Smartfony kneblują naszym dzieciom usta

2018-10-03 20:06:54(ost. akt: 2018-10-03 20:20:00)

Autor zdjęcia: Pixabay

Smartfony i internet zadomowiły się w świecie dzieci na dobre. Z technologii korzystają nawet te, które uczą się życia. Czy jednak telefon to dobry nauczyciel? Dziś coraz więcej 3-latków ma problem z mówieniem. Z winy smartfonów.
Trzylatek powinien znać kilkaset słów. Coraz więcej dzieci w tym wieku jednak nie potrafi jeszcze mówić. Powód? Nadużywanie smartfona. Elektronika, która miała pomagać w życiu i funkcjonowaniu stała się niebezpiecznym narzędziem zaburzającym rozwój dzieci.

— Syn nie używał smartfona do czwartego roku życia, aż trafił do szpitala. Cierpiący, z chorą nogą i zakazem wychodzenia z sali. Nie mógł też w ogóle chodzić. Wtedy pierwszy raz zgodziłam się, żeby pograł na smartfonie. Niestety, jak już raz spróbuje, to nie ma odwrotu — przyznaje Magda Brzezińska, mama Kostka. — Dla niego to oznaka dorosłości, bo starsi kuzyni korzystają, prestiżu i fajna zabawa. Cały czas gadał o graniu na telefonie, więc doszłam do wniosku, że może to taki zakazany owoc. Teraz ma pięć lat i od około pół roku codziennie ma prawo do 15 minut grania. Czasami zapomina, to mu nie przypominam. A czasami dostaje ekstra poza domem, gdy musi dłużej poczekać i to w ciszy. Na przykład w poczekalni u lekarza. Gierki na telefonie to nic dobrego, a chwalenie się, że dwulatek potraf obsługiwać ekran dotykowy, to jakaś pomyłka. Nie rozwija wyobraźni, wszystko jest „na prawdziwo”, chociaż wirtualne. Ale smartfon czasami to wybawienie. Ułatwia życie, bo dajesz telefon i jęczenie urywa się, jak nożem uciął.

Z tej możliwości uspokajania dzieci korzysta coraz więcej rodziców. Rzeczywiście, jak za dotknięciem magicznej różdżki, łzy w cudowny sposób zasychają, zapada cisza, a dziecko wkracza w kolorowy świat ekranów dotykowych i aplikacji. A przecież maluch kształtuje się poprzez kontakt z innymi, przede wszystkim z rodzicami. Rozwija się też manualnie — podczas wykonywania prac plastycznych, układania klocków czy grze na instrumentach. Kiedy aktywność ogranicza się przede wszystkim do przesuwania palcem po ekranie, mięśnie dłoni i nadgarstków nie mają okazji, żeby rozwinąć się w prawidłowy sposób. Dzieci trafią więc do szkoły z zupełnie inną siłą i zręcznością dłoni niż przed dziesięcioma laty. Ręka przyzwyczaja się do jednego, charakterystycznego ułożenia. Dochodzi do tego dysgrafia czy dysleksja. Ale przecież smartfon sam poprawia błędy, nie ma więc potrzeby zapamiętywać zasad ortografii…

Smartfony zwalniają więc z myślenia. Tym bardziej nie powinny być lekarstwem na grymaszenie. Amerykańscy naukowcy z uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Bostonie twierdzą, że maluchy w przyszłości nie będą miały odpowiednich narzędzi do samokontroli i radzenia sobie z trudnymi emocjami. Dorośli muszą więc rozumieć, że płacz i zniecierpliwienie u dzieci na tym etapie rozwoju są czymś naturalnym i nie powinni za wszelką cenę ich wyciszać. Dziecko musi przeżyć swoją porcję niepowodzeń i porażek, żeby nauczyć się funkcjonowania w świecie ludzi i emocji.

— Rodzice często zapominają, że są pierwszymi nauczycielami dziecka. Że muszą mu poświecić czas i pomagać w rozwoju. Że mają z nim rozmawiać, wsłuchiwać się w jego potrzeby. Że decydują, co jest dla niego dobre. Dziecko nie ma takiej świadomości. Dlatego największym wyzwaniem rodzica jest dać dziecku czas, a nie smartfon. Telefon maluchowi nie jest potrzebny. Nie prowadzi przecież biznesu — uważa Małgorzata Konczanin, logopeda.

I dodaje: — Badania przesiewowe pokazują, że na grupę trzylatków, która liczy dwadzieścia osób, tylko jedno dziecko dobrze mówi. To nawet nie pięćdziesiąt procent! Co jest powodem? Zawsze jest jakaś przyczyna. Czasami to niedosłuch, afazja, brak troski ze strony rodzica, a często smartfon. Gdy dziecko ma w ręce telefon lub tablet, koncentruje swój wzrok, a nie usprawnia mowy. Oczywiście jestem zwolennikiem technologii. Nie można jej zakazać. Jednak trzeba pokazać, do czego służy. Nie tylko do oglądania filmów i grania w gry. Na przykład do wezwania pomocy albo poinformowania rodziców, gdzie się jest. Dlatego według mnie najlepszy wiek na korzystanie ze smartfonu to 9 lat.

AR

Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. youtube #2594341 | 5.172.*.* 4 paź 2018 15:59

    Nowa choroba wywoływana przez anteny telefonii komórkowej i sieci Wi-Fi - hiperelektrowrażliwość.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. youtube #2594225 | 5.172.*.* 4 paź 2018 12:57

    Rakotwórcze nadajniki! Maszty GSM, routery Wi-Fi, bluetooth, smartfony - naukowiec ostrzega!

    odpowiedz na ten komentarz

  3. youube #2594135 | 5.172.*.* 4 paź 2018 09:50

    Prosty sposób na ograniczenie szkodliwych częstotliwości Gsm wi-fi itp.

    odpowiedz na ten komentarz

  4. aga #2594117 | 83.9.*.* 4 paź 2018 09:29

    Wszystko z umiarem, jak się dziecku zapewni dostatecznie dużo ruchu, zabawy, nauki i zainteresowania, to nawet od czasu do czasu tablet i smartfon nie zaszkodzi. Dzisiejszy Internet to nie tylko gry i bajki, ale też edukacja. Córce nigdy nie odmawiałam kilkunastu minut piosenek i wyliczanek na telefonie i idąc do przedszkola, jako jedyna w grupie pięknie i wyraźnie mówiła, liczyła do stu i znała wszystkie litery. Wszystko zależy od dziecka, jedno będzie mamrotać do 6 roku, a drugie 3 letnie, będzie ładnie mówić.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. aga #2594113 | 213.184.*.* 4 paź 2018 09:16

    Zdaję sobie sprawę ze wszystkich wad smartfonów, ale nie róbmy z nich zła wcielonego. Smartfon to również źródło informacji, nawet dla 3-latka. Ostatnio ze swoją 4-letnią córą rozmawiałyśmy o wielorybach. Pojawiły się pytania - gdzie żyją, jak wyglądają, co jedzą. Odpaliłam film na youtubie i swoją dotychczasową wiedzę, którą jej przekazałam poszerzyłam o bodziec wizualny. To plus dostępu do technologii. Dzieci mogą dowiedzieć się szybciej i więcej - oczywiście pod kontrolą rodzica. Co do używania telefonów przez dzieci w miejscach publicznych, to uważam, że nie można uogólniać zachowań dzieci. Dzieci są różne i to wie każdy. Jedne będą siedzieć w miejscu przez pół godziny, a inne nie wysiedzą 10 sekund. Presja społeczeństwa jest ogromna, co do "właściwego" zachowania. Myślę, że włączenie bajki dziecku w poczekalni przychodni nie wpłynie negatywnie na jego rozwój, bo przecież nie bywamy tam codziennie, a naukę radzenia sobie ze zniecierpliwieniem dziecka można odbyć choćby w domu...

    odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (9)