"Nie wstydzę się, to moja praca" – Beautyvtricks z Olsztyna szczerze o zawodzie influencerki

2025-06-15 15:00:00(ost. akt: 2025-06-13 14:34:07)

Autor zdjęcia: Instagram / beautyvtricks

Rozmawiamy z Beautyvtricks, czyli Vanessą Wilczewską. Czy wstydzi się zawodu influencerki? Jak długo działa w Internecie? Czy przechadzając się olsztyńskimi uliczkami czuje się rozpoznawalna?
— Mamy takie czasy, że słowo czy zawód „influencer” nie powinno już nikogo dziwić, a jednak znajdują się tacy, którzy z tego szydzą. Czy ty nazwałabyś się influencerką mimo wszystko?
— Powiem szczerze, że czasem mówię po prostu, że pracuję w social mediach albo w reklamie, jakoś unikam słowa influencer. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni ale masz rację, że ten zawód budzi w ludziach bardzo negatywne emocje. Zawód budują ludzie i tak jak w każdym zawodzie ludzie różnie traktują swoją pracę, mają różne podejście do życia i reprezentują różne formy rozrywki. Ja pracuję w branży beauty, gdzie tworzę materiały wykorzystujące moje umiejętności makijażowe, ale też wiedzę ze studiów - kosmetologii. Moje treści są czasem lifestylowe, czasem rozrywkowe, ale w części też edukacyjne bo pokazują wykorzystanie produktu, testy czy jak wykonuję konkretną część makijażu. Przykro mi, jak cały zawód „influ” jest wrzucany do jednego worka z freakfightami, patostreamami i innymi twórcami którzy dają negatywny wydźwięk. Ja rozumiem niezrozumienie tego zawodu przez osoby starsze - np. moja prababcia nadal nie do końca rozumie jak ja pracuję, mimo, że widziała moje social media czy ostatnie reklamy, które realizowałam dla bardzo znanych marek. Ale jestem w stanie ją zrozumieć, bo w czasach jej młodości nie było internetu, więc ciężko jej sobie na pewno wyobrazić, jak to ma sens funkcjonować. Natomiast kompletnie dziwię się ludziom, którzy są młodzi i tak szydzą z tego zawodu. Czym różni się to od pracowania w tv? Pracowaniem jako makijażysta? Ja przez kilka lat malowałam klientki, pracowałam w salonie, wcześniej pracowałam w szkole tańca jako instruktor, jako sprzedawca w sklepie z bielizną, roznosiłam ulotki, zdarzyło się też, że sprzątałam. Zawód jak zawód. Każdy zawód ma swoje plusy i minusy, wymaga zaangażowania i umiejętności. Płacę podatki jak każdy przedsiębiorca. Moim zdaniem najlepszy sposób na to, żeby zrozumieć to samemu spróbować - okaże się nagle, że nie jest to jednak tylko zrobienie zdjęcia czy pomalowanie się do aparatu. Za kulisami dzieje się dużo - montaż, scenariusz, planowanie, strategie, prowadzenie działalności, spotkania, negocjacje, kontrakty.

— Czy to zajęcie według ciebie jest stresujące?
— I tak i nie. Jest to praca, która nie wymaga wstawania o 6 rano i jechania do biura, nie ma się bezpośrednio szefa, można podejmować decyzje samemu, zrobić sobie urlop jak się ma ochotę. Ten zawód daje bardzo dużo swobody, czego nie ma się pracując np. na etacie. Na etacie ma się też stałą wypłatę, tutaj jest inaczej. Jest to dla pewnej ilości osób praca dobrze albo niesamowicie dobrze płatna, ale tych osób jest stosunkowo mało. Nie wszyscy, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że niewielki procent osób jest w stanie wyżyć tylko z tego - ja na początku nie byłam, więc równocześnie nagrywałam, studiowałam i pracowałam w salonie malując w weekendy.
Przede wszystkim influ jest to zawód, który wystawia na opinie. A ludzie niestety są bardzo skorzy do krytykowania i oceniania. To może kosztować dużo stresu - nie każdy sobie z tym poradzi. Dochodzi nieregularność płac - czasami w miesiącu ma się jedną współpracę, czasami 5 a czasem żadnej. Nigdy nie wiadomo ile zleceń wpadnie oraz ile będzie odpowiednich do podjęcia działań. Kolejny punkt to brak rutyny - częste wyjazdy, które też są stresujące, wywiady, podcasty, sesje, nagrania.
Tworząc materiały ma się też nad sobą klienta albo agencje więc też zawsze jest stres czy materiał się spodoba, czy w ogóle klient zaakceptuje cię do kampanii.
Jest bardzo dużo plusów i minusów tej pracy. Ale moim zdaniem trzeba sobie postawić najważniejsze pytanie: czy korzystając z benefitów tego zawodu będę w stanie np. poświęcić część swojej prywatności.

— W Internecie pokazujesz siebie, swój styl życia i swoje rady. Jak to jest być czyjąś idolką, bo warto wspomnieć, że obserwują cię 193 tysiące osób!
— To jest bardzo miłe, ale też niewyobrażalne. Widzisz cyfrę 193 000, ale nie widzisz tych osób. Dopiero wizualizując sobie, że to jest tyle, że mogłoby zapełnić ponad 3 razy stadion narodowy - to otwiera oczy.

— Jak długo działasz w Internecie i czy nazwałabyś to pracą czy raczej pasją?
— Działam mniej więcej od 2014 roku. Najpierw oczywiście z racji tego, że pracowałam i studiowałam było to traktowane przeze mnie jako pasję. Teraz jest to i praca i pasja. Bardzo doceniam, że mogę robić to, co kocham w życiu, bo o tym zawsze marzyłam.

— Czujesz się rozpoznawalna w Olsztynie?
— Ciężko powiedzieć. Często dostaję wiadomości, że ktoś mnie widział czy w sklepie czy w restauracji, że chodzimy razem na jakieś zajęcia, mieszkamy na tym samym osiedlu. W Olsztynie obserwatorki podchodzą dużo rzadziej niż jak jestem w Warszawie, Gdańsku czy w innych miastach. Raczej dają znać przez wiadomość prywatną. Miejsce zamieszkania nie ma wpływu na to jakie ma się zasięgi.

— Jesteś twórczynią, która ma duże zasięgi, czy również na co dzień mierzysz się z hejtem? Jak sobie z nim radzić?
— Nie mierze się z dużym hejtem. Jeżeli już ktoś coś do mnie pisze to jest to zazwyczaj osoba anonimowa. Kiedyś się tym przejmowałam, ale po tylu latach w social mediach, wiem już, że to nie jest problem w tym kto dostaje hejterskie komentarze, tylko z ty,m co takie rzeczy pisze. Jeżeli ja nie robię nic złego dodając jakiś makijaż lub stylizacje a ktoś dodaje „jesteś brzydka” pod postem to zdecydowanie nie ja powinnam się tym przejmować tylko ta osoba, że sprawiło jej to radość, satysfakcję.

— Kiedyś w mediach powiedziałaś, że starasz się promować Olsztyn. Czy nadal tak jest?
— Tak. Bardzo często wrzucam polecajki z restauracji, z ciekawych miejsc, oznaczam ulubionych usługodawców, sklepy. Bardzo lubię Olsztyn i mam nadzieję, że będzie się rozwijał.

— Oprócz działania w Internecie, dużo podróżujesz. Opowiedz nam o miejscach, które szczególnie zapadły ci w pamięć. Czy będąc w różnych zakątkach świata, myślisz, że mogłabyś opuścić swoje miasto rodzinne czy jednak to tutaj czujesz się jak ryba w wodzie?
— Ostatni rok był bardzo obfity w podróże z racji tego, że miałam aż 4 wyjazdy z markami. Stąd mogło się wydawać, że bardzo dużo podróżuje. Jednym z takich miejsc jest Majorka, na którą wróciłam właśnie po sesji z Jardin Boheme. Wcześniej zaczarowały mnie w sobie Teneryfa i Zakynthos. Następnym razem mam nadzieję, że w końcu uda mi się wyjechać troszkę dalej, ale na razie nie zdradzam co jest moim podróżniczym marzeniem.

— Po twoim profilu można wywnioskować, że masz dużo współprac reklamowych i nie tylko. Czy są mimo wszystko takie, które odrzuciłaś, albo z którymi w szczególności się nie zgadzałaś?
— Oczywiście. Mam bardzo dużo propozycji współpracy i realizuję tylko te, które są dla mnie atrakcyjne. Mam też wieloletnie kontrakty z kilkoma markami, co bardzo mnie cieszy, bo dzięki temu mogę być kojarzona z konkretnymi brandami, które bardzo cenię. Oczywiście też tworzę kosmetyki z polską marką Miyo od 2018 roku z czego jestem bardzo dumna, bo wypuściliśmy już wiele produktów.

Wiktoria Podlewska

fot. Instagram / beautyvtricks