Rozwód z księciem z bajki

2018-12-03 13:18:45(ost. akt: 2018-12-03 20:05:01)
zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Grzegorz Czywkin

Kobieta musi uwierzyć, że ma siłę. Zwłaszcza gdy walczy z mężczyzną o swoje lepsze jutro. Musi też wiedzieć, że nie jest sama. Nawet w najtrudniejszej życiowej sytuacji: w czasie rozwodu. Z Sylwią Jackowski z firmy „Kobieta i Rozwód” rozmawia Ada Romanowska
— Można rozwieść się szczęśliwie?
— Mam nadzieję, że tak. Chociaż trudno mówić o szczęściu po samym rozstaniu. Przecież po to jest rozwód, aby na nowo ułożyć sobie życie. Ma być lepiej. Nie spotkałam jeszcze kobiety, która się rozwiodła i żałuje.

— Z jakich powodów kobiety się rozwodzą?
— Najczęściej pojawia się zdrada. Później alkohol i przemoc. I tu zastanawia mnie najbardziej, że kobieta wierzy w cuda. Bo jednego dnia dzwoni do mnie zrozpaczona, że mąż ją bije, a ona jest w ciąży. I już nie ma siły na to małżeństwo, już dłużej nie wytrzyma. Umawiam się więc z nią na spotkanie.
Ona przychodzi, ale wierzy, że mąż się zmieni. Bo wczoraj był miły... Wtedy ją pytam, jak długo mąż ją bije. Okazuje się, że od trzech lat. Gdy urodziła pierwsze dziecko. Mimo tego ona cały czas ma nadzieję, że on się zmieni. Ale mija miesiąc, a ona znowu dzwoni. I historia się powtarza.

— Bo do rozwodu trzeba dojrzeć.
— To prawda. Rozwód nie jest łatwy. Kobieta ma siłę i musi w nią uwierzyć. To często nie jest łatwe, bo jest podłamana swoją życiową sytuacją. W dodatku słyszy od mężczyzny, że jest do niczego i że sobie nie poradzi. A skąd on to wie? Dlatego mam wielką satysfakcję, gdy po spotkaniu ze mną i z adwokatem rosną jej skrzydła. Gdy się uśmiecha i wie, że da radę.
— Mimo wszystko rozwód to wojna.
— Tak, nie zawsze jest to łatwe.
— I pani idzie na tę wojnę na własne życzenie...

— Bo jestem bardzo empatyczna. Mąż się dziwi, jak ja sobie z tym wszystkim poradzę. Bo ja zawsze biorę sobie do serca problemy innych. Nie potrafię przejść obok nich obojętnie.
— Dlaczego zajęła się pani rozwodami?
— Przez piętnaście lat pracowałam w urzędzie administracji publicznej. Jednak zawsze największą satysfakcję sprawiała mi pomoc innym. I pewnego razu przyszła do mnie koleżanka z pracy. Zwierzyła mi się, że już dłużej nie wytrzyma w małżeństwie, że musi się rozwieść. Byłam jedyną osobą, z którą mogła pogadać. Nie miała rodziców, rodzeństwa, a musiała podzielić się z kimś swoim dramatem. Ja w pełni się zaangażowałam, choć temat rozwodów nie był mi bliski. Ale pocieszałam ją: razem damy radę.

Szukałyśmy adwokata. Szperałam w internecie, na forach, na grupach w mediach społecznościowych, na „mamuśkach”. Ale niestety kiepsko trafiała, traciła pieniądze i była coraz bardziej załamana. Bo żaden prawnik nie miał tej empatii, której potrzebowała. Ale ja się nie poddałam. Szukałam dalej. I natrafiłam na firmę „Kobieta i rozwód”. Byłam oczarowana, bo kobieta zgłasza się i od razu uzyskuje pełną pomoc. Ma też sprawdzonych ludzi i wsparcie na każdym etapie. Koleżanka powiedziała wtedy: „Szkoda, że nie ma czegoś takiego w Olsztynie”. I to był impuls. W głowie zapaliła mi się lampka. Po piętnastu latach w urzędzie stwierdziłam, że ja chcę to robić!

