Wizerunek w czasach zarazy...
2020-09-27 18:44:00(ost. akt: 2020-09-25 15:46:12)
Jak pandemia zmieniła branżę fryzjerską? Jak wpłynęła na podejście do własnego wizerunku? Rozmawiamy o tym z Szymonem Wilczakiem z Olsztyna, wielokrotnym mistrzem Polski we fryzjerstwie.
— Fryzjerstwo to jedna z najmocniej dotkniętych przez pandemię branż...
— Podobną sytuację mieli też inni. Weźmy chociażby turystykę, gastronomię czy rozrywkę… Fryzjerstwo nie jest pępkiem świata, wiele różnych przedsiębiorstw borykało się z problemami.
— Podobną sytuację mieli też inni. Weźmy chociażby turystykę, gastronomię czy rozrywkę… Fryzjerstwo nie jest pępkiem świata, wiele różnych przedsiębiorstw borykało się z problemami.
— Pana zdaniem branża fryzjerska zmieniła się?
— Przede wszystkim bardzo dbamy o higienę. Zawsze o nią dbaliśmy, teraz dodatkowo po każdym kliencie dezynfekujemy całą przestrzeń: pulpity fryzjerskie, czyli stoliki, na których układamy narzędzia, krzesła, wszystkie akcesoria mające kontakt z włosami. Zajmuje to 15, czasem 20 minut. Pojawiły się też przepierzenia pomiędzy stanowiskami tam, gdzie nie da się zachować dwumetrowego odstępu między nimi. Zniknęła poczekalnia, nie można przyjść z osobą towarzyszącą, nie można napić się herbaty. Planujemy wizyty tak, aby klienci wchodzili jeden po drugim, dokładnie o tej porze, na którą zostali umówieni. To są chyba najważniejsze zmiany.
Oczywiście konkursy fryzjerskie też wyglądają inaczej. Doszły też dodatkowe koszty prowadzenia działalności, jak kupno płynów do dezynfekcji i jednorazowych przyborów, np.masek. Zaobserwowałem również (i niektórzy moi koledzy fryzjerzy to potwierdzają), że w porównaniu do czasów sprzed pandemii ruch jest nieco mniejszy. Pojawiła się grupa klientów, którzy — mimo zachowania wszelkich środków ostrożności — po prostu boją się korzystać z usług fryzjerskich.
— Przede wszystkim bardzo dbamy o higienę. Zawsze o nią dbaliśmy, teraz dodatkowo po każdym kliencie dezynfekujemy całą przestrzeń: pulpity fryzjerskie, czyli stoliki, na których układamy narzędzia, krzesła, wszystkie akcesoria mające kontakt z włosami. Zajmuje to 15, czasem 20 minut. Pojawiły się też przepierzenia pomiędzy stanowiskami tam, gdzie nie da się zachować dwumetrowego odstępu między nimi. Zniknęła poczekalnia, nie można przyjść z osobą towarzyszącą, nie można napić się herbaty. Planujemy wizyty tak, aby klienci wchodzili jeden po drugim, dokładnie o tej porze, na którą zostali umówieni. To są chyba najważniejsze zmiany.
Oczywiście konkursy fryzjerskie też wyglądają inaczej. Doszły też dodatkowe koszty prowadzenia działalności, jak kupno płynów do dezynfekcji i jednorazowych przyborów, np.masek. Zaobserwowałem również (i niektórzy moi koledzy fryzjerzy to potwierdzają), że w porównaniu do czasów sprzed pandemii ruch jest nieco mniejszy. Pojawiła się grupa klientów, którzy — mimo zachowania wszelkich środków ostrożności — po prostu boją się korzystać z usług fryzjerskich.
[...]
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz weekendowym (26-27 września) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez