Dr Marcin Kowalczyk z UWM: Nowe technologie dają całkiem nowe narzędzia rządzącym [ROZMOWA]

2020-02-14 09:53:57(ost. akt: 2020-02-14 10:39:17)
dr Marcin Kowalczyk

dr Marcin Kowalczyk

Autor zdjęcia: Janusz Pająk

Wielki Brat czy może trochę mniej science-fiction? Już mamy w Polsce sporo elementów cyfrowego państwa. Nie zawsze ich wprowadzanie się udaje, ale trzeba się z tym pogodzić. Stąd pytanie o przyszłość polskiej cyfryzacji. Jaka będzie?
Dr Marcin Kowalczyk z Wydziału Prawa i Administracji UWM napisał niedawno książkę „Cyfrowe państwo. Uwarunkowania i perspektywy”, w której przyjrzał się m.in. kwestii inwigilacji i wdrażania rozwiązań cyfrowego państwa.

— Na jakim etapie wdrażanie rozwiązań cyfrowego państwa jesteśmy? Ja uważam, że w powijakach.
— Zacznijmy od tego, czym jest cyfrowe państwo — zupełnie nowym rodzajem administracji publicznej. Dlaczego nowej? Ponieważ administracja po pierwsze miałaby świadczyć usługi za pomocą technologii mobilnych, czyli głównie smartfonów. Po drugie – byłaby zautomatyzowana, w mniejszym stopniu opierała się na ludziach. Wreszcie po trzecie, administracja w cyfrowym państwie dostrzegałaby nasze potrzeby i oferowała usługi „skrojone na miarę”. Można ją porównać do czegoś na styku serwisu filmowego Netflix (dobierającego proponowaną ofertę według tego, co lubi dany klient serwisu) oraz dobrze działającego serwisu m-bankowości. Przed polską administracją jeszcze długa droga, chociaż należy docenić działania polskiego rządu, w tym ujednolicony portal administracji publicznej Gov.pl. W szerszym znaczeniu, cyfrowe państwo to efekt wszystkich otaczających nas zmian technologicznych. Społeczeństwo przyszłości to właśnie społeczeństwo sieciowe.

— Boi się pan Wielkiego Brata? Osobiście stoję na stanowisku, że już i tak sprzedaliśmy sieci wszystko, co się da.
— Faktycznie, bardzo wiele informacji o sobie przekazujemy „na tacy” w serwisach społecznościowych. W przypadku używania np. Facebooka lub Twittera należy zadać sobie pytanie, czy jeżeli serwis jest „darmowy”, to czy w jakimś sensie nasze dane (lub my sami) nie są towarem na sprzedaż.

— A co ze sztuczną inteligencją? Co prawda dopiero się rozwija, ale jej wdrożenie jest pewne w każdej dziedzinie życia.
— Rozwój sztucznej inteligencji można porównać do innej rewolucji technologicznej — wynalazku taśmy produkcyjnej przez Henry’ego Forda w pierwszych dekadach XX wieku. Dlaczego? Dzięki temu wynalazkowi praca przy produkcji samochodów marki Ford stała się szybsza i wydajniejsza.
Obecnie wiele czynności w pracy może być żmudnych i powtarzalnych, nawet jeżeli dotyczy to zawodów usługowych. Sztuczna inteligencja może pomóc np. przy wprowadzaniu danych, wykonywaniu obliczeń, zestawianiu np. listy płac, analizie budżetowej, tworzeniu oraz utrzymywaniu, bieżącym zarządzaniu i publikowaniu dokumentacji technicznej czy też przy korekcie tekstu. Pracownicy mogą za to skupić się na działaniach wymagających kreatywności, współpracy i namysłu.
Negatywne skutki sztucznej inteligencji mogą dotyczyć masowych zwolnień, zanikania niektórych zawodów oraz powstania „klasy bezużytecznej” – ludzi pozbawionych możliwości wykonywania pracy. To bardzo poważny problem przyszłości, o którym trzeba rozmawiać już teraz.

— Ile razy studenci pytali pana o Orwella? Uważa pan, że faktycznie grozi nam wizja przedstawiona w "1984"?
— Nowe technologie dają całkiem nowe narzędzia rządzącym. Wszystko zależy od tego, jak zostają wykorzystane. Z jednej strony, dzięki algorytmom można łatwiej tropić nieprawidłowości (np. korupcję czy sprzeniewierzanie funduszy publicznych) oraz namierzać przestępców – co jest oczywiście pozytywne. Jednak na przykład władze Chin wykorzystują nowe technologie do inwigilacji społeczeństwa. Mimo to nie uważam, aby zagrożone mogły być prawa obywateli jakiegokolwiek kraju demokratycznego.
Zgodziliśmy się więc, że cyfryzacja w wykonaniu Polski raczkuje, ale trzeba uczciwie przyznać, że dzieje się w tej materii całkiem dużo. Profil zaufany w końcu działa dobrze z aplikacją mObywatel, w której mamy dostęp do e-dowodu osobistego, danych o samochodzie z uwzględnieniem karty pojazdu czy e-recept. Ostatnio skorzystałem z dobrodziejstw aplikacji i zostawiłem portfel z dokumentami w domu. Pełen sukces, bo urzędy uznają e-dokumenty. Gorzej jest np. z e-dowodem, który w ubiegłym roku trafił do pierwszych obywateli i... okazał się wadliwy.

Paweł Jaszczanin

Więcej informacji o naszym uniwersytecie: >>> kliknij tutaj.

Obrazek w tresci


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl