Łotewskie arcydzieło
2025-02-17 13:03:07(ost. akt: 2025-02-17 13:15:35)
Z pozoru mogłoby się wydawać, że animowany film „Flow” produkcji łotewsko-francuskiej jest jeszcze jedną animacją przedstawiającą świat zwierząt w sposób, do którego widzowie zdążyli przywyknąć – zazwyczaj filmowe zwierzęta animowane mają cechy ludzkie, antropomorficzną posturę, niekiedy mówią ludzkim głosem. Jednak w filmie „Flow” jest inaczej.
Łotewski reżyser Gints Zibalodis poczynił duże starania, aby pokazać świat przyrody w sposób realistyczny. Już od samego początku seansu nie brakuje dynamicznej akcji, scen konfrontacji między zwierzętami i ukazania wyraźnej różnicy między roślinożerną kapibarą a mięsożernym kotem, czy stadem psów. Odróżnia to „Flow” od typowych animowanych filmów, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni.
W filmie mamy możliwość obserwacji walki zwierząt o przetrwanie w trakcie niszczycielskiej powodzi, która zalewa lasy. Nieznane są ani czas, ani dokładne miejsce akcji, a co ciekawe, występują tu zwierzęta reprezentujące trzy fauny: afrykańską (ptak sekretarz) obok reprezentantów fauny madagaskarskiej (lemur katta) i południowoamerykańskiej (kapibara). Przez większą część filmu mamy do czynienia z walką o przetrwanie zupełnie różnych gatunków, które znalazły się na jednej łodzi: kota, ptaka sekretarza, psa rasy labrador retriever, kapibary oraz lemura katta. Mimo, iż zwierzęta łączy wspólny cel, jakim jest walka o życie, nie zmienia to faktu, że różnice zwyczajów prowadzą czasami do konfliktów i nieporozumień między nimi. I tutaj pojawia się ważne pytanie problemowe - czy walka o przetrwanie jest w stanie zasypać podziały między gatunkami zwierząt, wynikające z ich preferencji pokarmowych oraz zwyczajów, czy jednak te podziały są silniejsze? Jest to pytanie otwarte.
„Flow” jest pozbawiony dialogów, a jednocześnie słychać typowe dla zwierząt dźwięki, takie jak: skrzeczenie, warczenie czy szczekanie itp.
Nie brakuje też wzruszających scen. To wszystko sprawia, że „Flow” przypomina dokumentalny film przyrodniczy. Zachwyca także technika wykonania filmu, która jest charakterystyczna dla gier komputerowych. Za jej sprawą mamy wspaniałe barwy lasów i wód. Zieleń jest tutaj bardzo realistyczna, chociaż liściaste lasy zostały wykonane w taki sposób, że trudno stwierdzić, czy jest to las tropikalny, czy grąd – las liściasty typowy dla strefy umiarkowanej. Reżyser łączy te dwa ekosystemy.
Nie brakuje też wzruszających scen. To wszystko sprawia, że „Flow” przypomina dokumentalny film przyrodniczy. Zachwyca także technika wykonania filmu, która jest charakterystyczna dla gier komputerowych. Za jej sprawą mamy wspaniałe barwy lasów i wód. Zieleń jest tutaj bardzo realistyczna, chociaż liściaste lasy zostały wykonane w taki sposób, że trudno stwierdzić, czy jest to las tropikalny, czy grąd – las liściasty typowy dla strefy umiarkowanej. Reżyser łączy te dwa ekosystemy.
W filmie widzimy także ślady zniszczonej ludzkiej cywilizacji - opuszczone budynki, wyludnione osady, należące do ludzi przedmioty, które trafiają do użytku zwierzęcych bohaterów, którzy nie do końca umieją się nimi posługiwać. Lusterko staje się ulubioną zabawką lemura katta, co wyróżnia tę małpiatkę na tle reszty zwierząt.
Podsumowując, film Gintsa Zibalodisa jest przełomem w kinie animowanym. Jest to film zrywający z konwencją „uczłowieczania” zwierząt i przedstawiania ich w konwencji baśniowej. Zamiast tego, mamy jakby połączenie realistycznego przyrodniczego dokumentu z kinem animowanym, taki jakby animowany dokument. I właśnie to przesądza o wyjątkowości filmu „Flow”. Dlatego sądzę, że Złoty Glob – nagroda w kategorii najlepszy film animowany - została przyznana w pełni zasłużenie.
Filip Matera
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez