Olsztyńskie fontanny: złotówki, bakterie salmonelli i inne skarby
2020-08-30 20:10:23(ost. akt: 2020-08-28 12:24:58)
Podobnie jak na całym świecie, turyści odwiedzający Olsztyn wrzucają do fontann drobne. Skąd wziął się ten zwyczaj? Czy warto go kultywować? I czy zwykły przechodzień ma prawo wziąć sobie kilka „bezpańskich” monet? Poszukaliśmy odpowiedzi na te pytania.
Niektórzy wierzą, że wrzucenie miedziaka do fontanny zapewni szczęście. Sprawi też, że pewnego dnia w to miejsce wrócimy. Tego typu przekonania mają pogański rodowód. Dla człowieka żyjącego w zamierzchłych czasach każdy zbiornik wodny zasiedlały tajemnicze istoty, takie jak nimfy czy bogowie. Próbował więc zyskać ich przyjaźń, składając specjalne ofiary.
Czy fontanna potrafi spełniać marzenia? Można to sprawdzić. Wystarczy pomyśleć życzenie, a następnie rzucić pieniążka, stojąc tyłem do wody. Osoby przesądne powinny uważać. Według jednej z legend ten, kto wrzuci do wody dwie monety, wejdzie w związek małżeński. Jeśli jednak się pomyli i wrzuci trzy, czeka go rozwód. Ale dotyczy to tylko niektórych miejsc, jak np. rzymska Fontanna di Trevi, zwana także fontanną zakochanych. To jeden z najsłynniejszych zabytków Włoch, tłumnie odwiedzany przez turystów. Codziennie lądują tu monety o łącznej wartości 3 tys. euro!
— Znam lepszą receptę na pomyślność. Nie wierz w zabobony. I szanuj pieniądze. Zwłaszcza te o niskim nominale — radzi Krzysztof, pasjonat numizmatyki. — To, jak obchodzisz się ze złotówką, wpływa na to, jak zarządzasz stuzłotowym banknotem. W małej kwocie drzemie moc. Regularnie i mądrze inwestowana przynosi spory zysk w dłuższym okresie czasu. Ludzie ignorują ten fakt.
Niby jaki z tego pożytek?
— Znam lepszą receptę na pomyślność. Nie wierz w zabobony. I szanuj pieniądze. Zwłaszcza te o niskim nominale — radzi Krzysztof, pasjonat numizmatyki. — To, jak obchodzisz się ze złotówką, wpływa na to, jak zarządzasz stuzłotowym banknotem. W małej kwocie drzemie moc. Regularnie i mądrze inwestowana przynosi spory zysk w dłuższym okresie czasu. Ludzie ignorują ten fakt.
Zdaniem Krzysztofa pieniądz nie powinien leżeć w fontannie.
— Bo niby jaki z tego pożytek? — pyta. — Osobiście nigdy nie obchodzę się z finansami w ten sposób. Gdy chce się pozbyć kilku groszy, rozglądam się za najbliższą zbiórką charytatywną. To oczywiście kropla w morzu potrzeb. Wolę jednak, żeby ta kropla trafiła do najbardziej potrzebujących. Zamiast w ręce pijaków.
— Bo niby jaki z tego pożytek? — pyta. — Osobiście nigdy nie obchodzę się z finansami w ten sposób. Gdy chce się pozbyć kilku groszy, rozglądam się za najbliższą zbiórką charytatywną. To oczywiście kropla w morzu potrzeb. Wolę jednak, żeby ta kropla trafiła do najbardziej potrzebujących. Zamiast w ręce pijaków.
Mężczyzna apeluje. Nie wrzucajmy bilonu do jezior, rzek i innych naturalnych zbiorników.
— Po latach zbiera się tego naprawdę dużo, zanieczyszczając środowisko. Natomiast kultywowanie omawianego zwyczaju w ogrodach zoologicznych i fokariach, to już totalny brak wyobraźni. Wszyscy pamiętamy słynny przypadek foki z Helu, która nałykała się monet i zmarła. Podczas sekcji z brzucha zwierzęcia wyciągnięto pięćset sztuk! — przypomina Krzysztof.
Nieco inaczej podchodzi do tego tematu Norbert.
— Kasa w fontannie to fajna rzecz — mówi. — Można podreperować budżet. Sam tak robiłem. Jako nastolatek namiętnie polowałem na drobniaki z olsztyńskich fontann. Jeszcze kilka lat temu były to żyły złota — twierdzi.
— Po latach zbiera się tego naprawdę dużo, zanieczyszczając środowisko. Natomiast kultywowanie omawianego zwyczaju w ogrodach zoologicznych i fokariach, to już totalny brak wyobraźni. Wszyscy pamiętamy słynny przypadek foki z Helu, która nałykała się monet i zmarła. Podczas sekcji z brzucha zwierzęcia wyciągnięto pięćset sztuk! — przypomina Krzysztof.
To fajna rzecz
Nieco inaczej podchodzi do tego tematu Norbert.
— Kasa w fontannie to fajna rzecz — mówi. — Można podreperować budżet. Sam tak robiłem. Jako nastolatek namiętnie polowałem na drobniaki z olsztyńskich fontann. Jeszcze kilka lat temu były to żyły złota — twierdzi.
Obecnie Norbert dorabia w inny sposób. Jak przyznaje, widok dorosłego faceta łowiącego miedziaki byłby śmieszny.
— Zdarza się jednak, że sięgnę po grosika. Ale rzadko. Poza tym fontanny w centrum miasta nie są już tak bogate. Ludzie przechodzą na karty płatnicze. W obiegu krąży mniej bilonu. Mamy też epidemię, ruch turystyczny zwolnił. Ostatnio z ciekawości zwiedzałem swój dawny rewir. Zbiornik w parku Centralnym świecił pustkami. Za to fontanna przy restauracji Casablanca pozytywnie mnie zaskoczyła. Z kolei w mętnych wodach „Symfonii ptaków” ledwo dostrzegłem dwie zardzewiałe groszówki. A kiedyś to właśnie stamtąd wyciągałem najwięcej — zdradza.
— Zdarza się jednak, że sięgnę po grosika. Ale rzadko. Poza tym fontanny w centrum miasta nie są już tak bogate. Ludzie przechodzą na karty płatnicze. W obiegu krąży mniej bilonu. Mamy też epidemię, ruch turystyczny zwolnił. Ostatnio z ciekawości zwiedzałem swój dawny rewir. Zbiornik w parku Centralnym świecił pustkami. Za to fontanna przy restauracji Casablanca pozytywnie mnie zaskoczyła. Z kolei w mętnych wodach „Symfonii ptaków” ledwo dostrzegłem dwie zardzewiałe groszówki. A kiedyś to właśnie stamtąd wyciągałem najwięcej — zdradza.
Ile dokładnie?
— Znajdowałem przeróżne nominały. Trafiały się jedno-, dwu-, a nawet pięciozłotówki — wylicza. — Te ostatnie bardzo rzadko. Co ciekawe, była też obca waluta. Eurocenty, ruble, ukraińskie kopiejki, brytyjskie pensy. Raz nawet wyciągnąłem amerykańską dziesięciocentówkę. Wszystkie te rarytasy zostawiłem sobie na pamiątkę. Mam je do tej pory.
— Znajdowałem przeróżne nominały. Trafiały się jedno-, dwu-, a nawet pięciozłotówki — wylicza. — Te ostatnie bardzo rzadko. Co ciekawe, była też obca waluta. Eurocenty, ruble, ukraińskie kopiejki, brytyjskie pensy. Raz nawet wyciągnąłem amerykańską dziesięciocentówkę. Wszystkie te rarytasy zostawiłem sobie na pamiątkę. Mam je do tej pory.
Zarobki młodego poławiacza nie należały jednak do zbyt wysokich.
— Ale miały dla mnie ogromne znaczenie. Były to pieniądze, które zarobiłem sam, a nie wyciągnąłem od rodziców. Przy okazji poznałem kilka ciekawostek. Otóż zardzewiałe monety obiegowe też mają wartość. Można je zebrać i wymienić w oddziale NBP na nowe. Jeśli warstwa osadu nie jest gruba, da się ją wyczyścić, zasypując drobnoziarnistym piaskiem i pocierając palcem. Po kilku minutach wygląda jak nowa — zapewnia.
— Ale miały dla mnie ogromne znaczenie. Były to pieniądze, które zarobiłem sam, a nie wyciągnąłem od rodziców. Przy okazji poznałem kilka ciekawostek. Otóż zardzewiałe monety obiegowe też mają wartość. Można je zebrać i wymienić w oddziale NBP na nowe. Jeśli warstwa osadu nie jest gruba, da się ją wyczyścić, zasypując drobnoziarnistym piaskiem i pocierając palcem. Po kilku minutach wygląda jak nowa — zapewnia.
Nasz rozmówca miło wspomina dawne hobby. Choć zdarzały się różne sytuacje.
— Zachowywałem się dyskretnie. Jeśli wokół było za dużo ludzi, odpuszczałem. Nigdy nie wchodziłem do wody. Po co zwracać na siebie uwagę? Gdy zdobycz leżała za daleko, używałem długiego patyka. Czasem magnesu na nitce. Nie rzucałem się w oczy.
— Zachowywałem się dyskretnie. Jeśli wokół było za dużo ludzi, odpuszczałem. Nigdy nie wchodziłem do wody. Po co zwracać na siebie uwagę? Gdy zdobycz leżała za daleko, używałem długiego patyka. Czasem magnesu na nitce. Nie rzucałem się w oczy.
Tak przynajmniej myślał.
— Ale raz w parku Centralnym podeszła do mnie starsza pani — opowiada. — Zapytała, czy potrzebuję pomocy. Widywała mnie już od jakiegoś czasu. Stanowczo zaprzeczyłem, wsiadłem na rower i odjechałem. Strasznie się speszyłem. A gdyby zauważył mnie jakiś kloszard? Tacy nie lubią konkurencji.
Czy naszemu rozmówcy groziły inne nieprzyjemności? Na przykład ze strony służb mundurowych? W Polsce raczej nie. Nie ma u nas podstawy prawnej, która pozwoliłaby karać za samo wyciąganie monet z publicznej fontanny. Kodeks wykroczeń nie przewiduje sankcji za taki czyn. Jeśli jednak podczas poławiania zaśmiecimy obiekt lub uszkodzimy któryś z elementów jego konstrukcji, popełnimy wykroczenie.
— Ale raz w parku Centralnym podeszła do mnie starsza pani — opowiada. — Zapytała, czy potrzebuję pomocy. Widywała mnie już od jakiegoś czasu. Stanowczo zaprzeczyłem, wsiadłem na rower i odjechałem. Strasznie się speszyłem. A gdyby zauważył mnie jakiś kloszard? Tacy nie lubią konkurencji.
Brak podstawy prawnej
Czy naszemu rozmówcy groziły inne nieprzyjemności? Na przykład ze strony służb mundurowych? W Polsce raczej nie. Nie ma u nas podstawy prawnej, która pozwoliłaby karać za samo wyciąganie monet z publicznej fontanny. Kodeks wykroczeń nie przewiduje sankcji za taki czyn. Jeśli jednak podczas poławiania zaśmiecimy obiekt lub uszkodzimy któryś z elementów jego konstrukcji, popełnimy wykroczenie.
Paradoksalnie turysta wrzucający grosika naraża się bardziej. Teoretycznie narusza art. 145 Kodeksu wykroczeń, który głosi:
„Kto zanieczyszcza lub zaśmieca miejsca dostępne dla publiczności, a w szczególności drogę, ulicę, plac, ogród, trawnik lub zieleniec, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany”.
„Kto zanieczyszcza lub zaśmieca miejsca dostępne dla publiczności, a w szczególności drogę, ulicę, plac, ogród, trawnik lub zieleniec, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany”.
Rzecz jasna, w sytuacji, gdy administrator danego obiektu sam zachęca do topienia drobniaków, informując o tym zwiedzających np. za pomocą tablic, nie ma mowy o wykroczeniu. Działa tu bowiem tzw. kontratyp zwyczaju. Warto jednak znać przepisy. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy nie trafimy na nadgorliwego funkcjonariusza straży lub policji.
Miejskie fontanny kuszą nie tylko drobniakami. Niektórzy kąpią się w nich podczas upałów. Nie jest to dobry pomysł. W takich zbiornikach woda krąży zwykle w obiegu zamkniętym. Trafiają tam odchody ptaków i psów, a wraz z nimi bakterie salmonelli, coli typu fekalnego czy jaja pasożytów pochodzenia odzwierzęcego. Gdy temperatura rośnie, pojawiają się dogodne warunki do rozwoju grzybów i bakterii sinic.
To nie jest dobry pomysł
Miejskie fontanny kuszą nie tylko drobniakami. Niektórzy kąpią się w nich podczas upałów. Nie jest to dobry pomysł. W takich zbiornikach woda krąży zwykle w obiegu zamkniętym. Trafiają tam odchody ptaków i psów, a wraz z nimi bakterie salmonelli, coli typu fekalnego czy jaja pasożytów pochodzenia odzwierzęcego. Gdy temperatura rośnie, pojawiają się dogodne warunki do rozwoju grzybów i bakterii sinic.
Za kąpiel w fontannie można dostać mandat. To nic w porównaniu z potencjalnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Ich lista jest naprawdę długa. Od ostrych reakcji alergicznych, aż po groźne choroby skóry. Na beztrosko chlupiące się dzieci czyhają drobnoustroje wywołujące infekcję oczu i uszu. W brudnej wodzie mogą też skrywać się paciorkowce wywołujące zapalenie gardła, płuc, wsierdzia, a nawet opon mózgowo-rdzeniowych. W skrajnych przypadkach trafiają się laseczki zgorzeli gazowej prowadzące do martwicy mięśni.
Ponieważ miejskie fontanny nie są przeznaczone do kąpieli, nie mają odpowiednich zabezpieczeń. Dno jest śliskie i nie zawsze równe. Łatwo więc pośliznąć się i zrobić sobie krzywdę. Skaleczyć się o szkło bądź kapsle od piwa wrzucone przez nieodpowiedzialnych spacerowiczów.
IB
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
yhy #2966401 | 31.60.*.* 31 sie 2020 09:52
Woda w fontannach ma obieg zamknięty. ale wsypywane są specjalne środki zapobiegające rozwijaniu się bakterii i glonów... Inaczej już po tygodniu woda byłaby zielona, a kanaliki obiegowe zapychane byłyby kamieniem i szlamem. Nie żebym polecał kąpiele w fontannie, ale skoro ktoś się kapie w jeziorze, czy stawie, gdzie są miliony żyjątek, bakterii etc, to taka fontanna wygląda naprawdę atrakcyjniej...
odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)