Nie zapomnę o francuskiej przygodzie

2018-07-26 11:23:10(ost. akt: 2018-07-26 11:24:58)
Halina Jaworska

Halina Jaworska

Autor zdjęcia: Krystyna Jaworska

Halina Jaworska z Olsztyna francuskiego zaczęła uczyć się razem ze swoimi dziećmi. One były nastolatkami, ona miała 47 lat. Postanowiła je dopilnować i razem z nimi zapisała się na kurs. Dzisiaj przyjadą do niej z Francji przyjaciele, dzięki temu, że zna francuski, stali się jej przyszywaną rodziną.
Halina Jaworska wykładała chemię na UWM. Od 15 lat jest na emeryturze. Francuskiego zaczęła się uczyć razem z dziećmi. Chodzili razem do I LO w Olsztynie, gdzie zajęcia, zorganizowane przez Towarzystwo Wiedzy Powszechnej, prowadził Edward Dolecki.

Na kursie uczyli się przez cztery godziny w tygodniu, a potem odrabiali lekcje. — Nie wstydziłam się, że jestem starsza — opowiada. — Syn uczył się szybciej niż ja, ale ja z kolei nadrabiałam ćwicząc z córką — wspomina. — Miałyśmy karteczki, gdzie po jednej stronie było słowo napisane po francusku, po drugiej po polsku. Przepytywałam ją z nich do skutku. Policzyłam, że pod koniec roku nauki poznałam 1600 francuskich słów. A pan Dolecki świetnie uczył gramatyki. 

Potem dzieci chodziły na lekcje do romanistki, Teresa Linder-Łuczyńskiej, pierwszej dyrektorki Centrum Polsko-Francuskiego. — Pilnowałam tej nauki dalej i przy okazji uczyłam się sama — opowiada pani Halina. — Pracowałam i prowadziłam dom, ale dałam radę. Syn zna francuski i używa, a córka polubiła Czechy i jako dorosła osoba nauczyła się czeskiego... 


Kontakty Warmii i Mazur z Francją zaczęły się na początku lat 80. XX wieku. Zafascynowani ideą Solidarności i wstrząśnięci wprowadzeniem stanu wojennego pomagali mieszkańcom naszego regionu. Robili to nie tylko mieszkańcy Bretanii, ale także miasta Compiegne w północnej Francji.

— Był tam kościół św. Pawła i parafianie postanowili wspierać Polaków — opowiada Halina Jaworska. — Zaczęły przyjeżdżać transporty. Ale pewnie pierwsze przyjeżdżały z Bretanii do kościoła św. Józefa do ks. Bronisława Siekierskiego, który nie znał jednak francuskiego. Znał go natomiast ks. Tadeusz Borkowski, proboszcz z katedry, oraz ks. Piotr llwicki, który skończył seminarium w Paryżu. A oprócz tego duża grupa ludzi pomagała w rozdzielaniu darów. Wśród nich był — dzisiaj już po 90. Eugeniusz Skibiński — członek Resistance, repatriant z Francji.


Linia Compiegne, jak mówi pani Halina, zaowocowała przyjaźnią. W 1985 roku Francuzi przyjechali do parafii św. Jakuba i ks. Borkowski ulokował ich u rodzin. — Wtedy moimi gośćmi byli Elisabeth i Michel Briere — mówi pani Halina.
— I jak rozmawialiście? — Na migi! — opowiada. — My nie znaliśmy francuskiego, oni nie mówili po angielsku. Ale poradziliśmy sobie.


Pani Halina jako opiekunka ks. Piotra Ilwickiego pojechała na zjazd koleżeński seminarzystów do Paryża. — Byliśmy też w Compiegne, bo nasi przyjaciele chcieli, by ksiądz Piotr uczestniczył w święceniach kapłańskich — dodaje. — Było to wielkie wydarzenie w diecezji, bo księży było trzech — Chińczyk, Francuz i Polak.


Nasza rozmówczyni odwiedziła Francję wiele razy. Przez 6 lat pracowała jako wolontariuszka w La Salette (sanktuarium w Alpach, znane z objawień Matki Bożej w 1846 roku), gdzie w sumie spędziła 8 miesięcy. Kiedy pojechała tam pierwszy raz, miała 61 lat. Pomagała w sklepiku z dewocjonaliami i pamiątkami.

Przez trzy miesiące pracowała też u polskich Żydów. — Niestety — wzdycha pani Halina, a, widząc na moje zdumione spojrzenie, tłumaczy: — Oni z Polski wyemigrowali z rodzicami jako dzieci — on do Francji, ona do Niemiec. Poznali się jako dorośli. I kiedy się spotkali, ich jedynym wspólnym językiem był polski. I ja trzy miesiące we Francji rozmawiałam po polsku. Niestety, nie pogłębiłam znajomości francuskiego. 


Przy Centrum Polsko-Francuskim Cotes d'Armor Warmia Mazury, które działa w Olsztynie od 16 lipca 1993 roku, 22 lata temu powstało stowarzyszenie Amitie czyli Przyjaźń. Na jego czele stanęła nieżyjąca już Halina Asman. Teraz kieruje nim Małgorzata Czaplarska. 
Francuzi z Bretanii i Polacy od 1999 roku wzajemnie się odwiedzają. Na początku Francuzów przyjeżdżało niewielu — 5-8 osób. Ostatnio byli w Olsztynie w 2014 roku. Dzisiaj (środa) wieczorem przyjedzie ich około 25. 


Pani Halina przyjmuje gości od początku. Z pierwszej listy wybrała ludzi w podobnym wieku i tak jak ona, nauczycieli. To państwo Solange i Daniel Kawala z Henon, oddalonego o 20 km od St. Brieuc. On jest polskiego pochodzenia, ale urodził się we Francji. — Napisali mi kiedyś, że jesteśmy już jak rodzina — wspomina. — Przyjadą też dzisiaj. Gości miałam więcej i do dzisiaj z nimi koresponduję. Moja świętej pamięci ciotka, pułkownik Maruta Leśniakowa (1902-1987, od 1943 roku komendantka główna Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet u gen. Andersa) mówiła, że ludzi Wschodu poznaje się po tym, że nie odpisują na listy. Ja odpowiadam na wszystkie.

em