Poczekamy na efekty szczytu w Białym Domu...

2025-09-06 14:16:21(ost. akt: 2025-09-06 14:16:47)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Cóż, dziś znowu popłynę pod prąd. Otóż wcale nie będę jak wszyscy rozpisywał się o szczycie Trump – Nawrocki. Uważam, że na realne efekty polityczne i gospodarcze tego spotkania trzeba będzie poczekać. Zatem medialne odtrąbianie wiktorii lub porażki jest na dziś bez sensu. Waszyngton w polityce zagranicznej gra twardo i nie ma sentymentów, o czym świadczy choćby nagła zmiana sojuszu w Azji, gdzie dotychczasowy sojusznik Chin, czyli Pakistan zastępuje Indie w roli partnera Stanów Zjednoczonych Ameryki w tym regionie, a raczej na tym subkontynencie. Zatem my jako Polska nie liczmy na to, że w jakiejkolwiek mierze będziemy, dzisiaj czy jutro, odcinać kupony od faktu, że po brexicie, a więc opuszczeniu Unii Europejskiej przez Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, to Polska za „pierwszego Trumpa” stała się sojusznikiem numer jeden USA w UE. Pasuje do tej sytuacji sportowe powiedzenia: „Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr”.
Oczekiwałbym, aby polsko-amerykańskie relacje wyszły poza sferę pochwał i sloganów, które można ładnie sprzedać medialnie, ale z których nie zawsze płyną konkrety, szczególnie konkrety satysfakcjonujące z punktu widzenia interesu Rzeczypospolitej.

Zostawmy więc na razie Waszyngton i przenieśmy się do Paryża, gdzie już w najbliższy poniedziałek francuski parlament będzie głosował w sprawie wotum zaufania dla znajdującego się pod parasolem prezydenta Emmanuela Macrona rządu François Bayrou. Przed rokiem poprzednikowi obecnego szefa rządu ścięto – politycznie! – głowę, co w ojczyźnie gilotyny nie powinno dziwić, choć akurat odwoływanie przez parlament premiera rządu w dziejach V Republiki zdarza się bardzo rzadko, mniej więcej raz na sześć dekad.

Matematyka jest bardziej przejrzysta niż polityka, zatem koalicja rządowa, mając 210 deputowanych na 577, powinna już dawno kopać sobie polityczny grób. Jednak polityka kieruje się innymi regułami niż nauki ścisłe i monsieur Bayrou wierzy, że zrobi stójkę na dwunastnicy i wygra głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym, chociaż brakuje mu przecież do większości około 180 szabel. Aby dokonać niemożliwego, połączono głosowanie nad wotum zaufania z przyjęciem radykalnych cięć budżetowych, które są konieczne z punktu widzenia chorej gospodarki Francji. Czy ten manewr się uda?

Skądinąd prawdziwe okazały się analizy Międzynarodowego Funduszu Walutowego z 2023 roku, który wieścił – ku zgorszeniu euroentuzjastów – że w najbliższych pięciu latach gospodarki Francji i Niemiec będą rozwijać się wolniej niż gospodarka Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Jednak z długoterminowej prognozy MFW nie ucieszą się z kolei eurosceptycy, bo w perspektywie najbliższych 50 lat rozwój ekonomiczny Wielkiej Brytanii mierzony w PKB będzie mniej więcej zbliżony do rozwoju Niemiec i Francji. Zatem brexit nie był żadną receptą na pomyślność w dłuższym wymiarze czasowym. Jednak dziś Paryż myśli o sobie, a nie o Londynie. We Francji polityczny kryzys współgra z dramatycznym kryzysem gospodarczym. Łatwiej zapewne będzie opanować ten pierwszy...

Ryszard Czarnecki