Od Dolnego Śląska dzieli nas 30 dni
2024-09-06 10:00:00(ost. akt: 2024-09-06 10:01:46)
Z powodu zmian klimatycznych żniwa w przyszłości będą się zwykle zaczynały na początku lipca — twierdzi prof. dr hab. Jerzy Kozyra z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa. W tym roku temperatury od kwietnia są o 4 stopnie wyższe od normy z lat ubiegłych. Jego zdaniem w ciągu dwóch ostatnich dekad w Polsce okres wegetacyjny wydłużył się o 8 dni.
W tym roku o kilka tygodni wcześniej rozpoczęły się tzw. małe żniwa – zbiory jęczmienia ozimego i rzepaku ozimego. Profesor Jerzy Kozyra, agroklimatolog z Zakładu Biogospodarki i Analiz Systemowych w Instytucie Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa (IUNG) uważa, że powinniśmy się przyzwyczajać do tego, że „małe żniwa” będą przypadać tym terminie ze względu na wcześniejsze ruszenie wegetacji i wyższą temperaturę wiosny i lata.
Naukowiec zwrócił uwagę, aby rozgraniczać pojęcie okresu wegetacyjnego wyznaczonego przez progi termiczne (który się wydłuża) – i okresu wegetacji roślin, czyli czasu, w którym roślina przechodzi przez cykl rozwojowy (który się skraca wskutek ocieplenia).
— Na podstawie scenariuszy klimatycznych, które przewidują wzrost temperatury atmosfery w XXI wieku, i przy zastosowaniu matematycznych modeli fenologicznych można policzyć, jaka jest i będzie prędkość rozwoju roślin, czyli kiedy rośliny dojrzeją i kiedy mogą odbyć się żniwa. Z moich obliczeń wynika, że gdy temperatura powietrza w sezonie wegetacyjnym jest wyższa o dwa stopnie niż dotychczasowa norma temperatury, żniwa zwykle będą się zaczynały dwa tygodnie wcześniej niż normalnie, czyli na początku lipca — powiedział prof. Kozyra.
Dodał, że w tym roku wegetacja ruszyła już w lutym, choć zwykle dzieje się tak pod koniec marca. — Przejście średniej temperatury dobowej przez próg 5 stopni w tym roku nastąpiło pod koniec lutego, co spowodowało ruszenie wegetacji. Na dodatek od kwietnia do lipca odnotowaliśmy temperaturę aż o cztery stopnie wyższą od normy z lat ubiegłych, co przyspieszyło rozwój roślin i zdecydowało o wcześniejszych żniwach — wyjaśnił badacz.
W Polsce okres wegetacyjny dla większości roślin się rozpoczyna, kiedy średnia dobowa temperatura przekracza właśnie 5 st. Celsjusza. Po kilku dniach takiej temperatury rośliny zaczynają wypuszczać liście lub od razu kwitnąć. Gdy zaś temperatura spada poniżej tej wartości, przygotowują się do zimowej przerwy w wegetacji.
Naukowiec zwrócił uwagę, aby rozgraniczać pojęcie okresu wegetacyjnego wyznaczonego przez progi termiczne (który się wydłuża) – i okresu wegetacji roślin, czyli czasu, w którym roślina przechodzi przez cykl rozwojowy (który się skraca wskutek ocieplenia).
— Na podstawie scenariuszy klimatycznych, które przewidują wzrost temperatury atmosfery w XXI wieku, i przy zastosowaniu matematycznych modeli fenologicznych można policzyć, jaka jest i będzie prędkość rozwoju roślin, czyli kiedy rośliny dojrzeją i kiedy mogą odbyć się żniwa. Z moich obliczeń wynika, że gdy temperatura powietrza w sezonie wegetacyjnym jest wyższa o dwa stopnie niż dotychczasowa norma temperatury, żniwa zwykle będą się zaczynały dwa tygodnie wcześniej niż normalnie, czyli na początku lipca — powiedział prof. Kozyra.
Dodał, że w tym roku wegetacja ruszyła już w lutym, choć zwykle dzieje się tak pod koniec marca. — Przejście średniej temperatury dobowej przez próg 5 stopni w tym roku nastąpiło pod koniec lutego, co spowodowało ruszenie wegetacji. Na dodatek od kwietnia do lipca odnotowaliśmy temperaturę aż o cztery stopnie wyższą od normy z lat ubiegłych, co przyspieszyło rozwój roślin i zdecydowało o wcześniejszych żniwach — wyjaśnił badacz.
W Polsce okres wegetacyjny dla większości roślin się rozpoczyna, kiedy średnia dobowa temperatura przekracza właśnie 5 st. Celsjusza. Po kilku dniach takiej temperatury rośliny zaczynają wypuszczać liście lub od razu kwitnąć. Gdy zaś temperatura spada poniżej tej wartości, przygotowują się do zimowej przerwy w wegetacji.
Mamy dłuższą wegetację
Jak powiedział prof. Kozyra, zmiany klimatyczne sprawiły, że w każdym kolejnym dziesięcioleciu okres wegetacyjny się wydłuża. W ostatnich latach jego długość w Polsce północno-wschodniej wynosi 210 dni, natomiast w najcieplejszych rejonach kraju, czyli na Dolnym Śląsku, przeciętnie trwa 240 dni (od 20.03 do 11.11). Naukowiec zaznaczył jednak, że terminy początku i końca okresu wegetacyjnego w poszczególnych latach bardzo się różnią. W centralnej Polsce różnica wynosi 14-16 dni, a na południu i północy kraju – nawet 22 dni.
Przedstawiciel IUNG-PIB zaznaczył, że w ostatnich latach w Europie Środkowo-Wschodniej warunki niemal od razu zmieniają się z zimowych na letnie, a termiczna wiosna znacząco się skróciła. — To powoduje, że jednocześnie zaczyna się wegetacja roślin, które potrzebują do ruszenia lub wznowienia wegetacji temperatury dobowej przekraczającej 5 stopni, i tych, które wymagają przekroczenia progu termicznego 8-10 stopni. Dlatego w tym samym czasie pojawiają się kwiaty na tak wielu różnych roślinach, które zwykle kwitły po kolei — tłumaczy.
I podkreśla, że kiedy wegetacja zaczyna się bardzo wcześnie, wówczas rośliny tracą odporność na przymrozki. — W tym roku przymrozki pojawiły się od 17 do 26 kwietnia, gdy drzewa owocowe albo winorośle weszły już w fazę wzrostu i nie były odporne na niskie temperatury. Stąd tak duże straty w sadach i winnicach. Wczesne ruszenie wegetacji rodzi zagrożenia i uzasadniony niepokój rolników — zauważył prof. Kozyra. I dodaje, że rośliny reagują na długość dnia oraz na to, czy dzień się skraca, czy wydłuża.
— Nasze badania bardzo precyzyjnie to opisują. Rośliny dzikie mają ten mechanizm bardzo mocny: nie zaczną się rozwijać, jeśli dzień nie jest wystarczająco długi. Kiedy dzień zaczyna się skracać, jest to informacja dla roślin, że idzie zima i muszą kończyć wegetację. W pracach nad roślinami uprawnymi dążyliśmy jednak do tego, żeby ten mechanizm osłabić. Sprowadziliśmy też z Południa wiele roślin, które również nie są tak wrażliwe na długość dnia. Dla jednych i drugich wczesna wegetacja związana z wyższą temperaturą oznacza niebezpieczeństwo w przypadku wystąpienia wiosennych przymrozków, które w naszej części Europy wciąż będą zagrożeniem pomimo ocieplenia klimatu — mówi prof. Kozyra.
Agroklimatolog zwrócił też uwagę, że pod wpływem wysokiej temperatury rośliny szybciej przechodzą przez wszystkie fazy rozwojowe, więc mają mniej czasu, by wytworzyć biomasę.
— Na przykład zboża, gdy rozwijają się w wolniejszym tempie, mogą gromadzić większą ilość wody, a to przekłada się na plony. Jeśli wegetacja jest przyspieszona, zboża wydają ziarno o mniejszej masie, co oznacza straty dla rolników. Stres suszy również przyśpiesza zakończenie wegetacji roślin, a temperatura powyżej 40 stopni doprowadza do ich śmierci — stwierdza naukowiec.
I wskazuje na kolejne zagrożenie związane z wczesną wegetacją: — Szkodniki także zaczynają cykl życiowy, kiedy wzrastają temperatury, i rozwijają się szybciej, gdy jest cieplej. W takich warunkach mszyce mogą wydać więcej pokoleń, więc częściej trzeba stosować środki ochrony roślin.
Jak zaznacza, rolnictwo to gałąź gospodarki najbardziej zależna od pogody, a rolnicy są „największymi w społeczeństwie ekspertami od pogody”. Podkreślił, że przy obecnych zmianach warunków pogodowych i klimatycznych nie można już tylko korzystać z tego, co zapisano w podręcznikach wiele lat temu. — Trzeba dostosować harmonogram prac do tempa wegetacji i częściej sięgać po prognozy pogody — przekonuje profesor.
Mówi też, że po wczesnych żniwach istnieje możliwość wprowadzenia na większą skalę tzw. międzyplonów i wykorzystania okresu, kiedy na polach nie ma upraw.
— Tradycyjnie w uprawach polowych proponuje się wysiew poplonów, które potrzebują 60-80 dni wegetacji. Takie rośliny jak facelia, rzepa oleista lub gorczyca są uprawiane z przeznaczeniem na wymieszanie z glebą, dla poprawy jej żyzności lub na paszę. W gospodarstwach warzywniczych można wprowadzić dodatkowe uprawy roślin o krótkim cyklu rozwojowym. Na przykład rzodkiewka wysiewana w środku lata ma szansę na wydanie dobrych plonów — wyjaśnia badacz.
Dodaje jednak, że w warunkach coraz częstszych susz poplony albo międzyplony nie mają szans na wzrost. — Z powodu wydłużenia się okresu wegetacyjnego na pewno są zadowolone krowy, bo dłużej mogą cieszyć z zielonej trawy na łące. Dla rolników to kolejne wyzwanie związane z planowaniem produkcji i następne ryzyko klimatyczne — podsumowuje prof. Kozyra. (PAP)
Przedstawiciel IUNG-PIB zaznaczył, że w ostatnich latach w Europie Środkowo-Wschodniej warunki niemal od razu zmieniają się z zimowych na letnie, a termiczna wiosna znacząco się skróciła. — To powoduje, że jednocześnie zaczyna się wegetacja roślin, które potrzebują do ruszenia lub wznowienia wegetacji temperatury dobowej przekraczającej 5 stopni, i tych, które wymagają przekroczenia progu termicznego 8-10 stopni. Dlatego w tym samym czasie pojawiają się kwiaty na tak wielu różnych roślinach, które zwykle kwitły po kolei — tłumaczy.
I podkreśla, że kiedy wegetacja zaczyna się bardzo wcześnie, wówczas rośliny tracą odporność na przymrozki. — W tym roku przymrozki pojawiły się od 17 do 26 kwietnia, gdy drzewa owocowe albo winorośle weszły już w fazę wzrostu i nie były odporne na niskie temperatury. Stąd tak duże straty w sadach i winnicach. Wczesne ruszenie wegetacji rodzi zagrożenia i uzasadniony niepokój rolników — zauważył prof. Kozyra. I dodaje, że rośliny reagują na długość dnia oraz na to, czy dzień się skraca, czy wydłuża.
— Nasze badania bardzo precyzyjnie to opisują. Rośliny dzikie mają ten mechanizm bardzo mocny: nie zaczną się rozwijać, jeśli dzień nie jest wystarczająco długi. Kiedy dzień zaczyna się skracać, jest to informacja dla roślin, że idzie zima i muszą kończyć wegetację. W pracach nad roślinami uprawnymi dążyliśmy jednak do tego, żeby ten mechanizm osłabić. Sprowadziliśmy też z Południa wiele roślin, które również nie są tak wrażliwe na długość dnia. Dla jednych i drugich wczesna wegetacja związana z wyższą temperaturą oznacza niebezpieczeństwo w przypadku wystąpienia wiosennych przymrozków, które w naszej części Europy wciąż będą zagrożeniem pomimo ocieplenia klimatu — mówi prof. Kozyra.
Agroklimatolog zwrócił też uwagę, że pod wpływem wysokiej temperatury rośliny szybciej przechodzą przez wszystkie fazy rozwojowe, więc mają mniej czasu, by wytworzyć biomasę.
— Na przykład zboża, gdy rozwijają się w wolniejszym tempie, mogą gromadzić większą ilość wody, a to przekłada się na plony. Jeśli wegetacja jest przyspieszona, zboża wydają ziarno o mniejszej masie, co oznacza straty dla rolników. Stres suszy również przyśpiesza zakończenie wegetacji roślin, a temperatura powyżej 40 stopni doprowadza do ich śmierci — stwierdza naukowiec.
I wskazuje na kolejne zagrożenie związane z wczesną wegetacją: — Szkodniki także zaczynają cykl życiowy, kiedy wzrastają temperatury, i rozwijają się szybciej, gdy jest cieplej. W takich warunkach mszyce mogą wydać więcej pokoleń, więc częściej trzeba stosować środki ochrony roślin.
Jak zaznacza, rolnictwo to gałąź gospodarki najbardziej zależna od pogody, a rolnicy są „największymi w społeczeństwie ekspertami od pogody”. Podkreślił, że przy obecnych zmianach warunków pogodowych i klimatycznych nie można już tylko korzystać z tego, co zapisano w podręcznikach wiele lat temu. — Trzeba dostosować harmonogram prac do tempa wegetacji i częściej sięgać po prognozy pogody — przekonuje profesor.
Mówi też, że po wczesnych żniwach istnieje możliwość wprowadzenia na większą skalę tzw. międzyplonów i wykorzystania okresu, kiedy na polach nie ma upraw.
— Tradycyjnie w uprawach polowych proponuje się wysiew poplonów, które potrzebują 60-80 dni wegetacji. Takie rośliny jak facelia, rzepa oleista lub gorczyca są uprawiane z przeznaczeniem na wymieszanie z glebą, dla poprawy jej żyzności lub na paszę. W gospodarstwach warzywniczych można wprowadzić dodatkowe uprawy roślin o krótkim cyklu rozwojowym. Na przykład rzodkiewka wysiewana w środku lata ma szansę na wydanie dobrych plonów — wyjaśnia badacz.
Dodaje jednak, że w warunkach coraz częstszych susz poplony albo międzyplony nie mają szans na wzrost. — Z powodu wydłużenia się okresu wegetacyjnego na pewno są zadowolone krowy, bo dłużej mogą cieszyć z zielonej trawy na łące. Dla rolników to kolejne wyzwanie związane z planowaniem produkcji i następne ryzyko klimatyczne — podsumowuje prof. Kozyra. (PAP)
Anna Bugajska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez