Nie mam gdzie się umyć

2025-05-11 19:00:00(ost. akt: 2025-05-09 14:03:07)
Robotnicy rozpoczęli remont przeciekającego dachu.

Robotnicy rozpoczęli remont przeciekającego dachu.

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Po publikacjach „Gazety Olsztyńskiej” w sprawie pani Renaty Boehm z Mrągowa rozpoczęto częściowy remont dachu budynku. Niestety, to tylko „łatanie problemu”. Nadal w mieszkaniu socjalnym, w którym została zakwaterowana jest grzyb, piec dusi, a o łazience wciąż nie ma mowy.
We wtorek 6 maja, po serii naszych tekstów i burzy w internecie, coś się w końcu ruszyło. Rano pod blok przy ul. Roosevelta w Mrągowie zajechali robotnicy – rozpoczęli remont przeciekającego dachu.

— Zaczęli robić, ale, jak na razie tylko połowę dachu — relacjonuje pani Renata. — Tę część nad moim mieszkaniem. W drugiej połowie budynku też mieszkają ludzie. Tam nadal będzie kapać. Nie rozumiem tej logiki — dodaje.

Strażacy biją na alarm

Równolegle do prac na dachu, pani Renata postanowiła szukać pomocy u strażaków. Jak twierdzi, chciała dowiedzieć się, co może zrobić, by nie musieć codziennie wdychać dymu z kaflowego pieca.

— Noc z poniedziałku na wtorek musiałam spędzić z synem u znajomych. Tu nie dało się spać. Było chłodno, więc rozpaliłam w piecu. Sąsiedzi weszli na chwilę i też zaczęli się dusić. Smród z pieca, dym, kaszel... — opowiada. — Strażacy powiedzieli, że administrator powinien zainstalować czujniki tlenku węgla. Przecież może dojść do tragedii — mówi przerażona.

Robaki w ścianach

Dzień wcześniej Renata Boehm kolejny raz pojawiła się w Urzędzie Miasta z nadzieją na spotkanie z burmistrzem. Uprzedziła wcześniej o wizycie, ale jak twierdzi, została poinformowana, że burmistrz nie ma czasu.

— Pani z sekretariatu powiedziała, że pan burmistrz mnie nie przyjmie, bo ma inne sprawy — relacjonuje.

Mimo rozpoczętego remontu dachu jej sytuacja nie zmieniła się ani o krok. Ani w kwestii pieca, ani robaków, które zaczęły wychodzić z podłogi, listew i ścian. Nadal nie ma gdzie się umyć. Ani ona, ani pięcioletni synek. Brakuje łazienki.

— Myjemy się w misce, grzejemy wodę w garnku, noszę ją z kuchni do pokoju. I tak od miesięcy — opowiada. — A przecież jestem w piątym miesiącu ciąży. Rzeczy dziecka mam pochowane pod łóżeczkiem, bo nie mam gdzie ich trzymać.

Fot. archiwum prywatne

Stanowisko urzędu

Zapytaliśmy rzecznika Urzędu Miasta w Mrągowie, na jaką pomoc może liczyć pani Renata? Paweł Krasowski w rozmowie z nami zapewnił, że miasto nie pozostaje obojętne na jej sytuację.

— Przede wszystkim chcemy pomóc tej pani. To nie jest tak, że ją zostawiamy. Remont dachu jest już w toku, a sprawa zamontowania czujnika tlenku węgla będzie załatwiona w pilnym trybie — zapewnia.

Rzeczniki poinformował nas, że wniosek pani Renaty o zamianę lokalu ma zostać rozpatrzony do 17 maja. — Pan burmistrz chce się z nią spotkać w ten piątek, aby omówić jej sytuację. Chcemy znaleźć najlepsze rozwiązanie — mówi Paweł Krasowski.

Z relacji rzecznika urzędu wynika, że na instalację łazienki w mieszkaniu socjalnym, które zajmuje pani Renata, niestety nie ma najmniejszej szansy. Powód? — Ponownie byliśmy na miejscu zrobić wizję lokalną. I faktycznie, nie ma miejsca, żeby ją zrobić w tym mieszkaniu — przyznaje Paweł Krasowski.

Inni też cierpią

Z informacji, które uzyskała redakcja „Gazety Olsztyńskiej”, wynika, że w tej lokalizacji, mieszkają również inne rodziny. I są w podobnej sytuacji. A nawet gorszej – dach nad ich głowami jeszcze nie zaczął być remontowany.

— W tym „moim” bloku jest jak w piwnicy. Słońce tu nie dociera. Jest ciemno, wilgotno, ciągle mokro. Wie pan, jak wygląda wiosna w takich warunkach? — pyta pani Renata. — A oni twierdzą, że wszystko jest w porządku i że tak ma być.

— Miasto nie ma wielkich zasobów komunalnych. Wiele rodzin czeka latami na zmianę lokum. To nie wynika z naszej niechęci, bo przecież jeśli były możliwości, to natychmiast byśmy je realizowali. Zwyczajnie. Jest, jak jest. Co uda się zrobić w sprawie pani Renaty? To będzie wiadomo w najbliższych dniach — stwierdza rzecznik mrągowskiego ratusza.

Na 13 metrach

Przypomnijmy. Pani Renata Boehm w lutym tego roku otrzymała od miasta lokal socjalny o powierzchni 23 metrów, z czego tylko około 13 metrów stanowi część użytkowa. Mieszkanie nie ma łazienki, a ogrzewanie zapewnia stary piec kaflowy, który, jej zdaniem, nadal (mimo kilkukrotnych kontroli i podejmowanych przez administratora interwencji) wydziela gryzący dym.

Kobieta samotnie wychowuje pięcioletniego synka, spodziewa się drugiego dziecka i mimo poważnych problemów zdrowotnych swoich oraz syna, nie może uprosić miasta o zamianę lokalu. Oficjalny wniosek o zamianę mieszkania złożyła 18 kwietnia.

— Zamiast zrozumienia i konkretnej pomocy za plecami straszą mnie, że skierują do domu samotnej matki, jak tak mi się tu nie podoba — mówi nam rozżalona pani Renata.

Jan Berdycki