— Koleżanka jest już po rozwodzie?
— Już tak, ale teraz trwa walka o podział majątku. Na razie jest za świeżo po rozwodzie, aby się z niego cieszyć. I jeszcze niestety musi mieszkać razem z mężem. Ja wspieram ją cały czas.
— A kiedyś pewnie był to książę z bajki... Nie ma dziś takich?
— Każda kobieta marzy o mężczyźnie idealnym, ale życie pokazuje, że nie zawsze na takiego trafia. Trzeba się rozejść, żeby rozpocząć nowy rozdział w życiu. Żeby — kto wie — spotkać mężczyznę, który będzie traktował ją jak księżniczkę. I będzie rzeczywiście tym księciem z bajki, który szanuje i kocha.

— Ale najpierw trzeba zamknąć poprzedni rozdział. W czym może pomóc „Kobieta i rozwód”?
— Kobieta uzyskuje kompleksową pomoc. Na przykład przychodzi do mnie kobieta, która chce się rozwieść. Albo która jeszcze nie jest zdecydowana. Rozmawiam z nią i niekoniecznie przekonuję do rozwodu. Uważam, że to ostateczne rozwiązanie. Możliwe, że kobieta potrzebuje psychologa. Albo po prostu rozmowy. Albo terapii małżeńskiej.

Czasami jestem jedyną osobą, której ona się zwierza. Po kilku spotkaniach z psychologiem kobieta nabiera sił. I ja to widzę. Gdy do mnie przychodzi, jest pełna emocji. Później tych emocji jest mniej, a więcej rozwagi.
— Każda kobieta jest inna.
— I dlatego każda jest traktowana wyjątkowo i indywidualnie. Razem ustalamy plan działania. Nie ma takich samych przypadków. Współpracuję z adwokatami, którzy są wyspecjalizowani w danej dziedzinie. Również z psychologami, mediatorami, a nawet detektywem. Czasami potrzebujemy konkretnych dowodów.
— Kobiety nie radzą sobie same?
— Podejmują decyzje pod wpływem emocji. Tym samym popełniają wiele błędów, które później mają wpływ na ich dalsze życie.

— Jakie to błędy?
— Chcą rozwodu i wydaje im się, że mają dowody. Mówią, że znajoma widziała męża z jakąś kobietą. I on na pewno ją zdradza. A ważne są konkrety. Często też mężowie manipulują żonami. Namawiają, żeby coś podpisały. Na przykład żeby zrzekły się domu czy mieszkania. W zamian za obietnicę lepszych relacji. A one zazwyczaj się nie poprawiają. Kobiety mają nadzieje, że stanie się cud. Bo niestety w nie wierzą.

— Dlaczego?
— Bo na przykład kierują się dobrem dzieci. Uważają, że „tak będzie lepiej”. Myślą, że się przemęczą, byleby dobrze wyglądać w oczach dziecka. Ale dziecko nie jest ślepe i wszystko widzi. Łez matki nie da się nie zauważyć. Później dziecko może mieć żal. Bo wolałoby mieć szczęśliwą matkę, a nie cierpiącą za miliony.

— Zapewne kobiety boją się zmian. Lepsze stare, nawet niewygodne buty niż nowe, które trzeba rozchodzić. To trudne.
— Nie tak łatwo jest zrobić pierwszy krok. Ale później są szczęśliwe. Spotkałam kobietę, która cieszyła się z pierwszej rocznicy swojego rozwodu. Zapisała się na studia. Odżyła. Zaczęła myśleć o sobie. Panie po rozstaniu udzielają się towarzystwo, są gotowe do zmiany pracy, do zmiany wizerunku. Powiem tak — najpierw rozwód, potem rozwój. Jeśli czujemy się zaszczute, obrażane czy zdradzane, nie możemy tego akceptować. To nas krzywdzi i ogranicza. Oczywiście nie można generalizować. Znam również dużo szczęśliwych małżeństw i oby takich było jak najwięcej.

— Ale w Polsce rozwód to porażka. Nawet wstyd.
— Bo co ludzie powiedzą... Ale ja chcę to zmienić i przekonać kobiety, że wcale tak nie jest. Rozwód to zwycięstwo. Nikt nie rozwodzi się, jeśli nie musi. Do tanga trzeba dwojga i to podstawa małżeństwa.
— A mężczyźni nie potrzebują takiej pomocy?
— Oczywiście że potrzebują i tu zawsze proponuje mediację, która jest podstawą porozumienia podczas każdego sporu.
— Dzisiaj czas to pieniądz. A pani praca to nie tylko poświęcony czas.
— Pierwsza wizyta to konsultacja i przygotowanie indywidualnego planu. To również pomoc w zebraniu dokumentów i pisaniu pism czy przygotowanie kwoty dokumentującej potrzebne alimenty. Także spotkanie z prawnikiem i z psychologiem. To wszystko zawiera się w cenie 200 zł.

Myślę, że ta kwota jest do przeżycia. Tym bardziej że wiele kobiet, zanim trafi do właściwego prawnika, spotyka się z wieloma. Bo trudno jest trafić na właściwego. Każdemu trzeba zapłacić po 200 zł. Wydaje się więc spore pieniądze już na starcie, a nie ma się nic. To dołuje jeszcze bardziej.
Przyszła do mnie niedawno kobieta, której rozwód trwa już dwa lata. I końca nie widać. A ma już takie długi, że mogłaby siąść i płakać. Każda rozmowa telefoniczna z jej panią adwokat kosztuje. Mało tego, ma teraz sprawę apelacyjną w Białymstoku. Pani adwokat jedzie dzień wcześniej, nocuje w hotelu, a ona musi za to płacić. Sama jedzie autobusem tego samego dnia, żeby zaoszczędzić.
Adwokaci często życzą sobie też ustaloną stawkę za rozwód z góry. Później albo się starają, albo nie. U nas można płacić w ratach. Do tego płatność nie jest u mnie wyższa niż u adwokata z ulicy.

— Ale z ulicy można wejść i zmienić swoje życie.
— Nawet kiedyś była taka sytuacja. Pewna pani przechodziła, zobaczyła nazwę firmy i postanowiła wejść. Chyba podjęła decyzję w jedną chwilę. A może nabrała przekonania, że warto, że ma siłę. Że nie jest sama. I rozwiodła się szczęśliwie.

Komentarze (31) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Instytucja małżeństwa #2636594 | 188.147.*.* 3 gru 2018 20:30

    To relikt średniowiecza i namiastka zacofania kulturalnego. Człowiek nie jest monogamous. Człowiek chce być wolny. Ślub to coś dla ptactwa domowego, mogą wtedy wogóle ekzystować. Do założenia rodziny nie potrzebny jest ślub a i miłość nie trwa wiecznie. Pozdro dla wszystkich starych panien. Nikt wa nie ruszy bo jesteście stare i zgorzkniałe

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz

  2. j. #2636596 | 83.9.*.* 3 gru 2018 20:32

    Dla dużej ilości kobiet rozwód jest.... sposobem na życie... To są "Alimenciary" - Smutne jest to że sądy im w tym pomagają....

    Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz

  3. X #2636600 | 5.172.*.* 3 gru 2018 20:38

    Normalnie jak bym czytał Seksmisje he samiec twój wróg he he,

    Ocena komentarza: warty uwagi (18) odpowiedz na ten komentarz

  4. pawcio1981 #2636605 | 77.112.*.* 3 gru 2018 20:42

    Zawsze kobieta jest tą bezbronną....ja znam....z własnego doświadczenia...inny przypadek....kobieta zdradza ale to facet winny.....bo jest facetem a matka jest zawsze niewinna....POLSKIE SĄDY OGARNIJCIE SIĘ...mój syn nie chce wracać do matki...ale musi...przykre ale prawdziwe...

    Ocena komentarza: warty uwagi (18) odpowiedz na ten komentarz

  5. kobieta #2636612 | 83.6.*.* 3 gru 2018 20:55

    Przeszłam przez piekło rozwodu i wiem, na czym to polega. Miałam wsparcie od siostry, ale do dziś moja matka nie może mi wybaczyć ("przysięgałaś przed Bogiem"). To jest właśnie świadomość ciemnoty. To, że pił, bił, nie dbał o rodzinę ani finansowo, ani w żaden inny sposób, nieważne- ale przysięgałaś... Dobrze, że świadomość kobiet już się zmienia i nie tkwią w toksycznych związkach. Jednak nie wszystkie. Tym naprawdę potrzeba pomocy. Mnie udało się trzech synów wychować na porządnych facetów, żyją w fajnych związkach, pewnie niedługo będą wnuki. Przy ojcu wyrośliby na meneli. Zresztą on sześć lat temu się "zapił" i jakoś nie widziałam żalu u moich synów. Zbyt wiele złego pamiętali z dzieciństwa. I niech mi jakiś "mądry" powie, że rozwiodłam się dla kasy

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    Pokaż wszystkie komentarze (31)