Miłosz zawsze daje z siebie sto procent

2020-05-24 12:00:00(ost. akt: 2020-05-25 09:11:36)

Autor zdjęcia: Alina Laskowska

Dwukrotny złoty medalista Polish Fighter Cup w Szczecinie, mistrz Polski w Kickboxingu Kick Light, Sportowiec Roku 2019 w Plebiscycie „Gazety Nowomiejskiej”. Miłosz Tessmer to tegoroczny maturzysta i młody człowiek z bagażem doświadczeń.
Miłosz Tessmer to młody, ambitny i waleczny zawodnik MUKS Olimpia Nowe Miasto. Trenuje kickboxing pod okiem trenera Sebastiana Prokopa, któremu wiele zawdzięcza. Mówi, że trener to dla niego drugi ojciec. Jednak sportowa droga Miłosza nie byłaby możliwa bez wsparcia rodziców i przyjaciół. Bo to, że Miłosz dziś jest mistrzem, to kwestia jego determinacji i ciężkiej pracy. W przeszłości otarł się o śmierć, dostał drugie życie i postanowił walczyć.
Jako dziecko Miłosz interesował się piłką nożną. Jak większość chłopców we wczesnych latach szkolnych biegał za piłką, był aktywny, nie stronił od wysiłku fizycznego. Był dobrym materiałem na sportowca. Jednak beztroskie lata przerwał wypadek, z którego Miłosz wyszedł zwycięsko, choć lekarze nie rokowali zbyt dobrze.
— Gdy miałem 10 lat, uległem wypadkowi. Na przejściu dla pieszych potrącił mnie samochód. Po tym zdarzeniu nie miałem chodzić, nie miałem szans na normalne życie, nie wspominając o sporcie. To był trudny okres w moim życiu, jak również w życiu moich bliskich. Nasze życie przewróciło się do góry nogami. Dzięki determinacji rodziców jestem całkowicie sprawy. Po czasie cierpienia, strachu i obaw o moje życie i zdrowie zostało wspomnienie — opowiada Miłosz.
Dziś to wysportowany, młody mężczyzna z iskrą w oku i wyraźnymi życiowymi celami, empatyczny człowiek ceniący sobie obecność bliskich.
— Lubię spędzać czas z moją małą siostrą Alicją. To mała, kochana istotka. Lubimy chodzić na plac zabaw, a w tym czasie mama ma trochę czasu dla siebie — mówi Miłosz.
Rzeczywiście mała Alicja tuli się do brata i zaprasza do kolejnej zabawy.
Wracając do sportu pozostaje pytanie, dlaczego Miłosz po wypadku nie wrócił do trenowania piłki nożnej, a postawił na kickboxing?
— Gdy dostałem drugie życie, powiedziałem: „muszę walczyć”. Najpierw był epizod z zapasami. Ale dopiero w kickboxingu poczułem, że to jest to, co chcę robić. Trafiłem na wspaniałego trenera. Dziś mogę cieszyć się sportem i odnoszę sukcesy — dodaje nowomieszczanin.
Młody mężczyzna najlepiej wie, ile pracy i wysiłku kosztuje droga na podium. Ale to wszystko napędza go coraz bardziej. Bez wątpienia płynie na fali wznoszącej.
— Sport wymaga ogromnego poświęcenia. Aby odnieść sukces, muszę z czegoś zrezygnować. Gdy dzień zajmują treningi i szkoła, nie starcza czasu na nic innego. Bywało, że trenowałem codziennie, przygotowując się do ważnych zawodów. Wciąż w biegu dbałem o to, by pozwolić organizmowi się zregenerować. Trener Sebastian Prokop zawsze jest obok mnie, bardzo mu za wszystko dziękuję. To moja największa motywacja, mentor i człowiek, który wspiera nie tylko w sporcie, bo na innych płaszczyznach też mogę na niego liczyć — zwierza się zawodnik.
Miłosz Tessmer z Nowego Miasta to mistrz Polski w kickboxingu. Jak mówi, świadomość tego sukcesu dotarła do niego dopiero po jakimś czasie.
— Wróciłem do domu z pucharem i złotym medalem, z tytułem mistrza. Cieszyłem się, czułem dumę, ale dopiero po jakimś czasie całkowicie to do mnie dotarło. Wszyscy mówili: „Miłosz mistrzu” i rzeczywiście to poczułem. Szedłem ulicą i pomyślałem: „Tak, jestem mistrzem Polski”. Każdy może odnieść sukces w danej dziecinie, jeśli poświęci wystarczająco dużo czasu. Tego jestem pewien — mówi maturzysta.
Lista sukcesów, tytułów w dotychczasowym dorobku Miłosza jest bardzo długa. Przed nim kolejne wyzwania, które na ten moment zakłócił koronawirus.
— Byłem w trakcie przygotowania do bardzo ważnych zawodów. Miałem w nich wystartować po raz pierwszy jako senior. Niestety zostały odwołane z powodu pandemii. Te długo oczekiwane, jak i wiele innych. Nie ma zgrupowań, wspólnych treningów. Trzeba dbać o formę w samotności. To wielki egzamin dla zawodnika, czy będzie umiał się samemu zmotywować — dodaje.
Miłosz trenuje codziennie, biega, wykonuje ćwiczenia i treningi we własnym zakresie. Jest wciąż gotowy, by stanąć „oko w oko” z przeciwnikiem.
— Gdy staję na macie i widzę przeciwnika, to się boję. Nie jego, ale tego, że przegram. Gdy jednak zaczyna się walka, puszcza mnie strach i jestem pełen adrenaliny. Porażki uczą, kształtują, motywują do ciężkiej pracy. Ale na macie przyświeca mi jeden cel - wygrać! Zawsze daję z siebie sto procent — nie kryje kickboxer.
Kickboxing to walka oraz sport, w którym bardzo łatwo o kontuzję.
— Na szczęście do tej pory miałem tylko raz złamany nos. Krew się lała, ból był okropny. Była też kontuzja ręki. Z tym bólem walczyłem o każdą minutę zawodów. Bałem się, że po przerwie nie będę mógł kontynuować rywalizacji. Cała ekipa zregenerowała mi rękę na tyle, że dokończyłem walkę i wygrałem — wspomina Miłosz.
Dodaje, że jego mottem są słowa Marka Piotrowskiego, jednego z najlepszych polskich kickboxerów — ,,Nigdy nie poddawaj się, nigdy nie rezygnuj wbrew temu, co dzieje się wokół ciebie. Musisz zawsze iść drogą, którą wybrałeś. I zawsze wierzyć, że kiedyś i dla ciebie zaświeci słońce".
Świat Miłosza to walka na macie, z własnymi słabościami, z przeszłością i o przyszłość. Aktualnie nowomieszczanin przygotowuje się do matury. W czasie pandemii musi wykazać się jeszcze większą samodyscypliną i motywacją do nauki.
— W każdej sytuacji mogę liczyć na rodziców. Matura za pasem i
mama zawsze jest obok. Gdy mi się nie chce uczyć, ona czuwa. Rodzice zawsze są przy mnie, wiele im zawdzięczam i chciałbym im podziękować. Wychowali mnie, nie mieli łatwo, ale nigdy mnie nie zawiedli. Kochają mnie i ja ich kocham. To są nasze wielkie skrzydła, dzięki którym można frunąć przez życie wiedząc, że nigdy nie pozwolą na upadek — mówi młody sportowiec.
Po maturze Miłosz planuje studia mundurowe lub sportowe, dzięki którym będzie mógł być nie tylko zawodnikiem, ale także trenerem. Chciałby zaszczepiać sportowego bakcyla innym i dzielić się wszystkim, czego sam doświadczył.
— Doświadczyłem wiele dobra od ludzi. Mam piękny bagaż doświadczeń. Jestem gotów, aby się nimi dzielić. Dziękuję i pozdrawiam rodziców, trenera Sebastiana Prokopa i całą sekcję MUKS Olimpia, przyjaciół z kadry Polski, mojego przyjaciela Huberta i moją dziewczynę Dagmarę. Cieszę się, że jesteście ze mną — kończy swoją wypowiedź Miłosz Tessmer.
A na koniec przesyła wielkiego buziaka siostrzyczce Alicji.
Alina Laskowska


