„Jak długo będziecie chwiać się na obie strony?”
2024-06-14 22:19:14(ost. akt: 2024-06-14 22:23:11)
Gdy piszę ten tekst w Domu Poselskim w Warszawie, jest środa 12 czerwca. Rano byłam w kaplicy na mszy świętej, którą odprawiał Krajowy Duszpasterz Parlamentarzystów, ks. dr Andrzej Sikorski, notabene w intencji zabitego na granicy polsko-białoruskiej młodziutkiego żołnierza Mateusza Sitko. Dzisiejsza lekcja podczas liturgii słowa, odczytana przez nieznanego mi posła, była z 1. Księgi Królewskiej. Przykuła ona moją uwagę zwłaszcza w tym miejscu, w tej kaplicy, wśród tych wiernych, pomiędzy którymi się znalazłam.
Fragment tego czytania brzmiał: „Wówczas Eliasz przybliżył się do całego ludu i rzekł: «Jak długo będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Jahwe jest prawdziwym Bogiem, to jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu»”. Pomyślałam o posłach, przede wszystkim będących na tej mszy świętej. Było ich około 17. Większość mężczyzn. Tylko 3 kobiety. Niektórych znałam, niektórych kojarzyłam, niektórych nie znałam w ogóle. Byli głównie z dwóch opcji. Z PIS-u i PO. Centralnie usiadł przede mną, zasłaniając mi cały ołtarz, spóźniony 10 minut poseł Roman Giertych.
Komu służysz?
To czytanie było jakże znamienne i mocne w tym kontekście parlamentarnej kaplicy, w której okazjonalnie się znalazłam, nocując kilka dni w poselskim hotelu. Ksiądz też chyba czuł powagę sytuacji i tych słów, patrząc na zgromadzonych. Jednak otwarcie i odważnie nawiązał do tego właśnie fragmentu z Księgi Królewskiej. Czułam, że mówi z mocą, głosząc bez ogródek, że dziś Bóg oczekuje od każdego z nas, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, jakim się jest katolikiem w życiu prywatnym i społecznym. Komu się służy – Baalowi czy Jahwe? Kogo się wybiera, za jakimi wartościami się optuje, za czym się głosuje? Myślałam o tym, jak odbierają te słowa będący w kaplicy posłowie, zwłaszcza z tej formacji, która chce ściągać krzyże, która nie dostrzega problemu na granicy, która głosuje przeciwko życiu, która promuje związki przeciwne chrześcijańskiej moralności. Jak czuł się Roman Giertych, jak odpowiadał sobie na te pytania, długo jeszcze medytując w kaplicy po zakończeniu mszy świętej?
Trzeba przyznać, że zagadnienie „Komu służysz: czy Jahwe, czy Baalowi?” jest w końcu fundamentalne, gdyż sam Jezus powiedział krótko i dobitnie: „nie można dwóm panom służyć”. Owszem, w praktyce ludzie służą dwóm panom. I to bardzo często. Znam takich wielu z bardzo różnych środowisk. Od akademickich poprzez polityczne, artystyczne, lekarskie. Z jednej strony deklarują, że są katolikami, z drugiej strony myślą, pracują, działają, postępują bez żadnego związku z moralną doktryną Kościoła. I wcale się tym nie krępują, nie wstydzą się tego! Zastanawiałam się wielokrotnie, czy się nie wstydzą, ponieważ nie mają poczucia wstydu, czy się nie wstydzą, ponieważ nie dostrzegają dysonansu, zgrzytu pomiędzy deklaracjami i swymi wyborami. A może wynika to z czystej ignorancji, niewiedzy, braku orientacji? Też brałam to pod uwagę. Tylko o ile takie usprawiedliwienie można odnieść do ludzi prostych, niewykształconych, to trudno mi uznać, że niektórzy moi świetnie wyedukowani znajomi nie wiedzą, o co chodzi. Lub nie wie, w co gra, pan poseł Roman Giertych, podobno utalentowany prawnik i parlamentarzysta, którego początki kariery są związane przecież ściśle z mocnym usytuowaniem w strukturach Kościoła. A zatem spora grupa osób oczywiście doskonale wie, co robi i dlaczego tak robi.
Warto w tym miejscu doprecyzować, że w moim wywodzie nie chodzi o to, że każdy katolik postępuje nienagannie, nigdy nie wybiera zła, nie upada, nie ma słabości i zawsze postępuje zgodnie z literą prawa Bożego. I ten to może dopiero praktykować, modlić się, medytować. Tak oczywiście nie jest. Katolicy grzeszą, dokonują złych wyborów, których konsekwencje ścigają ich nie raz do końca, postępują nagannie. Ale jednak w tym złu świadomie i dobrowolnie nie tkwią. Próbują z niego się wycofać, nie ulegać mu dalej, walczą o to, aby z niego się wygrzebać. Nie nazywają zła dobrem ani wady cnotą, nie udają, że nie wdepnęli w gnojowicę, lecz próbują z pomocą łaski Bożej z niej się oczyścić.
Sprzedają siebie i swój światopogląd
Problem mają te osoby, które deklarują się jako katolicy, przyznają się do swojego katolicyzmu publicznie, przystępują nawet do komunii świętej, ale ich publicznie głoszone poglądy, decyzje, które podejmują jako mający władzę, stoją w jaskrawej sprzeczności z ich tożsamością chrześcijanina. Więcej nawet! Z tymi poglądami się obnoszą, głoszą je, nie czując zażenowania, bratają się z przeciwnikami Boga i Kościoła, zapisują się do formacji, które walczą z Dekalogiem, które promują cywilizację zepsucia i deprawacji. I nie widzą w tym nic gorszącego, niestosownego. Znam takich parlamentarzystów, samorządowców, którzy dokonali rewolucji w swych, do pewnego czasu, zdrowych światopoglądach, zapisując się do takich partii, kolaborując z takimi środowiskami i osobami, szukając poparcia u takich ludzi, z którymi trudno nawet wyobrazić sobie hipotetyczne fraternizowanie się. Dlaczego to robią? To proste. Sprzedają siebie i swój światopogląd, aby coś uzyskać – wejść na listę, dostać na niej pierwsze miejsce, być wybranym na ważny stołek, mieć władzę, otrzymać grant naukowy, awans, możliwość wyjazdu za granicę, podwyżkę pensji, znaleźć się w modnych kręgach towarzyskich, ustawić swoją rodzinę. Tych motywów jest tak dużo, jak ludzi, którzy są zaprzańcami i sługami Baala. Dla szeroko rozumianej kariery są w stanie zrobić niemal wszystko.
Od Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego do PO
Znałam kiedyś kobietę. Katechetkę po Wydziale Teologii Katolickiej, która po jakimś czasie deklarowała, że jest… historykiem, a w swój życiorys wpisywała bycie „nauczycielką szkoły podstawowej”. Potem, przy pomocy Kościoła, otrzymała stołek wojewody. Następnie, aby dostać się do Sejmu, zmieniła barwy polityczne, odchodząc ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, potem ze SKL, aby zapisać się do PO. W Sejmie była posłem kilka kadencji, a nawet przez rok sprawowała urząd ministra. Skończyła na tym, że w głosowaniach podnosiła rękę za zabijaniem dzieci nienarodzonych. Na moje pytanie, jak to łączy, króciutko mi odpowiedziała, że „to nie mój interes”! Miałam też kolegę z tego samego roku studiów. Niegdyś katolik. Zdolny, utalentowany filozof. Dziś profesor na jednym z uniwersytetów. Spora kariera, granty, staże naukowe i książka wypuszczona kilka miesięcy temu, która opisuje chrześcijaństwo jako religię amoralną. Oczywiście poszedł za tym sukces wydawniczy, finansowy, towarzyski, może jakiś jeszcze… Komu służą te osoby?
A Jezus mówi po prostu, jasno, nie pozostawiając żadnych złudzeń: „Nikt nie może dwóm panom służyć. (…) nie możecie służyć Bogu i Mamonie”. „Jak długo będziecie chwiać się na obie strony?”. Nasuwa mi się pewna odpowiedź: może do zakończenia kariery…?
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
as. #3114977 15 cze 2024 23:29
Dużo odwagi mają ci, którzy swoje życie wieczne sprzedają za pieniądze... I niestety jest takich osób wiele wokół nas...
odpowiedz na ten komentarz