Politycy PiS, a sprawa ukraińska
2025-03-06 09:12:25(ost. akt: 2025-03-06 09:37:57)
Politycy PiS po fiasku rozmów prezydenta Trumpa i Zełenskiego klarują stanowisko wobec Ukrainy.
"Ukraina jest gotowa jak najszybciej podejść do stołu negocjacyjnego, aby przybliżyć trwały pokój" - oświadczył Donald Trump podczas przemówienia w Kongresie. Cytując Wołodymyra Zełenskiego, prezydent USA dodał, że "nikt nie chce pokoju bardziej niż Ukraina".
Przed wystąpieniem Trumpa w Kapitolu Zełenski we wpisie w mediach społecznościowych stwierdził, że "Ukraina jest gotowa usiąść do stołu negocjacyjnego tak szybko, jak to możliwe, aby przybliżyć trwały pokój".
"Nikt nie chce pokoju bardziej niż Ukraińcy. Mój zespół i ja jesteśmy gotowi pracować pod silnym przywództwem prezydenta Trumpa, aby osiągnąć trwały pokój” – napisał na platformie X.
"Polska na marginesie rozmów"
Politycy PiS cytowani przez portal wp.pl wskazują, że zmiana retoryki ukraińskiego prezydenta to dobry sygnał.
"Wołodymyr Zełenski postanowił naprawić swój błąd dyplomatyczny z rozmowy w Gabinecie Owalnym. Musiał to zrobić, ponieważ zdarzało mu się mówić nieprawdę - m.in. o tym, że Ukraina po rosyjskiej agresji została sama. To było obraźliwie nie tylko wobec Stanów Zjednoczonych, ale również wobec Polski". - mówi były minister ds. europejskich w rządzie PiS Szymon Szynkowski vel Sęk.
Wskauje również, że pozycja Polski w rozmowach o Ukrainie jest niska.
"Martwi mnie to, że jesteśmy dziś jako polskie państwo na marginesie tych rozmów, że jesteśmy dopraszani do stołu przez innych graczy, mimo że to my powinniśmy trzymać lejce w dłoniach, choćby ze względu na sprawowanie przez nas prezydencji w UE - zaznacza polityk w rozmowie z portalem.
W podobnym tonie mówi Paweł Jabłoński były wiceszef MSZ Paweł Jabłoński. - Zełenski popełnił błąd, przyjmując prowokacyjną wobec Trumpa postawę, ale jego nowe stanowisko pokazuje, że zależy mu na poprawie relacji z amerykańskim prezydentem i powrocie do rozmów. Dobrze, że zmienił podejście - mówi Wirtualnej Polsce polityk.
"Bez USA Ukraina upadnie"
Zdaniem innego polityka PiS, Janusza Kowalskiego, dobrze, że "Zełenski przyznał się do fatalnego błędu polegającego na sztorcowaniu Donalda Trumpa w jego Gabinecie Owalnym".
" Dobrze, że się przyznał, bo dzisiaj Ukrainie potrzebne jest porozumienie z USA. Bez Stanów Zjednoczonych i bez amerykańskiej pomocy wojskowej Ukraina upadnie" - dodał.
Kowalski zaapelował o zorganizowanie szczytu Unia Europejska-Stany Zjednoczone. Spotkanie powinno odbyć się w Polsce.
"Jesteśmy najbardziej proamerykańskim narodem i Polacy wiedzą, że nasze bezpieczeństwo uzależnione jest od wsparcia USA. Tymczasem ministrowie rządu w Polsce prezentują antyamerykańskie, infantylne i odrealnione postawy, reagują w kompletnie histeryczny i niedojrzały sposób"- przekonuje Kowalski.
"Polska powinna wystawić bardzo wysoki rachunek Ukrainie za pomoc" i "uprawiać realną politykę, jak USA" - dodaje.
"Nacisk na Rosję"
Były szef Biura Polityki Międzynarodowej w kancelarii prezydenta, a dziś poseł Marcin Przydacz podkreśla natomiast, że należy uszanować podmiotowość Ukrainy i to ona "musi określać warunki pokoju".
"My przede wszystkim powinniśmy oczekiwać odejścia od agresywnej polityki Rosji i wycofania się z terytoriów okupowanych - mówi polityk.
W jego ocenie wycofanie wsparcia wojskowego dla Ukrainy przez USA jest "trudne do zrozumienia" - "mogło mieć na celu zmotywowanie strony ukraińskiej do przemyślenia swojej strategii". - Dlatego prezydent Zełeński nie ma wyjścia i musi wrócić do rozmów z Amerykanami - mówi polityk PiS.
Marcin Przydacz zwraca także uwagę, że "Amerykanie powinni dużo bardziej dzisiaj naciskać na Moskwę, a nie na Kijów". "To wszak Putin i Rosja odpowiada za tę agresję i wywołanie wojny z Ukrainą. Chciałbym więc zobaczyć jakieś instrumenty nacisku na stronę rosyjską. Bo pokój, którego oczekuje Ukraina, powinien być przede wszystkim sprawiedliwy" - podkreśla.
Unijny szczyt
Szefowie państw i rządów spotkają się w czwartek w Brukseli na nadzwyczajnym szczycie, podczas którego - jak to ujęło źródło unijne - uwzględnią zmiany w podejściu Stanów Zjednoczonych do rosyjskiej napaści na Ukrainę. Od czasu ostatniego spotkania liderów "27" 3 lutego Waszyngton rozpoczął rozmowy z Moskwą bez udziału Kijowa i europejskich sojuszników oraz ogłosił wstrzymanie pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Zmiana w amerykańskiej polityce wobec Kremla nie wpłynęła na podejście Europy do Stanów Zjednoczonych. "Unia Europejska chce pokazać, że USA są nadal przyjacielem, i że na serio traktuje wezwania Waszyngtonu do zwiększenia wydatków na obronność" - podkreśliło źródło UE.
Stosunku wobec Waszyngtonu nie zmieniła też kłótnia prezydenta USA Donalda Trumpa z Zełenskim w Białym Domu. "Relacje transatlantyckie są niezmienione. Potrzeba znacznie więcej niż tylko krzyków, by zmienić politykę europejską" - powiedział dyplomata jednego z wiodących w dyskusjach o Ukrainie krajów członkowskich.
Liderzy w Brukseli rozważą też kwestię zorganizowania szczytu UE-USA, który zaproponowała premierka Włoch Giorgia Meloni i który poparło już kilku przywódców. Nieoficjalnie mówi się, że takie spotkanie miałby zwołać gospodarz unijnych szczytów, przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa. Nie wiadomo jednak, czy zostałby na nie zaproszony Zełenski.
Czwartkowy szczyt ma też pokazać, że UE jest gotowa inwestować we własne bezpieczeństwo i uniezależniać się od USA jako gwaranta bezpieczeństwa. W tym celu liderzy mają dać zielone światło dla planu dozbrajania Europy, zaprezentowanemu we wtorek przez kierującą Komisją Europejską Ursulę von der Leyen. Kluczowym elementem planu są pożyczki w wysokości 150 mld euro, które będą przyznawane w zależności od zapotrzebowania zgłaszanego przez kraje członkowskie. KE chce też poluzowania reguł budżetowych, dzięki czemu państwa będą mogły zwiększyć wydatki na obronność bez narażania się na procedurę nadmiernego deficytu. Z kolei Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) jest - o czym PAP poinformowała we wtorek jako pierwsza - gotowy na rozszerzenie zakresu finansowania na nieofensywne inwestycje wojskowe, co oznacza np. bazy wojskowe, ale nie amunicję czy broń. Do tej pory EBI finansował wyłącznie projekty tzw. podwójnego zastosowania.
Jak usłyszała PAP od źródeł UE, większość krajów członkowskich pozytywnie zareagowała na plan von der Leyen. Chociaż z kwoty 150 mld euro UE będzie mogła pokryć tylko część swoich potrzeb, a możliwości zwiększania wydatków przez państwa szacowane przez KE na 650 mld euro zależeć będą wyłącznie od woli stolic, w Brukseli panuje przekonanie, że plan stanowi jedynie pierwszy krok na drodze do unii obronnej.
"To będzie otwarcie nowego rozdziału w księdze unii obronnej, którą zaczynamy pisać" - oceniło źródło unijne. Plan von der Leyen zostanie doprecyzowany 19 marca w tzw. białej księdze. Potem mają ruszyć prace nad jego realizacją.
Do kolejnych inicjatyw w obszarze obronności, wśród których najdalej idącym pomysłem byłyby euroobligacje, Brukselę może zachęcić polityka przyszłego kanclerza Niemiec Friedricha Merza. Jego nowy rząd ma dążyć do poluzowania zapisanej w niemieckiej ustawie zasadniczej zasady hamulca zadłużenia, z którego wyłączone miałyby zostać wydatki na obronność. "To jest dla nas jasna wskazówka, że jeszcze wiele w tym zakresie może się wydarzyć" - powiedział dyplomata w Brukseli.
O wiele mniej jasne jest przesłanie ze szczytu w kwestii wsparcia dla Ukrainy. W konkluzjach liderzy potwierdzą swoje wsparcie, ale bez konkretów. "Sytuacja jest za bardzo dynamiczna, by dzisiaj można było przesądzać, czym będą gwarancje bezpieczeństwa, chociaż wiele państw już dzisiaj deklaruje gotowość do ich udzielenia. UE chce wesprzeć Ukrainę, by jej pozycja była jak najsilniejsza w rozmowach pokojowych" - podkreśliło źródło unijne.
W konkluzjach liderzy mają wezwać do przyspieszenia prac nad dalszym wsparciem Ukrainy, w tym nad inicjatywą wysokiej przedstawicielki UE ds. zagranicznych i obronnych Kai Kallas. Estonka zaproponowała, by do końca tego roku UE sfinansowała nowe wsparcie wojskowe dla Ukrainy. Pieniądze miałyby pochodzić m.in. ze składek krajów członkowskich proporcjonalnych do wielkości ich dochodu narodowego.
Na konkluzje w sprawie Ukrainy nie zgadzają się Węgry. Słowacja chce z kolei, by w dokumencie znalazł się zapis gwarantujący dalszy tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę (Kijów wstrzymał go z początkiem roku). Jeden z dyplomatów nie wykluczył, że jeśli Węgry nie wycofają weta, pozostali liderzy przyjmą konkluzje bez ich udziału.
wp.pl/PAP/red.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez