Emi: urzędniczka na czterech łapach

2018-08-26 10:00:00(ost. akt: 2018-08-22 10:35:14)
Pan Sylwester z Emi w pracy.

Pan Sylwester z Emi w pracy.

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Emi to pies z przeżyciami. Dziś ma wielkie szczęście, bo trafiła do domu pana Sylwestra. Towarzyszy swojemu panu w domu, na rybach i w pracy. Mało tego - została atrakcją Powiatowego i Miejskiego Urzędu Pracy.
Emi to pies pracujący. Można spotkać go popołudniami w olsztyńskim Urzędzie Pracy. Ma sporo obowiązków: żegna ostatnich petentów i pracowników, wita się z paniami sprzątającymi i pilnuje, żeby nikt niepowołany nie wszedł na teren urzędu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Emi to... suczka z olsztyńskiego schroniska. Kundelek wprawdzie etatu nie ma, a zamiast wypłaty dostaje smakołyki, ale i tak może czuć się pełnoprawnym pracownikiem. Emi to trzecia podopieczna Sylwestra Romanowskiego, emerytowanego muzyka, który popołudniami pracuje jako dozorca w olsztyńskim urzędzie. Pierwsza była Figa, która towarzyszyła panu Sylwestrowi kilkanaście lat. Po jej śmierci w domu pojawił się szczeniak. Okazało się, że Toska ma nieuleczalną wadę serca. Nie można było jej pomóc.

— Traciła przytomność, więc reanimowałem ją nawet kilka razy dziennie. W końcu za namową weterynarza, postanowiłem pozwolić jej odejść. Gdy pewnego dnia znowu upadła, po prostu zamknąłem ją samą w pokoju, po kilku minutach już nie żyła. To było dla mnie bardzo trudne — wspomina pan Sylwester. Jakiś czas po śmierci szczeniaka pan Sylwester rozpoczął poszukiwania kolejnej towarzyszki. Odwiedzał schroniska, szukając tej jedynej. Warunki były tylko dwa: suczka i do tego najlepiej krótkowłosa. Wprawdzie drugi warunek nie został spełniony, ale w tym przypadku była to miłość od pierwszego wejrzenia. Emi entuzjastycznie zareagowała na pana Sylwestra. Zaiskrzyło od pierwszego spotkania, a po kilku wspólnych spacerach pan Sylwester stracił głowę dla małej Emi. Suczka nie sięga kolana i ma długą, falującą sierść.

— Masz piękne uszy, ale trzeba je codziennie czesać — śmieje się pan Sylwester przeczesując jedwabistą sierść Emi. Suczka cierpliwie znosi czesanie, kąpiele i wszystkie zabiegi pielęgnacyjne. Pan Sylwester przyznaje, że to pies doskonały. Suczka trafiła do państwa Romanowskich latem 2014 roku. Jej losy przed schroniskiem nie są znane, prawdopodobnie była typową wiejską uciekinierką. Wiadomo, że nazywała się Megi. Raczej nie zdążyła zaznać od ludzi krzywdy. Jest przyjazna, chociaż w stosunku do obcych zachowuje dystans. Cierpliwie pozuje nam do zdjęć, a gdy już ma dość, nagle czmycha pod biurko w gabinecie pana Sylwestra. Stamtąd obserwuje otoczenie i spokojnie oczekuje aż intruzi w końcu dadzą spokój jej i jej kochanemu panu.

— Emi uwielbia dzieci, lubi inne psy i koty. Na spacerach rzuca się za nimi w pogoń, bo chce się bawić — tłumaczy pan przytulając swoją Emi. Pies w nowym domu uczył się wszystkiego od podstaw: chodzenia na smyczy, mieszkania w domu, jeżdżenia samochodem. Krótko po tym jak Emi trafiła do pana Sylwestra, natura uciekinierki wzięła górę nad rozsądkiem.
— Siedzieliśmy razem na rybach w Sętalu. W pewnym momencie pies zniknął — wspomina pan Sylwester. Poszukiwania trwały trzy dni, pan Sylwester zaczął nawet brać pod uwagę, że ufna Emi pobiegł do jakiejś psiej budy w poszukiwaniu towarzystwa i skończyła marnie. Telefon zadzwonił w momencie gdy pan Sylwester rozklejał ogłoszenia o zaginięciu psa. Emi pobiegła na czyjeś podwórko, bo znalazła tam do towarzystwa dwa młode wilczurki. Bawiła się w najlepsze zupełnie nie zawracając uwagi na to, że trwają jej poszukiwania.

— Starszy pan, który opiekował się psami, nie wiedział, że Emi ma pod szyją adresówkę. Na szczęście Emi zobaczyli młodzi ludzie. Znaleźli mój telefon i dali znać, że zguba jest cała i zdrowa. Dzięki temu wszystko skończyło się dobrze — śmieje się pan Sylwester. Teraz już nie zdarza jej się uciekać. Cały czas ma swojego pana na oku i towarzyszy mu wszędzie, także w pracy. Uwielbia jeździć samochodem. Entuzjastycznie reaguje na hasło: jedziemy. Cieszy się tak samo z wypadu na ryby, jak wtedy, gdy pan jedzie do pracy. Cały tył samochodu to królestwo Emi: są tam miękkie kocyki i miska z wodą. Pod biurkiem w urzędzie też ma miskę pełna smakołyków, ale jedynie od czasu do czasu skubnie coś, na co ma szczególną ochotę. Jak każdy pies ma doskonały słuch. Pan Sylwester w orkiestrze już nie gra, ale czasem zdarza mu się spontanicznie chwycić za klarnet lub saksofon.

— Nie zawsze jej się moja gra podoba, gdy jakieś dźwięki nie przypadną jej do gustu, zaczyna wyć — śmieje się Sylwester Romanowski.
Suczka jest przyjazna, zdyscyplinowana, więc dyrekcja urzędu pozytywnie odnosi się do tego, że piesek towarzyszy w pracy panu Sylwestrowi. Pani dyrektor przychylnym okiem patrzy na nietypową pomocniczkę dozorcy.
— Piesek jest dopilnowany, bardzo grzeczny i przyjazny — przyznaje Krystyna Dudzińska, dyrektorka Powiatowego i Miejskiego Urzędu Pracy w Olsztynie. — To już kolejny pies, który pracuje razem z panem Sylwestrem. Emi wita nas jak znajomych — dodaje szefowa UP.

Emi nie okazuje zniecierpliwienia, gdy pan Sylwester stawia ja na biurko i podtyka pod nos smakołyki.
— Gdzie byś miała lepiej niż u mnie? — pyta pan Sylwester. A Emi? Wygląda na to, że zgadza się ze słowami swojego pana.

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Koska #2569510 | 37.47.*.* 1 wrz 2018 11:26

    I taki powinien być każdy człowiek

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Bet #2567576 | 37.47.*.* 30 sie 2018 08:27

    Super.Cieszę się że są na świecie dobrzy ludzie którzy godnie traktują zwierzęta.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz