PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Biegania nie musisz kochać. Wystarczy przyjaźń

2020-08-13 19:18:55(ost. akt: 2020-08-13 14:02:36)
Zdjęcie jest ilustracją do artykułu (bieg Zasuwaj 2019 na trasie Susz — Iława)

Zdjęcie jest ilustracją do artykułu (bieg Zasuwaj 2019 na trasie Susz — Iława)

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

Samotność długodystansowca byłaby nie do zniesienia gdyby nie przyjemność z wysiłku. We dwoje zawsze raźniej. Radość z pokonywania dystansu powinna być naszym towarzystwem. To ona określa granice.
Zawsze namawiam zawodników — zarówno z tych z olimpijskimi marzeniami, jak i w amatorskim truchtaniu — do przyjaźni z bieganiem, a nie miłości do niego. Nie kochajmy biegania ślepym zauroczeniem. Ta miłość powoduje, że nie zważamy na żadne przeszkody i zapominamy o wszystkim co się dzieje wokół niego. Ślepo zadurzeni nie zwracamy uwagi na ostrzeżenia płynące z naszego wnętrza. Lekceważymy różnorakie dyskomfortowe sygnały. Nie widzimy wewnętrznych kosztów i nie słyszymy uwag dotyczących naszej pasji spłacając endorfinowe uzależnienie. Droga w ślepym zauroczeniu zawsze kończy się tak samo.

Umysł i ciało szukaj separacji
Obrażamy się na bieganie i nie chcemy go znać. Pozytywne doznania towarzyszące treningom zamieniamy w poszukiwanie usprawiedliwienia do rezygnacji z niego. Odczuwamy je negatywnie i nie chcemy tej przygody widzieć więcej w życiu.
Rozwód z bieganiem. Gorzej — złość i cała gama innych przymiotników wzmacniających decyzję.
Może więc lepiej traktować bieganie bardziej po koleżeńsku zawierając czasami trudne kompromisy w treningu? Prawdziwi przyjaciele zawsze potrafią się dogadać. Obu stronom zależy na znajomości.

Bieganie musi być poszukiwaniem. Nie tyko większych kilometrów, również sprawności w ogólnym znaczeniu. Prawidłowa interpretacja sygnałów wysyłanych przez wewnętrzne aplikacje organizmu pogodzi strony. Bądźmy wyczuleni na komunikaty zmęczonego wysiłkiem organizmu. Lekceważenie ich może przerodzić się w jego krzyk. Musimy się nauczyć i dostosowywać do wymogów obowiązujących w grze z ciałem. To jest warunek między chcieć i móc. Pokonując kilometry musimy być czujni i otwarci na podpowiedzi płynące do nas w odbieranym komunikacie. Oddzielać fałszywe, mogące zniszczyć wzajemne relacje.

Bóle podczas treningu informują o niedoskonałości wewnętrznych układów. Powinniśmy pamiętać o tym, że ból nie zawsze występuje w momencie zaistnienia kontuzji. Pojawia się często później w obrębie stanu zapalnego. Trening na nim to duże ryzyko. Możemy biegać na jego pograniczu, jeżeli czujemy i rozumiemy ten próg. Zanurzajmy się w ten stan świadomie.
Jeżeli odczuwamy nieodpartą chęć marszu w celu uspokojenia szalejącego w zmęczeniu serca, to po prostu trzeba przestań biec i w marszu stonować niemoc. Dając sygnał, że teraz to ciało decyduje, a nie żądza rekordu.

Nic na siłę
Z czasem płynnie, bezboleśnie przejdziemy na wyższe etapy biegowego wtajemniczenia zaskakujące w sprawności odbioru. Ten przekaz potwierdza wybór obranej drogi. Nic nie powinno zakłócać tej równowagi. Cena za lekceważenie informacji w zmęczeniu organizmu to nie tylko koniec biegowej przygody, to również wizyta komornika w naszym wnętrzu zabierającego zawsze to co najbardziej wartościowe. Zdrowie jest wartością nadrzędną. Czasami powinniśmy wyjść sami na trudne kilometry, aby to zrozumieć. Fizjologia człowieka niesie wiele niespodzianek zaznaczając szlaczkiem nagłe bunty układu pokarmowego. Wchodźmy w różne stany powoli, akceptując i uzupełniając niedoskonałości.

Aby przetrwać dziesięciolecia w kilometrach nie wolno nam przeskakiwać ponad słabościami. Biegacz musi zrównoważyć płaszczyznę marzeń i możliwości zachowując relacje umysłu i ciała. Szukajmy środka podczas startu i treningu dążąc do mistrzostwa. Jego brak nie będzie bolał jak uwierzymy, że biegamy dlatego, że lubimy, a nie dlatego, że musimy być najlepsi.

Zaspokojenie biegowego uzależnienia namawia na następne treningi. Jednak traktowanie po partnersku własnej biomechanicznej konstrukcji zwiększa pole treningowego manewru i określa postęp jako coś naturalnego
Sojusz zawarty z wysiłkiem będzie zdecydowanie szybciej osiągnięty jeżeli podczas treningu nie będziemy kierować się tylko chęcią wykonania treningowego planu. Plan jest drogowskazem, aby nie pogubić akcentów i wskazuje na ich kompensację. Wykonanie go w stu procentach nie zawsze jest konieczne.

Powinniśmy słyszeć wszystko wokół siebie, ucząc się biegać w chaosie komunikacyjnym i przewidywać błędy innych. Musimy mieć oczy wokół głowy, a uszy jak nietoperz. Przestrzeń wokół nas powinna być przyjazna w odbiorze - nie powinniśmy wyłączać się podczas korzystania z jej obszaru. To nie tylko kompromis, to nasze bezpieczeństwo. Zatapiając się w muzyce nie tylko narażamy siebie, jesteśmy zagrożeniem dla innych przez brak natychmiastowej reakcji.

Muzyka wpływa na rytm biegowy niespecjalnie zsynchronizowany z jego właściwością. Powoduje niekontrolowane przyruchy. Pojawiające się nagle znikąd na naszej drodze hulajnogi wspomagane energią, wszechobecni rowerzyści, rolkarze oraz samochodowe konflikty podczas ulicznych truchtów. To już nie tylko zaskakujący widok, to również niespodziewany kontakt dla obu stron.
Nie jesteśmy sami na wspólnej przestrzeni należnej też innym na coraz bardziej zatłoczonych biegowych ścieżkach.

Za tydzień. Asia. Sport był obok. Teraz jest w niej.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. BOLKO #2959662 | 176.221.*.* 13 sie 2020 20:13

    Bieganie truchtanie należy tylko i wyłącznie do jednej z form ruchu człowieka. Ruch jako ruch w ogóle co by nie konkludować stanowi fizyczno-fizjologiczną potrzebę rozwoju organizmu człowieka. W tym całym naszym ruchu, marsz, trucht, czy bieg są formą dominującą w naszej lokomocji. Dlatego biegajcie też oprócz jazdy na rowerze ale już nie na hulajnodze

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz