PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Jak to jest przebiec maraton w Korei Północnej
2020-07-13 11:12:19(ost. akt: 2020-07-13 11:23:52)
Przygoda z królewskim dystansem w Korei Północnej to jednak inne wyzwanie. Wycieczka do Kima to było nie tylko spotkanie z innym światem, to też start zaliczający kontynentalny maraton w jego koronie.
Świadomość, że muszę bez dyskusji akceptować warunki gospodarzy eliminowała obawy. Wiza, telefony, maile. Cały ten proces przedwyjazdowych konieczności przechodziliśmy w kilka osób. Na lotnisku Pjongjang-Sunan w Korei Północnej wylądowałem z koleżanką startującą na 10 km. Sito procedury, może rezygnacje – to uszczupliło nasz skład.
Mój elektroniczny zegarek przeglądany na wszystkie strony musiał zostać w depozycie. Odkrywanie jego funkcji przez pograniczników ciągnęło się bez końca. W zastępstwie otrzymałem postsowiecki retro model ze wspomnień mojego dzieciństwa. Prześwietleni przez pograniczników opuściliśmy lotnisko i w asyście przydzielonych nam koreańskich przyjaciół zaliczyliśmy pierwsze kilometry na koreańskiej ziemi.
Nieprawdopodobna, wprost sterylna czystość wokół zafundowana nam w widoku zaskoczyła. Nasi towarzysze zapewniający nam całodobową opiekę w Korei okazali się absolwentami wyższych uczelni w Polsce. Znajomość przez nich języka polskiego dała nam komfort komunikacyjnego pobytu. Nie odstępowali nas na krok. Towarzyszyli nam od pierwszego do ostatniego dnia. Profesjonalnie prowadzili po ściśle wyznaczonej w pobycie trasie. Dokładnie poinformowali o wymogach systemu. Zdjęcie pomnika Najwyższego Przywódcy z odciętą częścią ciała - to może być problem powrotu. Nie ma mowy o pstrykaniu na widzi mi się. Telefon stał się częściowo własnością naszych przewodników.
Chciałem też zrobić rozbieganie przed maratońskim startem po wielu godzinach podróży. Po pytaniu; czy mogę pobiegać ulicą 2-3 km tam i z powrotem, usłyszałem stanowcze - NIE . Propozycja kilkusetmetrowej pętli w asyście wokół hotelu skończyła marzenie o truchtanej samodzielności.
Chciałem też zrobić rozbieganie przed maratońskim startem po wielu godzinach podróży. Po pytaniu; czy mogę pobiegać ulicą 2-3 km tam i z powrotem, usłyszałem stanowcze - NIE . Propozycja kilkusetmetrowej pętli w asyście wokół hotelu skończyła marzenie o truchtanej samodzielności.
Ruszyłem na rozruch z ochroną obok. Oni - w garniturze i szpilkach. Ja w biegowym komforcie stroju. Dwa kółka i zrobiło mi się ich żal. Szczególnie dziewczyny; uśmiechniętej, wykształconej, ale oddechowo niewydolnej, patrzącej na mnie błagalnym wzrokiem proszącym o litość. Spasowałem, kończąc łapu capu na hotelowym korytarzu i tak przygotowany oczekiwałem startu.
Pobyt w hotelu to nie tylko poziom wychodzący poza egipskie kurorty pięciogwiazdkowe z luksusową obsługą na każdym kroku. To również samochód z ochroną do ekskluzywnych sklepów i przewidziane w pobycie wizyty w przedszkolu i akademickie miasteczko o sportowym profilu. Poczułem się VIP-em. Jak odrzucę przekazywane nam propagandowe treści, to wizualne widoki zwiedzanych obiektów zrobiły na mnie wrażenie. Studenckie miasteczko to prawdziwe cacko z jakością sal, basenów. Prawdziwy szok, nawet dla tych co widzieli różne sportowe cuda. Wracam jednak do biegu - po to tu przyjechałem.
Pięć pętli po 8 km z kawałkiem. Start i meta na stadionie wypełnionym 90-cio tysięczną widownią. Czekamy. Prosty przekaz do uczestników - toalety państwowe dostępne tylko na stadionie. Fizjologia ze wskazaniem miejsca. Nic nie może się zmarnować. Odżywianie w biegu możliwe tylko w wyznaczonych punktach stadionu z zachowaniem absolutnego porządku. Puste butelki i papiery tylko do koszy w miejscu przeznaczonym do tego. „Tylko”- to słowo klucz naszego pobytu.
