski: jestem Człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce. On dla mnie Człowiekiem jest na pewno.
Magdalena Maria Bukowiecka
No nic. Przechodzimy do konkretów. Już na wstępie lojalnie uprzedzam jednak, że będzie ostro, pieprznie, miejscami dosadnie, miejscami niezręcznie. Oraz że artykułu nie powinny czytać ani dzieci, ani tym bardziej osoby o słabych nerwach.
Intymne części ciała
Jak wiadomo, generalnie ciało mężczyzny od ciała kobiety różni się w wielu aspektach, a w niektórych różni się ono nawet zasadniczo i diametralnie. Innymi słowy, jedna płeć ma wtyczkę — inna gniazdko, do którego ową wtyczkę raz na jakiś czas należy podłączyć. Z podłączenia wychodzi jaka taka przyjemność i tu być może odrę niektórych z błogiej nieświadomości, ale przyjemność między wtyczkę i gniazdko bywa rozłożona bardzo nierównomiernie. Czasem z podłączenia prócz przyjemności wychodzi też dziecko, przy którym to dziecku nierównomierne rozłożenie przyjemności widoczne jest najdobitniej, ze stratą dla gniazdka oczywiście.
No i proszę. Po przeczytaniu powyższego paragrafu jedni pewnie już się śmieją, paru jest skonfundowanych, paru — zgorszonych, a garstka czytelników za Chiny Ludowe nie wie, o co mi chodzi…!
A przecież można to wszystko co wyżej powiedzieć może i mniej poetycko, ale z użyciem fachowych określeń anatomicznych. Mianowicie: mężczyźni od kobiet różnią się budową genitaliów. Mężczyzna dysponuje penisem, a kobieta — pochwą. Kwestie o dziecku i przyjemnościach oraz moje subiektywne spostrzeżenie, że owe przyjemności są dość nierówno rozłożone — mogą pozostać bez zmian. Tylko, że jak to brzmi. Penis i pochwa. Trochę — jak na mój gust — bezdusznie. Wtyczka i gniazdko natomiast przywołują jakieś skojarzenia, jakieś uśmieszki, jakieś drżenie w kolanach i ucisk tu, a nawet ówdzie. Penis i pochwa może są fachowe, ale — jak dla mnie odzierają całe to ich łączenie z należnej obu częściom ciała liryki.
Pomijam natomiast szerokim łukiem określenia typu wacek i cipka, a już z pewnością głuszę wszelkie wulgaryzmy. Na język wulgaryzmów generalnie mało we mnie przyzwolenia i mało jest rzeczy, które do człowieka zrażą mnie z miejsca i bardziej niż przekleństwa, którymi ten na lewo i prawo kala własne usta, bez względu na kontekst i temat debaty. Zwłaszcza mężczyzna, który kobietę raczy historią suto okraszaną łacińską lub niemiecką wersją zakrętu — jak u mnie powoduje natychmiastowy w tył zwrot!
Tak samo nigdy nie dam przyzwolenia na jakiekolwiek trywializowanie kobiecych piersi, o wulgaryzmach nie wspominając! Bo to piersi naszych mam nas wykarmiły, a do tego od pierwszych sekund naszej na tym padole bytności dawały nam tak potrzebną i ważną bliskość. Bliskość, która rozbudziła i ukształtowała, przynajmniej w niektórych z nas, wrażliwość na całe życie! Uprzedzam zatem, że zgadzam się wyłącznie na piersi i ani grama niżej!
Co do mało fachowych określeń penisa i pochwy — ewentualnie mogę się zgodzić na Pana Drągala i Pannę Pusię. Owszem, zwłaszcza w trakcie czynności zmierzających ku podłączeniu jednego do drugiego te akurat słowa mogą bardzo ułatwić życie, szczególnie stronie przeciwnej. A poza tym w ferworze podłączania tę wtyczkę z gniazdkiem łatwo pomylić — ostatecznie kto ma wtedy głowę do fizyki i wzorów na prawo Ohma? Ważne by napięcie było wysokie, a opór — wręcz przeciwnie!
Jednocześnie warto chyba w tej chwili zauważyć, że o tę wtyczkę z reguły wiele jest hałasów — że tam klejnoty i że niby życie płynie z niej wartkim strumieniem. Znów nikogo nie chcę odzierać ze złudzeń, ale zasadniczo to w gniazdku drzemie prąd — energia. A wtyczka, choćby nie wiem jak wielkim klejnotem dysponowała — sama z siebie prądu nie wykrzesa. Nawet iskra z niej nie pójdzie…!
Intymne czynności
Jak już wspomniałam, intymne części ciała nie służą jedynie do oglądania lub chwalenia się. Bynajmniej, nie służą też wyłącznie do chowania przed światem: jeśli ludzkość raz na jakiś czas obejrzy ładny, zgrabny i powabny kawałeczek naszej intymności — z pewnością nikt nie zginie, a u niektórych może nawet ruchy wyobraźni znacznie zwiększą tempo.
Co innego intymne czynności — tu już zalecałabym większą dyskrecję. Przy czym zalecam ją zarówno przy czynnościach intymnych wykonywanych kompletnie samodzielnie, w pojedynkę i na własną — powiedzmy to sobie szczerze — rękę, jak i tych wykonywanych w duecie. Oczywiście, z wiadomych powodów intymność dotyczy reszty świata, a nie towarzysza lub towarzyski owych czynności…
O rany! No sami widzicie!
A mogłabym zwyczajnie powiedzieć, że ani pochwy i jej bezpośredniego otoczenia, ani penisa nie warto tak na lewo i prawo wystawiać na widok publiczny. A już zwłaszcza nie wolno ich prezentować światu w czasie czynności intymnych, czyli mianowicie samego aktu penetracji oraz wszelkich innych działań wynikających, czy to bezpośrednio, czy to tylko pośrednio, lub nieuchronnie zmierzających do uprawiania seksu. Przy czym fakt, czy owe czynności wykonujemy w samotności, czy z udziałem partnera — ma tu drugorzędne znaczenie.
No, niby tak, ale…
Po namyśle stwierdzam jednak, że pierwsza wersja jest lepsza, ładniejsza i znów — bardziej liryczna. A seks jest przereklamowany, nie tylko w kontekście czynności sensu stricto.
Do tego pragnę zaznaczyć, że wyrażenie „uprawiać seks” pozbawione jest absolutnie i ze szczętem wszelkiej emocji, werwy i temperamentu, które to cechy — nie wiem jak dla innych — ale dla mnie seks posiadać powinien, a nawet posiadać musi, bo bez nich generalnie seks nie istnieje. I dlatego kompletnie nie rozumiem, czemu większość społeczeństwa z taką starannością unika jakże wzniosłego określenia „kochać się”. Kochałam się z mężem, kochałem się z żoną — czemu to tak ciężko przechodzi przez nasze usta? Zwracam też uwagę, że seks uprawiać można z każdym, byle jak i byle gdzie — natomiast kochać się można tylko i wyłącznie z kimś wyjątkowym, z kimś, kto jest sednem naszego serca i świata. Jeśli wziąć pod uwagę, że tego wyjątkowego lub wyjątkową tak bardzo ciężko znaleźć — te rzeczywiście. Zostaje wyłącznie uprawiane seksu. A szkoda. Bo już lepiej zachować od seksu abstynencję lub wręcz całkowity celibat — a zawziąć się i znaleźć kogoś, z kim w grę wchodzi wyłącznie kochanie się. I tylko tę drugą opcję wszystkim polecam!
Czynności intymno-fizjologiczne
Inną grupę czynności wpisanych w ludzkość i generalnie w całe królestwo zwierząt stanowią czynności intymnie, tyle że nie zmierzające ku radości i prokreacji, ale raczej uldze wynikającej z faktu pozbycia się z organizmu nadmiaru cieczy lub ciała stałego. Przy czym jak bardzo to ciało jest stałe — jest to dla mnie kwestia dyskusyjna, bo co to za stałość, kiedy tak łatwo ją rozmazać?!
Tak czy siak, o ile w czynnościach intymnych związanych z prokreacją na niewielki, ale obiektywnie konieczny stopień ekshibicjonizmu możemy, a nawet zmuszeni jesteśmy sobie pozwolić — o tyle w czynnościach intymnych zmierzających ku uldze żadnej formy otwartości szczerze nie polecam!
Co nie znaczy, że trzeba być nieludzko pruderyjnym i krygować się przy wyznaniu, że na chwilę musimy opuścić towarzystwo, bo chce się nam siku. Albo siusiu. No może zamiaru wykonania tej rzetelniejszej czynności, która w Wielkiej Brytanii ma po prostu numer 2 — nie ogłaszałabym już tak na lewo i prawo przy ledwie co poznanych ludziach. Co nie zmienia faktu, że ktoś dziś bardzo mi bliski w jednej z naszych pierwszych w życiu rozmów opowiadał mi, że lubi podróżować i jak już pojedzie do jakiegoś egzotycznego kraju, to lubi też smakować najbardziej wyszukane i egzotyczne z polskiego punktu widzenia potrawy. Przy czym lubi to do tego stopnia, że w restauracji czy na targu — wybierze do posmakowania niechby i najbardziej śmierdzące i odstręczające świństwo. Byle tylko spróbować i wiedzieć, co to dokładnie jest. — I wiesz, różnie się to kończy — powiedział mi, reasumując. — Czasem coś rzeczywiście śmierdzi, ale w smaku jest naprawdę dobre. A czasem kończy się tak, jak w Indiach: największą biegunką świata…!
Fakt, ja jestem trochę inna. I może z mojej inności w tej właśnie chwili nabrałam do tego człowieka i sympatii, i szacunku, i zobaczyłam w jego oczach najbardziej ludzkie ze wszystkich oblicz, jakie przyszło mi do tamtej, a nawet do obecnej chwili oglądać! Bo on, mężczyzna, tym wyznaniem mnie, kobiecie, udowodnił i swoje zaufanie do mnie, ale i coś, co znali już starożytni: homo sum, humani nihil a me alienum puto. Tak. Właśnie swoją indyjską biegunką to uczynił!
Co nie zmienia faktu, że kiedyś słyszałam radę, jakiej pewien mężczyzna udzielał swoim znajomym: by swojemu partnerowi lub partnerce jednak starać się oszczędzać widoku siebie w czasie wykonywania czy to czynności nr 1, czy nr 2. I ja tej zasady się trzymam. Przy czym wcale nie chodzi tylko o zapachy!
Pozostaje jeszcze kwestia pozbywania się z organizmu wszelkich spraw lotnych, znaczy gazów, ewentualnie wiatrów. Tak, wiatr to jest w przypadku niektórych dość trafne określenie, bo znam osobiście takie osoby, które swoim, wydobytym z czeluści własnego jestestwa wiatru to i świeczkę zdmuchnąć potrafią, a może nawet niewielkie ognicho. Jest też taka część gazów, które wypuszczamy ustami. I owszem, no zapach, szczególnie gdy ten wiatr dziarsko zawieje — paru potrafi zgiąć wpół, ale czym różni się potocznie zwany bąkiem wiatr od kichnięcia? Nic nie chcę mówić, ale jakoś żaden epidemiolog nie alarmował ostatnio, że wiatry powodują zakażenie koronawirusem — a kichnięcie lub nawet lepsze kaszlnięcie już owszem. Do niczego nie zachęcam, o nic nie apeluję — ale uważam, że ogólna aprobata dla publicznego kichania wobec ogólnej dezaprobaty dla publicznych wiatrów ma się dokładnie tak, jak drzwi do lasu.
Okres!
Dość bliski mi człowiek z ogromnymi zadatkami na przyjaciela zadzwonił do mnie ostatnio i w słuchawce, ku swemu zaskoczeniu, a może i przerażeniu — usłyszał zero entuzjazmu. Jak to? Ja? Bez wulkanu radości i pozytywnej energii na wejście? Zaniepokojony zaczął się dopytywać o przyczyny — wyznałam bez owijania w bawełnę, że spodziewam się comiesięcznej przygody z okresem, która objawia się u mnie kilka dni wcześniej właśnie apatią, większym niż zwykle pogubieniem i hiper-tkliwością. Na które to wyznanie uspokoił się od razu, dopytał jeszcze o ból głowy i oznajmił, że zaraz mnie trochę rozbawi, trochę podniesie pierwiastek energii i trochę obudzi ten zagaszony chwilowo wulkan. Po czym natychmiast przystąpił do działania i z niekłamanym podziwem, ale i radością oświadczam, że sukces osiągnął naprawdę w kosmicznym tempie. Dawno już kwestie okresu zeszły z naszej agendy, kiedy znajomy dość znienacka, w połowie jakiegoś mojego zdania, pełen namysłu powiedział: — To mówisz, że wywołuję u ciebie okres…?
Ponieważ wulkan dawno już się zdążył obudzić, refleks i werwa też wróciły mi prędko, natychmiast oznajmiłam, że to akurat jest bardzo pożyteczna działalność. Są bowiem mężczyźni, którzy u niektórych kobiet wywołują zatrzymanie okresu, co z kolei nader często powoduje potężne konsekwencje, takież komplikacje, a te z kolei mają bardzo dalekosiężne skutki. Bywa, że na całe życie!
I tym sposobem wróciłam do tematu wtyczki i gniazdka, ale kobietom polecam jednak otwarte rozmowy z mężczyznami nawet o okresie. Co się potem dziwicie, że oni zgubieni na sam dźwięk tego słowa? Co się mają znaleźć, kiedy od zarania każda ukrywa wszelkie informacje na ten temat? Jakby to było coś wstydliwego. A to część naszej kobiecości, którą mężczyźni muszą znać, muszą się jej nauczyć, a nikt ich nie nauczy tego lepiej, niż my — kobiety!
A wszystkim nam polecam ładne mówienie o intymnych częściach naszego ciała, o intymnych czynnościach, sprawach i problemach. Bo naprawdę każdy z nas jest tylko i aż człowiekiem. I tak, jak udowodnił mi to ktoś ważny i bliski: jestem Człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce. On dla mnie Człowiekiem jest na pewno.
Magdalena Maria Bukowiecka
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez