Polakom marzy się swoboda w pracy. Zwłaszcza w letnie dni
2019-07-29 07:15:00(ost. akt: 2019-07-26 17:26:13)
Lubimy swobodę. Zwłaszcza w upalne dni, kiedy garsonka czy krawat stają się źródłem naszych cierpień. Ale nie chcemy łamać zasad i granic. Chyba, że mamy akurat tzw. luźny piątek. Ekspert: Moda staje się mniej konserwatywna.
W wielu miastach Polski kierowcy autobusów od lat jeżdżą pod krawatem. Ubiór nie powinien być kłopotliwy dopóki, dopóty upał nie da się we znaki. Szczególnie gorąco zrobiło się podczas sesji Rady Miasta Zamościa, kiedy rozgorzała dyskusja nad noszeniem krawatów w czasie upałów. Prezydent zobowiązał prezesa spółki, by udzielał zgody na jazdę bez krawatów kierowcom, którzy pracują w pojazdach bez klimatyzacji. I prosił, żeby do każdej sytuacji podchodzić indywidualnie.
Z kolei Igor Kraszewski, historyk Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, w humorystycznym liście do swoich studentów podpowiedział im, jak powinni wyglądać w czasie egzaminów. „Proszę o strój, który wyrazi szczęśliwy kompromis między wentylacją a powagą chwili” — napisał. I dalej: „Dresy nie, klapki nie, bermudy nie, podkoszulki solo nie. Wiedza tak".
Jak cię widzą, tak cię piszą — mówi stare przysłowie. Wiadomo, że estetyka, schludny wgląd i odpowiedni do sytuacji strój zagwarantują nam pierwsze wrażenie. A nawet drugie i trzecie....
Ale oprócz dobrego wrażenia Polakom marzy się swoboda w pracy. Zwłaszcza w letnie dni. Dlatego 55 proc. badanych Polaków pozytywnie ocenia zjawisko dress code. Z niechęcią postrzega je tylko 15 proc. z nich. Garsonka czy garnitur wielu pracownikom kojarzą się z dyskomfortem i wielu Polaków wolałoby zostawić te rzeczy w szafie. Takie wnioski płyną z raportu Pracuj.pl.
Ubiór jest ważny, ale nie do tego stopnia żeby sugerować się nim w przypadku wyboru pracy. Ponad połowa respondentów (51 proc.) twierdzi, że informacja o dress code nie miałaby żadnego wpływu na ich chęć pracy w firmie, do której aplikują.
Z kolei 27 proc. ankietowanych bardziej chciałoby pracować w firmie z góry ustalonymi zasadami ubioru, a 22 proc., że zmalałaby ich chęć rekrutacji do pracodawcy, u których jest ściśle obowiązująca etykieta stroju.
Czy jednak każdy z nas rozumie dress code podobnie? Badani Polacy w aż 7 na 10 (71 proc.) przypadków deklarują, że w idealnym miejscu pracy powinna istnieć swoboda ubioru – jednak z zachowaniem określonych granic i zasad. Tylko co piąty badany jest zwolennikiem bardziej ścisłego dress code, a co dziesiąty – pełnej swobody ubioru. Wyniki mogą więc wskazywać, że specjaliści są zwolennikami umiarkowania w zakresie zawodowej garderoby.
A jak jest w rzeczywistości? Wyraźnie częściej, niż w przypadku oczekiwań badanych, zdarzają się w ich miejscach pracy zarówno odgórny dress code (22 proc.), jak i całkowita swoboda ubioru (29proc.). Połowa respondentów deklaruje, że w ich miejscu pracy dobór stroju jest swobodny, ale powinien mieścić się w ustalonych granicach i zasadach.
Skąd bierze się wyraźne rozluźnienie etykiety stroju w polskich biurach?
— Poluzowanie zasad ubioru widać zwłaszcza w pewnych branżach, które dotychczas były uważane za dość konserwatywne w tej kwestii — tłumaczy Michał Kędziora, ekspert mody męskiej i autor bloga Mr Vintage. — Przykładem jest chociażby branża telekomunikacyjna. Jeszcze kilka lat temu pracownicy salonów sprzedaży i biur obsługi klienta musieli nosić garnitur, koszulę i krawat, a dzisiaj większość telekomów daje tym pracownikom firmowy t-shirt z logotypem. Taki strój ma budować bliższą relację pomiędzy doradcą, a przeciętnym “Kowalskim”, który jednak rzadko chodzi w garniturze. Drugi powód rozluźnienia etykiety ubioru to odzwierciedlenie tego, jak zmienia się moda w ostatnich dekadach. Staje się mniej konserwatywna, mocno czerpie inspiracje ze sportu, ze stylu ulicy. To widać także w kolekcjach marek, których podstawowym produktem jeszcze kilkanaście lat temu był garnitur. Dziś staje się on strojem na wyjątkowe okazje. Codzienny strój do pracy trudno za taki uznać. Trzecim powodem jest obecna pozycja pracownika na rynku pracy, który w coraz większym stopniu dyktuje warunki. Pracodawcy, chcąc go zatrzymać lub pozyskać, muszą ulegać pewnym naciskom. Niektórych pracowników zniechęca firmowy dress code, bywa więc tak, że w tej kwestii pracodawcy odpuszczają.
— Poluzowanie zasad ubioru widać zwłaszcza w pewnych branżach, które dotychczas były uważane za dość konserwatywne w tej kwestii — tłumaczy Michał Kędziora, ekspert mody męskiej i autor bloga Mr Vintage. — Przykładem jest chociażby branża telekomunikacyjna. Jeszcze kilka lat temu pracownicy salonów sprzedaży i biur obsługi klienta musieli nosić garnitur, koszulę i krawat, a dzisiaj większość telekomów daje tym pracownikom firmowy t-shirt z logotypem. Taki strój ma budować bliższą relację pomiędzy doradcą, a przeciętnym “Kowalskim”, który jednak rzadko chodzi w garniturze. Drugi powód rozluźnienia etykiety ubioru to odzwierciedlenie tego, jak zmienia się moda w ostatnich dekadach. Staje się mniej konserwatywna, mocno czerpie inspiracje ze sportu, ze stylu ulicy. To widać także w kolekcjach marek, których podstawowym produktem jeszcze kilkanaście lat temu był garnitur. Dziś staje się on strojem na wyjątkowe okazje. Codzienny strój do pracy trudno za taki uznać. Trzecim powodem jest obecna pozycja pracownika na rynku pracy, który w coraz większym stopniu dyktuje warunki. Pracodawcy, chcąc go zatrzymać lub pozyskać, muszą ulegać pewnym naciskom. Niektórych pracowników zniechęca firmowy dress code, bywa więc tak, że w tej kwestii pracodawcy odpuszczają.
Niektóre korporacje wprowadzają „Casual Friday”, czyli tzw. luźny piątek. Oznacza to, że w piątki można do pracy przyjść w swobodniejszym stroju niż w pozostałe dni. Zasadą jest, że strój w piątek powinien być o jeden stopień mniej formalny niż w pozostałe dni. Nie oznacza więc, że tego dnia pantofle zamieniamy na plażowe japonki...
Aleksandra Tchórzewska
Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
mmmm #2769379 | 81.190.*.* 29 lip 2019 20:43
do roboty lenie a nie kolejne fanaberie
odpowiedz na ten komentarz
§ #2769316 | 37.201.*.* 29 lip 2019 16:54
W piatek luz to oznacza , ze mozna przyjsc do pracy w banku w spodniach dzinsowych, ale bez dziur, krawat zostawia sie w domu, ale biala czy pastelowa koszula to wymagalne . Do pracy w salonie tatuazy mozna miec kolczyk w uszach, w nosie , na brodawkach i w innych niewidocznych miejscach, kolorowe wlosy lub podgolone do samego czubka, jezyk podzielony na dwie polowki, tatulaz na calym ciele , do tego i na twarzy , w kolorowych gaciach .
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
peter #2769278 | 23.129.*.* 29 lip 2019 15:32
W Azji- wysoce rozwinięte kraje typu Japonia czy Korea Płd dress code ma sie dobrze.Ludzie w biurach są schludni i zadbani. To co krytykujecie tutaj w Polsce to są złe fluidy opacznie pojmowanego zachodu. Panienka z piercingami na twarzy, całymi łapkami w tatuazach jak grypser, to nie jest to . Owszem w "agencji" czy sklepie dla motocyklistów pasuje. W banku-nie.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
Ja #2769128 | 5.173.*.* 29 lip 2019 09:36
Sorry ale są granice. Niezależnie od pracy, japonki do roboty czy strój rowerowy albo damski ubiór jak na plażę to jest wiocha i przesada, a nie żaden luz.
Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz
Mazur #2769108 | 31.1.*.* 29 lip 2019 08:46
Zauważyłem, że hitem jest teraz makijaż typu ociekajaca krew w różnych kolorach (nie wiem jak się coś takiego nazywa). Laska wyglądała niczym z filmu grozy po ataku zombiakow. A całkiem ładna w sumie byłaby bez czegoś takiego. Że też rodzice na to pozwalają. Ale w imię źle pojmowanej tolerancji siedzą cicho a dzieci zaczynają sądzić i terroryzowac cały dom. Tak czy owak jest to wyłącznie wina rodziców i potem powinni mieć pretensje wyłącznie do siebie.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz