Kapliczka objawień w Gietrzwałdzie
2020-10-05 07:38:29(ost. akt: 2020-10-05 07:40:19)
Stanęła na prośbę samej Maryi, która w objawieniach sugerowała, aby w miejscu, gdzie wszystko się działo, stanął krzyż murowany z figurą Niepokalanego Poczęcia. Kapliczka została poświęcona 16 września 1877 roku na zakończenie objawień.
Dokładnie 6 lipca 1877 roku, podczas objawień w Gietrzwałdzie dziewczynki - Basia Samulowska i Justyna Szafryńska zapytały, czego Maryja Panna żąda jeszcze oprócz modlitwy. W odpowiedzi usłyszały, iż: „Powinien tu być postawiony krzyż murowany z figurą Niepokalanego Poczęcia, a u jej stóp powinno być położone płótno dla uzdrowienia chorych". Kilka dni później - 9 lipca - na pytanie, czy ma być postawiona kaplica, czy krzyż, nastąpiła odpowiedź: „To wszystko jedno, kaplica czy krzyż". Na pytanie zaś, jaka ma być figura, stojąca czy siedząca, była odpowiedź: „Figura ma być stojąca".
- Tradycja układania płócienek dla uzdrawiania chorych jest praktykowana po dziś dzień - opowiada ksiądz Jarosław Klimczyk z sanktuarium w Gietrzwałdzie. - Szczególnie podczas mszy odpustowej, która sprawowana jest o północy przez księży kanoników regularnych laterańskich - kustoszy sanktuarium.
Ksiądz wspomina, jak jeszcze kilka dekad temu cała kapliczka była obkładana przez chorych bandażami. - Wyglądało to naprawdę osobliwie - dodaje. - Dziś pielgrzymi kładą niewielkie płócienka, które następnie zabierają ze sobą do domów.
Maryja w swoich objawieniach zachęcała chorych przede wszystkim do odmawiania różańca. Już piątego lipca zawieszono płótno na klonie, aby chorzy mogli się go dotykać, jak jest zwyczajem w miejscach świętych. Kiedy dzieci prosiły o pobłogosławienie płótna, usłyszały: „Płótno powinno leżeć na ziemi".
Dnia 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny miała być poświęcona figura Madonny w kapliczce, którą zamówiono w Monachium zgodnie z relacjami wizjonerek. Przedstawiała ubraną w białą suknię i niebieski płaszcz Maryję, która lewą stopą deptała wijącego się węża. Figura nie dotarła w wyznaczonym terminie. Można dodać, że na szczęście...
- Na neogotycką w formie kapliczkę w nocy z 8 na 9 września podczas burzy przewrócił się konar stojącego obok klonu i sprawił, że murowana konstrukcja pękła - mówi ksiądz Jarosław. - Później kapliczka została spięta metalową klamrą, którą wykonali kowale, co można oglądać po dziś dzień. Konar złamał również wieńczący kapliczkę krzyż.
We wspomnieniach z czasów objawień znajduje się opis wspominający to wydarzenie: „Jedna bowiem z dwóch wielkich odnóg drzewa, ku północy wrócona, nagle w nocy około dwunastej godziny z okropnym trzaskiem złamała się i z taką siłą i pędem padła ku przeciwnej stronie na świeżo wybudowaną kapliczkę, że nie tylko zgiął się żelazny krzyż na szczycie jej umieszczony, lecz i cegły na wielu miejscach zostały poruszone. Konar ten był w miejscu, gdzie się złamał, na ćwierć łokcia gruby w średnicy i zupełnie jeszcze jędrny i zdrowy. Oba ułamki zdały się raczej rozerwane niż złamane. Z drzew obok stojących żadne nie zostało uszkodzone, ani nawet żadna uschłą gałąź nie została utrącona. Słowem, żaden z przytomnych nie umiał wytłumaczyć, jakim sposobem wśród takich okoliczności gałąź ta się złamała. Ale wszyscy uważali to za zrządzenie Boskie, że nie upadła 3 lub 4 godziny prędzej, bo wtenczas z pewnością nie byłoby się obeszło, bez jakiego nieszczęśliwego przypadku. Zresztą obecni pielgrzymi nie zaniedbali korzystać z nadarzonej sposobności i brali sobie z potężnego konaru na ziemi leżącego po kawałku pięknego białego drzewa na pamiątkę odbytej pielgrzymki, oraz jako symbol niepokalanej czystości Najświętszej Maryi Panny, którą klon, czyli jawor białością swego drzewa tak pięknie przedstawia”.
Figurka dotarła ostatecznie do Gietrzwałdu 12 września. W wydanej w 1883 roku broszurze w języku polskim tak ją opisywano: „Biała szata i płaszcz niebieski spięty u góry złocistą sprzączką, dziane w złote kwiaty, przepaska, szaty i podbitka płaszcza pozłacane. Nie jest to żadną miarą nowy utwór podług objawień czterech widzących osób, ale starodawne znane powszechnie wyobrażenie Niepokalanego Poczęcia wykonane podług gotowego od wielu lat wzoru w instytucie dla sztuki chrześcijańskiej u Mayera w Monachium, za umiarkowaną cenę 336 marek. Wypakowaniem zajęci wieśniacy gietrzwałdzcy nie mogli się dosyć nacieszyć widokiem tego posągu i zapewniali, że nigdy jeszcze nie widzieli tak pięknego obrazu Matki Boskiej”.
Wizjonerki jednak, zarówno Szafryńska, jak i Samulowska płakały i mówiły, że ta w porównaniu z Najświętszą Panną, którą one widziały, jest brzydka. Wieczorem tego dnia podczas modlitwy różańcowej Matka Boska objawiła się dzieciom i powiedziała: „Wy nie smućcie się, bo figura, która nadeszła, jest dobra".
Uroczysta intronizacja i poświęcenie figury Maryi miało miejsce 16 września. Wówczas zakończyły się objawienia. Według relacji, wielu pielgrzymów przystąpiło wówczas do spowiedzi. Proboszczowi w pełnieniu posługi pomagali trzej „niezmordowani i gorliwi, bardzo pobożni kapłani polscy Echaust i Szulczewski z diecezji gnieźnieńskiej oraz prawdziwie świątobliwy proboszcz Łomnicki z diecezji chełmińskiej".
W uroczystości poświęcenia wzięło udział 14 kapłanów i około 15 000 wiernych. O godzinie 15.00 przy biciu dzwonów i śpiewie „Witaj Królowo" z towarzyszeniem orkiestry, czterej kapłani: Weichsel, Łomnicki, Echaust i Herrmann z Biskupca, późniejszy biskup sufragan, przenieśli figurę z plebani do kościoła i postawili na głównym ołtarzu. Dziekan olsztyński ks. Augustyn Karau dokonał jej poświęcenia. Potem w procesji niesiono figurę naokoło kościoła i do przeznaczonej kaplicy. Po poświęceniu kaplicy i odmówieniu psalmu Miserere mei figura została umieszczona i osadzona w kaplicy przez dziekana. Ulewny deszcz nagle przestał padać. Natchnione kazanie w języku polskim wygłosił ks. Rysiewski z Wrzesiny, a w języku niemieckim przemawiał dziekan ks. Karau. Następnie odśpiewano „Pod Twoją obronę" i Te Deum laudamus, po czym odmówiono różaniec. Od początku tajemnicy drugiej aż do końca piątej trwało objawienie. Ostatnie słowa wyrzeczone do dzieci przez Matkę Boską brzmiały: „Odmawiajcie gorliwie różaniec".
- Klon, na którym miały miejsce objawienia został powalony przez wichurę w lipcu 1878 roku - opowiada ksiądz Jarosław Klimczyk. - Jego kawałki zostały rozdane parafianom, jako relikwie, a jeden z nich znalazł swoje miejsce w kapliczce pod figurką Niepokalanej. W sanktuarium znajduje się także krzyż wykonany z kawałka oryginalnego klonu.
- Tradycja układania płócienek dla uzdrawiania chorych jest praktykowana po dziś dzień - opowiada ksiądz Jarosław Klimczyk z sanktuarium w Gietrzwałdzie. - Szczególnie podczas mszy odpustowej, która sprawowana jest o północy przez księży kanoników regularnych laterańskich - kustoszy sanktuarium.
Ksiądz wspomina, jak jeszcze kilka dekad temu cała kapliczka była obkładana przez chorych bandażami. - Wyglądało to naprawdę osobliwie - dodaje. - Dziś pielgrzymi kładą niewielkie płócienka, które następnie zabierają ze sobą do domów.
Maryja w swoich objawieniach zachęcała chorych przede wszystkim do odmawiania różańca. Już piątego lipca zawieszono płótno na klonie, aby chorzy mogli się go dotykać, jak jest zwyczajem w miejscach świętych. Kiedy dzieci prosiły o pobłogosławienie płótna, usłyszały: „Płótno powinno leżeć na ziemi".
Dnia 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny miała być poświęcona figura Madonny w kapliczce, którą zamówiono w Monachium zgodnie z relacjami wizjonerek. Przedstawiała ubraną w białą suknię i niebieski płaszcz Maryję, która lewą stopą deptała wijącego się węża. Figura nie dotarła w wyznaczonym terminie. Można dodać, że na szczęście...
- Na neogotycką w formie kapliczkę w nocy z 8 na 9 września podczas burzy przewrócił się konar stojącego obok klonu i sprawił, że murowana konstrukcja pękła - mówi ksiądz Jarosław. - Później kapliczka została spięta metalową klamrą, którą wykonali kowale, co można oglądać po dziś dzień. Konar złamał również wieńczący kapliczkę krzyż.
We wspomnieniach z czasów objawień znajduje się opis wspominający to wydarzenie: „Jedna bowiem z dwóch wielkich odnóg drzewa, ku północy wrócona, nagle w nocy około dwunastej godziny z okropnym trzaskiem złamała się i z taką siłą i pędem padła ku przeciwnej stronie na świeżo wybudowaną kapliczkę, że nie tylko zgiął się żelazny krzyż na szczycie jej umieszczony, lecz i cegły na wielu miejscach zostały poruszone. Konar ten był w miejscu, gdzie się złamał, na ćwierć łokcia gruby w średnicy i zupełnie jeszcze jędrny i zdrowy. Oba ułamki zdały się raczej rozerwane niż złamane. Z drzew obok stojących żadne nie zostało uszkodzone, ani nawet żadna uschłą gałąź nie została utrącona. Słowem, żaden z przytomnych nie umiał wytłumaczyć, jakim sposobem wśród takich okoliczności gałąź ta się złamała. Ale wszyscy uważali to za zrządzenie Boskie, że nie upadła 3 lub 4 godziny prędzej, bo wtenczas z pewnością nie byłoby się obeszło, bez jakiego nieszczęśliwego przypadku. Zresztą obecni pielgrzymi nie zaniedbali korzystać z nadarzonej sposobności i brali sobie z potężnego konaru na ziemi leżącego po kawałku pięknego białego drzewa na pamiątkę odbytej pielgrzymki, oraz jako symbol niepokalanej czystości Najświętszej Maryi Panny, którą klon, czyli jawor białością swego drzewa tak pięknie przedstawia”.
Figurka dotarła ostatecznie do Gietrzwałdu 12 września. W wydanej w 1883 roku broszurze w języku polskim tak ją opisywano: „Biała szata i płaszcz niebieski spięty u góry złocistą sprzączką, dziane w złote kwiaty, przepaska, szaty i podbitka płaszcza pozłacane. Nie jest to żadną miarą nowy utwór podług objawień czterech widzących osób, ale starodawne znane powszechnie wyobrażenie Niepokalanego Poczęcia wykonane podług gotowego od wielu lat wzoru w instytucie dla sztuki chrześcijańskiej u Mayera w Monachium, za umiarkowaną cenę 336 marek. Wypakowaniem zajęci wieśniacy gietrzwałdzcy nie mogli się dosyć nacieszyć widokiem tego posągu i zapewniali, że nigdy jeszcze nie widzieli tak pięknego obrazu Matki Boskiej”.
Wizjonerki jednak, zarówno Szafryńska, jak i Samulowska płakały i mówiły, że ta w porównaniu z Najświętszą Panną, którą one widziały, jest brzydka. Wieczorem tego dnia podczas modlitwy różańcowej Matka Boska objawiła się dzieciom i powiedziała: „Wy nie smućcie się, bo figura, która nadeszła, jest dobra".
Uroczysta intronizacja i poświęcenie figury Maryi miało miejsce 16 września. Wówczas zakończyły się objawienia. Według relacji, wielu pielgrzymów przystąpiło wówczas do spowiedzi. Proboszczowi w pełnieniu posługi pomagali trzej „niezmordowani i gorliwi, bardzo pobożni kapłani polscy Echaust i Szulczewski z diecezji gnieźnieńskiej oraz prawdziwie świątobliwy proboszcz Łomnicki z diecezji chełmińskiej".
W uroczystości poświęcenia wzięło udział 14 kapłanów i około 15 000 wiernych. O godzinie 15.00 przy biciu dzwonów i śpiewie „Witaj Królowo" z towarzyszeniem orkiestry, czterej kapłani: Weichsel, Łomnicki, Echaust i Herrmann z Biskupca, późniejszy biskup sufragan, przenieśli figurę z plebani do kościoła i postawili na głównym ołtarzu. Dziekan olsztyński ks. Augustyn Karau dokonał jej poświęcenia. Potem w procesji niesiono figurę naokoło kościoła i do przeznaczonej kaplicy. Po poświęceniu kaplicy i odmówieniu psalmu Miserere mei figura została umieszczona i osadzona w kaplicy przez dziekana. Ulewny deszcz nagle przestał padać. Natchnione kazanie w języku polskim wygłosił ks. Rysiewski z Wrzesiny, a w języku niemieckim przemawiał dziekan ks. Karau. Następnie odśpiewano „Pod Twoją obronę" i Te Deum laudamus, po czym odmówiono różaniec. Od początku tajemnicy drugiej aż do końca piątej trwało objawienie. Ostatnie słowa wyrzeczone do dzieci przez Matkę Boską brzmiały: „Odmawiajcie gorliwie różaniec".
- Klon, na którym miały miejsce objawienia został powalony przez wichurę w lipcu 1878 roku - opowiada ksiądz Jarosław Klimczyk. - Jego kawałki zostały rozdane parafianom, jako relikwie, a jeden z nich znalazł swoje miejsce w kapliczce pod figurką Niepokalanej. W sanktuarium znajduje się także krzyż wykonany z kawałka oryginalnego klonu.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez