Po śmierci mieszkanki powiatu: trzeba sprostować statystyki epidemiologiczne

2020-08-08 07:30:00(ost. akt: 2020-08-08 09:04:10)

Autor zdjęcia: Pixabay

BARTOSZYCE || Brygida Adamajtis ma żal do służb wojewódzkich, że do statystyk epidemiologicznych notujących osoby zakażone koronawirusem i zmarłe z tego powodu wliczono jej zmarłą matkę. U kobiety nie wykryto zakażenia, a jedynie je podejrzewano.
W przedostatnim dniu lipca Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Bartoszycach wydała komunikat. Dotyczył on śmierci jednej z mieszkanek powiatu.

"Nawiązując do wydarzenia z dnia 18.07.2020 r., dotyczącego ukazania się informacji w mediach o zgonie mieszkanki powiatu bartoszyckiego z powodu podejrzenia COVID-19, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Bartoszycach informuje, że wszystkie osoby mające jakikolwiek kontakt ze zmarłą osobą zostały profilaktycznie objęte nadzorem epidemiologicznym, poddane kwarantannie oraz przebadane w kierunku zakażenia koronawirusem SARS-COV-2. Badania jednoznacznie wykluczyły u tych osób zakażenie koronawirusem. W związku z powyższym, jakiekolwiek obawy w stosunku do rodziny oraz najbliższego otoczenia zmarłej związane z ryzykiem zakażenia koronawirusem są bezzasadne" czytamy w komunikacie.

Co takiego wydarzyło się 18 lipca i po co był komunikat? Rankiem tego dnia stan 85-letniej mieszkanki gminy Bartoszyce gwałtownie się pogorszył. Kobieta była schorowaną osobą, od lutego leżącą.

— Mama miała wysoką gorączkę, której nie mogłam zbić. Za pierwszym razem było to 39,8 stopni, a po podaniu leku przeciwgorączkowego i upływie pół godziny 40,5 stopnia. Zatelefonowałam wtedy na 112. W trakcie rozmowy z dyspozytorką mama zaczęła bardzo ciężko oddychać, co dyspozytorka słyszała. Wcześniej nie miała żadnych duszności — opowiada Brygida Adamajtis, córka zmarłej kobiety.

Z jej dalszej relacji wynika, że dyspozytorka przeprowadziła wywiad. Pani Brygida powiedziała, że przez tydzień byli u niej goście ze Śląska. Ze Spytajn pod Bartoszycami, gdzie mieszka, wyjechali w piątek 17 lipca.

— Od dyspozytorki usłyszałam, że w związku z wysoką gorączką, dusznościami i wizytą gości ze Śląska karetka zabierze mamę do szpitala w Elblągu, na oddział zakaźny. Chwilę później mama zmarła. Zatelefonowałam więc na numer, który mi się wcześniej wyświetlił i powiedziałam o tym. Dyspozytorka powiedziała wtedy do ratowników "jedźcie szybko!" — mówi pani Brygida.

Dodaje, że kiedy ratownicy do niej przyjechali, byli ubrani w kombinezony ochronne. Nie robili dodatkowego wywiadu, nie pytali o gości ze Śląska.

— Wykonali ekg i sprawdzili parametry życiowe. Zostawili kartę interwencji i powiedzieli, że później przyjedzie lekarz, aby wydać kartę zgonu. Po ponad dwóch godzinach pojawiła się pani doktor. Również była ubrana w kombinezon ochronny. Zapytała mnie jedynie o wybroczyny na rękach mamy, które były następstwem przyjmowania sterydów, co wyjaśniłam. Dałam jej też kartę z ostatniego pobytu mamy w szpitalu. O nic więcej nie pytała. Wypisała kartę zgonu. Było w niej "zgon z przyczyny nieznanej", a na drugiej stronie "zastoinowa niewydolność serca" i jeszcze jakaś przyczyna, zaś w uwagach dodała, że zastosowano procedurę covid — opowiada pani Brygida.

W karcie, której zdjęcie posiada kobieta, nie było napisane, iż prawdopodobną przyczyną zgony był koronawirus. Ta karta jednak po upływie następnych dwóch godzin została zmieniona.

— Pani doktor zadzwoniła i poprosiła, aby ktoś kartę zgonu przywiózł, bo ona musi coś poprawić. Poprosiłam o to swoją siostrę, która jeszcze nie była na kwarantannie, a ja już tak, bo wcześniej zatelefonowano do mnie z sanepidu i poinformowano mnie o tym dodając, że nie mogę nigdzie wychodzić. Siostra przywiozła nową kartę zgonu. Tam już jako przyczynę śmierci wpisano covid-19. Był też zapis "wirus nieidentyfikowany" i albo "najprawdopodobniej", albo "prawdopodobnie". Tej karty nie sfotografowałam, ale ona jest w Urzędzie Stanu Cywilnego, gdzie sporządzano akt zgonu — opowiada pani Brygida.

Dodaje, że potem rozmawiała już tylko z sanepidem.

— Prosiłam, aby wykonali test mojej mamie i nam wszystkim, zwłaszcza moim Ślązakom. Oni przed wizytą u nas byli przez tydzień nad morzem. Gdyby się gdzieś zarazili, to byliby chorzy już w momencie przyjazdu do nas. Gdyby im zrobiono test, to byłby negatywny, jak się zresztą potem okazało. Sanepid poinformował mnie tylko, że jestem na kwarantannie i muszę zrobić listę osób, które w ostatnim tygodniu stykały się ze mną i mamą. Listę przekazałam i wszystkie osoby z niej trafiły na kwarantannę. To byli członkowie rodziny oraz pielęgniarki i opiekunki, które przychodziły do mamy. W związku z tym, że było podejrzenie covid, nakazano mi pochować mamę w ciągu 72 godzin albo skremować zwłoki. Wybraliśmy drugą opcję, ale za kremację zapłaciłam podwójnie, w związku z podejrzeniem koronawirusa — mówi nasza rozmówczyni.


Sytuacja ta wywołała wiele kontrowersji, pojawiło się również mnóstwo niedomówień. Tym bardziej, że Brygida Adamajtis jest osobą znaną w powiecie bartoszyckim. To dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Zapytaliśmy, czy w związku z tym spotkały ją nieprzyjemne zachowania innych osób?

— W stosunku do mnie tylko raz, na poczcie, gdy odbierałam przesyłkę, już po kwarantannie pani zza okienka głośno zapytała: "To pani nie jest na kwarantannie!?". Wiem jednak, że nieprzyjemne sytuacje zdarzyły się choćby paniom opiekunkom — mówi Adamajtis.


Brygida Adamajtis ma jednak żal do urzędu wojewódzkiego.

— Chciałabym, aby przy ogłaszaniu takich zdarzeń pamiętać o ochronie danych osobowych. Nie należy udzielać informacji, które pozwolą zidentyfikować człowieka, a w moim przypadku tak się stało. Gdyby rzecznik wojewody powiedział, że umarła 85-letnia kobieta z Olsztyna, to nie ma możliwości jej identyfikacji, ale jeśli podaje się, że miało to miejsce w Spytajnach, gdzie jest 50 domów, to sprawa jest zupełnie inna. Kiedy sprawa została nagłośniona, o czym nawet nie wiedziałam, bo nie czytałam gazet i nie oglądałam telewizji, miałam telefony od osób, które mnie znają. To od nich dowiedziałam się o całym zamieszaniu. Statystyka wojewódzka też powinna zostać sprostowana. Powinna uwzględniać tylko potwierdzone dane, bo inaczej jest fałszywa — mówi Adamajtis, która żal ma również do lekarki oraz do osób, które nie zdecydowały o natychmiastowym zrobieniu testów, co pozwoliłoby uniknąć całej sytuacji. Wdzięczna jest natomiast sanepidowi za przytoczony na wstępie komunikat.

Dyrektor szpitala w Bartoszycach Sławomir Wójcik nie ma nic do zarzucenia ratownikom, ani lekarce, która stwierdzała zgon pacjentki.


— W tym przypadku to sama rodzina w wywiadzie podała, że był kontakt z osobami, gdzie występuje ognisko zakażeń. Poza tym objawy kliniczne, jak wysoka gorączka i duszności, sugerowały zakażenie. W tej sytuacji ratownicy musieli ubrać się w środki ochrony osobistej. Z kolei pani doktor, która stwierdzała zgon opierała się na wywiadzie, jakiego dokonano wcześniej. Jak sądzę, zmiany zapisów w karcie zgonu dokonała po konsultacjach choćby z sanepidem. Szpital powiadomił o prawdopodobieństwie zakażenia sanepid i dalsze procedury prowadziła ta instytucja.

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. medyk #2961854 | 79.189.*.* 20 sie 2020 08:22

    Jak można pisać w karcie zgonu, że przyczyną jest COVID. Na jakiej podstawie się pytam. Zupełny nonsens. Najpierw niewydolność, a potem COVID. Co to za lekarka? Litości

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Zenek #2957749 | 88.220.*.* 9 sie 2020 08:02

    Ktoś tutaj dał straszną plamę. Skrzywdzono Rodzinę p. Adamjtis. Kto poniesie odpowiedzialność za podawanie nieprawdziwych wiadomości?

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

  3. Xxx #2957721 | 31.60.*.* 8 sie 2020 23:20

    Dobrze, że Pani nie kazali pochować Mamy w 24 albo skremowac w ciągu 12 aby zatrzeć ślady. Poza tym wyrazy współczucia.

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

  4. Kk #2957574 | 5.172.*.* 8 sie 2020 14:06

    Nie było żadnych zachorowań i nagle śmierć przez "koronawirsa" tylko po to żeby zepsuć statystyki? śmiesznie

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz

  5. edek #2957529 | 5.172.*.* 8 sie 2020 11:44

    Za wypisanie aktu zgonu pacjenta z COVID lekarze więcej dostają,ot i cała tajemnica

    Ocena komentarza: warty uwagi (19) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (9)