Pierogi zamiast piłki, czyli święta piłkarzy Stomilu
2014-12-24 18:40:00(ost. akt: 2014-12-24 15:10:35)
W dzieciństwie św. Mikołaj przynosił im zabawki, później piłkę, buty, strój sportowy. W kuchni raczej nie pomagali, ale za to sprzątali w domu i ubierali choinkę. A jak piłkarze Stomilu Olsztyn spędzają tegoroczne święta?
Rózga pod choinkę? Janusz Bucholc przyznaje, że zdarzyło mu się ją dostać. A czy ktoś pamięta jeszcze piłkę ,,jupiterkę''? Taką pod choinką znalazł kiedyś Łukasz Jegliński. Dawid Mieczkowski żałuje, że w te święta nie obejrzy meczu Liverpoolu na żywo, a Tomasz Wełnicki prawie zawsze dostawał to, o co poprosił św. Mikołaja w liście. Paweł Głowacki pamięta pyszną zupę rybną, z kolei Piotr Skiba zdradza, że w dzieciństwie zjadł... ponad 50 pierogów z kapustą i grzybami. Piłkarze Stomilu Olsztyn wspominają święta z dzieciństwa i opowiadają, gdzie spędzą tegoroczne Boże Narodzenie.
Piotr Skiba, bramkarz
— Mamy dość liczną rodzinę, więc kiedy byłem młodszy to wszyscy — ciotki, wujkowie, bracia i siostry — spotykaliśmy się w Wigilię w naszym domu w Olsztynie. Pierwszego dnia świąt z kolei jeździliśmy w rodzinne strony taty do Jezioran. I znowu trzeba było siedzieć przy stole i cały czas się jeść. Dopiero w drugi dzień świąt był należny odpoczynek. Z bratem mieliśmy też swoje bombki w kształcie bałwanków. Jeden był z czarną pelerynką, drugi z białą. Jeden był Darkiem, moim bratem, drugi był mną. Mama te bombki ma do dzisiaj! Co roku wiszą na choince w domu, a mają ponad 20 lat. Najbardziej lubiłem mamine pierogi z kapustą i grzybami. Raz się zdarzyło, kiedy byłem młodszy, że zjadłem ich ponad 50. Teraz na takie szaleństwo nie mogę sobie pozwolić, mimo że jesteśmy na urlopach. Oczy chciałyby zjeść, ale rozum podpowiada co innego. Obecnie spotykamy się w mniejszym gronie, te święta spędzę z żoną u moich rodziców i teściów. Będzie też brat ze swoją żoną i synem, a moim chrześniakiem.
Dawid Mieczkowski, bramkarz
— Święta zawsze spędzaliśmy u babci na wsi pod Barczewem. Zjeżdżała się cała rodzinka. Babcia miała czwórkę dzieci, a one mężów, żony i dzieci. W domu było około 20 osób. Często całe święta tam spędzaliśmy. Do moich świątecznych obowiązków należało sprzątanie domu, jednak w swoim pokoju starałem się najbardziej. Do tego robiłem zakupy, ale kuchnia i potrawy były w rękach mamy. Do prezentów przykładałem wagę, będąc malcem, głównie były to sportowe upominki, ale i zdalnie sterowane samochody, tory samochodowe. Zawsze też pytałem, co ktoś z rodziny chce dostać, żeby po krótkim czasie prezent nie trafił w kąt. Teraz prezent też jest miło dostać, ale bardziej cenię spotkania z rodziną. Od śmierci babci inaczej spędzamy święta. W tym roku lecę do rodziny do Anglii, do Liverpoolu. Z kuzynem chcieliśmy iść na mecz, ale niestety wszystkie bilety na mecze w tym czasie zostały już sprzedane.
Łukasz Jegliński, pomocnik
— Choinkę od zawsze ubieram ja rano w Wigilię i pomaga mi tata. A mama zawsze pichciła w kuchni i bardzo się denerwowała, kiedy jakiś facet jej tam przeszkadzał. Kiedy jeszcze siostra mieszkała w Polsce, też jej pomagała. Ja i dwóch moich braci trzepaliśmy za to dywany. Dom zawsze był pełny ludzi, a Wigilia zawsze była wesoła. W pierwszy i drugi dzień świąt odwiedzaliśmy rodzinę, która mieszkała niedaleko. Pamiętam, że jak byłem mały, to dostałem pod choinkę czarno-białą piłkę tzw. jupiterkę. Za dzieciaka graliśmy na chodnikach, a ta piłka była nie do zdarcia! To był mój wymarzony prezent. Tegoroczne święta spędzę z żoną i dzieckiem, pojedziemy do moich rodziców. Niestety, nasi emigranci do nas nie dotrą, czyli siostra, która mieszka w Niemczech i bracia, którzy są w Anglii. Ale za to z Norwegii przyleci siostra mojej żony. W domu będzie szaleć trójka dzieci, więc będzie wesoło. Prezenty też już są prawie gotowe. Żony chrześniaczka trenuje piłkę nożną w Norwegii i zamarzyła sobie strój piłkarski.
Janusz Bucholc, obrońca
— Święta spędzaliśmy tradycyjnie: z rodzicami, bratem i siostrą. Śpiewaliśmy kolędy, rozpakowywaliśmy prezenty i obowiązkowo chodziliśmy na pasterkę. Pod choinką znajdowałem różne prezenty, rózgę czasami również. Nie były to prezenty wyszukane czy niesamowicie bogate. Cieszyłem się z każdej paczki. Kilka razy ubrałem nawet choinkę, ale ze względu na moje bezguście nie byłem zbyt często dopuszczany do tej czynności. Ja najchętniej bym ją przyozdobił pstrokatymi kolorami, co niekoniecznie podobało się innym domownikom. Mama także wolała, żebym wychodził z domu i nie przeszkadzał, kiedy przygotowywała w kuchni potrawy. I zawsze prosiła, żebym nie kopał piłką w talerze i nie podjadał świątecznych dań. A muszę się przyznać, że czasami niektóre smakołyki nie doczekiwały kolacji. Ja również nie mogę się doczekać środy, kiedy wspólnie siądziemy do stołu. Na szczęście w tym samym składzie, ponieważ cała rodzina się zjeżdża.
Paweł Głowacki, pomocnik
— W dzieciństwie nigdzie nie wyjeżdżaliśmy na święta. Mam dwóch braci, więc w domu było wesoło. Śpiewaliśmy kolędy, nigdy na stole nie zabrakło zupy rybnej, którą robi moja mama. A jest najlepsza! Do tego smażony karp, kapusta z grochem. Pod choinką znajdowałem ubrania, dres sportowy, piłkę, koszulkę piłkarską. W domu sport był od zawsze. Ojciec skończył AWF i był trenerem piłki ręcznej, starszy brat i ja też skończyliśmy AWF, a brat jest na AWF-ie. Do moich obowiązków należało także wybieranie, przyniesienie i ubieranie choinki. Teraz już tylko najmłodszy brat mieszka z rodzicami, ale również dzielnie pomaga. Od kilku lat w święta spotykamy się w większym gronie: ja mam żonę i córkę, brat ma trójkę dzieci. Wesoły jest to czas, bo po domu dużo dzieciaków biega. W Wigilię pojedziemy z żoną i dzieckiem do moich rodziców, a później do teściów. Tak więc zjemy dwie kolacje wigilijne. Pierwszy trening mamy dopiero 12 stycznia, więc mogę sobie pozwolić na jedzenie świątecznych potraw. Poza tym mogę jeść tyle, ile chcę. Nie umiem przytyć.
Tomasz Wełnicki, obrońca
— Moje święta każdego roku były udane — z rodzeństwem i rodzicami. Później chodziliśmy do dziadków, którzy mieszkali blisko nas. A o północy chodziliśmy na pasterkę. Ja byłem odpowiedzialny za choinkę i jemiołę, którą przynosiłem z lasu. Do garów się nie zabierałem. W dzieciństwie wypatrywaliśmy wspólnie pierwszej gwiazdki w oknie po to, żeby w końcu rozpakować prezenty. I oczywiście pisałem listy do św. Mikołaja i zazwyczaj dostawałem to, o co prosiłem. Czyli samochody, roboty, a jako starszy chłopiec wymarzone buty sportowe czy strój sportowy. I później już tylko te sportowe ubrania znajdowałem pod choinką. Dzisiaj nie są dla mnie ważne prezenty, ale to, żeby spędzić ten czas z rodziną. Ta tradycja się nie zmieniła, czyli Wigilię spędzę w domu rodziców, a później pójdziemy do dziadków. Jestem kontuzjowany i postanowiłem trzymać rygorystyczną dietę. Poproszę więc tatę, żeby zrobił dla mnie gotowaną lub pieczoną rybę. Jedynie z ciastem będę musiał uważać.
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
yoman #1618013 | 95.160.*.* 26 gru 2014 09:24
nie ma ze boli OKS wszystkich pierdol...
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz
jaroty #1617605 | 83.9.*.* 25 gru 2014 00:24
buhahahahaha, jakby to kogoś interesowało :)
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz
jaroty #1617547 | 109.243.*.* 24 gru 2014 21:15
Stomil Ponad Wszystko
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz
djd #1617534 | 88.156.*.* 24 gru 2014 20:14
Awansu do Ekstraklasy zycze=)
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz