Odra złapie nas wszędzie. Liczba zakażeń lawinowo rośnie
2019-09-09 16:35:26(ost. akt: 2019-09-09 20:39:55)
Coraz więcej osób choruje na odrę. Chorych jest już cztery razy więcej niż rok temu. Dlaczego tak się dzieje? Sami sobie jesteśmy winni czy może jesteśmy skazani na wirusy, które nie znają granic?
W tym roku Na Warmii i Mazurach na odrę zachorowały 42 osoby. W styczniu odnotowano 10 zachorowań, w lutym — 7, w kwietniu — 3, natomiast w maju aż 21. W Polsce natomiast odnotowano w tym roku 1358 przypadków odry — wynika z informacji Państwowego Zakładu Higieny. W całym 2018 roku było ich 339, a w 2017 tylko 63.
Dlaczego liczba zachorowań tak szybko rośnie? Powodów może być kilka. Pierwszy można zamknąć w pytaniu: szczepić czy nie szczepić przeciw odrze? Lekarze twierdzą, że szczepienie jest jedynym znanym sposobem ochrony przed tą chorobą. Z kolei ruch antyszczepionkowy odradza takie działanie. Dlatego w tej chwili mamy już około 40 tysięcy dzieci niezaszczepionych przeciwko odrze. I nawet gdy o odrze zaczęto mówić coraz więcej, antyszczepionkowcy wydali oświadczenie na ten temat. Ich zdaniem w mediach budowana jest „atmosfera strachu i zagrożenia związanego z zachorowaniem”.
Podobnie uważa Krzysztof Teliczan z Olsztyna, który jest ojcem pięciorga dzieci. Przestał szczepić dzieci, gdy zauważył, że po wizycie w poradni zaczęły częściej chorować.
— Nie jestem przeciwnikiem szczepień, bo w wielu przypadkach jest to najskuteczniejszy sposób zabezpieczenia naszego zdrowia. Sprzeciwiam się takiemu kalendarzowi szczepień, a więc ilości szczepionek, a przede wszystkim jakości i składowi szczepionek — podkreśla Krzysztof Teliczan. — Od lat współpracuję z zagranicznymi firmami farmaceutycznymi i medycznymi. Widzę w Polsce wypaczenie systemu szczepień. Skoro szczepionki są takim cudownym środkiem, to po co wydaje się tak ogromne kwoty na promocję szczepień? — pyta.
I dodaje: — Codziennie w radiu i w telewizji napotykamy reklamy. A jeśli mówimy o samej szczepionce na odrę, to osoby w naszym wieku przechodziły tę chorobę i powikłania są mniej groźne niż możliwe powikłania po podaniu szczepionki. Rok temu straszono nas epidemią odry, bo szczepionkom kończył się termin przydatności. Szczepionki się przeterminowały i zagrożenie minęło. I jak się okazało — 90 proc. zachorowań w Polsce na odrę stwierdzono u obywateli Ukrainy przebywających w Polsce lub osób mających z nimi kontakt.
I dodaje: — Codziennie w radiu i w telewizji napotykamy reklamy. A jeśli mówimy o samej szczepionce na odrę, to osoby w naszym wieku przechodziły tę chorobę i powikłania są mniej groźne niż możliwe powikłania po podaniu szczepionki. Rok temu straszono nas epidemią odry, bo szczepionkom kończył się termin przydatności. Szczepionki się przeterminowały i zagrożenie minęło. I jak się okazało — 90 proc. zachorowań w Polsce na odrę stwierdzono u obywateli Ukrainy przebywających w Polsce lub osób mających z nimi kontakt.
Warto jednak pamiętać o tym, że w obu przypadkach chodzi o osoby nieszczepione. Na Ukrainie sytuacja jest jednak rzeczywiście poważna. Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała raport w sprawie skali zachorowań na odrę. Epidemia szybko rozprzestrzenia się na całym świecie, szczególnie na Ukrainie, która zajmuje niechlubne trzecie miejsce na świecie pod względem ilości zachorowań na odrę. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2019 roku zachorowało tam ponad 5 tys. osób, a więc prawie cztery razy więcej niż w Polsce.
Powód? Między innymi prężnie działający ruch antyszczepionkowy, wpierany z Moskwy w ramach wojny hybrydowej, jaka prowadzi Rosja z Ukrainą. Dlatego najwiecej zachorować na odrę jest na wschodzie i południu Ukrainy, gdzie Kreml ma nadal silne wpływy.
W naszym regionie w 2018 i 2019 roku odnotowano kilka przypadków odry u pracujących w naszym regionie obywateli Ukrainy.
— Zrozumiałbym, gdyby Polska przestała wpuszczać Ukraińców bez szczepień. Bo nasi ludzie zostaliby zmuszeni, żeby to robić. I uratowalibyśmy wiele żyć. U nas i u was — zauważa w wywiadzie dla wp.pl dr Fedir Łapij z Akademii Medycznej w Kijowie, członek ukraińskiego sztabu operacyjnego ds. zachorowań na odrę. — Na Ukrainie ruch antyszczepionkowców jest znacznie większy niż w Polsce. W dodatku na Ukrainie są w nim nawet lekarze. To jakby krowy występowały przeciwko sianu. To jedna z przyczyn, dlaczego u nas chorują ludzie oficjalnie szczepieni. Po prostu zaświadczenia często się fałszuje. My o nich wiemy, próbujemy nawet zainteresować prokuraturę, ale ona nie chce się tym zajmować.
Ciekawy jest wspomniany już rosyjski ślad związany z odrą. Dotyczy on nie tylko Ukrainy. W USA sprawdzono prawie 1,8 mln tweetów dotyczących szczepień. Aż 93 proc. z nich mogło zostać wyprodukowanych przez rosyjskie boty lub trolle — wynika z badań American Public Health Association, która skupia ekspertów od zdrowia publicznego. Tym samym Rosjanie próbowali wspierać ruchy antyszczepionkowe. W mediach społecznościowych pojawiały się więc m.in. takie wpisy: „Podobno tylko elity dostają czyste szczepionki. A co my, normalni ludzie dostajemy?!”. Dlaczego?
— To zgodne ze strategią promowania niezgody wokół kontrowersyjnych tematów, znana taktyka rosyjskich trolli — czytamy w raporcie APHA. — Takie działania mogą zagrozić zdrowiu publicznemu, normalizowanie takich debat może sprawić, że społeczeństwo zakwestionuje skuteczność szczepionek.
Mogłoby się wydawać, że to tylko amerykański Twitter, jednak to medium społecznościowe ma ogromną siłę rażenia. Zwłaszcza dla antyszczepionkowców, którzy są niezwykle aktywni w sieci.
Mogłoby się wydawać, że to tylko amerykański Twitter, jednak to medium społecznościowe ma ogromną siłę rażenia. Zwłaszcza dla antyszczepionkowców, którzy są niezwykle aktywni w sieci.
— Nie ma leków, które zahamowałyby rozwój wirusa odry. Zarazić się możemy na odległość, na przykład przebywając w jednym autobusie z chorą osobą. Dlatego trzeba się szczepić, to jedyna broń z tą chorobą. Kolejna to mycie rąk i świadomość, że można się zarazić dosłownie wszędzie — mówi Jolanta Szłykowicz z Oddziału Epidemiologii Wojewódzkie Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie. — Na szczęście na Warmii i Mazurach od dwóch miesięcy nie stwierdzono zachorowania. Ale zawsze trzeba dmuchać na zimno.
ADA ROMANOWSKA
Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
tak jest #2788986 | 178.175.*.* 10 wrz 2019 11:40
Czyli winna jet polityka imigracyjna rządu PL .Wraz z odrą płynie nad Wisłę grużlica kiła i jesze gorsze paskudztwa .Nad milionami imigranow nie ma żadnej kontroli sanitarnej.A za ich choroby płaci polski podatnik.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
jj #2788944 | 83.5.*.* 10 wrz 2019 10:19
Niestety jesteśmy ofiarami pewnego paradoksu i traktujemy temat powierzchownie. Z jednej strony zbawczość szczepień, a z drugiej strony ich "niepotrzebna" ilość i szkodliwy skład. To tak jakby ktoś do studni wody w oazie wlewał szambo - chcesz się napić, ale masz tylko to do dyspozycji... Mamy żyć, ale w chorobie - czyż to nie doskonały plan bigfarmy?
odpowiedz na ten komentarz
xic #2788874 | 213.184.*.* 10 wrz 2019 07:58
nie bardzo kumam co jest takiego strasznego w chorobie, która wymaga tyodnia leżenia w łóżku i nie stosuje się na nią żadnych leków. powikłania mogą być przy każdej chorobie, przeziębieniu , grypie itd po co ta histeria
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Znafca #2788782 | 89.228.*.* 9 wrz 2019 21:44
Oho, jak zawsze w tematyce odezwali się absolwenci renomowanych kierunków w szkołach medycznych WSRH i SNP (wyższa szkoła robienia hajsu i szlachta nie pracuje)...
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
biznes #2788729 | 31.213.*.* 9 wrz 2019 20:09
Lekarze to nazbyt często zadufane w sobie durnie. Taka selekcja – dla myślących nie ma tam miejsca, pozostają głupsi, slepo stosujący ‚procedury’. pani Gwen Olsen, laureatka nagrody Human Rights Award, która przez wiele lat pracowała dla największych koncernów farmaceutycznych,: "Chcę obalić mit, że przemysł farmaceutyczny ma na celu poprawę zdrowia i leczenie. W rzeczywistości jego celem jest utrzymanie chorób i zarządzanie objawami. Przemysł ten nie jest zainteresowany leczeniem raka, alzheimera czy chorób serca, ponieważ gdyby tak było, działałby na własną szkodę - utraty biznesu, a to nie ma sensu". Czy np. opłaca się firmom farmaceutycznym produkować lek, uzdrawiający prostatę? Oczywiście, że nie. Najlepiej byłoby, gdyby taki lek usuwał objawy na kilkanaście godzin, nie dopuszczał do rozwoju choroby, stabilizował ją, a jego zastosowanie powinno oznaczać konieczność przyjmowania go co kilka lub kilkanaście godzin do końca życia, a po zaprzestaniu jego przyjmowania, objawy powinny się nasilać. Żadnego całkowitego wyleczenia, bo to jest nieopłacalne. Proszę popatrzeć na reklamy, w których dominuje zdanie "Wystarczy jedna tabletka dziennie"... do końca życia. Największą tragedią dla przemysłu farmaceutycznego byłoby znalezienie skutecznego, prostego sposobu na leczenie poważnych chorób (np. onkologicznych), który to sposób kanalizowałby ogromne dochody koncernów farmaceutycznych.
Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)