"Ja myślałam, że ci ludzie tam zginęli". Świadkowie agresji drogowej na S7 zeznali przed sądem

2024-07-16 18:30:00(ost. akt: 2024-07-16 14:58:59)

Autor zdjęcia: Twitter

W procesie kierowcy oskarżonego o narażenie trojga osób na niebezpieczeństwo w głośnej sprawie agresji drogowej na trasie S7 zeznawali świadkowie. Do niebezpiecznej kolizji doszło w sierpniu 2022 roku między Ostródą a Olsztynkiem.
Proces Jarosława W. oskarżonego o narażenie trzyosobowej rodziny podróżującej drogą ekspresową S7 na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu toczy się przed Sądem Rejonowym w Olsztynie.

Do niebezpiecznej kolizji doszło w sierpniu 2022 r. na S7 między Ostródą a Olsztynkiem.

Według prokuratury oskarżony kierowca volkswagena umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego - po wyprzedzeniu seata, którym podróżowało małżeństwo z 4-letnim synkiem, bez uzasadnionego powodu gwałtownie zahamował, bez zasygnalizowania tego manewru.

Zmusiło to kierowcę seata do gwałtownego hamowania i wykonania manewrów obronnych dla uniknięcia zderzenia. W rezultacie kierowca seata stracił panowanie nad autem i uderzył w przydrożne bariery. Seat został mocno uszkodzony, na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.

Oskarżonego nie było na poniedziałkowej rozprawie. Jego żona - wezwana na świadka - skorzystała z prawa do odmowy składania zeznań. Sąd przesłuchał natomiast siedmioro innych osób.

Wśród nich był emerytowany policjant, który jechał za pojazdami uczestniczącymi w tej kolizji. Zaraz po niej, na prośbę pokrzywdzonego, bezskutecznie próbował dogonić kierowcę volkswagena, który odjechał z miejsca zdarzenia. Potem, gdy znalazł w internecie apel kierowcy seata o zgłaszanie się świadków, przekazał nagranie ze swojej samochodowej kamerki, na którym była widoczna m.in. tablica rejestracyjna volkswagena.

Inny z kierowców zapamiętał jak wyglądał kierujący volkswagenem. Zwrócił na niego uwagę, bo - jego zdaniem - ten kierowca zachowywał się na drodze niebezpiecznie - m.in. podjeżdżał blisko od tyłu do auta świadka i mrugał światłami, żeby skłonić go do przyspieszenia i zjechania na prawy pas.

Również żona tego świadka, która siedziała na miejscu pasażera, oceniła w sądzie, że zachowanie kierowcy volkswagena na drodze było bardzo lekkomyślne.

— Kierujący (volkswagenem) nas wyprzedził i pojechał dalej w podobny sposób, czyli jadąc na zderzaku, hamując i przyspieszając na zmianę. Było to dla mnie tak szokujące, że wyjęłam telefon i w pewnym momencie zaczęłam nagrywać. Nigdy tego nie robię, ale jakoś podskórnie czułam, że coś złego się może wydarzyć — stwierdziła.

Kobieta relacjonowała też, że zdarzenie z seatem uderzającym w barierki po obu stronach drogi wyglądało naprawdę zatrważająco. Jak stwierdziła, nawet po upływie dwóch lat nie może spokojnie o tym mówić.

— Ja myślałam, że ci ludzie tam zginęli — wyjaśniła.

Sąd odroczył sprawę do 2 sierpnia. Na kolejnej rozprawie planuje przesłuchanie pozostałych trojga świadków i biegłego.

Jest to już drugi proces dotyczący tego samego zdarzenia, relacjonowanego przez media jako "sprawa agresji drogowej na S7". Poprzednio Jarosław W. został obwiniony o popełnienie wykroczenia drogowego - niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

W czerwcu 2023 roku zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie.

Sąd Okręgowy w Olsztynie utrzymał wtedy dla Jarosława W. karę 15 tys. zł grzywny. Jednocześnie zmienił wyrok sądu I instancji, podwyższając zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych do maksymalnego przewidzianego wymiaru, czyli trzech lat.

Sąd uznał wówczas, że nie budzi wątpliwości ani przebieg zdarzenia, ani to, że volkswagenem kierował obwiniony, co próbowała podważać obrona.

(PAP)