Start. Zaczynam bieg przy skandującym wrzawą dyscypliny stadionie. Słyszę go na każdej pętli. Pierwsza poszła gładko, druga też zaczęła się dobrze, ale na czwartym kilometrze - niespodzianka jelitowa. Stres, a może zjadłem za dużo żelu pilnie chcącego opuścić jelita. Do rowu blisko, niestety nie wolno. Zejście z trasy to błąd, a za błędy…
Start. Zaczynam bieg przy skandującym wrzawą dyscypliny stadionie. Słyszę go na każdej pętli. Pierwsza poszła gładko, druga też zaczęła się dobrze, ale na czwartym kilometrze - niespodzianka jelitowa. Stres, a może zjadłem za dużo żelu pilnie chcącego opuścić jelita. Do rowu blisko, niestety nie wolno. Zejście z trasy to błąd, a za błędy…
Dyskusja z brzuchem przez dwa kilometry. Nie przeszło. Gadał dziad do obrazu. Proszę o pomoc. Zajeżdża pick-up z sześcioosobową żołnierską eskortą. Jedziemy na stadion do państwowego wc. Dałem radę - chociaż było blisko. Wracam lżejszy do miejsca podwózki i bez przygód kończę maraton. Ponad pół godziny w plecy dodanego czasu. Trudno, coś za coś. Koreańskie rolnictwo też ma potrzeby.
Podsumowanie i zakończenie imprezy było na olimpijskim poziomie. Fajnie, tylko tak jakoś bez czucia wszechogarniającego luzu w takich imprezach. A może to tylko nasze przewrażliwione europejskie ego? Chyba jednak nie. Wiem, co jest za tym ładnym przekazem. Niepokoi to w środku. Hotel, spotkanie z konsulem RP, wcześniej mauzoleum Kim Ir Sena i na lotnisko. Odprawa z zamianą zegarków. Samolot do Pekinu. Lądujemy. Czuję się jakoś swobodniej w Chinach Ludowych - szok.
To byt kształtuje świadomość. Moje poczucie demokracji z jej wadami i zaletami nie mieści się w takich klimatach. Wystarczy wspomnień. Idę na trening z Martą, to ona jest często obok mnie. Truchtamy razem. Z nią czuję się bezpieczniej i raźniej. Jest mi po prostu łatwiej. Dziękuję jej za to. Po Korei było kilkanaście maratonów na świecie. To na nich świętowałem sześćdziesiąte urodziny. Teraz marzymy o powrocie z wyjazdami w biegowy świat.
Pozdrawiam Zenon Liberna
Pozdrawiam Zenon Liberna
Trening 6-12 lipca – cieszmy się swobodą wyboru.
poniedziałek – rozbieganie 30 min + 3x60-100 m + 5x skip A w marszu (kolano do kąta prostego)i z tego 60-100m przebieżka z górki. Powrót truchtem + 3x60 m z opuszczonymi wzdłuż tułowia rękoma- 8-10 km
wtorek - wolne od biegania, ale trening siły ogólnej i rolowanie.
środa – rozbieganie 20 min (płasko) + 20 min w crossie bardzo trudny teren + 20 min (płasko), a w nim 4-6x100m – 10 km
czwartek –stadion WT – 2-4x1km p. 5 min (tempo rek. test Coopera) + boso 15 min trucht na koniec. Teren rozbieganie z 3x80-100m + 2-4x 3min p. 4 min w truchcie i marszu – 8-12 km
piątek – wolne
sobota – rozbieganie z grupą do 1.5h
niedziela – wolne
poniedziałek – rozbieganie 30 min + 3x60-100 m + 5x skip A w marszu (kolano do kąta prostego)i z tego 60-100m przebieżka z górki. Powrót truchtem + 3x60 m z opuszczonymi wzdłuż tułowia rękoma- 8-10 km
wtorek - wolne od biegania, ale trening siły ogólnej i rolowanie.
środa – rozbieganie 20 min (płasko) + 20 min w crossie bardzo trudny teren + 20 min (płasko), a w nim 4-6x100m – 10 km
czwartek –stadion WT – 2-4x1km p. 5 min (tempo rek. test Coopera) + boso 15 min trucht na koniec. Teren rozbieganie z 3x80-100m + 2-4x 3min p. 4 min w truchcie i marszu – 8-12 km
piątek – wolne
sobota – rozbieganie z grupą do 1.5h
niedziela – wolne
Za tydzień. Beata - ciekawe porównanie. To także przypomnienie odcinka. Są wakacje.
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
brawo #2948354 | 217.96.*.* 15 lip 2020 08:24
zasililiście i wsparliście morderczy reżim swoimi dewizami. zabawa dla bogatych i sytych, kilometr dalej ludzie jedli trawę na polu. gratuluję safari
odpowiedz na ten komentarz