Aborcja, czyli walka o duszę
2018-07-01 18:14:53(ost. akt: 2018-07-05 20:48:07)
Katarzyna Nosowska zdecydowała się ujawnić swój pogląd na temat aborcji. No i się zaczęło. A właściwie zaczęła. Walka o duszę artystki. Feministki przekonują, aby porzuciła poglądy, a prawicowi publicyści chcą przeciągnąć ją na swoją stronę.
Katarzyna Nosowska od lat uważana jest za jedną z czołowych polskich artystek. I cieszy się dużą sympatią fanów. Nie pojawia się w serwisach plotkarskich, rzadko można ją zobaczyć w programach śniadaniowych. A mimo tego jej płyty sprzedają się w dużych nakładach, a na koncerty przychodzą tłumy. Fani ją kochają, krytycy cenią, inni muzycy szanują. Ma status ikony polskiego rocka, wielu artystów marzy, żeby mieć szansę z nią pracować. Nieco introwertyczna, przez lata zasługiwała sobie na status wycofanej. Może nawet neurotycznej.
Prawie rok temu jednak zaszalała. Dzięki swojej przyjaciółce Agacie Kuleszy uaktywniła instagramowe konto. I pokazała na nim zupełnie inną twarz. Inną nie tylko dlatego, że zniekształconą, karykaturalną, zmienioną narzędziami multimedialnej aplikacji, ale także odmienną od tej zawstydzonej, niepewnej, którą pokazywała nam przez lata na koncertach.
Nosowska udowodniła tym, którzy do tej pory tego nie wiedzieli, że ma talent satyryczny i nie boi się tematów tabu. W żartobliwy sposób dzieli się na swoim profilu komentarzami dotyczącymi show-biznesu, związków, problemów z wagą. Z przekorą i ironią puentowała kolejne absurdy. Pokochały ją kolejne grupy ludzi. Także ci, którzy dotąd nieszczególnie kojarzyli ją jako piosenkarkę i autorkę tekstów. Ci, którzy nie śledzili jej kariery, nie czytali wcześniejszych wywiadów. I tu jest chyba pies pogrzebany. Bo Nosowska, przez prawie rok wielbiona jako czołowa polska instagramerka, w końcu naraziła się, o dziwo, feministkom.
Pierwszy raz dostało jej się tuż po premierze książki „A ja jej żem powiedziała”. W zbiorze tekstów inspirowanych wideo z Instagrama, Nosowska użyła frazy „Jak suka nie da, pies nie weźmie”. Hasła, przyznać trzeba, znienawidzonego przez ludzi walczących z problemem molestowania seksualnego. I choć trudno oprzeć się wrażeniu, że nie wszyscy czytelnicy zadali sobie trud, by doczytać do końca rozdział, z którego ten tekst pochodzi, fraza ta wywołała pierwszą chyba rysę na wizerunku artystki.
Ostatnio Nosowska nagrabiła sobie u zwolenników ruchu pro choice. W jednym z wywiadów powiedziała, że choć uważa, że kobiety powinny mieć prawo do decydowania o sobie, ona sama jest przeciwniczką aborcji. — Wiem też z własnego doświadczenia, że niektóre decyzje są potem bardzo ciężkie do udźwignięcia, a ich konsekwencje kaleczą duszę. Ja w duszę wierzę — argumentowała.
No i właśnie o duszę Nosowskiej zaczęła się walka. Ręce zacierają prawicowi publicyści, a pięści ze złości zaciskają m.in. feministki.
Członkinie Aborcyjnego Dream Teamu, organizacji, której celem jest m.in. wspieranie kobiet, które zdecydowały się na aborcję, zdecydowały się powiedzieć, co myślą o słowach Kasi Nosowskiej. A myślą niezbyt dobrze. — Pragniemy wyjaśnić, że według badania „Women’s Mental Health and Well-being 5 Years After Receiving or Being Denied an Abortion: A Prospective, Longitudinal Cohort Study” JAMA Psychiatry z 2016 roku większe ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych istnieje przy odmowie aborcji osobie, która nie chce kontynuować ciąży niż po doświadczeniu aborcji — napisały na profilu facebookowym, odnosząc się do słów Nosowskiej. — Bardzo byśmy sobie życzyły, żeby z taką samą troską mówiono o naszym zdrowiu psychicznym, gdy jesteśmy zmuszane do kontynuowania niechcianej ciąży, porodu albo na przykład, gdy zewsząd leje się na nas pogarda, gdy ujawniamy sprawców przemocy seksualnej — dodały.
Problem zasygnalizowany przez członkinie ADT regularnie powraca w medialnych przepychankach o aborcję. Bo wśród argumentów przeciwników aborcji, oprócz etycznej troski o nienarodzone dziecko, często pojawia się też teza, jakoby aborcja miała fatalny wpływ na psychikę kobiety, która się na nią decyduje. „Syndrom poaborcyjny” należy do zwrotów najbardziej chyba znienawidzonych przez działaczy ruchów pro choice. Badania w tym przypadku stoją za osobami dopuszczającymi możliwość aborcji, ale jednostkowe historie mogą być przecież też odbiciem tezy Nosowskiej o pokaleczonej duszy. Ile kobiet, tyle emocji. Ile aborcji, tyle ich konsekwencji albo ich braku.
Aktywistki przekonują też, że doświadczenie aborcji jest powszechniejsze, niż mogłoby się wydawać. Cały wywód podsumowywały zaś w taki sposób: — A nawet jeśli decyzja o aborcji była złą decyzją, to czy my jako dorosłe osoby nie możemy podejmować złych decyzji? Dlaczego akurat przed tą decyzją na siłę próbuje się nas ochronić? Katarzyno Nosowska — nie chcesz aborcji? To jej sobie nie rób, ale zaufaj decyzjom innych osób.
Ostatnia fraza bywa, w różnych synonimicznych konfiguracjach, powtarzana niczym mantra. I pewnie słusznie. Wszak przeciwnik palenia nie wyrywa z ust papierosów napotkanym na ulicy osobom. Rzecz jednak w tym, że Nosowska wyraźnie w rozmowie podkreśliła, że nie neguje prawa do podejmowania własnych decyzji, a osoby komentujące kolejne artykuły na ten temat po wielokroć przypominały o tym aktywistkom z ADT. Chodzi tu więc raczej o coś innego. O co?
Być może o PR. Bo opinia wpływowej osoby może przekreślić starania innych. Zwłaszcza w przypadku tak drażliwej sprawy jak możliwość przerywania ciąży. Można zatem powiedzieć, że działaczki Aborcyjnego Dream Teamu chcą w ten sposób powiedzieć: jeśli nie chcesz nam pomóc, to nam nie przeszkadzaj.
Oburzenie na Nosowską dowodzi, że wzrost zainteresowania jej osobą wiąże się też z pewnym brakiem wiedzy o jej wcześniejszych wypowiedziach. Tymczasem artystka właściwie od zawsze przedstawiała się jako osoba stroniąca od polityki. Podkreślała, że nie potrzebuje udziału w manifach czy strajkach. Kilka lat temu mówiła: — Uważam, że moja wolność jako kobiety zależy tylko ode mnie. Ja tę wolność mam, mogę wszystko, co tylko będzie mi się chciało.
I choć dla wielu feministek taki argument będzie nie tylko niewystarczający, ale i egoistyczny, trzeba przyznać, że Nosowska jest w tym konsekwentna. Jako wolna osoba wypowiada swoje zdanie. Nawet jeśli dla kogoś może być ono rozczarowujące. Nawet jeśli nie przysłuży się „sprawie”.
I tylko szkoda, że jej wypowiedź, niezależnie od motywacji artystki, staje się właśnie elementem tak pogardzanej przez nią polityki. Bo przecież nikt już chyba nie wierzy, że nasze prywatne sprawy są takimi w rzeczywistości. Kobiece ciało i możliwość decydowania o nim, zawsze są przedmiotem polityki.
dbp
Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
już widze jak Kasia porzuca Kariere dla bardz #2529373 | 193.46.*.* 2 lip 2018 15:38
już widze jak Kasia porzuca Kariere dla bardzo chorego dziecka....aaa no tak ma tyle kasy ze pielęgniarki by odwalały całą syzyfową prace a ona mogła by mieć czyste sumienie
odpowiedz na ten komentarz
Kasia #2529308 | 83.12.*.* 2 lip 2018 13:19
Jako do artystki mam stosunek ambiwalentny. Za odwagę głoszenia niezależnych poglądów podziwiam...
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
WALEK #2529267 | 2 lip 2018 12:40
"Badania w tym przypadku stoją za osobami dopuszczającymi możliwość aborcji, ale jednostkowe historie mogą być przecież też odbiciem tezy Nosowskiej o pokaleczonej duszy. Ile kobiet, tyle emocji. Ile aborcji, tyle ich konsekwencji albo ich braku." Primo, brak konsekwencji i logiki. Albo jakieś badania coś potwierdzają albo jest to sytuacja losowa i indywidualna. Secundo, prośba o link do tych badań (tylko błagam, nie nazywajmy badaniami tego bełkotu z raportu, na który się powołujecie powyżej. Tak RAPORTU nie BADAŃ). Wnoszę o merytoryczną dyskusję.
odpowiedz na ten komentarz
qyk #2529232 | 213.76.*.* 2 lip 2018 12:11
Co za bzdury. Jaki wybór? Jakoś nie dajmy ludziom wyboru czy bić swoje dzieci, albo jeździć po pijaku. Tacy prochocie jesteście, to dajmy wybór wszystkiego. Jak coś jest zgniłe moralnie, to oczywistym jest, że się zabrania tego.
odpowiedz na ten komentarz
gol #2529032 | 176.221.*.* 1 lip 2018 21:44
Po aborcji zawsze są problemy raz z Bogiem dwa ze środowiskiem trzy ten najgorszy z samą sobą.Kto nie miał aborcji ten cieszy się życiem do końca i zawsze spojrzy w lustro z podniesionym czołem nie mówiąc o spojrzeniu w oczy własnemu dziecku.
odpowiedz na ten komentarz