Miasto odmówiło ciężarnej

2025-05-24 20:00:43(ost. akt: 2025-05-23 16:03:32)
Pani Renata jest 5 miesiącu ciąży.

Pani Renata jest 5 miesiącu ciąży.

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Mrągowo odmawia zamiany mieszkania pani Renacie Boehm, która z dziećmi żyje w tragicznych warunkach – grzybie, pleśni i bez łazienki. Mimo opinii lekarzy o zagrożeniu dla zdrowia 5-letniego synka, urzędnicy twierdzą, że lokal socjalny "spełnia normy".
Historia pani Renaty Boehm z Mrągowa i jej walka o godne warunki życia dla siebie i swoich dzieci była już kilkukrotnie opisywana na łamach "Gazety Olsztyńskiej". Mimo nagłaśniania jej dramatycznej sytuacji, ostatnie wieści przynoszą gorzkie rozczarowanie. Mieszkanka otrzymała oficjalną odpowiedź, która jest druzgocąca – nie będzie zamiany dotychczas zajmowanego lokalu socjalnego na inny.

Nie będzie zamiany

Mieszkanie, w którym obecnie przebywa pani Renata z dziećmi, to jedynie 24 metry kwadratowe powierzchni całkowitej, z czego powierzchnia użytkowa to zaledwie 13 metrów. Lokal mieści się w parterowym, mocno zaniedbanym budynku, administrowanym przez TBS Karo. Jest to miejsce, które pani Renata bez wahania nazywa praktycznie ruiną.

Dach budynku został naprawiony jedynie fragmentarycznie, nad połową jego powierzchni. Wewnątrz panują warunki dalekie od cywilizowanych standardów. Mieszkanie, choć posiada ubikację, jest pozbawione łazienki. Dodatkowo, lokatorzy zmagają się z wszechobecną wilgocią, grzybem, pleśnią oraz problemem robactwa wychodzącego ze ścian.

Dużym kłopotem jest także ogrzewanie za pomocą pieca, który potwornie zadymia pomieszczenie.

Nadzieje na poprawę sytuacji wiązały się z rozpatrywanym przez miasto wnioskiem o zamianę lokalu na inny, bardziej odpowiedni. Pani Renata miała otrzymać odpowiedź w tej sprawie do 18 maja. Oficjalne pismo nadeszło nieco wcześniej, bo już 15 maja, ale jego treść nie pozostawia złudzeń. W dokumencie, który otrzymała z TBS Karo, jasno stwierdzono, że gmina "nie dysponuje wolnymi lokalami socjalnymi ani komunalnymi", co automatycznie przekreśla możliwość przeprowadzenia zamiany.

Wymogi sanitarne

Co bulwersujące i stanowi jaskrawy kontrast z rzeczywistością, w tym samym piśmie podkreślono, że obecny lokal "spełnia wymagania techniczne i sanitarne" zgodnie z obowiązującymi przepisami. Dla pani Renaty i jej rodziny to stwierdzenie brzmi jak ponury żart. Kobieta z rozpaczą wskazuje, że warunki, w jakich żyją, bezpośrednio zagrażają zdrowiu jej pięcioletniego synka, który choruje coraz częściej.

– Lekarze mówią, że to przez wilgoć i grzyb. A oni piszą, że wszystko jest w porządku – mówi z goryczą w rozmowie z "Gazetą Olsztyńską".

Pani Renata przyznaje, że oficjalna odpowiedź urzędników ją załamała. Trudno jej pogodzić się z urzędniczym językiem, który ignoruje podstawowe braki w jej mieszkaniu. – Oni piszą, że wszystko jest zgodne z przepisami. Ale gdzie jest łazienka? Gdzie jest ogrzewanie, które nie dusi? – pyta retorycznie, wskazując na dramatyczny rozdźwięk między formalnymi normami a godnymi warunkami życia.
Zamiast poprawy, sytuacja w mieszkaniu pani Renaty systematycznie się pogarsza. Przeciekający dach nadal sprawia problemy, wilgoć rozprzestrzenia się na kolejne fragmenty ścian, a z zawilgoconych tynków wychodzą insekty. Codzienne czynności, takie jak sprzątanie, stają się udręką i szkodzą zdrowiu.

– Nie mogę tu sprzątać, bo zaraz mam kaszel, a dziecko też kaszle coraz częściej – opowiada, opisując wpływ warunków na stan zdrowia swojej rodziny.

Piec zamiast łazienki

Mimo wcześniejszych obietnic dotyczących remontu lokalu czy innej formy wsparcia, które miały paść ze strony urzędników, realna pomoc nie nadeszła. Problem stanowi również wspomniany wcześniej piec. Choć, jak wyjaśnia pani Renata, strażacy, którzy przeprowadzili kontrolę, wydali dokument stwierdzający, że z pieca nie wydostaje się zabójczy tlenek węgla (czad), to jednak problemem jest intensywne zadymienie.

Piec dymi, wypełniając całe, dosłownie mikroskopijne pomieszczenie gęstym dymem natychmiast po rozpaleniu ognia, co utrudnia oddychanie i jest szkodliwe dla zdrowia, zwłaszcza w przypadku dziecka z problemami oddechowymi.

– Strażacy mówią, że ten piec to zagrożenie, a ja nie mam innego sposobu na ogrzewanie – mówi.

Pani Renata proponowała nawet rozwiązanie – demontaż pieca i instalację ogrzewania gazowego, tak jak u pozostałych lokatorów w budynku. Zwolnione w ten sposób miejsce pozwoliłoby jej na wydzielenie kącika z brodzikiem i prysznicem, co choć częściowo rozwiązałoby problem braku łazienki. Ta racjonalna propozycja również spotkała się z brakiem odzewu.

Błaganie o pomoc

Pani Renata wielokrotnie, jak sama mówi, "z błaganiem o pomoc" była u burmistrza Mrągowa. Niestety, ani jej osobiste prośby, ani wcześniejsze publikacje "Gazety Olsztyńskiej" nagłaśniające jej trudną sytuację, nie przyniosły przełomu. Rzecznik prasowy urzędu miasta w kontaktach z naszą redakcją "rozkłada jedynie bezradnie ręce", powtarzając, że w tej chwili miasto nie może nic zrobić, ponieważ nie dysponuje innymi, wolnymi lokalami.

Mimo potwornego zmęczenia i braku perspektyw, pani Renata zapewnia, że znajdzie w sobie siłę, by walczyć dalej o godne życie dla swojej rodziny. Zapowiada, że będzie nadal odwoływała się od decyzji, szukając każdej możliwej drogi prawnej i administracyjnej. Ma nadzieję, że w końcu uda się jej wywalczyć szansę na normalność.

– Wierzę w to z całej siły, mimo złych języków, na które trafiłam – podkreśla z determinacją.

Jan Berdycki