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W poniedziałkowym (25 maja) wydaniu m.in.


zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstuNajmłodsi wracają dziś do szkół
Od dziś częściowo zostały odblokowane zajęcia w szkołach. Sposób ich prowadzenia zależy jednak od dyrektorów, więc każda placówka może organizować zajęcia trochę inaczej. Brak szczegółów nie pomaga w ich organizacji.

Majówka nad jeziorem Ukiel Olsztyn szykuje się do sezonu
W środę odbędzie się sesja Rady Miasta, którą zdominuje przygotowanie Olsztyna do sezonu letniego. Na tapecie są OSiR, instytucje kultury czy oświata. Ale i tak wszystko to jedna wielka niewiadoma, bo epidemia może pozmieniać plany.

Sondaż: chcemy handlu w niedzielę
Czy sklepy znowu będą otwarte w niedziele, a przynajmniej do końca roku? Chce tego co drugi z nas. To niewykluczone, bo pandemia zmieniła wszystko, także handel i nasze spojrzenie na pracę i zakupy w siódmym dniu tygodnia.



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. czytelnik #2925331 | 83.6.*.* 25 maj 2020 20:43

    Brawo Miłosz! Super z Ciebie chłopak. Wspaniały sportowiec, kolega, brat i syn! Powodzenia!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz