Lubi ubrania z historią, które znajomi dają mu w prezencie
2016-09-01 20:22:35(ost. akt: 2016-09-01 21:32:23)
Koszula biała lub w kratę oraz dżiny to zestaw, w którym najlepiej czuje się malarz i grafik Robert Listwan. Zapewnia, że liczy się dla niego przede wszystkim wygoda. Spora część jego ubrań to prezenty, a każdy z nich ma swoją historię. Zaglądamy do szafy artysty.
Szafa Roberta Listwana, artysty, którego prace wystawiane są na całym świecie, jest nietypowa zarówno pod względem swojej zawartości, jak i wyglądu. Stary mebel, podobnie jak znajdujące się w nim rzeczy, mają swoją historię.
— Sporo tu rzeczy moich dzieci. A, w szufladzie są nawet jakieś stare buciki. I kolejna skóra — stwierdza Robert podczas przeglądania rzeczy. Skórzane kurtki, które ma, dostał od swoich znajomych.
— Jedną podarował mi projektant mebli, drugą motocyklista, trzecia też jest prezentem. Nawet mokasyny, które leżą na dole, też dostałem — od płetwonurka, który jeździ na motorze. Sam nosi takie buty i stwierdził, że ja też muszę takie mieć. Sam skór nie kupuję — mówi. — Lubię przedmioty, które mają swoją historię i moi znajomi o tym wiedzą. Zdarza się więc, że po prostu mi coś dają. Jestem sentymentalny. Taka używana rzecz z przeszłością, która kojarzy się z daną osobą znaczy więcej niż wspólne zdjęcie — uważa.
Robert Listwan: Ubrania, które mam na sobie podczas malowania, służą mi też do… wycierania farby. Nie używam żadnych szmatek ani tym podobnych.
— Jedną podarował mi projektant mebli, drugą motocyklista, trzecia też jest prezentem. Nawet mokasyny, które leżą na dole, też dostałem — od płetwonurka, który jeździ na motorze. Sam nosi takie buty i stwierdził, że ja też muszę takie mieć. Sam skór nie kupuję — mówi. — Lubię przedmioty, które mają swoją historię i moi znajomi o tym wiedzą. Zdarza się więc, że po prostu mi coś dają. Jestem sentymentalny. Taka używana rzecz z przeszłością, która kojarzy się z daną osobą znaczy więcej niż wspólne zdjęcie — uważa.
W piątkowej Gazecie Olsztyńskiej polecamy także:
Czytaj e-wydanie - W domu Andrzeja Sarnowskiego jest wiele rodzinnych pamiątek. Wśród nich prawdziwa historyczna perełka — 36. numer „Gazety Olsztyńskiej” z 20 marca 1920 roku.
O czym pisały wtedy gazety? Opowie Mateusz Przyborowski
- Umiesz liczyć? Licz na siebie. Coś w tym jest, więc postanawiam założyć własny biznes. Idę do urzędu, czekaO czy wtedy pisały gazety? Opowie o tym Mateusz Przyborowskim w kolejce do stanowiska. Tuż przed złożeniem podpisu pod wnioskiem rozmawiam z trzema osobami, które… zamykają interes. Warto?
O tym przeczytacie w materiale Ady Romanowskiej
- Zgodnie z przepisami, dziecko w pogotowiu opiekuńczym nie może zostać dłużej niż trzy miesiące, w wyjątkowych sytuacjach — pół roku. Pobyt Wiktora niebezpiecznie się przeciąga. Jego opiekunowie coraz bardziej się angażują w jego wychowanie, a malec zaczyna traktować ich jak rodziców, z którymi będzie już na zawsze.
O tej niezwykłej historii pisze Aleksandra Tchórzewska
-Każdy sportowiec trenuje po to, by wygrywać. Czasem niestety jednak determinacja i litry potu wylanego na treningach to za mało na medal. Warmińsko-mazurscy sportowcy z Rio de Janeiro wrócili bez żadnego krążka. Dlaczego?
Dowiecie się z materiału Łukasza Wieliczko
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez