Popkultura Bez Gorsetu: Bond i jego dziewczyny

2019-07-14 18:12:12(ost. akt: 2019-07-15 09:54:07)

Autor zdjęcia: Twitter - oficjalny profil Jamesa Bonda

Niedawno pojawiły się pierwsze oficjalne zdjęcia z najnowszej, 25. filmowej odsłony przygód agenta 007. Postać Jamesa Bonda, pojawiająca się na ekranie od 57 lat, jest znakiem swoich czasów. I wiele nam mówi o miejscu kobiet w społeczeństwie.

— Książki Iana Fleminga, który stworzył literacki pierwowzór Jamesa Bonda, opowiadały o zimnowojennym napięciu między USA i ZSSR. Dzisiaj w Agencie Jej Królewskiej Mości przegląda się rzeczywistość — tłumaczy dr Piotr Przytuła, literaturoznawca i badacz kultury popularnej z UWM. — Miejsce komiksowych schwarzcharakterów zajęły ważne problemy XXI wieku: cyberprzestępczość, ekologia, kryzys męskiej tożsamości, wykluczenie i pogłębiające się nierówności społeczne, a nawet starość.

Ciekawym problemem w kontekście serii bondowskiej są też, co oczywiste, relacje damsko-męskie. Informacja o nazwisku kolejnej aktorki, która wcieli się w rolę dziewczyny Bonda, jest jedną z najbardziej wyczekiwanych i rozpala wyobraźnię fanów na długo przed tym, jak na planie padnie pierwszy klaps.

Kamil Śmiałkowski, autor leksykonu poświęconego agentowi 007, pisze w swojej książce:


Takie same są też kobiety Bonda, które widzimy na ekranie, a romanse z nimi przebiegają według schematu, który zapowiada w pierwszej książce z bondowskiej serii Ian Fleming: — „(...) jest coś makabrycznego w nieuniknionej powtarzalności każdego romansu. Można go było opisać konwencjonalną parabolą: najpierw sympatia, potem dotyk dłoni, pocałunek, namiętny pocałunek, dotyk ciał, punkt kulminacyjny w łóżku, potem więcej łóżka, potem mniej łóżka, potem nuda, łzy i gorycz rozstania” — mówi w „Casino Royale” sam James Bond.

I faktycznie, romanse agenta 007 przebiegają według powyższej logiki, a on sam bywa do bólu szowinistyczny, zarówno wobec swoich kochanek, jak i innych pań ze swojego otoczenia, co nie przeszkadza mu jednak zdobywać kolejne serca i ciała kobiet, które zdają się ślepo ulegać urokowi agenta.
25
film z bondowskiej serii ma mieć premierę w kwietniu 2020 r.

Oglądając filmy z udziałem Seana Connery'ego, który ma przecież sporą grupę fanów gotowych toczyć wielogodzinne dyskusje o tym, że był on najlepszym Bondem w historii, trudno dziś nie otworzyć szerzej oczu. Dziwić może nie tylko to, jak jego postać traktuje kobiety, ale i to, że te oburzające zachowania nie spotykają się z żadną reakcją ze strony otoczenia.

Okazuje się, że akceptowalne jest nie tylko klepanie kobiety po pośladkach, policzkowanie jej czy agresywne potrząsanie jej ciałem, ale nawet — uwaga! — zasłanianie się kobietą, by uniknąć ataku ze strony innego agresora.
Także kolejni odtwórcy ról Bonda nie rezygnują z ciosów wymierzanych paniom, duszą je, podtapiają... Słowem, należałoby się poważnie zastanowić, zanim wpadłaby nam do głowy chęć nazwania Bonda dżentelmenem. Kobieta jest dla agenta 007 obiektem przede wszystkim seksualnym.

— Kobieta w serii filmów o Bondzie często pojawia się jako ciało do oglądania — mówi dr Piotr Przytuła. — Potwierdza to doskonale scena z udziałem pierwszej filmowej kobiety Bonda, czyli Honey Ryder, którą zagrała Ursula Andress. Kobieta wynurza się z fal i w bikini wychodzi na brzeg, a James Bond przygląda jej się z wyraźną fascynacją. Bliźniacza niemal scena pojawiła się też w innej odsłonie przygód Bonda, a na brzeg wychodziła wówczas, równie skąpo ubrana, Halle Berry, odtwórczyni roli Jinx Johnson.

Scena wychodzenia z wody, zdaniem Piotra Przytuły, może być świetnym punktem wyjścia dla zobrazowania przemian, jakie zachodzą w serii bondowskiej. Otóż w „Casino Royale” (2006), pierwszym filmie, w którym w roli Bonda pojawia się Daniel Craig, to właśnie agent 007 wynurza się z wody, a jego ciału przygląda się kobieta. Także kilka innych scen może stanowić dowód na to, że kobiety są coraz śmielsze w walce o przynależne im miejsce. Vesper kpi z ego Bonda, ona też zostawia go rano w łóżku, bo ma do załatwienia swoje sprawy. To właśnie w ostatnich produkcjach przekonujemy się też, że serce Bonda, który ma twarz Daniela Craiga, wyraźnie zmiękło i nie jest już odporne na takie uczucia, jak miłość i strach przed stratą ukochanej.

Gdyby wcześniej szukać punktów przełomowych w serii filmów o Jamesie Bondzie, na pewno trzeba byłoby wskazać „GoldenEye”, film z 1995 roku. To wówczas producentką serii została Barbara Broccoli, córka Alberta, który pełnił tę rolę przy wcześniejszych filmach. Andrzej Lewicki, filmoznawca, nie ma wątpliwości co do tego, że kobieta w roli producenta wpłynęła na ukazywanie kobiecych i męskich ról społecznych oraz relacji erotycznych między bohaterami. Doskonałym przykładem takich zmian jest decyzja o tym, by funkcję szefa MI6 sprawowała odtąd kobieta. W rolę nowej M wcielała się od 1995 r. Judi Dench.
To właśnie w „GoldenEye” M, jako pierwsza, w jednoznaczny sposób piętnuje seksistowskie zachowania Jamesa Bonda i innych mężczyzn, których obserwujemy na ekranie.


W
1962
roku odbyła się premiera filmu Doktor No, pierwszego filmu z Bondem

— Warto też podkreślić, że to właśnie Bond, któremu twarzy użyczył Pierce Brosnan, toczy ciekawą rozmowę z Moneypenny, sekretarką z MI6. W konsekwencji kobieta przypomina mu, że jego zachowanie może zostać uznane za napastowanie — zauważa Przytuła. I dodaje: — W „GoldenEye” widać też, że Bond nie góruje już nad postacią kobiecą, nie przytłacza jej, stojąc nad nią, a jego propozycja, by przepuścić Moneypenny w drzwiach, zostaje odrzucona.

Ciekawe są też relacje łączące Bonda z M, jedyną kobietą, stanowiącą stały punkt w bondowskich filmach z ostatnich lat. Można wręcz powiedzieć, że w „Skyfall” (2012) ich nietypowy układ, który wykracza poza standardowe zależności służbowe i pełen jest wciąż skrywanych uczuć, z których obydwoje zdają sobie sprawę, ale o których nie rozmawiają, zyskuje nowy wymiar. Patrząc na łączące ich więzy, trudno uniknąć skojarzeń z matczyno-synowską relacją.

Kobiety Bonda są postaciami, które na stałe wpisały się do kanonu popkultury. Świadczy o tym nie tylko lista kandydatek, które chcą wcielić się w rolę kolejnej z nich, ale i to, że w 2012 roku pewna Brytyjka, z okazji premiery „Skyfall”, 23. filmu o Bondzie, na cześć dziewczyn najsłynniejszego agenta świata, zmieniła swoje personalia. Od tej pory w jej dokumentach można znaleźć nie jedno, ale czternaście imion. Każde z nich nosiły partnerki i kochanki Jamesa Bonda.

Daria Bruszewska-Przytuła




Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. a1410 #2763761 | 37.47.*.* 17 lip 2019 21:55

    Kobiety niby oburzają się na to, że mężczyźni traktują je seksistowsko i przedmiotowo, ale niech ktoś spróbuje przez dwa-trzy tygodnie nie potraktować seksistowsko swojej żony...

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Eureka #2762654 | 88.156.*.* 15 lip 2019 20:38

    Kopernik też była kobietą!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. Olo #2762313 | 188.147.*.* 15 lip 2019 08:47

    Szanowna redaktorko - feministko. Rozpatrywanie każdej historii przez pryzmat tego jak są traktowane kobiety jest zboczeniem i w żaden sposób nie jest wyznacznikiem, jak to określiłaś, miejsca kobiet w społeczeństwie. Historie o Bondzie to historie o mężczyźnie, który ma taki a nie inny sposób bycia i postrzegania roli kobiet w swoim życiu. To jest film. Fikcja. Opowieść o fikcyjnym bohaterze i jego cechach (zaletach ale i wadach). Nie sposób przekładać tego na rzeczywistość. Poza tym, droga feministko, czy kiedykolwiek obejrzałaś choć jeden odcinek? Bond nigdy nie potraktował żadnej kobiety źle czy przedmiotowo. Każda opowieść to historia ratowania Świata z gorącym romansem w tle i każda kończy się w ten sposób, że Bond i jego partnerka są razem. W czym więc tkwi problem? Że Bond gustuje w młodych i pięknych kobietach? Skoro nie oglądasz tych filmów to zapewne również nie wiesz, że kolejne części nie są ułożone chronologicznie i nie stanowią jednej linii fabularnej. To oznacza, że to nie jest tak, że Bond co chwilę ma inną partnerkę (zresztą gdyby miał to co w tym złego?). Każda cześć to oddzielna historia, w której Bond jako główny bohater poznaje kobietę i wybucha między nimi romans. Gdzie tu seksizm? Gdzie tu przedmiotowe traktowanie kobiet? Tylko ktoś kto nie zna filmu i doszukuje się wszędzie dyskryminacji może to tak odebrać.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz