Przywróćmy im nadzieję i odbudujmy ich dom
2020-08-12 16:44:41(ost. akt: 2020-08-12 16:17:41)
Leszka Bielskiego z Witowa w gminie Jedwabno los doświadczył niezwykle okrutnie. 19 lat temu zmarła mu żona, a on musiał zając się siódemką swoich dzieci. Wychował je na dobrych ludzi. Teraz pożar zabrał mu wszystko, co najcenniejsze. W ogniu stracił nie tylko dom i cały dobytek, ale i większość rodzinnych pamiątek.
Obraz po pożarze pan Leszek i jego dwaj synowie mają ciągle przed oczami. Płonący dom, ich schronienie i najcenniejsze, co mieli w życiu. Żywioł zostawił po sobie prawdziwe pobojowisko. Smród spalenizny i zwęglone resztki ścian wracają w koszmarach i nie pozwalają zapomnieć o tym, co wydarzyło się w tym miejscu.
Życie tej rodziny nigdy nie było usłane różami. Było biednie, ale w każdym kącie domu czuć było miłość. Małżeństwo Bielskich wychowywało wspólnie 7 dzieci.
Życie tej rodziny nigdy nie było usłane różami. Było biednie, ale w każdym kącie domu czuć było miłość. Małżeństwo Bielskich wychowywało wspólnie 7 dzieci.
Niestety, 19 lat temu panu Leszkowi zmarła żona i mężczyzna został sam. Najmłodszy syn miał wtedy 8 miesięcy. Pomimo wielu trudności pan Leszek zawsze dbał o dzieci i starał się, żeby rodzina nie została rozdzielona. Dzieci były jego największą pociechą i radością życia. Rodzina utrzymywała się z niewielkiego gospodarstwa.
Dla pana Leszka i jego rodziny liczy się każde dobre słowo i wsparcie. Osoby, które chcą wesprzeć rodzinę Bilskich z Witowa, mogą wpłacać pieniądze na https://zrzutka.pl/s3476n— Miałem 10 lat, kiedy mama umarła — wspomina Jan Bielski, syn pana Leszka. — Pamiętam, że kiedy leżała w szpitalu, to płakałem, bo bardzo tęskniłem za nią i chciałem do niej pojechać. Zawsze ją coś bolało, ale mimo to często się do nas uśmiechała. Kiedy jako mały chłopiec byłem chory, miałem zapalenie płuc, to spędzałem dużo czasu z mamą. Robiliśmy razem kiełbasę, lubiłem obserwować mamę. Kochałem ją bardzo. Byłem chory i nie mogłem wychodzić na dwór. Mieliśmy wtedy małego źrebaka i ja wymykałem się z domu do stajni, żeby z nim być chociaż chwilę. Kiedy mama zmarła i przywieźli ją do domu, to jej nie poznałem. Była taka inna, teraz już wiem, że to choroba wyniszczyła jej organizm ale wtedy nie mogłem uwierzyć, że to ona...
[...]
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w środowym (12 sierpnia) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez