Rowerowa Obwodnica Olsztyna: Pieniężno - Orneta (70)

2024-08-27 08:28:00(ost. akt: 2024-08-27 09:38:52)
1. Witajcie w Mąkoworach

Prusowie to miejsce nazywali Melcekuke, co można przetłumaczyć jako Czarci Las lub Czarcią Dolinę. Potem zajęli je Krzyżacy, a rządy nad nimi objęli warmińscy biskupi i nazwali je zniemczając pruska nazwę Mehlsack. Na tamtejszym zamku przez czas jakiś przebywał Mikołaj Kopernik. A jeszcze potem przez miasteczko przetaczały się klęski, głównie ludzkiej proweniencji. Palili je Tatarzy, Krzyżacy, polscy żołnierze za wspieranie Krzyżaków, potem Szwedzi. A kiedy miasto się podnosiło trawiły je pożary i zarazy.


Tak też stało się w czasie II wojny. Pieniężno zostało zniszczone w czasie nalotu. W sierpniu 1944 część samolotów uczestniczących w nalocie dywanowym na Królewiec zrzuciła bomby na miasteczko. W całym mieście ocalało 7 domów. Miasto zaczęto odbudowywać dopiero w latach 50tych. Po wojnie przetłumaczono jego niemiecka nazwę i nazwano je Mąkowory, by w 1947 roku nadać mu nazwę Pieniężno, na cześć Seweryna Pieniężnego.


Z wojennej pożogi ocalał neogotycko kościół katolicki. Pierwszy murowany kościół powstał w Pieniężnie już w początkach XIV wieku. Potem go przebudowano. Kościół ten, z wyjątkiem wieży, został rozebrany w końcu XIX wieku. Na jego miejscu wzniesiono okazałą budowlę neogotycką.

W środku zachowały się (po bokach ołtarza głównego) figury św. Piotra i Pawła z XVII wieku oraz kilka obrazów z tego okresu. Tuż za świątynią stał niegdyś zamek biskupów warmińskich. Teraz to ruina. Po drugiej stronie rynku zachowała się wieża kościoła ewangelickiego i ruiny starego ratusza, który jest teraz odbudowywany.


2. Najwyższy most kolejowy w Polsce

Kolej do Pieniężna dotarła w 1884 roku z Braniewa a rok później z Olsztyna, który dzięki temu przez Cynty został skomunikowany z Królewcem. (pociąg pokonywał tę trasę przed wojną w 2 godziny). To wtedy zbudowano most na Wałszy, rzece, która w środkowym biegu płynie w głęboko wciętej dolinie (szerokość 80 m, głębokość 15 metrów).

Na niektórych odcinkach ma charakter rzeki górskiej o spadku od około 180 m u źródeł do 26 m przy ujściu.
Most zbudowany jest z trzech przęseł łukowych odwróconych do dołu wspieranych przez dwa 28 metrowe filary. Ma 157 metrów długości. Oryginalny most wysadzili Niemcy w 1945 roku. Odbudowano go w 1951 roku.

Pod nim znajduje się rezerwat "Dolina Rzeki Wałszy" z długim na 5 kilometrów wąwozem, wyżłobiony przez rzekę na głębokości od 48 do 60 m i szerokość od 200 do 1000 m.

Wałsza płynie nim wartkim strumieniem tworząc na rumowiskach głazów wodospady, typowe dla rzek górskich. Rośnie tam wiele roślin o przezacnych nazwach (widłak jałowcowaty, buławnik czerwony, obuwnik pospolity czy tojad dzióbaty. Chadzają między nimi i latają nad nimi jenoty wydry, zimorodki czy orliki krzykliwe.

A jaki jest widok, kiedy wjeżdżacie do Pieniężna pociągiem przez wiadukt? Ano taki:



3. Biskup z Pieniężna

W 1947 roku na teren powiatu braniewskiego w ramach zbrodniczej Akcji "Wisła" przesiedlono kilka tysięcy Ukraińców, głównie grekokatolików.

Władze zlikwidowały struktury Cerkwi greckokatolickiej. Po 1956 roku zezwoliły jednak na odprawianie mszy w tym obrządku, choć jak tylko mogły starły się do tego nie dopuszczać. Niestety podobnie czyniło również wielu księży. Tak było na przykład w Bartoszycach.

— Wierni obrządku greckokatolickiego zamieszkali w Bartoszycach i okolicy uprzejmie proszą o ostateczną decyzję w sprawie nabożeństw w naszym obrządku. Społeczność nasza czyni usilne starania od dwudziestu lat i do dzisiaj nie uzyskała pozytywnego rozpatrzenia — pisali grekokatolicy w 1981 roku do olsztyńskiej kurii biskupiej.

— Nie wszędzie spotykaliśmy tego typu trudności. Były także szczęśliwe wyjątki, jak na przykład werbiści z Pieniężna — pisze świadek i uczestnik tamtych wydarzeń ksiądz mitrat Stefan Dziubyna (1913-2004) w swoich wspomnieniach "I stwerdy diło ruk naszych".

Pierwsze greckokatolickie nabożeństwo w zniszczonym kościele pw. św. Jakuba i św. Rocha odprawił ksiądz Petro Hardybała 4 stycznia 1959 roku. Jednak pierwsze nabożeństwa w większe święta odprawiano w seminarium duchownym księży werbistów już od początku lat 50-tych. W tamtym czasie werbiści jak tylko mogli pomagali grekokatolikom.

W Bartoszycach w 1982 roku zaczęto w końcu odprawiać greckokatolickie msze. Proboszczem został tam na moment...werbista z Pieniężna ks. Julian Gbur (1942-2011), który dwa lata później został proboszczem parafii greckokatolickiej w Pieniężnie. A po latach, już w niepodległej Ukrainie biskupem, wikariuszem generalnym greckokatolickiej archidiecezji lwowskiej, ordynariuszem diecezji stryjskiej.
W latach 1987-1990 roku cerkiew odremontowano i powiększono. W dobudowanej części cerkwi stanął ikonostas. Wykonał go Mirosław Smerek (1935-1995), znany olsztyński malarz urodzony we wsi Monaster pod Jarosławiem.


4. Największa kolekcja w Polsce

Największą atrakcją turystyczną w Pieniężnie jest Muzeum Misyjno-Etnograficzne, gdzie zgromadzono ponad 6 tys. eksponatów z krajów, gdzie pracowali/pracują werbiści. Najcenniejsze zbiory to kolekcja z Nowej Gwinei z II połowy XIX wieku oraz kolekcja chińska. Wśród eksponatów znajdują się m.in. maski rytualne, ubiory ludowe i rzeźby w tym skośnookie Madonny z Chin i Japonii. Jest to najbogatsza i najlepiej opracowana kościelna kolekcja misyjno – etnograficzna w Polsce. Niestety z uwagi na remont muzeum jest niedostępne dla zwiedzających.


5. Gwiazda czerwona zastąpiła gwiazdę Dawida

Różne były powojenne losy żydowskich cmentarzy w naszym regionie. Na ich miejscu stoją teraz domy, zakład kamieniarski, garaże, remiza OSP czy rośnie trawa. Ale tylko w jednym przypadku wymieniono nagrobki i w miejsce żydowskiego cmentarza powstał cmentarz żołnierzy rosyjskich.


— Żydzi osiedlali się i żyli na Warmii od roku 1728 do roku 1942 (…). Co po nich pozostało? Z trzynastu żydowskich cmentarzy (…) żaden się nie zachował. Większość wprawdzie przetrwała wojnę, ale ostatecznie zlikwidowano je w czasach Polski Ludowej. Jedynie w Olsztynie pozostał dom przedpogrzebowy Bet Tahara stojący na ogrodzonym terenie dawnego cmentarza. Pozostałe kirkuty to po prostu miejsca na ziemi (…). Są jeszcze 23 odzyskane macewy z cmentarza w Barczewie, dziś lapidarium przy tutejszej Galerii Sztuki mieszczącej się w dawnej synagodze. Resztki macew z cmentarza w Olsztynie zostały z kolei zgromadzone przy budynku Bet Tahary — pisze Joanna Wańkowska Sobiesiak w książce „Żydzi na Warmii”.

Wśród tych, które nie dotrwały do naszych czasów, a które zniszczono już po II wojnie, znajduje się też kirkut w Pieniężnie. — Kirkut (…) miał też w dobrym stanie przetrwać działania wojenne. Jednak po wojnie zaczęła się jego dewastacja – systematycznie zaczęto z niego usuwać nagrobki (jako materiał budowlany) — pisze we wspomnianej publikacji Joanna Wańkowska-Sobiesiak.


Dziś teren ten zajmuje cmentarz żołnierzy sowieckich. Jak do tego doszło? W Melzaku (pierwotna nazwa miasteczka, niem. Mehlsack, teraz: Pieniężno) nigdy nie mieszkało zbyt wielu Żydów. Pierwszym znanym z nazwiska był Hirsch Casparsohn, który urodził się w tym miasteczku w 1819 roku. W 1832 roku mieszkało ich tam 56, potem przez chwilę było ich ponad 100, ale w 1925 roku już tylko 19 na ponad 4 tys. mieszkańców miasta. W 1933 roku w Melzaku mieszkało 5 żydowskich rodzin. W tym roku w całym ówczesnym powiecie braniewskim na 56 493 mieszkańców było zaledwie 133 Żydów.

Ci, którzy nie wyjechali, zostali zamordowani w czasie II wojny. Hugo Jacoby, handlarz tekstyliami, razem z żoną zginął w Terezinie. Ich córka Julia razem z mężem wyemigrowali i przeżyli. Podobnie było z Siegfriedem Scharnitzkim, którego wywieziono wraz z żoną Johaną dopiero wiosną 1944 roku. Gdzie ich zamordowano – tego nie wiadomo. Ich syn Kurt wyemigrował do Ameryki i przeżył.

Pozostałości zrównano z ziemią

Po Żydach nie został w Pieniężnie właściwie żaden ślad. Podobnie zresztą jak po całym miasteczku, które od 27 stycznia 1945 roku było bombardowane przez Rosjan, w efekcie 90 proc. zabudowy legło w gruzach; także mała, murowana synagoga z 1860 roku została uszkodzona w czasie rosyjskich nalotów. Pozostałości później zrównano z ziemią. Cmentarz żydowski z kolei przetrwał naloty, a zniszczono go już w czasie powojennym.

Pieniężnieński kirkut założono w XIX w. za miastem, na skraju góry zwanej potem Judenberg. — Gdy w latach siedemdziesiątych znowu przybyłem do Pieniężna, stwierdziłem, że duży katolicki cmentarz przy szosie (wiodącej do Pakosz) był usunięty, pokryty warstwą piasku i zamieniony w boisko sportowe. Cmentarz ewangelicki koło wieży ciśnień też był zdewastowany i zamieniony w pastwisko (…). Żydowskie groby w Pieniężnie, wykonane z kosztownych kamieni, zniknęły zupełnie — wspominał jeden z byłych niemieckich mieszkańców miasta.

W miejsce macew pojawiły się groby też oznaczone gwiazdą, tyle że nie Dawida, ale czerwoną. Stało się to w latach 50./60., kiedy to w miejscu cmentarza żydowskiego założono cmentarz żołnierzy sowieckich, którzy polegli w walkach o Melzak.

Z karty ewidencyjnej cmentarza opracowanej w 1994 roku przez Wojewódzki Komitet Ochrony pamięci Walk i Męczeństwa w Elblągu wynika, że pochowano tutaj 166 rosyjskich żołnierzy. — Początkowo pochowano ich w różnych miejscach w mieście i okolicznych wsiach. W latach 50. dokonano ekshumacji i przeniesiono wszystkie ciała na nowo założony cmentarz komunalny. Były to pierwsze pochówki na tym obiekcie. Istnieją ustne przekazy, że pochowano tu także 350 obrońców, jednak o ich grobach z czasem zapomniano — wyczytałem we wspomnianym dokumencie. W 1969 roku kwaterę wzbogacił pomnik rosyjskiego żołnierza.

Czy w czasie przenoszenia ciał żołnierzy rosyjskich dokonano ekshumacji, czy też spoczywają tam także Żydzi z Melzaka? Tego do końca nie wiadomo. Pomiędzy cmentarzami wojskowym i komunalnym zachowała się betonowa płyta z tablicą informującą, że w tym miejscu znajduje się zbiorowa mogiła „nieznanych osób zmarłych w latach 1939-1945”. — Tu zapewne trafiły szczątki z żydowskiego cmentarza, kiedy zakładano duże, głębokie mogiły zbiorowe dla rosyjskich żołnierzy — pisze Joanna Wańkowska-Sobiesiak w wydanej w ubiegłym roku książce „Niepamięć. Żydzi Warmii i Mazur wczoraj dawno i dziś”.

Możliwe jednak, że są to wspomniane miejsca pochówku żołnierzy niemieckich, może także cywilów.

Tak czy inaczej, warto upamiętnić to miejsce choćby skromną tabliczką informującą, że w tym miejscu znajdował się niegdyś cmentarz żydowski. Moim zdaniem powinna się ona znaleźć poza obrębem cmentarza wojskowego.

Zginął za dzieło Lenina-Stalina

O ile jednak wojskowy cmentarz rosyjski nie budził po 1989 roku żadnych emocji (i jako miejsce spoczynku ludzi nie powinien), to zupełnie inaczej było z pomnikiem generała Iwana Czerniachowskiego, który w lutym 1945 roku zginął w walkach o Pieniężno. Litwini pozbyli się go z Wilna jeszcze w 1993 roku, nam zajęło to znacznie więcej czasu.


Czerniachowski w lipcu 1944 roku dowodził 3 Frontem Białoruskim, którego żołnierze walczyli z Wehrmachtem na Wileńszczyźnie. 17 lipca wspólnie z generałem Sierowem z NKWD zaprosił na rozmowy dowództwo wileńskiej AK z komendantem płk. Aleksandrem Krzyżanowskim „Wilkiem”. Wszystkich polskich oficerów aresztowano. Potem to samo zrobiono z dowódcami oddziałów partyzanckich. Rozbrojono też 8 tys. żołnierzy AK. Część z nich zginęła, a wielu zostało zesłanych do łagrów lub przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej.

Rosyjscy komuniści ostatecznie zdecydowali, że Czerniachowski zostanie bohaterem litewskim, a nie polskim. Pochowali go w Wilnie, a w 1950 roku postawili mu stosowany pomnik. Litwini po odzyskaniu niepodległości nie cackali się specjalnie z pamięcią po rosyjskim generale. W 1993 roku szczątki Czerniachowskiego i pomnik odesłano do Rosji. „Nasz” Czerniachowski przetrwał do 17 września 2015 roku. Teraz w tym miejscu stoi krzyż upamiętniający ofiary nazizmu i komunnizmu.


Jeszcze dłużej przetrwało upamiętnienie Piotra Diernowa, który w podolsztyńskich Kieźlinach miał własnym ciałem zasłonić gniazdo niemieckich karabinów maszynowych i przy tym bohatersko zginąć. — Towarzysz Diernow bohatersko zginął za dzieło naszej partii Lenina-Stalina i swoim nieśmiertelnym wyczynem okrył niegasnącą sławą nasz gwardyjski sztandar — tak kończył się wniosek o nadanie mu tytułu Bohatera Związku Sowieckiego, który przytacza w swoim artykule o Diernowie dr Tomasz Gliniecki.

Po 1989 roku okazało się, że – jak w każdej legendzie – w tej też jest ziarenko prawdy. Piotr Diernow rzeczywiście istniał i zginął, walcząc z Niemcami. Karabinu jednak nie zasłaniał, a poległ nie pod Dywitami, ale w okolicach ówczesnej wsi Dajtki. Ustalił to wspomniany już dr Gliniecki. Głaz upamiętniający wydarzenie, które nie miało miejsca, zdemontowano dopiero w listopadzie 2023 roku.


Stoi natomiast nadal największy monument sławiący sowieckiego żołnierza, czyli olsztyński Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej.

Zachowały się za to resztki starego cmentarza, nna którym pochówki odbywały się także po wojnie.


7.Jadę sobie asfaltem aż do wsi Długobór, gdzie ten zamienia się w kostkę, by za wsią znowu się zaczernić. I tak dojeżdżam do Wilcząt gdzie stoi jeden z niewielu zachowanych w tej okolicy pomników poświęconych mieszkańcom, którzy zginęli w czasie I wojny światowej.

8. Mauzoleum w Gładyszach

I tak docieram do kaplicy cmentarnej w Gładyszach, wsi która przez trzysta lat władał ród Dohna, który wcześniej, za zasługi w walce z Rzeczpospolitą po stronie Krzyżaków otrzymał nadania ziemskie między innymi w Wilczętach. We wsi stoi ich pięknie odnowiony pałac, choć po prawdzie to jego ruiny rozebrano i postawiono budynek na nowo.
Po wojnie splądrowali go Rosjanie, potem służył jako magazyn zboża miejscowego PGRu. W 1986 roku ktoś go podpalił. Przechowywana w nim kolekcja 250 obrazów częściowo zachowała się w zbiorach Muzeum Warmii i Mazur. W sumie kolekcja obrazów, którą skompletowało Muzeum Warmii i Mazur w latach 1945‒1946, liczy 49 pozycji i składa się z obrazów pochodzących głównie z dawnych rezydencji rodu zu Dohna w Gładyszach i Karwinach koło Pasłęka (łącznie 25) oraz Markowie koło Morąga (16).
Warto tutaj wspomnieć jednego z Dohnnów, Carla zu Dohna-Schlodien, który był filanntropem, a kiedy w 1784 roku kupił majątek Rudzienice w okolicach Iławy to z myślą o pracujących w nim polskich chłopach rozpoczął naukę języka polskiego. Przetłumaczył także i wydał własnym sumptem katechizm luterański po polsku. I już w 1802 roku zniósł poddaństwo w swych posiadłościach.


Mnie jednak od nowego pałacu bardziej zaciekawiła kaplica-mauzoleum Dohnnów, która jest w dość kiepskim stanie. — Mauzoleum jest obszerną budowlą w stylu neogotyckim, z czerwonej cegły, na fundamencie z ciosów kamiennych. Wewnątrz, na środku posadzki znajduje się wejście do wielokomorowej krypty, przykrywanej niegdyś ciężką płytą. W części szczytowej mauzoleum, w małej niszy był prawdopodobnie ołtarzyk. Uwagę zwraca ozdobne sklepienie żebrowe(...)Kaplica mimo tego, że obecnie jest obdrapana i gdzieniegdzie popisana sprayem robi duże wrażenie. Jest sporych rozmiarów, pięknie położona, można wejść do środka. Otwór w posadzce kaplicy, w którym składano trumny, to obecnie niestety śmietnik. W środku zachował się krzyż. Z opowieści mojego teścia, który jako dziecko bawił się w tej okolicy, wiem, że na ołtarzu jeszcze po II wojnie światowej wisiała skóra konia. Ponoć przyjechali Niemcy i zabrali ją, pozostawiając jedynie krzyż — napisał w "Głosie Pasłęka" w 2007 roku Lecha Słodownik. Teraz kaplica jest już niedostępna.


9. PRZYWIÓZŁ SOBIE Z AFRYKI NA WARMIĘ MAURA

Co łączy podorneckie Bażyny z Maurami i hiszpańską dzisiaj Ceutą? A z drugiej z potężnym rodem on und zu Dohna-Schlobitten i Rosjanami zwijającymi tory?

Zacznijmy od tego, że Jan Bażyński tak naprawdę nazywał się Johannes von Baysen. Używając dzisiejszej nomenklatury, był Niemcem i możliwe, że jako 20-latek walczył z Polakami i Litwinami pod Grunwaldem. Potem zmienił jednak zdanie i stanął przeciwko Krzyżakom. Poszło o kobietę, choć nie tylko.

Bażyńscy tak "naprawdę naprawdę" to nazywali się Fleming i przybyli w nasze strony z niemieckiej Lubeki, a nowe nazwisko wzięli sobie od pruskiej nazwy wsi Baysen, leżącej kilka kilometrów od Ornety. Swojemu bratu podarował ją pod koniec XIII wieku biskup Henryk Fleming. To z tego rody wywodził się Jan Bażyński (1390-1459), którego dobra znajdowały się już jednak pod Ostródą.

Jego ojciec był u Krzyżaków ważną figurą; w podostródzkim Dąbrównie odwiedzał go sam wielki mistrz Urlyk von Jungingen. Nic więc dziwnego, że młody Janek trafił na jego dwór. Brał wtedy udział w zagranicznych misjach. Zdobył też sobie rycerską sławę, walcząc z Maurami u boku portugalskiego króla.

Kim byli Maurowie? Ano byli biali i czarni. Ci bielsi byli Arabami, ci ciemniejsi – Berberami. Łączył ich islam. — Mówiąc o Maurach, na myśli trzeba mieć berberyjsko-arabski lud pochodzący z północno-zachodniej Afryki — wyczytałem na national-geographic.pl. Arabowie to Arabowie, Berberzy natomiast to rdzenni mieszkańcy Maroka.

Maurowie w VIII wieku zajęli półwysep iberyjski rządzili nim po początków XIII wieku, a ostatni bastion muzułmański padł na początku XV wieku. W tamtym czasie Maurowie górowali nad nami cywilizacyjnie. — Można wręcz powiedzieć, że średniowieczny Półwysep Iberyjski wyprzedził w rozwoju resztę Europy przynajmniej o kilka wieków — czytamy we wspomnianym tekście zatytułowanym „Maurowie podbili Półwysep Iberyjski i rządzili nim przez stulecia. Wyprzedzali resztę Europy w rozwoju”.

W każdym razie w ramach tego XIV-wiecznego wypierania muzułmanów król Portugalii zajął leżącą już po drugiej stronie Morza Śródziemnego Ceutę. Tam w walkach zasłużył się Jan Bażyński. I to dlatego w jego herbie pojawił się obok wiewiórki Maur.


Bażyński pozostawił pod opieką wielkiego mistrza swoją sympatię.Ten jednak wydał ją za innego rycerza. I wtedy miłość von Baysena do Zakonu zaczęła słabnąć. Został czołowym przywódcą opozycji antykrzyżackiej w Prusach, współorganizatorem i przywódcą Związku Pruskiego. Wątek miłosny był zapewne w jego przypadku ważny, ale pruskiej szlachcie zależało przede wszystkim na zdobyciu takich przywilejów, jakimi ta cieszyła się w koronie. Warto też wspomnieć, że przykładanie współczesnych narodów do średniowiecznych konfliktów to lekkie nadużycie. Wspomnijmy tutaj tylko, że „antyniemiecki” Związek Pruski w oryginale nazywał się Preussische Bund. Tak czy inaczej Bażyński stał się gorącym zwolennikiem zespolenia Prus z Rzeczpospolitą.

Jan Długosz zapisał mowę, jaką przed królem Kazimierzem Jagiellończykiem w 1454 roku wygłosił „rycerz Jan Bayssen”: — Gdy więc twoja Królewska Miłość, jak wszystkim wiadomo, i co sam mistrz i zakon jawnymi wyznali pismy, jesteś zakonu tego nadawcą, uposażycielem i dobroczyńcą, ziemie zaś pomorska, chełmińska i michałowska gwałtem przemocą zostały Królestwu Polskiemu wydarte, przeto udajemy się do Majestatu twego z prośbą, abyś nas raczył przyjąć za twoich i królestwa twego wieczystych poddanych i hołdowników, i wcielił do Królestwa Polskiego, od którego jesteśmy oderwani. I dodał: — Albo tobie, jeżeli nas pod twą władzę przyjmiesz, albo nieprzyjaciołom, jeśli nami wzgardzisz, służyć będziemy.


I to drugie okazało się w dłuższej perspektywie prawdą. Zresztą jego syn przeszedł na stronę Krzyżaków

Dzisiejsze Bażyny to położona pod Ornetą ładna wieś. Stoi tam kościół wzniesiony w I połowie XIV wieku, z którego do naszych czasów, po późniejszych przebudowach, przetrwały tylko fragmenty murów. W środku króluje barok: ołtarz pochodzi z 1745 roku, a ambona – z XVII wieku. Na drzwiach kościoła zachował się zamek z około 1500 roku.

Bażyny przez 20 lat miały też dostęp do kolei, co zawdzięczały potężnemu rodowi von und zu Dohna-Schlobitten. W 1925 roku zbudowano bowiem połączenie ze Słobit do Ornety. Linię wiosną 1945 roku zabrali do siebie Rosjanie. W sumie jakieś 30 kilometrów torów. Najciekawszą po niej pamiątką jest zjawiskowy wiadukt pod Ornetą, ale o tym będzie poniżej.


10. POD ORNETĄ SŁUŻYŁ PRZYSZŁY KANCLERZ NIEMIEC


Na cmentarzu w Ornecie jeden grób szczególnie zwraca uwagę. Nie ma krzyża, a wieńczy go śmigło. Spoczywa tam lotnik, który zginął w 1967 roku w wieku 31 lat. Czemu pochowano go akurat tutaj?

Lotnisko w Ornecie? Słyszeli o nim głównie ci, którzy lubią ścigać się na motorach czy autami. Jego lotnicza historia skończyła się bowiem w końcu lat 60. ubiegłego wieku. Powstało zaś na początku lat 30. Zostało rozbudowane już w czasie wojny przez jeńców i pracowników przymusowych. Co ciekawe, krótko w pobliskim Drwęcznie służył w czasie wojny Helmut Schmidt (1918-2015), kanclerz Niemiec w latach 1974-1982. Zajmował się tam szkoleniem z zakresu lekkiej artylerii przeciwlotniczej.

Po II wojnie, do 1950 roku lotnisko zajmowali Rosjanie. W dwóch kolejnych latach w miejsce trawiastego zbudowano betonowy pas startowy o wymiarach 2000 x 50 m. Wtedy lotniskiem zaczął gospodarzyć 29 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego. I tak było aż do końca 1968 roku. Stacjonowało tu stale ponad 30 samolotów.

Tuż przed wyprowadzką wojska z Ornety w czasie interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji przebiegała trasa przemarszu i przelotu rosyjskich żołnierzy.

W sumie w czasie podczas wykonywania lotów zginęło 8 pilotów z 29 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego w Ornecie. Czy spoczywający na orneckim cmentarzu lotnik był jednym z nich? Tego nie wiem, ale chyba nie, bo brakuje zwyczajowej w takich okolicznościach formuły „zginął tragicznie”. Przeżył za to pilot, który w 1962 roku rozbił się w okolicach Miłakowa. Lotnik się katapultował, a odrzutowy myśliwiec LIM 2 (polska wersja rosyjskiego MIGa-15) roztrzaskał się o taflę jeziora Mildzie. Większość wraku wtedy wydobyto, ale nurkowie z olsztyńskiego Akademickiego Klubu Płetwonurków Skorpena w 2019 roku wydobyli jeszcze wiele części tej maszyny.

Dodajmy jeszcze, że największe lotniczy cmentarz miałby się znajdować w Olsztynie przy ulicy Szarych Szeregów, gdzie spoczywać ma 670 lotników z francuskiego pułku Normandie-Niemen, którzy w latach 1943-1945 walczyli w strukturach lotnictwa sowieckiego, a w końcowej fazie bili się w Prusach Wschodnich – między innymi w okolicach Braniewa i Pieniężna, a więc bardzo blisko Ornety.

Problem z liczbą 670 jest taki, że wszystkich pilotów w tym pułku było… 96. — Bilans wojenny pułku „Notrmandie-Niemen” jest imponujący: w ciągu trzech lat wykonał 5240 lotów, stoczył 869 walk powietrznych, odniósł 273 zwycięstwa uznane, a 37 zwycięstw prawdopodobnych. Spośród 96 pilotów, którzy przewinęli się przez formację, 46 nie wróciło z lotu bojowego (15 poległo, 31 uznano za zaginionych), a 6 zostało rannych. W podziękowaniu za wzorową służbę na osobiste życzenie Stalina Francuzi otrzymali 40 Jaków-3. Zaproponowano im także wypłatę wynagrodzenia za walkę na froncie w dolarach, ale na to się nie zgodzili — napisał Piotr Korczyński w artykule „Wolni Francuzi nad Niemnem” opublikowanym w „Polsce Zbrojnej”.


W każdym razie na tych Jakach w czerwcu 1945 roku lotnicy tego pułku odlecieli z bazy w Elblągu do Paryża. Kto zatem spoczywa na wspomnianym cmentarzu? Z dużą dozą prawdopodobieństwa Francuzi pochowani w Olsztynie to jeńcy wojenni, ofiary Stalagu I B (w okolicach Olsztynka) lub jego filii. Po ekshumacji nie zostali oni być może przetransportowani do Francji, jak większość, lecz pochowani w Olsztynie. Najprawdopodobniej więc na tym cmentarzu nie spoczywa żaden francuski lotnik.

Ale wracajmy do Ornety. Jeszcze przez kilka lat po opuszczeniu lotniska przez wojsko dbano o nie. Na początku lat 70. wyremontowano drogę kołowania. Potem jednak lądowisko zarastało. Zmieniło się to dzięki grupie zapaleńców, którzy je oczyścili, a w połowie 2013 roku na wyremontowanej części pasa startowego pojawił się pierwszy od kilkudziesięciu lat samolot. Z kolei w 2019 roku odbyły się tam wojskowe ćwiczenie lotnicze, a w 2020 roku symbolicznie otwarto lądowisko Orneta, które teraz należy do miasta.

Najczęściej wykorzystują je jednak fani szybkiej jazdy.
A to, co zostało z lotniska, przydało się po latach do budowy hali sportowej w Ornecie, której konstrukcja nośna została „przeniesiona” z hangaru lotniczego.

11. TORY ZABRALI SOBIE ROSJANIE

Legenda głosi, że ta linia powstała, by połączyć wszystkie posiadłości Dohnów, najpotężniejszego w Prusach, choć raczej ważniejsze były w tym przypadku kwestie militarne.

Dohnowie w Słobitach pojawili się w Prusach jak zaciężni żołnierze na służbie Zakonu Krzyżackiego. Po klęsce Krzyżaków w wojnie 13-letniej Zakon spłacał swoje długi nadając im wsie. Tak to Dohnowie stali się właścicielami wsi położonych w okolicach Morąga i Pasłęka, między innymi Wilcząt. Ich siedzibą rodową był w tym czasie zamek w Morągu. W 1525 roku Dohnowie przenieśli się do Słobit. Z czasem zbudowali tam przepiękny pałac.

Pałac w Słobitach był perełką architektury barokowej. Kolejni Dohnowie zgromadzili w nim wspaniałą kolekcję dzieł sztuki, między innymi 450 obrazów oraz zbiory porcelany, mebli i monet. Pałacowa bibliotek liczyła 55 tysięcy książek. Do 1945 roku była to największa prywatna biblioteka w Europie.
W pałacu bywał Wilhelm II, ostatni cesarz Niemiec. Ostatni właściciel Słobit Aleksander Dohna - Schlobitten w styczniu 1945 roku wywiózł co mógł do Niemiec. Resztę rozgrabili w lutym 1945 roku Sowieci. A pałac spalili. Dla Polski udało się uratować tylko kilka obrazów, które znajdują się w Muzeum-Warmii-i-Mazur-w-Olsztynie.

Z pałacu pozostały tylko ruiny. Zachował się tylko główny korpus pałacu. Ocalał za to położony kilometr od pałacu folwark. W parku zachowały się lipy i dęby posadzone w 1625 roku.
Pałac w Słobitach ma pewien związek z Bursztynową Komnatą. Jesienią 1944 roku dyrektor muzeum w Królewcu zaproponował księciu Dohna przechowanie w piwnicach pałacu bursztynowej komnaty. Książę odmówił tłumacząc, że piwnice są zbyt zawilgocone.

Warto tutaj wspomnieć innego Dohnę, Heinrich Karol zu Dohna-Schlobitten, który wżenił się w 1920 roku w majątek w pokętrzyńskich Tołkinach.

Książę był zawodowym wojskowym. W czasie drugiej wojny był szefem sztabu Grupy Armii „Środek”, która działała na froncie wschodnim. Potem pełnił służbę we Francji, Norwegii i Finlandii. Z wojska odszedł na własną prośbę w 1943 roku. Związał się wtedy ze spiskowcami, którzy chcieli usunąć Hitlera i w ten sposób uratować Niemcy przed ostateczną klęską.

Po śmierci Hitlera miał zarządzać Prusami Wschodnimi. Aresztowano go dzień po nieudanym zamachu na Hitlera dokonanym przez Clausa Schenka von Stauffenberga w lipcu 1944 roku. Stracono go 14 września 1944 roku, a jego żonę wysłano do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Maria-Agnes przeżyła wojnę i zmarła w 1983 roku. Pałac, w którym mieszkali, spalili w styczniu 1945 roku sowieccy żołnierze.

Tory ze Słobit do Ornety oddano do użytku w połowie lat 20 ubiegłego wieku. Stamtąd, przez Lidzbark można było dostać się koleją Braniewa (ta linia nadal istnieje) i do Kętrzyna przez Lidzbark. Tę ostatnia rozebrali w 1945 roku Rosjanie. Teraz na odcinku Orneta-Lidzbark to liczący sobie 30 kilometrów szlak rowerowy.

Tory od Słobit do Ornety Rosjanie zabrali sobie w lipcu 1945 roku. Potem jednak położono je znowu, na krótkim odcinku do Drwęczna i w ten sposób połączyć torami pobliskie lotnisko wojskowe. Stacjonował tam pułku lotnictwa myśliwskiego, po którego likwidacji tory i widoczny na zdjęciu wiadukt uległy zniszczeniu.

Zwijanie torów przez Rosjan było zresztą wtedy nagminne. — Z ogólnej liczby torów w okręgu Dyrekcji Kolei Państwowych w Olsztynie (289 447 km) rozebrały władze radzieckie tory na przestrzeni 1780,79 km — informował latem 1945 roku Warszawę Jakub Prawin, Pełnomocnik Rządu na Okręg Mazurski.


12. NAJBARDZIEJ FILMOWE MIASTO W WARMIŃSKO-MAZURSKIM

Jakie jest najbardziej filmowe miasto w naszym regionie? Olsztyn, Elbląg a może Ełk? Nic z tych rzeczy, nasi filmowcy najbardziej pokochali malowniczą Ornetę. I nie ma w tym nic dziwnego, bo Orneta ma w sobie magię i czar jakie mają tylko małe, trochę senne miasteczka, w których można niespiesznie pooddychać przeszłością

W Ornecie i okolicy nakręcono kilka filmów. Tutaj powstawały zdjęcia między innymi do “Róży” Wojciecha Smarzowskiego i “Papuszy” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego, pierwszej w Polsce poetki piszącej po romsku, którą Romowie wykluczyli ze swojej społeczności, oskarżając ją, że w swoich (tłumaczonych na polski) wierszach zdradza ich tajemnice.

Dlaczego twórcy "Papuszy" wybrali Ornetę?

— Jest tu zabytkowa architektura, poniekąd już spatynowana, są tu i jeziora, i lasy, otwarte przestrzenie, a poza tym to jest taki rejon, w którym jest mało paskudnej ingerencji człowieka. Bez takich „pereł architektury”, których pełno w Polsce centralnej — mówiła w 2012 roku dla "Gazety Olsztyńskiej" Anna Wunderlich, scenografka filmu "Papusza".

— Kiedy ją zobaczyłem to mnie po prostu olśniło. Nie sądziłem, że takie miejsca są na świecie. Trochę przypomina francuskie Carcassonne ze „wspinającymi się” starymi budynkami. Mimo to pewnie miasto nie jest tłumnie odwiedzane przez turystów. A szkoda, bo to niezwykłe miejsce, położone prawie pod naszą wschodnią granicą. Prawdę mówiąc nie sądziłem, że tam kiedyś zrobię film. Producent też nie był zachwycony tym, aby ekipa jeździła tak daleko, ale tak nas zauroczyło to miejsce, że nie było odwrotu. To w ogóle wydaje się być nowy kompletnie nietknięty turystycznie rejon: Orneta, Jegławki, Chwalęcin. A przecież naprawdę wart poznania — mówił Jan Jakub Kolski, który na podstawie prozy Włodzimierza Odojewskiego nakręcił w Ornecie „Wenecję”.

Jednak najważniejszym z punktu widzenia historii naszego regionu jest "Róża" Wojciecha Smarzowskiego, która opowiada o powojennych, dramatycznych losach Mazurów. Ostatnio w Ornecie gościł Jerzy Skolimowski, gdzie kręcono niektóre zdjęcia do jego najnowszego filmu IO.

Orneta to stare miasto, założono je bowiem w XIV wieku, dokładnie w 1313 roku. Wyznaczono wtedy prostokątny rynek, z którego wybiegało dziesięć ulic (po dwie z boków krótszych i po trzy z boków dłuższych). I zbudowano kościół i ratusz, które przetrwały do naszych czasów, bo Rosjanie w 1945 roku obeszli się z Ornetą wyjątkowo łagodnie niszcząc góra 15% budynków.


— Rynek w Ornecie jest najładniejszy na Warmii. Otaczają go stare kamienice barokowe z podcieniami, a także nowe domy dla niepsucia harmonii budowane z podcieniami — pisał w wydanym w 1923 roku "Ilustrowanym przewodniku po Mazurach Pruskich i Warmii" Mieczysława Orłowicz. — Na środku stoi ratusz, jedyny gotycki jaki zachował się na Warmii...jego estetyczne wrażenie psują znacznie od niego wyższe piętrowe kamienice.

To jednak nie ratusz, ale kościół farny św. Jana Chrzciciela jest prawdziwą perłą nie tylko Ornety i Warmii ale całego warmińsko-mazurskiego. — Kościół farny jest po katedrze fromborskiej najcenniejszym zabytkiem budownictwa gotyckiego kościelnego na Warmii — podkreślał Orłowicz.


Kościół św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty góruje nad miastem i zaświadcza o tym, jak piękne do 1945 roku było to miasto. Teraz zresztą także nie brakuje mu urody i wdzięku, jakich większość naszych miast pozbawili Rosjanie paląc je w 1945 roku.

Budowę kościoła zakończono w 1379 roku. W środku zachowały się wspaniałe malowidła gotyckie. Największe wrażenie robi Koronacja NMP oraz św. Anna Samotrzeć w asyście świętych. Imponujący, trójkondygnacyjny ołtarz główny, ambona i organy pochodzą z XVIII wieku.

W stalli ławników miejskich znajduje się najstarszy portret kardynała Stanisława Hozjusza z 1570 roku. Zresztą słowa nie oddadzą piękna tej świątyni. Po prostu obejrzyjcie zdjęcia. A najlepiej sami się przekonajcie, jaki mistyczny jest ten kościół.

Rzygacze i pluwacze

Kościół warto też obejrzeć na zewnątrz. Zewnętrzne ściany są bowiem udekorowane ceglanym fryzem z glazurowanej cegły z płaskorzeźbami głów męskich i kobiecych, które spoglądają na Ornetę od 700 lat. A kto podniesie głowę w górę dostrzeże rzygacze w kształcie smoczych głów (od strony ulicy). Co to są te rzygacze? To inaczej garłacze, pluwacze lub plwacze a nawet maszkarony czyli ozdobne zakończenia rynny dachowej. Są charakterystyczne dla warmińskich kościołów, zdobią choćby rynny katedry we Fromborku.


Do Ornety pasują w dwójnasób, bo herbem miasta jest smok. Te stwory, jak wiadomo posiadają baśniową moc, która jednak wymyślają i nadają im ludzie. Zatem warmińsko-niemiecki biały smok na czarnym tle po wojnie dostosował się do ducha epoki i za sprawa ludzi zamienił się w zębate koło z kłosami zboża, a po 1989 roku powrócił do swojej skóry, tyle że teraz smok jest czarny, a tło białe.

Kościół stoi przy rynku, na którym króluje wspomniany już ceglany ratusz wybudowany w 1375 roku. Przez wieki był nieznacznie przebudowywany. Po środku ratusza znajduje się wieżyczka, w której został umieszczony najstarszy na Warmii dzwon z 1384 roku. Ratusz otoczony jest dobudowanymi w XV wieku kamienicami z charakterystycznymi arkadami i oczywiście już powojennymi "plombami"

Kto lubi, może też zajść na stary cmentarz ewangelicki, który mieści się przy dawnym kościele ewangelickim (od 1948 roku cerkiew prawosławna).


Zamęczone zakonnice

Rosjanie co prawda spalili w 1945 roku Ornetę mniej niż inne miasta, ale to nie znaczy, że dopuścili się tam mniejszych bestialstw. Z relacji wiemy, co działo się w szpitalu prowadzonym przez siostry katarzynki.

— Nie oszczędzano sióstr zakonnych, a nawet zgwałcono 80-letnią kobietę w okrutny sposób. Gdy się broniłyśmy, byłyśmy bite kolbami, przykładano nam broń do piersi, pięściami okładano po głowie i całym ciele, szarpano, policzkowano, dwukrotnie postrzelono mi nogi. Tak było każdej nocy. Wiele wycierpiały siostry chore na płuca, które były i tak już bardzo słabe. Położyłyśmy je w oddzielnym pokoju, by miały więcej powietrza, sądząc, że będą bezpieczne, ale i tam Rosjanie je odnaleźli. Ci wybili szyby, weszli przez okna i okrutnie zgwałcili siostry — wspominała jedna z sióstr. (cytat za: Ks. Wojciech Zawadzki, Historyczny i ideologiczny kontekst męczeństwa, sióstr św. Katarzyny na Warmii w 1945 r. Studia warmińskie, 53/2016).
— Szczególnie wiele wycierpiała s. G. Pierwszy postrzał dostała w klatkę piersiową. Kula wyszła na wylot. Drugi postrzał dostała w nogę, a trzeci w przedramię. Mimo tych ran nadal była dręczona i gwałcona —
W efekcie trzy z nich zmarły. Męczeńską śmierć poniosło w sumie16 sióstr z Warmii. Teraz toczy się ich proces beatyfikacyjny. W 2020 roku pracownikom Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN udało się odnaleźć ich szczątki na cmentarzu w Ornecie.


Igor Hrywna
Inne trasy: KLIKNIJ TUTAJ


Trasa: Pieniężno, Długobór, Wilczęta, Gładysze, Bażyny, Drwęczno, Orneta