Pochodzi z Olsztyna. Jej teledysk startuje w festiwalu Cinerama

2024-11-16 18:00:00(ost. akt: 2024-11-15 13:45:15)
INKA

INKA

Autor zdjęcia: Jakub Sokołowski

Pochodzi z Olsztyna, teraz mieszka w Trójmieście. Właśnie powstaje jej kolejna płyta, w planach minialbum w języku francuskim, a jej teledysk startuje w festiwalu Cinerama. Rozmawiamy z Inką, wokalistką i autorką tekstów.
— Jedną ze swoich piosenek zatytułowałaś – „Pomyśl życzenie”. Wychodzi na to, że trochę tych życzeń w twoim życiu się spełniło. Koncertujesz, już za chwilę pojawi się kolejny krążek.
— Tak, rzeczywiście, planuję premierę płyty na styczeń 2025 roku. Do tego czasu pojawią się trzy single, które ją promują. Jeden będzie jeszcze w tym roku, dwa na początku przyszłego.

— Na płycie pojawi się utwór „Motyle w brzuchu”?
— Będzie to trochę inna wersja tej piosenki, która ma już ponad rok, trochę spokojniejsza. Zdradzę, że pierwszym singlem z płyty będzie piosenka otwierająca album, ale więcej szczegółów nie chcę jeszcze ujawniać. Najnowszy krążek będzie zatytułowany „Stacja Serce” i to będzie pewnego rodzaju podróż przez duszę, ale i serce.

— A ta podróż zwykle prowadzi do Olsztyna. Tutaj wychowałaś się, jesteś częstym gościem.
— To prawda, bo do Olsztyna zawsze chętnie wracam, kocham to miasto i mam do niego ogromny sentyment. Tutaj mieszkają moi rodzice, często też koncertuję. Tu spotykam się z Jakubem Sokołowskim, z którym pracuję nad teledyskami. To właśnie Olsztyn jest miejscem, w którym realizujemy kolejne przedsięwzięcia. To bardzo zdolna osoba. Kuba bardzo mnie wspiera, ma mnóstwo dobrych pomysłów. Współpracujemy od kilku lat i to on jest autorem większości teledysków.

— Nie bez powodu więc jeden z teledysków powstał w Olsztynie.
— Tak, teledysk do utworu „Serce rozum” był trochę taką pocztówką z Olsztyna, ale nie taką oczywistą. Trzeba znać zakamarki miasta i już trochę w nim mieszkać, by rozpoznać, w których miejscach nagrywaliśmy. Jest tam i Dworzec Zachodni, ale i Planetarium, ale nie są to tak oczywiste ujęcia, do których jesteśmy przyzwyczajeni.

— Lubisz wyzwania, bo w twoim repertuarze znalazł się również wyjątkowy klip animowany.
— Świetnie, że o nim wspominasz. Powstał do wspomnianej wcześniej piosenki „Pomyśl życzenie”. Został zakwalifikowany do festiwalu Cinerama 2024, więc kto wie, może zawalczymy o nagrodę. Bardzo chciałam, żeby ten teledysk był doceniony, bo włożyliśmy w niego bardzo dużo pracy. Powstał jako praca zaliczeniowa na moich studiach – na kulturoznawstwie, którego dziś jestem absolwentką. My wymyśliliśmy sobie powstanie animacji do piosenki. Za animację rysunkową i storyboardy odpowiadała Natalia Prychła, a za animację poklatkową i rekwizyty Jakub Kraszewski. Połączyliśmy nasze talenty i uważam, że efekt jest naprawdę niesamowity. Bardzo bym chciała, by dotarł do jeszcze większej liczby osób.

— Studiowałaś też romanistykę.
— Obroniłam licencjat i to nie jest tak, że nie mam kontaktu z językiem francuskim. Uwielbiam go, więc wciąż mam z nim kontakt. Nie dość, że uczę innych, to występuję również w koncertach piosenki francuskiej. Planuję, że w przyszłym roku chciałabym wystąpić z tym repertuarem również w Olsztynie. Chcę również wydać minialbum w języku francuskim.

— Wychodzi na to, że lubisz wyzwania.
— Ale ja uwielbiam ten język. Piosenka francuska rządzi się swoimi prawami, jest magiczna i zachwyca. Oczywiście wymaga zupełnie innego warsztatu, ale też trzeba pamiętać w czasie koncertów, że wiele osób z widowni nie zna tego języka. Trzeba więc wkładać o wiele więcej wysiłku w interpretację. Kiedy jednak widzę, że te utwory wzbudzają takie emocje, to przynosi to ogromną satysfakcję. Mam nadzieję, że będę miała więcej okazji do śpiewania w tym języku.

— Tak dużo planów udaje się realizować, bo, jak wspomniałaś w ostatnim wywiadzie do „Gazety Olsztyńskiej” jesteś obowiązkowa i przyznałaś, że jesteś też perfekcjonistką.
— Tak, choć nauczyłam się też odpuszczać, by nie starać się dążyć za wszelką cenę do perfekcji. Nie wszystko musi być doskonałe. Jednak nadal jestem obowiązkowa i to ja jestem w zespole organizatorką. Staram się być wciąż na bieżąco, śledzę konkursy, festiwale. Wydaje się więc, że ta obowiązkowość bardzo się przydaje.

— Dziś wiele zależy również od obecności artysty w mediach społecznościowych. Ty jesteś w nich bardzo aktywna.
— Tak, to jest praca na pełen etat. Zajmuje to naprawdę dużo czasu. Czasem stworzenie kilkuminutowego filmu zajmuje kilka godzin. To ciężka praca całego zespołu, który tworzy angażujące klipy, które mają zwracać uwagę.

— Mówiłaś też kiedyś, że marzysz o koncercie z orkiestrą symfoniczną.
— Tak, i nadal o tym marzę. Można powiedzieć, że w przypadku nagrań do mojej najnowszej płyty mam już małą orkiestrę. Pojawiła się tam wiolonczela, harfa, saksofon, trąbka, pianino i inne instrumenty klawiszowe. Tak, więc kolejne życzenie się spełniło.

— Wciąż się rozwijasz. A gdybyś mogła cofnąć się w czasie, do twoich początków, co byś powiedziała dzisiejszej Ince?
— Rób swoje, działaj i nie bój się. Bądź pewna siebie, bo to, co robisz, jest świetne.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

fot. Jakub Sokołowski