Czekamy miesiące w kolejkach, więc co drugi Polak leczy się na własny koszt
2017-07-05 20:00:00(ost. akt: 2017-07-05 13:18:33)
Czas to pieniądz. Także w służbie zdrowia. Do lekarza specjalisty czekamy średnio 2,5 miesiąca, w praktyce często dłużej. Żeby zaoszczędzić ten czas, wolimy zapłacić na prywatne leczenie. Już co drugi Polak leczy się na własny koszt.
Długie kolejki do lekarza sprawiają, że już ponad 50 proc. Polaków wybiera prywatną opiekę medyczną. Jak wynika z danych CBOS najczęściej płacimy za leczenie stomatologiczne i okulistyczne. Za własne pieniądze, choć nieco rzadziej, finansujemy też zabiegi ortopedyczne, testy genetyczne i walczymy z uzależnieniami. Pediatrzy też nie narzekają.
— Specjaliści z NFZ nie leczą jak należy. Większość to starsi lekarze, którzy do pacjenta podchodzą rutynowo — uważa Anna Wach, młoda mama. — Mam trójkę dzieci i każde z nich dostawało ten sam syrop. Lekarz nawet nie spojrzał na dzieci, a już postawił diagnozę. Leczyłam maluchy przez dwa miesiące i nic nie pomogło. Od zmysłów odchodziłam! Poszłam więc prywatnie i jak ręką odjął... Prywatny lekarz ma inne podejście. Przebada dziecko z góry na dół, w ucho zajrzy, osłucha i dostosuje leki. I teraz leczę się tylko prywatnie. Nefrolog, ortopeda… Za wszystko płacę.
Pani Anna sama też straciła zaufanie do leczenia na koszt NFZ.
— Ostatnio przestałam mówić. Ani słowa nie mogłam z siebie wydusić! A przy trójce dzieci musiałam przecież jak najszybciej wrócić do sprawności. Mój lekarz rodzinny nie potrafił mi pomóc. Półtorej godziny czekałam w kolejce, a na wizycie machnął ręką: po miesiącu samo przejdzie. Wkurzyłam się. Jak wyszłam z przychodni, tak przeszłam przez ulicę i poszłam do pediatry, który leczy moje dzieci. Zapłaciłam 200 zł, dostałam dwa zastrzyki i następnego dnia zaczęłam mówić. Można? Można!
— Ostatnio przestałam mówić. Ani słowa nie mogłam z siebie wydusić! A przy trójce dzieci musiałam przecież jak najszybciej wrócić do sprawności. Mój lekarz rodzinny nie potrafił mi pomóc. Półtorej godziny czekałam w kolejce, a na wizycie machnął ręką: po miesiącu samo przejdzie. Wkurzyłam się. Jak wyszłam z przychodni, tak przeszłam przez ulicę i poszłam do pediatry, który leczy moje dzieci. Zapłaciłam 200 zł, dostałam dwa zastrzyki i następnego dnia zaczęłam mówić. Można? Można!
Ewa Jakimiuk jest sąsiadką pani Anny i też do niektórych lekarzach chodzi prywatnie. Ma jednak zaufanie do przychodzi w olsztyńskim szpitalu dziecięcym i tam leczy swoje bliźniaki „za darmo”.
— Złego słowa nie powiem na tamtejszych specjalistów, mimo że czekam na wizytę nawet i pół roku — twierdzi Ewa Jakimiuk. — Ale na wizytę w przychodzi, gdy moje bliźniaki chorują, nie mogę już czekać. A często jest takie obłożenie, że zostaję odprawiona z kwitkiem. Dlatego do pediatry chodzę prywatnie. Ale sama też płacę za wizyty u stomatologa, ginekologa i endokrynologa. Całe szczęście, że nie muszę często chodzić do tych lekarzy. Jednak, gdy wszystkie wizyty zbiegną się w czasie, moja kieszeń odczuwa wydatki. Ale mówi się trudno.
Człowiek przyzwyczaja się do pewnego standardu. Lekarze prywatni traktują pacjentów lepiej niż ci przyjmujący na NFZ. Nie wiem, czy to wynika z kultury osobistej, czy z podejścia biznesowego, ale tak jest.
Człowiek przyzwyczaja się do pewnego standardu. Lekarze prywatni traktują pacjentów lepiej niż ci przyjmujący na NFZ. Nie wiem, czy to wynika z kultury osobistej, czy z podejścia biznesowego, ale tak jest.
Aż 68 proc. Polaków uważa, że polska opieka zdrowotna nie funkcjonuje prawidłowo. Dlatego wolimy zapłacić i mieć spokojną głowę w czasie choroby. Pieniądze wydajemy nie tylko na pojedynczą wizytę, ale też myślimy przyszłościowo. Na zakup prywatnej polisy zdecydowało się aż o 30 proc. więcej Polaków niż rok wcześniej. Dodatkowo o jedną piątą więcej ubezpieczeń wykupili nam pracodawcy. Chętniej bierzemy też kredyty na leczenie. Najczęściej, bo aż 52 proc. wszystkich pożyczek zaciągniętych na leczenie, przeznaczamy na stomatologię, w tym implantologię.
— Ja jestem ubezpieczony i tego się trzymam. Na szczęście nie choruję. Prywatnie jakiś czas temu zrobiłem sobie protezę i to była moja ostatnia wizyta za pieniądze. Dzięki temu nie muszę chodzić do stomatologa! — cieszy się Stanisław Sobczak, rencista. — Na razie nie choruję, więc nie mam problemu z kolejkami. Oby tak dalej!
— A ja jestem cukrzykiem, ale za leczenie nie płacę — dodaje Stefan Pawłowski. — Nie mam takiej potrzeby i na kolejki też nie narzekam. Dla mnie prywatna służba zdrowia mogłaby nie istnieć.
Wielu z nas jednak nie stać na prywatne leczenie. Taki problem dotyczy co siódmego polskiego gospodarstwa. Najczęściej dzieje się tak w rodzinach w których dochód na głowę nie przekracza 649 zł. Ale nawet jeśli nam się nie przelewa i tak jesteśmy nawet skłonni odłożyć na leczenie. Średnio na leki wydajemy 417,20 zł zł, a na stomatologa 212,02 zł. Na wizyty ogólne i specjalistyczne 148,54 zł, a na sprzęt medyczny i rehabilitacyjny 29,39 zł.
— Pacjent, gdy idzie prywatnie do lekarza, zasięga o nim opinii. Wie, z kim się spotka. Nawet gdy decyduje się na zabieg, wie, że dany lekarz go wykona — tłumaczy Stanisław Niepsuj, chirurg. — Gdy idzie do szpitala, takiej pewności już nie ma. To loteria. Zresztą w prywatnym gabinecie każde spotkanie z lekarzem wygląda inaczej niż w przychodni. Jest bardziej intymne, przyjacielskie. W dodatku wizyta wyznaczona jest na odpowiednią porę i pacjent wie, że o tej godzinie zostanie przyjęty. Czas spotkania lekarz przeznacza tylko dla niego. Pacjent ma do niego zaufanie.
— Pacjent, gdy idzie prywatnie do lekarza, zasięga o nim opinii. Wie, z kim się spotka. Nawet gdy decyduje się na zabieg, wie, że dany lekarz go wykona — tłumaczy Stanisław Niepsuj, chirurg. — Gdy idzie do szpitala, takiej pewności już nie ma. To loteria. Zresztą w prywatnym gabinecie każde spotkanie z lekarzem wygląda inaczej niż w przychodni. Jest bardziej intymne, przyjacielskie. W dodatku wizyta wyznaczona jest na odpowiednią porę i pacjent wie, że o tej godzinie zostanie przyjęty. Czas spotkania lekarz przeznacza tylko dla niego. Pacjent ma do niego zaufanie.
— Tak samo ufamy człowiekowi w białym kitlu niezależnie od tego, gdzie go znajdziemy — zauważa Marek Sokołowski, socjolog z UWM. — Problem tkwi w dostępności do służby zdrowia, która jest szalenie ograniczona. Jest też spory bałagan i to nie zmienia się od lat. Denerwuje nas, że za taki stan rzeczy i tak płacimy. Co miesiąc odprowadzamy składki, a nie zawsze możemy skorzystać z pomocy lekarskiej. Dlatego wolimy dołożyć, żeby skrócić czas oczekiwania do specjalisty. W niektórych przypadkach pomoc przecież musi być udzielona natychmiast! A nie ma nic cenniejszego niż zdrowie. Dlatego nie możemy czekać w długich kolejkach. I niestety musimy płacić za lepsze samopoczucie.
ar
ar
Komentarze (30) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
adr #2280395 | 83.24.*.* 6 lip 2017 21:45
Kolejki to sprawa doktorkow. Brak kolejek to ich puste prywatne gabinety. To najbardziej skoprumpowana kasta po sędziach.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
Porada #2280320 | 84.62.*.* 6 lip 2017 20:37
Zdrowo sie odzywiac to nie trzeba bedzie sie leczyc.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
Karol #2280058 | 213.184.*.* 6 lip 2017 14:29
Mówcie co chcecie ale ja poznałem samych uprzejmych i kulturalnych lekarzy, leżałem, dwa razy w szpitalu i wspominam to dobrze. Nie wiem gdzie są ci aroganccy lekarze. A jesli chodzi o czekanie do lekarza, trzeba trafić do dobrej przychodni. Są takie, że nawet do ogólnego lekarza trzeba czekać parę dni, ale są też takie, że nie czeka się wcale.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
JKM #2280036 | 89.228.*.* 6 lip 2017 13:48
dalej wierzycie w "państwowo" służbę zdrowia
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
NFZ to FIKCJA #2280004 | 195.136.*.* 6 lip 2017 12:46
Dają do zrozumienia nie masz KASY to nie choruj .A jak zachorujesz mniej na pogrzeb .
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz