Żółta róża to mój kwiat

2025-04-13 20:00:00(ost. akt: 2025-04-11 14:56:39)

Autor zdjęcia: Andrzej Mielnicki

Często ich nazwy biorą się od kwiatów. Są więc kwiaciarnie Stokrotka, Frezja czy Magnolia. Agata Jotel zerwała z tą niepisaną tradycją i swoją nazwała Kwiaciarnia Niebieska. Jednak nie tylko nazwa wyróżnia tę kwiaciarnię spośród innych.
Niekiedy trzeba zebrać się na odwagę i zrobić coś w swoim życiu, choć nie wiemy, czy będzie to krok w dobrą stronę. To dopiero czas pokaże. Agata Jotel, florystka z zawodu, właśnie tak uczyniła i otworzyła własną kwiaciarnię w podolsztyńskim Wadągu. Działa od września ubiegłego roku, a nazywa się nietypowo, bo Kwiaciarnia Niebieska. — To ulubiony kolor mojej córki Oli — wyjaśnia właścicielka. — Choć w naturze mało jest niebieskich kwiatów.

Własny biznes

Dlaczego akurat kwiaciarnia? Tu akurat nie było dylematu, bo — jak mówi — kwiaciarnia była jej chyba przeznaczona. Kwestią czasu było tylko kiedy.
— Marzyłam o tym. Uwielbiam tworzyć, komponować, kocham kwiaty, kocham florystykę. Kwiaty zawsze były w moim życiu. Do dziś pamiętam, jak zbierałam je na łące dla mojej mamy — tłumaczy, skąd u niej tak wielka miłość do kwiatów.
Zawodowo z kwiatami związana jest z drobnymi przerwami od 30 lat. Zaczynała w olsztyńskiej kwiaciarni przy ul. Szrajbera i tam nauczyła się od podstaw fachu. To było w 1993 roku. Potem skończyła jeszcze kurs florystyczny. Przez ostatnie 13 lat pracowała w jednej z olszyńskich kwiaciarni na Zatorzu. Ma wiedzę i i ogromną praktykę.

Dlaczego właśnie teraz postanowiła być sama sobie sterem, żeglarzem i okrętem?
— Przyszedł taki moment — mówi florystka, dodając, że to nie była spontaniczna, tylko przemyślana decyzja. — Pół roku to rozważałam. Aż pewnego razu córka powiedziała: „Mamo, jak ty tej kwiaciarni nie otworzysz, to ja ci ją otworzę!”.

Dużo pracy

Bycie na swoim to jednak też dodatkowe obowiązki, których jako pracownik zwykle się nie ma. Tu trzeba samemu zadbać o biznes. Pojechać na giełdę kwiatową, np. do Gdańska, albo zamówić kwiaty u lokalnych dostawców czy producentów. A potem trzeba przygotować je do sprzedaży, bo jak się okazuje, cięte kwiaty, jak każdy inny towar, są sprzedawane w kartonach. Trzeba więc wyciągnąć rośliny, obciąć np. kolce, usunąć zbędne liście i wstawić do wazonów (liście nie mogą być w wodzie, bo to przyspiesza procesy gnilne). A to nie koniec, bo przecież są stałe obowiązki w kwiaciarni, jak choćby codzienna wymiana wody we wszystkich wazonach z różami czy podcięcie kwiatów.

Dużo tego, a już na pewno jak na jedną osobę. A Agata Jotel prowadzi swój biznes sama. Codziennie wstaje bladym świtem i pracuje do wieczora. I tak przez siedem dni w tygodniu, bo Kwiaciarnia Niebieska jest otwarta także w weekendy. Florystka wierzy, że z czasem będzie ją stać na to, aby zatrudnić pracownika. Wtedy będzie miała więcej czasu dla siebie, dla córki. Mimo to nie narzeka.

