Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Pocztówki ze świata budziły tęsknotę za światem
2020-04-12 20:02:00(ost. akt: 2020-04-10 12:01:50)
Wygląda na to, że niebawem głównym zajęciem Poczty Polskiej będzie roznoszenie nam karty do głosowania. Gdzie te czasy, kiedy poczta doręczała głównie listy, kartki świąteczne, paczki i emerytury! Na listonosza czekało się zawsze z utęsknieniem.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Dziura w skarpecie, zdechły szczur w szufladzie
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Wszystkie dziewczyny z naszego Zatorza
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": W ferworze walki niejeden rozbił nos o drzewo
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": O występkach, karach i strachach z dzieciństwa
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Dziadek, bo przynosił mu tygodnik „Przekrój”, które systematycznie prenumerował. Znajdował tam swój ulubiony pitaval zawierający publicystyczne opracowania sprawozdań sądowych. Władysław Katarzyński, "Mój Olsztyn": Moja mama, czyli wspomnienie sprzed lat
Babcia z uwagi na horoskop.
Mama, ponieważ gromadziła przepisy kulinarne.
Tata, bo pasjonowały go historie z okresu II wojny światowej.
My z bratem z kolei uwielbialiśmy rysunkowe przygody profesora Filutka autorstwa Zbigniewa Lengrena.
Tata, bo pasjonowały go historie z okresu II wojny światowej.
My z bratem z kolei uwielbialiśmy rysunkowe przygody profesora Filutka autorstwa Zbigniewa Lengrena.
Oczywiście listonosz przynosił też dziadkom emerytury (zawsze zostawiali mu kilka złotych napiwku), tacie zaś dostarczali doręczyciele zamówione w księgarni książki, na przykład egzemplarze Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN w 12 tomach. Kiedy przysyłano taki tom, tata traktował go z niezwykłym pietyzmem. Ja natomiast odbierałem, mając przez ojca wykupiony roczny abonament, polskie znaczki pocztowe. Pamiętam, jakie bicie serca wzbudził we mnie znaczek z ciemnoniebieskim gołąbkiem Picassa z 1954 roku, przygotowanym z okazji Wyścigu Pokoju czy też znaczki z roślinami chronionymi.
Oczywiście do domu przychodziły też listy (odklejaliśmy z nich znaczki nad parą z czajnika), widokówki, paczki, w tym ze świata. I tu trzeba się cofnąć jeszcze dalej w przeszłość, kiedy ojciec siedział w latach 1944-1945 w obozie pracy przymusowej w niemieckiej fabryce paliw syntetycznych w Policach. Budowę Hydrierwerke Politz-Aktiengeselschaft, bo tak nazywała się fabryka, rozpoczęto w 1937 roku, a rozbudowano pod koniec w 1939 roku, dzięki dopływowi niewolniczej siły roboczej z podbitej Polski. Tata mógł stamtąd wysyłać raz na trzy miesiące list do rodziny. A ponieważ listy były w obozie cenzurowane, mama otrzymywała od ojca tylko pomyślne wiadomości.
W Olsztynie Poczta Polska ruszyła zaraz po zakończeniu działań wojennych w kwietniu 1945. Jej organizatorem był Warmiak Klemens Frenszkowski z Tuławek, którego rodzinę miałem okazję poznać kilka lat temu. Gorący polski patriota zadebiutował jako poczmistrz w Olsztynie jeszcze przed plebiscytem 1920 roku.
Za zaangażowanie się po polskiej stronie wyrzucono go potem z pracy. Opuścił Warmię i wyjechał na Pomorze, gdzie w Lidzbarku Welskim ożenił się z pracownicą poczty Jadwigą Krukowską. W kwietniu 1945 roku Klemens Frenszkowski wrócił do Olsztyna, by tu zorganizować polską pocztę. Jeden z jego wnuków opowiadał mi, że w początkowej fazie działalności urzędu wykorzystywano druki niemieckie, pisząc na ich odwrocie. W 1947 roku aresztował go złowrogi Urząd Bezpieczeństwa. Na pocztę już nie wrócił, rodzina została w Olsztynie.
W połowie lat 50. XX wieku zaczęły na nasz adres przychodzić listy i paczki z Argentyny, dokąd wyemigrował po wojnie mój wujek i imiennik Władysław Katarzyński, uczestnik walk o Monte Cassino. Dla mnie te listy były szczególnie cenne ze względu na znaczki, nie każdy uczniak mógł się pochwalić w szkole argentyńskimi. W listach od wujka, absolwenta Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie, który założył w Buenos Aires rodzinę, nie pamiętam wspomnień z wojny, były natomiast pełne tęsknoty za Polską. Wujek bardzo długo nie mógł nas odwiedzić. Jako podoficer w armii Andersa był w kraju niemile widziany. Kiedy wreszcie pod koniec lat 70. przyjechał, natychmiast wzięła go pod lupę bezpieka, o czym dowiedziałem się później z archiwów IPN.
Bardziej niż znaczki interesowały mnie i brata paczki, jakie przychodziły z Argentyny. Bo były w nich towary wtedy wybitnie deficytowe — pomarańcze, cytryny i czekolady. Te ostatnie zresztą dokładnie połamane. Zapewne szukano w nich biżuterii czy obcej waluty. W stanie wojennym listy też były oczywiście bezceremonialnie otwierane, o czym zaświadczała pieczątka na wierzchu.
Wcześniej, zanim jeszcze odwiedził Polskę, ożeniony z Włoszką wujek Władek przyjeżdżał do Neapolu, gdzie mieszkali rodzice jego żony. Tata z mamą to wykorzystywali i w tym samym czasie, aby go spotkać, udawali się na kilkunastodniowy urlop do Neapolu. Rodzice wysyłali nam stamtąd kolorowe widokówki, na przykład z gondolierami z Wenecji czy też z widokiem Lazurowej Groty na Capri, które wzbudza w nas pożądanie tego wielkiego, zachodniego świata, przy którym ten zatorzański wydawał nam się szary i smutny.
— Ja też byłem w czasie wojny we Włoszech — chwalił się stary listonosz, który przynosił nam te widokówki, które razem oglądaliśmy.
— Ja też byłem w czasie wojny we Włoszech — chwalił się stary listonosz, który przynosił nam te widokówki, które razem oglądaliśmy.
Przy okazji opowiadał nam różne ciekawostki. Jak pamiętam, poczcie niezbyt się spieszyło. Niekiedy listy przychodziły już przy powrocie rodziców.
Od czasu do czasu tata wyjeżdżał w Polskę dla poratowanie zdrowia do różnych ośrodków sanatoryjnych, głównie Jastarni czy Krynicy. Również stamtąd przysyłał nam widokówki. Do dzisiaj mam w swoich zbiorach widokówkę z kolejarskich wczasów wagonowych ojca w Krynicy, z widokiem pary łabędzi, adresowaną na Staliningradzką 39/10, która na jakiś czas wyparła Jagiellońską. To pocztówka, przyznacie, historyczna. I druga, z Jastarni, z widokiem domu wczasowego i siedzących przed nim kuracjuszy. Z napisem: „Wczasy dla ludzi pracy”.
Mam kolegę Rysia Łopatkę, który od lat zbiera pocztówki i widokówki. A zaczęło się, kiedy jako 10-latek znalazł na strychu pełen dokumentów żołnierski kuferek swego dziadka Franciszka Opioły ze wsi Ratnawy koło Wojnicza, służącego w Zenicy w Bośni w 57. pułku austriackiej piechoty. Jak później wspominał dziadek, wizytował ich kiedyś sam Franciszek Józef, a on był w kompanii honorowej. 28 czerwca 1914 roku w zamachu w Sarajewie, w Bośni właśnie, zginął austriacki następca tronu Franciszek Ferdynand Habsburg i to wydarzenie stało się pretekstem do wypowiedzenia Serbii wojny przez Austro-Węgry, co — jak wiadomo — zapoczątkowało I wojnę światową. Otóż w tym kufelku znalazł mój kolega Rysiek między innymi wysyłane za pośrednictwem poczty austriackiej listy i widokówki, co w przypadku tych ostatnich było początkiem jego kolekcji, która liczy dzisiaj blisko 9 tysięcy sztuk. W sytuacji, kiedy poczta zastępowana przez internet i telefon komórkowy przynosi nam tych widokówek i świątecznych pozdrowień na kartkach coraz mniej, nie wyrzucajcie starych kuferków, bo może w nich też coś takiego znajdziecie. Przekażcie je młodszym.
Władysław Katarzyński
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
W świątecznym (10-13 kwietnia) wydaniu m.in.
Tarcza antykryzysowa zacznie działać
Prezydent Andrzej Duda podpisał pakiet rozwiązań dla przedsiębiorców i pracowników w związku z czekającym gospodarkę kryzysem wywołanym epidemią koronawirusa. Wcześniej Sejm uchwalił zmiany w ustawach. Posłowie przyjęli 32 poprawki z 81 uchwalonych przez Senat w ustawie o wsparciu przedsiębiorców i pracowników.
Wielkanoc od A do Z
W naszym wielkanocnym alfabecie przyglądamy się zwyczajom i pojęciom związanym z wyjątkowym czasem, w którym wspomina się mękę, śmierć i, przede wszystkim, zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. To najważniejszy okres w roku liturgicznym.
Fotografie z czasów kwarantanny
Na co dzień Magdalena Sulwińska z Olsztyna uwiecznia chwile szczęścia w wyjątkowych momentach życia ludzi, bo specjalizuje się m.in. w fotografii ślubnej. Teraz odwiedza z aparatem tych, którzy radzą sobie z codziennością w czasach społecznej kwarantanny.
Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Warmiak #2907399 | 185.216.*.* 16 kwi 2020 19:09
Warmiak i polski patriota to oksymoron. Poza podobienstwem jezykowym nic nas z wami nie laczy. W szczegolnosci z Polakami z kongresowki o wyrobionej wschodniej mentalnosci
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz
tralala #2906751 | 178.157.*.* 15 kwi 2020 17:48
i tatusiowi z mamusia paszport dali
odpowiedz na ten komentarz
POGO #2906423 | 159.205.*.* 15 kwi 2020 11:10
TERAZ TEŻ BĘDZIEMY CZEKALI - NA KARTY DO GŁOSOWANIA.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
Rachela 71. #2906288 | 83.28.*.* 14 kwi 2020 23:41
Teksty o dawnym Olsztynie to "miód na serce moje" - wielkie dzięki Panie Redaktorze. Chyba zacznę z powrotem kupować gazetę.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz
Warmiaczka #2905367 | 188.147.*.* 13 kwi 2020 09:24
Wolę jednak czytać Wenantego Katarzyńca, polecam
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)