Chciał zabić córkę siekierą. Cudem przeżyła
2018-10-27 20:04:00(ost. akt: 2018-10-27 17:49:54)
Historię tę można by nazwać rodzinną komedią, gdyby nie jej dramatyczny finał. Stanisław L. trzy razy żenił się, a potem rozwodził się z własną żoną. Bił, znęcał się nad rodziną, siedział nawet za to za kratkami, ale przepraszał i wracał. W październiku 2005 roku zaatakował siekierą mieszkającą z rodzicami córkę. Tylko cudem przeżyła.
Centrum Bartoszyc. Środek miasta, ale za sprawą Stanisława L. bardzo zły adres. Mężczyzna (rocznik 1925) z trzypokojowego mieszkania uczynił niemal melinę. Na starość (miał tylko kilkusetzłotową rentę) włóczył się po śmietnikach i znosił do domu wszelkiego rodzaju odpadki, także zepsutą żywność. Lęgło się od tego robactwo, smród szedł po całym domu. Sąsiedzi się skarżyli, administrator należącego do miasta budynku przysyłał kontrole i groził eksmisją. Kiedy tylko Stanisława L. nie było w domu, żona i córka wpadały do jego pokoju i starały się robić porządek. Jemu się to oczywiście nie podobało. Chciał rządzić tak jak 20, 30 i 40 lat wcześniej.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Już właśnie wtedy, 30 lat temu, państwo L. (jeszcze w sądzie w Bartoszycach) przeprowadzili swój pierwszy rozwód. Jego tłem była sprawa karna za znęcanie się nad rodziną i dwuletni wyrok, z którego Stanisław L., między majem 1988 a majem 1989, rok odsiedział. Tylko rok, ponieważ jeszcze przez wezwaniem do ZK z żoną się pogodził, a nawet ponownie poprowadził do Urzędu Stanu Cywilnego. Przez kolejne lata ta słodko-gorzka komedia powtórzyła się jeszcze dwa razy. Po kolejnych awanturach po pijanemu, na bartoszycki Plac Konstytucji sąsiedzi, bądź żona Stanisława L., wzywali policję. Przez kilka dni był potem spokój, przeprosiny, a nawet zaklęcia, że nigdy więcej... 
Od ciosów demona z Zielonej Górki zginęło pięć osób
Jednak szybko wszystko wracało w stare koleiny. W mieszkaniu szczególnie gęsto zrobiło się w 1997 roku, kiedy do Bartoszyc wróciła córka małżeństwa L., Leokadia (w domu mówili na nią Lucyna) M. z mężem Litwinem. Raz, że dwie osoby więcej, drugi raz, że Litwin. Stanisław L. na Mazury "repatriował” się po wojnie z Wileńszczyzny, Litwinów nie cierpiał. Często się odgrażał, że najlepiej by ich wszystkich pozabijać. To oczywiście za oczami i pod nieobecność zięcia. Bał się go i wolał z nim nie zadzierać.
"Młodym” domowy układ, jeden pokój w zapuszczonym mieszkaniu, też się nie podobał. Wyprowadzili się nawet na jakiś czas do innego miasta, ale na prośbę matki i teściowej wrócili do Bartoszyc. Kobieta sama już nie dawała sobie rady. Chociaż w 2003 roku przeprowadzili ostatni rozwód – on mówił potem, że orzeczony z winy żony, ona, że z winy Stanisława L. – mieszkali nadal razem. I toczyli wojnę na całego.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Podczas procesu w sądzie, budząc ogólną konsternację, starsza kobieta oświadczyła, że "rok temu przysłał na mnie zboczeńca i ten mnie zgwałcił jak byłam na działce”. Bicie, kopanie po kostkach, bieganie z nożem i siekierą po mieszkaniu i klatce schodowej to, w przypadku Stanisława L., była codzienność. Nie tylko żona i córka to potwierdzały, także sąsiedzi.
To była makabryczna zbrodnia. Co się stało z głową ofiary?
Krytycznego dnia, w początkach października 2005, Stanisław L. jak co dzień zrobił swoja rundę po miejskich śmietnikach. Przy okazji wypili z kolegą dwa wina marki „Byk”. Był pijany, kiedy wrócił do domu, ale zachowywał się cicho. Leokadia L. chcąc skorzystać z łazienki jak zawsze nasłuchiwała. Myślała, że ojca nie ma. Chcąc skorzystać z klozetu jak zwykle chciała też go wcześniej wyczyścić. Sięgnęła po ścierkę, uklękła i zaczęła wycierać deskę. Wówczas w toalecie pojawił się ojciec i od tyłu zaczął uderzać ją w głowę siekierą. Ostrzem! Najpoważniejsza z ośmiu rąbanych ran miała głębokość 14 milimetrów. Biegły lekarz ocenił potem, że tylko słabej sile uderzeń – sprawca miał przecież 80 lat – można zawdzięczać to, że skutek nie okazał się tragiczny.
"Jeszcze za mało!”, krzyczał Stanisław L., kiedy żona przybiegła córkę ratować. Zakrwawioną siekierę rzucił na łóżko, a sam pośpieszył na komendę oświadczając, że to córka go zaatakowała, on zaś się tylko bronił. Przy okazji sprawdzono stan jego trzeźwości, miał ponad promil alkoholu we krwi.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Leokadia M., przewieziona karetką do szpitala wojewódzkiego została uratowana. Jej ojciec w 2006 roku stanął przed Sądem Okręgowym w Olsztynie oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Nie przyznawał się do winy. Nadal utrzymywał, że to córka pierwsza go zaatakowała, że tak ogóle to wszyscy chcieli się go pozbyć z mieszkania. 
Spanikował na wieść o ciąży koleżanki. Zabił ją w drastycznych okolicznościach
"Przez całe życie wykańczał matkę, teraz wykończy mnie” — mówiła córka siedząc w sądzie obok prokuratora. Jako pokrzywdzona i oskarżyciel posiłkowy domagała się od ojca nie tylko zadośćuczynienia, ale też dożywotniej renty, bo po obrażeniach głowy w praktyce została inwalidką.
Wyrokiem z 20 lipca 2006 Stanisław L. został skazany na 4 lata pozbawienia wolności. Tylko tyle, bo lekarze orzekli, że poczytalność osiemdziesięciolatka była mocno ograniczona. Dodatkowo sąd orzekł wobec niego zakaz zbliżania się do byłej żony i córki.
W więzieniu Stanisław L. przebywał do 2008 roku. Zmarł w roku 2010.
bs
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Kowalski #2611775 | 188.147.*.* 28 paź 2018 14:16
Po przeczytaniu tego artykułu na głos, żona mnie zapytała "Lepszego artykułu GO na niedzielę nie mogła dać?!? :)
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
ja #2611542 | 81.190.*.* 27 paź 2018 22:16
zdechł nie zmarł śmieć
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz
z Rury #2611485 | 188.146.*.* 27 paź 2018 20:50
tak robią na starość facetom, bo nie dochodowy, mieszkanie zajmuje
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) odpowiedz na ten komentarz
X #2611474 | 5.172.*.* 27 paź 2018 20:36
No sterylizacja patologi i księży powinna być obowiązkowa jak u piesków
Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)