Nie taki wyrok straszny, czyli historia żółtej barierki

2020-05-22 14:59:06(ost. akt: 2020-05-22 15:09:04)
W ostatnich tygodniach miasto żyje historią żółtych barierek. W rozmowach nieustannie powraca kwestia wyroku, pokrzywdzonego przedsiębiorcy oraz złego burmistrza.

Nasuwa się jednak pytanie czy ktoś pochylił się nad mieszkańcami ulicy Piastowskiej i rzetelnie zapoznał się z całą sytuacją od strony prawnej, a przede wszystkim przeczytał ze zrozumieniem ten legendarny wyrok, którym zasłania się przedsiębiorca?

Ale zacznijmy od początku. Wszyscy dobrze wiemy, że od 2011 roku wjazd na ulicę Piastowską był zamknięty. Zapewne niektórych zastanawiał fakt, dlaczego z biegiem lat przyzwyczailiśmy się do sytuacji i przestaliśmy tym interesować z wyjątkiem jednego pana, który pokierował sprawą tak, że w tajemniczy sposób, występując przed sądem stał się „właścicielem” pasa zieleni miejskiej należącego do miasta. Dzięki temu mógł przedstawić siebie jako stronę pokrzywdzoną. Wszak barierki stały faktycznie na drodze wjazdu, ale nie do firmy przedsiębiorcy, tylko na działkę 291 należącej do miasta i stanowiącej pas zieleni izolacyjnej.

Niestety sąd nie dopatrzył się nieścisłości i w ten sposób doszło do wydania wyroku, który tak czy inaczej wcale nie zobowiązywał do utworzenia skrzyżowania, ale jedynie do zdjęcia barier. Gdyby w miejscu, gdzie leżały samozwańczo położone płyty betonowe rosły drzewa i trawa, nikt nie korzystałby z tego „dzikiego” skrzyżowania. Dopóki zarządcą ulicy Grunwaldzkiej była Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad „droga” była zamknięta, bo nikt nie chciał brać odpowiedzialności za powstanie nielegalnego skrzyżowania. Niestety po przejęciu ulicy Grunwaldzkiej przez powiat doprowadzono do tego, zasłaniając się wyrokiem. Zapewne niejeden refleksyjny kierowca zauważył wjeżdżając na ulicę Piastowską, że nie jest to żaden zjazd do firmy przedsiębiorcy a skrzyżowanie, płyty betonowe nie wyglądają na jezdnię , a wąska osiedlowa ulica nie jest dostosowana do takiego natężenia ruchu. Ostródzianie cieszyli się ze „skrótu”, bo przecież kilka lat wcześniej zamknięto im, nie wiedzieć czemu, równie świetną możliwość przejazdu na ulicę Piastowską przez Kaufland .

Mieszkańcy Wspólnoty wielokrotnie kierowali sprawę do radnych i poprzednich włodarzy miasta, ukazując absurdalność sytuacji i informując, że Piastowska, przy której stoi znak D-4 0 „Strefa zamieszkania” nie nadaje się na obwodnicę Ostródy. Jedyne co słyszeliśmy w odpowiedzi: - Jest wyrok i nic się nie da zrobić”. W końcu udało nam się zapoznać z tym wyrokiem. Dopatrzyliśmy się wszelkich nieścisłości i ogromnego bezprawia. Poprosiliśmy obecnego burmistrza o ponowne rozpatrzenie sprawy i w końcu zostaliśmy wysłuchani. Burmistrz zamykając wjazd kierował się tylko i wyłącznie prawem. Przecież to sami radni uchwalili plan zagospodarowania przestrzennego i doskonale wiedzą jakie funkcje pełni sporna działka. Wiedział to również przedsiębiorca, który w chwili uchwalania planu mógł przedstawić swoje poprawki. Wiedział to również poprzedni burmistrz, który zamiast zezwalać na bezprawie mógł legalnie wnioskować o zmianę .

Obecny burmistrz naprawiając wyrządzone szkody spotyka się z hejtem, tak samo jak i mieszkańcy osiedla. Jesteśmy posądzani o układy, koneksje, a burmistrz o wydawanie pieniędzy podatników. Jednak prawda jest zupełnie inna i czasem warto przed napisaniem kolejnego komentarza zdobyć trochę wiedzy i zastanowić się czy jesteśmy po stronie prawa czy bezprawia i kto tak naprawdę nas oszukał.


Przewodniczący wspólnoty
Marek Wiktorowicz