— Choć lekko nie jest, to prawda — przyznaje pani Agata. I dodaje: — Ale nie żałuję swojej decyzji. Na razie jestem zadowolona, choć w biznesie zawsze trzeba się liczyć z tym, że coś może pójść nie po naszej myśli. A początki zawsze są trudne. Trzeba przekonać do siebie klientów. Zdobyć ich zaufanie. Tu warunkiem jest dobry towar, szeroki asortyment, na pewno też przystępne ceny i dobra obsługa. Kwiaciarnia musi mieć klimat. Tu klient musi się czuć dobrze.
A florystka doradzi mu, jakie kwiaty kupić, bo wiele zależy od okoliczności. Czy mają to być kwiaty do salonu, może do ogródka, a może dla dziewczyny czy dla mamy na urodziny.

— Przyszła mała dziewczynka. Poprosiła o bukiecik kwiatów dla babci za 20 złotych, bo tyle miała w skarbonce — opowiada pani Agata. — Ujęła mnie, więc zrobiłam niewielki, ładny bukiecik. Dziewczynka wyszła przeszczęśliwa. Myślę, że babcia też się ucieszyła.

Kwiaty to emocje

Wprawdzie kwiat cieszy, raduje, ale nie każdy wie, co symbolizują misternie ułożone przez florystkę rośliny w bukiecie. Jakie wyrażają uczucia, emocje? Dlatego tu warto zdać się na wiedzę profesjonalisty, by uniknąć niezręcznej sytuacji. Bo nawet kojarzone z Peerelem goździki mienią się kolorami i każdy wyraża inne uczucia. Czerwone to podziw i wdzięczność, a białe mówią o czystych intencjach darczyńcy. Tak jest z wieloma, wieloma innymi kwiatami, nie wspominając już o kwiatowej klasyce, czyli różach. Mówi się, że czerwona wyraża miłość, różowa — sympatię, biała — niewinność, a żółta — zazdrość. Ale niekoniecznie, bo w kulturach Wschodu żółte róże symbolizują siłę, mądrość, a w USA nowy, lepszy początek.

Kwiaty nie są tanie. Ich ceny dyktowane są na największych zagranicznych giełdach kwiatowych, w tym holenderskich, bo przecież ojczyzną kwiatów jest Holandia. Ktoś powie: Po co nam kwiaty? Szkoda pieniędzy, to tylko zbędny wydatek. Chyba nic bardziej mylnego, bo nawet jedna czerwona róża potrafi rozpalić ogień w sercach. Kwiaty to strawa dla oka, ale także dla naszej duszy.

— Mają pozytywny wpływ na nas, na nasz nastrój, nasze samopoczucie — uważa florystka. — Oddają nasze emocje: i te radosne, i te smutne, kiedy np. odchodzi ktoś nam bliski i chcemy go godnie pożegnać.

Ulubiony kwiat

Mamy już wiosnę wokół nas i w ofercie pojawia się coraz więcej ciętych kwiatów, ale też rabatowych. Jednak kwiaciarniom w ostatnich latach przybyła silna konkurencja. Pelargonie czy róże ogrodowe można dziś kupić już niemal w każdym dużym markecie. I to sporo taniej. Tylko że za niską ceną często idzie też słaba jakość.

— A w przypadku roślin to istotna kwestia — zauważa Agata Jotel. — Bo dobrej jakości roślina będzie dobrze rosła, ładnie wyglądała, a słabej jakości roślina po trzech tygodniach trafi do kosza.

Kwiatów są tysiące, bo liczbę gatunków roślin kwitnących szacuje się na 250 do 400 tysięcy. Jaki jest ulubiony właścicielki Kwiaciarni Niebieskiej?
— Żółta róża to mój kwiat, no i niezapominajka — mówi florystka z Wadąga. — Ale kocham wszystkie kwiaty, bo dzięki nim nasze życie jest piękniejsze, wnoszą do niego radość, uśmiech. Dają pozytywną energię. Może dlatego, że kwiaty to tak naprawdę życie.

Andrzej Mielnicki