Żelazny Sędzia rozwiązuje kryminalne zagadki

2018-07-26 11:38:17(ost. akt: 2018-07-26 11:39:49)
Jadwiga Bryczkowska, olsztynianka, która na emeryturze zaczęła pisać kryminały

Jadwiga Bryczkowska, olsztynianka, która na emeryturze zaczęła pisać kryminały

Autor zdjęcia: Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Najpierw uczyła, a potem ferowała wyroki. Na emeryturze odkryła żyłkę do pisarstwa i tworzenia kryminałów. Na koncie ma dwie książki, właśnie powstaje trzecia.
Zaczęłam pisać na emeryturze — mówi Jadwiga Bryczkowska, olsztynianka. — Pisanie było dla mnie odskocznią od codzienności, od rutyny każdego dnia, które wypełniała mi opieka nad schorowaną mamą. I tak zostało do dziś. Kiedy jestem zmęczona, zamykam za sobą drzwi i piszę, często w mojej bibliotece, gdzie trzy ściany są zastawione regałami z książkami. Mój zięć zawsze powtarza, że moja biblioteka jest najprzyjemniejszym miejscem w moim domu. Tu właśnie odnajduję atmosferę do pisania.

Jadwiga Bryczkowska najpierw była nauczycielką matematyki, potem pracowała jako sędzia, w końcu została kierownikiem warsztatów terapii zajęciowej. Zmieniała zawody, ale też miejsca zamieszkania. Była mieszkanką Sosnowca, Białegostoku, w końcu została olsztynianką.

— Mój mąż, jeszcze w latach 80., prowadził firmę polonijną, co nie podobało się w ówczesnym systemie — wspomina pani Jadwiga. — Ja z kolei w mojej pracy w sądzie przestrzegałam zasad, nigdy nie ulegałam wpływom. Wielką Brytanią rządziła wtedy Żelazna Lady, czyli Margaret Thatcher, a o mnie mówiono: „Żelazny sędzia”. Wkrótce okazało się, że nie mamy wyjścia i przyszłość czeka nas w zupełnie innym mieście. Mieliśmy do wyboru dwa miasta: Olsztyn i Warszawę. Pierwszego miasta nie znałam, drugiego nigdy nie lubiłam, więc wybrałam Olsztyn. I zakochałam się w nim. Kiedy wprowadzałam się, właśnie spadały liście z drzew. Może o tym uczuciu zadecydowała jesień, którą uwielbiam?

Na Warmii znalazła też atmosferę do tworzenia opowieści. Jak powtarza, kreowanie opowiadań dobrze szło jej już w dzieciństwie.

— Zawsze byłam dobra z języka polskiego, a wiele zawdzięczam mojej polonistce z liceum. Była fantastyczna i było coś, co lubiłam w niej szczególnie. Nie znosiła gramatyki, podobnie jak ja — dodaje z uśmiechem. — Zawsze jednak powtarzała, że mam lekkie pióro. I chyba to pisarstwo przyszło do mnie dzięki niej.

Pisarstwo musiało jednak poczekać wiele lat, ale dziś ma czas, by oddawać się swojej pasji. Tworzy kryminały z historycznymi akcentami. Z intrygą, która wciąga bez reszty, a rozwiązanie zagadki zaskakuje nawet wprawnych czytelników tego gatunku. Nie ukrywa swojej fascynacji klasyczną powieścią kryminalną, w tym m.in. mistrzem gatunku — Raymondem Chandlerem.

Talent został dostrzeżony, bo już w 2015 roku ukazała się jej debiutancka powieść „Sezam tajemnic”. W tym samym wydawnictwie, które publikowało książki Joanny Chmielewskiej, polskiej mistrzyni kryminału.

— Przez wiele lat książka leżała w szufladzie, a ujrzała światło dzienne dzięki córce Jagience, która przesłała je wydawnictwu — opowiada Jadwiga Bryczkowska. — Nie spodziewałam się nigdy, że na emeryturze zostanę pisarką.
W grudniu 2016 roku ukazała się jej druga książka — „Papieski manuskrypt”. Teraz powstaje trzecia.

— Książka powinna być lekka w czytaniu, ale każda powinna mieć przesłanie — podkreśla. — Dlatego w moich powieściach pojawia się mitraizm, czyli kult solarnego boga Mitry, a także postać Szymona Wiesenthala, żydowskiego działacza, który był tropicielem hitlerowskich zbrodniarzy. Wydawało mi się, że są rzeczy, które umykają w życiu codziennym, ale trzeba o nich powiedzieć.
Zawsze szuka inspiracji w wydarzeniach z przeszłości, ale potem tworzy z nich własną opowieść. Dlatego na przykład w „Papieskim manuskrypcie” pojawiła się historia templariuszach.

— Olsztyn dostarcza wielu inspiracji, choć nie znajdzie się w trzeciej powieści — potwierdza pisarka. — Tym razem moi bohaterowie rozwiązują kryminalne zagadki w Trójmieście. Bohaterkami będą trzy przyjaciółki, dziennikarka śledcza i zbrodnie z przeszłości.

Książka powstaje, a jej największymi kibicami są córki i wnuki.
— Myślę, że chyba są ze mnie dumni — kończy.

kajot