Tajemnicze zaginięcie Eweliny Bałdygi

2024-08-16 12:24:25(ost. akt: 2024-08-16 12:28:17)

Autor zdjęcia: archiwum wm.pl

W 2005 roku doszło do zaginięcia córki prezesa firmy JBB, Ewelina Bałdyga. Sprawa należy do jednych z najbardziej tajemniczych spraw, jeśli chodzi o polską scenę kryminalną.
Ewelina Bałdyga, córka właściciela jednej z największych firm przetwórstwa mięsnego w Polsce, znanej jako JBB, zaginęła w dramatycznych okolicznościach 30 maja 2005 roku. Tego dnia, po zakończeniu zajęć na uczelni, udała się na parking przy ul. Domaniewskiej w Warszawie, gdzie zostawiła swój sportowy samochód marki BMW. Nieświadoma zbliżającego się zagrożenia, minęła zaparkowanego obok białego forda transita, który miał rejestrację z powiatu gostynińskiego. Kiedy podeszła do drzwi kierowcy, niespodziewanie została zaatakowana przez wysokiego mężczyznę, który z zaskoczenia chwycił ją za szyję i wciągnął do wnętrza furgonetki. Pojazd natychmiast odjechał, eskortowany przez inną osobówkę, co sugeruje, że akcja była dokładnie zaplanowana.

Moment porwania Eweliny został zarejestrowany przez kamerę monitoringu, jednak późniejsze próby odnalezienia pojazdu zakończyły się odkryciem spalonego transita na ul. Stoczniowców w Warszawie, nieopodal Wału Miedzeszyńskiego. Całe zdarzenie – od porwania po spalenie auta – miało miejsce w przeciągu zaledwie dwóch godzin. Następnego dnia, 31 maja 2005 roku, rodzina zgłosiła zaginięcie Eweliny na policję.

Od samego początku śledczy podejrzewali, że Ewelina została uprowadzona dla okupu. Jej ojciec, Józef Bałdyga, jest właścicielem jednego z największych zakładów mięsnych w Polsce i znajduje się w gronie najbogatszych Polaków. Pierwszy kontakt porywaczy z rodziną Bałdygów nastąpił 5 czerwca 2005 roku, kiedy to przestępcy zażądali 500 tys. euro za uwolnienie dziewczyny. Porywacze utrzymywali regularny kontakt z rodziną, zapewniając, że Ewelina jest cała i zdrowa, choć z biegiem czasu ich żądania finansowe stawały się coraz bardziej wygórowane.

Kulminacyjny moment nastąpił 10 czerwca, gdy ojciec i partner Eweliny podjęli próbę dostarczenia okupu. Niestety, akcja zakończyła się niepowodzeniem, co skłoniło porywaczy do podniesienia kwoty okupu do miliona euro. Zdesperowana rodzina, która nie była w stanie spełnić tych żądań, otrzymała makabryczną przesyłkę – reklamówkę z odciętymi włosami Eweliny, co miało być dowodem na ich determinację.

Mimo kolejnych prób przekazania pieniędzy, które miały miejsce 28 czerwca 2005 roku, kiedy to partner Eweliny dostarczył 567 500 euro zgodnie z instrukcjami porywaczy, kobieta nie została uwolniona. Przestępcy ponownie skontaktowali się z rodziną 14 lipca, żądając pełnej kwoty miliona euro, lecz kolejna wymiana już nie doszła do skutku. Kontakt z porywaczami został zerwany na początku sierpnia 2005 roku, po tym jak rodzina poinformowała, że nie jest w stanie spełnić żądań finansowych. Od tamtej pory los Eweliny Bałdygi pozostaje nieznany.

W wyniku długotrwałego śledztwa, które trwało aż do września 2022 roku, dwóm mężczyznom – Grzegorzowi K. znanemu jako "Ojciec" i Tomaszowi R. zwanemu "Pikus" – postawiono zarzuty. Zostali oni oskarżeni o współudział w uprowadzeniu, pozbawieniu wolności i przetrzymywaniu Eweliny Bałdygi. Proces wykazał, że porwanie było zaplanowane z premedytacją, a sama ofiara była wcześniej obserwowana na zlecenie Wojciecha S., pseudonim "Wojtas", który także pojawiał się w dochodzeniu jako podejrzany. Grzegorz K. i Tomasz R. zostali skazani na 15 lat pozbawienia wolności oraz wysokie grzywny, jednak wyrok z września 2022 roku jest nadal nieprawomocny i podlega apelacji.

Długie i skomplikowane śledztwo wykazało, że za porwaniem Eweliny Bałdygi mogli stać członkowie tzw. "gangu obcinaczy palców", grupy specjalizującej się w brutalnych porwaniach dla okupu. W 2008 roku w jednym z artykułów pojawiły się sugestie, że to właśnie oni mogą być odpowiedzialni za ten dramatyczny incydent. Dariusz Loranty, znany policyjny negocjator, który miał do czynienia z licznymi przypadkami porwań, jest przekonany, że to właśnie ten gang stoi za uprowadzeniem Eweliny.

Pomimo upływu lat i zapłacenia przez Józefa Bałdygę okupu w wysokości 567 500 euro, Ewelina Bałdyga nigdy nie została odnaleziona. Rodzina wciąż żyje nadzieją, że kobieta gdzieś żyje, choć od momentu porwania minęło już ponad 18 lat. Formalnie nie uznano jej za zmarłą, a jej dane wciąż widnieją w Krajowym Rejestrze Sądowym, co sugeruje, że nadal jest związana z rodzinnym przedsiębiorstwem. W 2024 roku Ewelina skończyłaby 40 lat, a sprawa jej zaginięcia wciąż pozostaje jedną z najbardziej zagadkowych i tragicznych w Polsce.

Źródło: Fakt

sj