Kamienica po Naujacku. Jak się dziś tutaj "mieszka"? [ZDJĘCIA]
2020-07-12 18:15:43(ost. akt: 2020-07-10 11:52:44)
Były dwie chochle dziegciu — dziś, dla równowagi, spora łycha miodu. Bez kontrowersji się nie obędzie — a jakże. Ale generalnie sporo będzie pochwał, bo to akurat wspaniały przykład, jak zabytkiem warto się zająć, zainwestować, by odrestaurować — i zyskać prawdziwe cacko.
Mowa o imponującej i pięknej Kamienicy Naujacka, w której 12 lat temu swoją siedzibę znalazł Miejski Ośrodek Kultury. Ale po kolei…
Nazwiska architekta, według projektu którego kamienica powstała nie znamy. Ale jedno jest pewne: musiał być genialny, a secesją oddychał dokładnie tak samo, jak powietrzem — instynktownie. Nie wiemy też, kiedy dokładnie kamienica powstała — możemy jedynie przypuszczać, że zbudowano ją jakoś tak pod koniec XIX w.
Wiemy natomiast dokładnie, że swój ostateczny kształt, ten imponujący i pełen przepychu, który możemy podziwiać do dziś, kamienica zyskała dopiero w 1907 r. To wtedy powstał secesyjny pałacyk mieszkalny, o bardzo nieregularnej bryle z licznymi ryzalitami, wykuszami, balkonami i wieżyczkami. Prace rekonstrukcyjno-dekoratorskie upamiętnia zresztą do dziś widoczna na szczycie jednej z fasad liczba „1907”. W innym miejscu fasady widnieją natomiast inicjały „ON”. I tu na arenę dziejów wstępuje niejaki Otto Naujack.
Otto Hermann Naujack przybył do Allensteinu w 1880 r. Szybko dał się poznać jako bardzo przedsiębiorczy inwestor i mieszkaniec miasta. Już na początku XX w. uchodził w okolicy za jednego z najbogatszych miejscowych rentierów, czyli osobę, której głównym źródłem utrzymania są odsetki od posiadanego kapitału: papierów wartościowych, wkładów bankowych lub — jak w tym przypadku — nieruchomości. Zawodowo był mistrzem rzeźnickim — zaraz po przeprowadzce prowadził sklep z wędlinami przy ulicy Krumm-Straße (ulica Krzywa — dziś: Kołłątaja). Szybko jednak zmienił branżę na budowlaną i z dokumentacji wiadomo, że już w 1895 r. stał się właścicielem cegielni na Zatorzu, przy dzisiejszej ulicy Kolejowej. To z jego cegielni oraz z drugiej, należącej do Maxa Liona, pochodziła wszystka cegła użyta do budowy kościoła Najświętszego Serca Jezusowego w Olsztynie.
Kilka niewiadomych
Nazwiska architekta, według projektu którego kamienica powstała nie znamy. Ale jedno jest pewne: musiał być genialny, a secesją oddychał dokładnie tak samo, jak powietrzem — instynktownie. Nie wiemy też, kiedy dokładnie kamienica powstała — możemy jedynie przypuszczać, że zbudowano ją jakoś tak pod koniec XIX w.
Wiemy natomiast dokładnie, że swój ostateczny kształt, ten imponujący i pełen przepychu, który możemy podziwiać do dziś, kamienica zyskała dopiero w 1907 r. To wtedy powstał secesyjny pałacyk mieszkalny, o bardzo nieregularnej bryle z licznymi ryzalitami, wykuszami, balkonami i wieżyczkami. Prace rekonstrukcyjno-dekoratorskie upamiętnia zresztą do dziś widoczna na szczycie jednej z fasad liczba „1907”. W innym miejscu fasady widnieją natomiast inicjały „ON”. I tu na arenę dziejów wstępuje niejaki Otto Naujack.
Pierwszy rzeźnik w Allenstein
Otto Hermann Naujack przybył do Allensteinu w 1880 r. Szybko dał się poznać jako bardzo przedsiębiorczy inwestor i mieszkaniec miasta. Już na początku XX w. uchodził w okolicy za jednego z najbogatszych miejscowych rentierów, czyli osobę, której głównym źródłem utrzymania są odsetki od posiadanego kapitału: papierów wartościowych, wkładów bankowych lub — jak w tym przypadku — nieruchomości. Zawodowo był mistrzem rzeźnickim — zaraz po przeprowadzce prowadził sklep z wędlinami przy ulicy Krumm-Straße (ulica Krzywa — dziś: Kołłątaja). Szybko jednak zmienił branżę na budowlaną i z dokumentacji wiadomo, że już w 1895 r. stał się właścicielem cegielni na Zatorzu, przy dzisiejszej ulicy Kolejowej. To z jego cegielni oraz z drugiej, należącej do Maxa Liona, pochodziła wszystka cegła użyta do budowy kościoła Najświętszego Serca Jezusowego w Olsztynie.
Z pewnością był człowiekiem bardzo zamożnym, bo w 1896 r. stać go było na zakup parceli przy ówczesnej Wartenburger-Straße (dziś powiedzielibyśmy: ulica Barczewska), w 1904 r. przemianowaną na Kaiser-Straße, czyli ulicę Cesarską. Wiadomo, że Naujack nabył tę parcelę od bogatego kupca żydowskiego Hirscha Herrnberga i że kupił ją z już wybudowanym na niej budynkiem mieszkalnym, bardzo obszernym — całkowita jego powierzchnia użytkowa to 1450 m kw., który po przebudowie wynajmował zamożnym mieszkańcom Allensteinu. Nawet on sam, przez jakiś czas, wraz z żoną i dziećmi zajmował mieszkanie na parterze swojej nowej kamienicy. A dzięki takim rezydencjom ówczesna Kaiser-Straße zaczynała nabierać coraz bardziej reprezentacyjnego wyglądu.
Otto Naujack generalnie czynnie włączał się w życie miasta — za czasów nadburmistrza Oskara Beliana był radnym miejskim. No i stale wzbogacał majątek: ok. roku 1910 był właścicielem kilkunastu kamienic czynszowych. To do niego należały też m.in. secesyjna kamienica przy dzisiejszej ulicy Dąbrowszczaków 3, Villa Fortuna przy Dąbrowszczaków 10 i kolejne kamienice — przy ulicy Mickiewicza i Warmińskiej. Tyle jeszcze o nim wiemy, że krótko po przyjeździe do Allensteinu przedsiębiorca poślubił Annę Bertę z domu Winkler — była to jego druga żona. Anna i Otto Naujackowie na pewno mieli córkę, a niewykluczone, że także syna, bo niejaki Paul Naujack w paru dokumentach z lat 30. XX w. wymieniony jest jako właściciel kamienic wcześniej należących do Otta. Być może odziedziczył po swoim zamożnym ojcu. Sam Otto Naujack ostatni raz widnieje w księdze teleadresowej dla miasta Allenstein z 1932 r.
Prawie do wybuchu II wojny światowej mieszkania w kamienicy wynajmowali zamożni lokatorzy, przede wszystkim prawnicy zatrudnieni w pobliskim sądzie i lekarze. Wiadomo, że w spisie najemców kamienicy widniał radca sądowy dr Hermann Gradowski, adwokat Walter Dost, lekarz żydowski dr Heinrich Wolffheim, lekarze dentyści dr Heinrich Krüger i dr Alfred Lehmann oraz dawny leśniczy miejski Bonifazius Palmowski. Początkowo na każdym piętrze było jedno, potem dwa mieszkania. W 1938 r. z mieszkania na parterze kamienicy, z wiadomych powodów eksmitowany został dr Wolffheim, a wprowadził się do niego Abschnitt (oddział) XXII SS, natomiast w jej przyziemiu, od strony Magister-Straße — dzisiejszej Mrongowiusza — mieściła się hala targowa Koła Gospodyń Domowych, w której po korzystnych cenach można było kupić świeże produkty spożywcze. Córka Waltera Dosta — Gisela wspominała po wojnie, że od czasu przybycia oddziału SS na maszcie przed kamienicą powiewała flaga ze swastyką. Przed wojną u wejścia do kamienicy był ogródek, a w nim zainstalowana była fontanna, której misę można było oglądać jeszcze po wojnie.
Kamienica po Naujacku
Prawie do wybuchu II wojny światowej mieszkania w kamienicy wynajmowali zamożni lokatorzy, przede wszystkim prawnicy zatrudnieni w pobliskim sądzie i lekarze. Wiadomo, że w spisie najemców kamienicy widniał radca sądowy dr Hermann Gradowski, adwokat Walter Dost, lekarz żydowski dr Heinrich Wolffheim, lekarze dentyści dr Heinrich Krüger i dr Alfred Lehmann oraz dawny leśniczy miejski Bonifazius Palmowski. Początkowo na każdym piętrze było jedno, potem dwa mieszkania. W 1938 r. z mieszkania na parterze kamienicy, z wiadomych powodów eksmitowany został dr Wolffheim, a wprowadził się do niego Abschnitt (oddział) XXII SS, natomiast w jej przyziemiu, od strony Magister-Straße — dzisiejszej Mrongowiusza — mieściła się hala targowa Koła Gospodyń Domowych, w której po korzystnych cenach można było kupić świeże produkty spożywcze. Córka Waltera Dosta — Gisela wspominała po wojnie, że od czasu przybycia oddziału SS na maszcie przed kamienicą powiewała flaga ze swastyką. Przed wojną u wejścia do kamienicy był ogródek, a w nim zainstalowana była fontanna, której misę można było oglądać jeszcze po wojnie.
Z dużym prawdopodobieństwo to właśnie dzięki SS — temu siejącemu postrach najemcy Kamienica przetrwała wojnę szczęśliwie w praktycznie nienaruszonym stanie, a wiele zabytkowych elementów wyposażenia — piec kaflowy, kuchnię węglową, drewniane szafy wnękowe, witrażowe drzwi rozkładane, dwa zabytkowe witraże w dolnych kondygnacjach, oryginalną stolarkę drzwiową i okienną — możemy podziwiać jeszcze dziś. Piękna i oryginalna jest też kryształowa markiza na parterze, a w jednym z pomieszczeń na II piętrze nad kuchnią znajdują się oryginalne płytki ścienne z napisem w języku niemieckim „Własny piec wart jest złota”.
Już w kwietniu 1945 r. stała się siedzibą Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Olsztynie — ale na krótko, bo pod koniec lata 1945 r. UBP przeniósł się do innego budynku, choć mieszkania w kamienicy zajęli oficerowie Urzędu Bezpieczeństwa. Taka ciekawostka: dzisiejsza ulica Dąbrowszczaków w pierwszych powojennych miesiącach nosiła nazwę Stalina. Potem olsztynianie zaczęli nazywać kamienicę „Pałacykiem”, a siedzibę znalazły tu różne instytucje: najpierw było przedszkole dla dzieci pracowników Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, potem przedszkole milicyjne. Następnie w miejscu dawnego sklepu Koła Gospodyń Domowych działać zaczął spożywczak, a w kamienicy stworzono mieszkania kwaterunkowe ze wspólnymi kuchniami i toaletami. W budynku siedzibę miały kolejno żłobek, Dzienny Dom Pobytu dla Osób Niepełnosprawnych Ruchowo oraz hotel dla pielęgniarek z olsztyńskiej Polikliniki. Aż wreszcie w 2007 r. zaczął się w kamienicy remont kapitalny pod ścisłym nadzorem konserwatora zabytków. W ramach prac rewitalizacyjnych wykonane zostały m.in. złocenia na sufitach i ścianach, opracowania monochromatyczne na powierzchniach klatki schodowej i na sufitach czterech kondygnacji. Odrestaurowano i zakonserwowano schody główne i kuchenne. No i zabytkowe witraże i sztukaterie, mozaiki i lastryko, kafle… Wszystkie one też zostały pieczołowicie odnowione i po latach zyskały nowy, całkiem niezły blask. 15 czerwca 2008 r. odbyła się w kamienicy uroczysta inauguracja działalności kulturalnej, a na nazwę rozpisany został konkurs. Po czym natychmiast pojawiły się kontrowersje…
Znów, choć tym razem mniej jako rzutki przedsiębiorca, a bardziej jako niezbyt wielki miłośnik Polaków i polskości na tych ziemiach — nad Olsztynem fruwać począł duch Otto Naujacka. Bo kiedy w 2008 r. budynek został pieczołowicie odnowiony i w mieście zaczęła funkcjonować nazwa „Kamienica Naujacka” — wielu historyków natychmiast zarzuciło miastu promocję Niemca. Dodatkowo wskazywali, że omija się jednocześnie nazwiska wielu znakomitych olsztynian polskiego pochodzenia i Polakom przychylnych — a to duży błąd. Pojawił się w tych dniach jednak i głos rozsądku: Kazimierz Brakoniecki po pierwsze doskonale odróżniał „Kamienicę Naujacka” od „kamienicy im. Naujacka”, a po drugie, wszystkim krytykom proponował zamianę nazwy „zamek mistrzów krzyżackich w Malborku” — na „zamek Witolda i Władysława Jagiełły”. Ja sama wytykałam natomiast, że Teatr im. Stefana Jaracza stanowczo powinien nosić podnazwę „Pomnik Wdzięczności” (tak, tak, właśnie on) — bo powstał w 1925 r. jako wyraz wdzięczności za wierność i wygrany przez Niemców w Allensteinie plebiscyt, bo do 1945 r. funkcjonował pod nazwą Treudank-Theater — teatr w podzięce za wierność, bo przez pierwsze 20 lat sztuki grano wyłącznie w języku niemieckim.
Takie pytanie zadałam Karolinie Lewandowskiej, która w MOK-u kieruje działem promocji i informacji.
— To z pewnością jedno z najprzyjemniejszych miejsc, jakie można sobie wyobrazić na 8 godzin pracy. Ostatecznie pracujemy i przebywamy w zabytku, na co dzień możemy obcować i z bogatą historią tego miejsca, i z wciąż pięknymi detalami architektonicznymi. Ja sama uwielbiam wysokie i jasne pomieszczenia — a w Kamienicy Naujacka prawie wszystkie właśnie takie są. Dużo przestrzeni, wielkie okna — ta swoboda i światło, a do tego wiele walorów estetycznych tak na wyciągnięcie ręki — na pewno w pracy pomagają.
Kłopotliwy patron
Znów, choć tym razem mniej jako rzutki przedsiębiorca, a bardziej jako niezbyt wielki miłośnik Polaków i polskości na tych ziemiach — nad Olsztynem fruwać począł duch Otto Naujacka. Bo kiedy w 2008 r. budynek został pieczołowicie odnowiony i w mieście zaczęła funkcjonować nazwa „Kamienica Naujacka” — wielu historyków natychmiast zarzuciło miastu promocję Niemca. Dodatkowo wskazywali, że omija się jednocześnie nazwiska wielu znakomitych olsztynian polskiego pochodzenia i Polakom przychylnych — a to duży błąd. Pojawił się w tych dniach jednak i głos rozsądku: Kazimierz Brakoniecki po pierwsze doskonale odróżniał „Kamienicę Naujacka” od „kamienicy im. Naujacka”, a po drugie, wszystkim krytykom proponował zamianę nazwy „zamek mistrzów krzyżackich w Malborku” — na „zamek Witolda i Władysława Jagiełły”. Ja sama wytykałam natomiast, że Teatr im. Stefana Jaracza stanowczo powinien nosić podnazwę „Pomnik Wdzięczności” (tak, tak, właśnie on) — bo powstał w 1925 r. jako wyraz wdzięczności za wierność i wygrany przez Niemców w Allensteinie plebiscyt, bo do 1945 r. funkcjonował pod nazwą Treudank-Theater — teatr w podzięce za wierność, bo przez pierwsze 20 lat sztuki grano wyłącznie w języku niemieckim.
A jak się dziś w kamienicy „mieszka”?
Takie pytanie zadałam Karolinie Lewandowskiej, która w MOK-u kieruje działem promocji i informacji.
— To z pewnością jedno z najprzyjemniejszych miejsc, jakie można sobie wyobrazić na 8 godzin pracy. Ostatecznie pracujemy i przebywamy w zabytku, na co dzień możemy obcować i z bogatą historią tego miejsca, i z wciąż pięknymi detalami architektonicznymi. Ja sama uwielbiam wysokie i jasne pomieszczenia — a w Kamienicy Naujacka prawie wszystkie właśnie takie są. Dużo przestrzeni, wielkie okna — ta swoboda i światło, a do tego wiele walorów estetycznych tak na wyciągnięcie ręki — na pewno w pracy pomagają.
— A jak odpowiedziałaby pani na zarzut tych, którzy twierdzą, że ponieważ kamienicę zajmuje instytucja — jest ona całkowicie niedostępna turystom?
— Powiedziałabym, że jest przeciwnie: akurat fakt, że w kamienicy mieści się Miejski Ośrodek Kultury — jest bardzo pozytywny. Tym bardziej, że w godzinach pracy MOK-u każdy może tu wejść i wszystko dokładnie zobaczyć. Do tego mamy w kamienicy galerię prezentującą m.in. prace lokalnych artystów, tu również organizujemy wydarzenia kulturalne — to też wartość dodana. Bardzo często gościmy różnych ludzi — jedno chcą po prostu zobaczyć wnętrza, a inni… powspominać czasy, kiedy tu mieszkali… Całkiem niedawno odwiedziła nas kobieta, która dziś mieszka w zupełnie innym regionie Polski, a kiedyś tu właśnie przydzielono jej lokal socjalny w ramach funkcjonującego w kamienicy hotelu dla pielęgniarek Polikliniki. Opowiadała, że wraz z mężem zajmowała jeden pokoik — dziś w tym „pokoiku” mieści się gabinet dyrektora.
— Akurat bardzo fajne jest to, że mieści się tu instytucja kultury, która wśród mieszkańców Olsztyna kulturę ma promować, a turystom — przybliżać wszystkie walory naszego miasta i regionu — mówi pani Karolina. — I myślę, że sama kultura zasługuje na budynek piękny, reprezentacyjny i pełen przepychu, a dodatkowo z bogatą historią. Dbamy o kulturę olsztynian tak, jak dbamy o kamienicę — i vice versa. Nie żyjemy tylko tu i teraz. Przed nami żyli tu, mieszkali i tworzyli inni ludzie, należący do innego narodu, bo i Olsztyn to był wtedy Allenstein. My zajmujemy się spuścizną po nich i to bardzo cenną, warto więc takie zabytki jak Kamienica Naujacka pielęgnować, a nie stale odczytywać karty tej trudnej, chwilami bolesnej historii…
— Powiedziałabym, że jest przeciwnie: akurat fakt, że w kamienicy mieści się Miejski Ośrodek Kultury — jest bardzo pozytywny. Tym bardziej, że w godzinach pracy MOK-u każdy może tu wejść i wszystko dokładnie zobaczyć. Do tego mamy w kamienicy galerię prezentującą m.in. prace lokalnych artystów, tu również organizujemy wydarzenia kulturalne — to też wartość dodana. Bardzo często gościmy różnych ludzi — jedno chcą po prostu zobaczyć wnętrza, a inni… powspominać czasy, kiedy tu mieszkali… Całkiem niedawno odwiedziła nas kobieta, która dziś mieszka w zupełnie innym regionie Polski, a kiedyś tu właśnie przydzielono jej lokal socjalny w ramach funkcjonującego w kamienicy hotelu dla pielęgniarek Polikliniki. Opowiadała, że wraz z mężem zajmowała jeden pokoik — dziś w tym „pokoiku” mieści się gabinet dyrektora.
— Akurat bardzo fajne jest to, że mieści się tu instytucja kultury, która wśród mieszkańców Olsztyna kulturę ma promować, a turystom — przybliżać wszystkie walory naszego miasta i regionu — mówi pani Karolina. — I myślę, że sama kultura zasługuje na budynek piękny, reprezentacyjny i pełen przepychu, a dodatkowo z bogatą historią. Dbamy o kulturę olsztynian tak, jak dbamy o kamienicę — i vice versa. Nie żyjemy tylko tu i teraz. Przed nami żyli tu, mieszkali i tworzyli inni ludzie, należący do innego narodu, bo i Olsztyn to był wtedy Allenstein. My zajmujemy się spuścizną po nich i to bardzo cenną, warto więc takie zabytki jak Kamienica Naujacka pielęgnować, a nie stale odczytywać karty tej trudnej, chwilami bolesnej historii…
A ja cały czas zastanawiam się przy tym, czy gdzieś, w zakamarkach Kamienicy Naujacka nie straszy duch, choćby jakiegoś SS-mana?
— Ja wprawdzie jeszcze żadnego ducha nie spotkałam, ale zastrzegam, że pracuję w kamienicy dopiero rok. Może trzeba byłoby popytać pracowników starszych stażem, ale jakoś nie słyszałam…
No ale przynajmniej jest legenda: w holu na parterze, przy balustradzie schodów jest słupek, zwieńczony dekoracyjną, drewnianą głową smoka. Kto wchodząc do budynku, pogłaszcze smoka po tej łepetynie — na mur-beton będzie miał bardzo udany dzień…
— Ja wprawdzie jeszcze żadnego ducha nie spotkałam, ale zastrzegam, że pracuję w kamienicy dopiero rok. Może trzeba byłoby popytać pracowników starszych stażem, ale jakoś nie słyszałam…
No ale przynajmniej jest legenda: w holu na parterze, przy balustradzie schodów jest słupek, zwieńczony dekoracyjną, drewnianą głową smoka. Kto wchodząc do budynku, pogłaszcze smoka po tej łepetynie — na mur-beton będzie miał bardzo udany dzień…
Magdalena Maria Bukowiecka
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Marta #2947267 | 195.136.*.* 13 lip 2020 11:55
Chodziłam tam do żłobka. Do dziś pamiętam te piękne wnętrza...
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
Nick #2946951 | 37.201.*.* 12 lip 2020 23:38
Kamienica jest piekna. Jestem rodowitym olsztyniakiem i mi ona zawsze podobala.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)
Przebudzony #2946934 | 165.225.*.* 12 lip 2020 22:43
MOK i urząd miasta wydały miliony na miejsce bez przyszłości ! Co z tego ,że ładna i zabytek. Jak nie funkcjonalna , i to tylko chyba biura dla szefostwa MOK i do treningu 4 skrzypaczek lub 5 wokalistów - przecież tam na nic nie ma miejsca !!! Zamiast przejąć były "COMIN" zrobić tam sale koncertową z prawdziwego zdarzenia i kilka mniejszych na próby ! I jeszcze obok byłoby miejsce na scenę koncertową na powietrzu i dużo słuchaczy bo tuż obok park centralny. Ale u nas we władzach z myśleniem nie za bardzo. A potem człowiek się dziwi , że większe kapele (choć te małe też) omijają Olsztyn . I na koncert trzeba jechać do trójmiasta lub W-wy. A u nas znowu jakiaś pseudo-muza pod biblioteką ! I tyle........
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)