Cyberatak na PAP. "Najprawdopodobniej ze strony Rosji"

2024-06-01 10:36:08(ost. akt: 2024-06-01 11:23:40)

Autor zdjęcia: Pixabay/grafika ilustracyjna

Depesza spoza agencji, zawierająca nieprawdziwe informacje dotyczące mobilizacji wojskowej w Polsce, dwukrotnie ukazała się w piątek w serwisie PAP. Według przedstawicieli rządu był to cyberatak, najprawdopodobniej ze strony rosyjskiej. Służby wyjaśniają sprawę.
Depesza zawierająca nieprawdziwą informację, jakoby premier Donald Tusk zapowiedział mobilizację wojskową od lipca, ukazała się w serwisie PAP o godz. 14.00 i ponownie o godz. 14.20. Za każdym razem została anulowana, a redakcje powiadomione o tym, że tekst zawiera nieprawdę. Polska Agencja Prasowa podkreśliła, że nie jest źródłem tej informacji.

"Polska Agencja Prasowa doświadczyła w piątek, 31 maja 2024 roku cyberataku, w efekcie którego w Codziennym Serwisie Informacyjnym PAP dwukrotnie ukazała się nieprawdziwa depesza o rzekomej mobilizacji w Polsce. PAP nie był źródłem tej informacji. Depesza nie powstała w Agencji, nie została napisana ani nadana przez pracowników PAP; została natychmiast anulowana i wycofana z serwisu" - podkreśliło w oświadczeniu kierownictwo PAP. W agencji został utworzony zespół kryzysowy ds. cyberataku.

Cel: paraliż


Szef kancelarii premiera Jan Grabiec poinformował niedługo po incydencie, że służby go wyjaśniają. Atak spotkał się z reakcja ze strony rządowej, w tym zwłaszcza resortu cyfryzacji, który nadzoruje m.in. zespoły reagujące na ataki cybernetyczne - tzw. CSIRTy. Wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski powiedział, że "wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z cyberatakiem, który został skierowany ze strony rosyjskiej", a celem jest "dezinformacja przed wyborami i sparaliżowanie społeczeństwa".


Poinformował, że natychmiastowe działania podjęły Ministerstwo Cyfryzacji, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (NASK). Minister cyfryzacji podziękował też wszystkim polskim dziennikarzom i redakcjom za odpowiedzialność. "W ciągu 2-3 minut udało się przeciąć tę informację i pokazać, że to dezinformacja, celowany cyberatak. A teraz sprawdzimy, gdzie było to +miękkie podbrzusze+, które pozwoliło, że w ogóle coś takiego się pojawiło" - powiedział.

Na późniejszej konferencji prasowej zapowiedział, że od poniedziałku będą publikowane codzienne komunikaty ws. sytuacji cyberbezpieczeństwa w Polsce. Poinformował także, że służby zwróciły się do polskich redakcji, telewizji i rozgłośnie radiowych, by w najbliższym czasie wzmocniły swoją cyberochronę.

Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński poinformował z kolei, że we współpracy z Ministerstwem Cyfryzacji natychmiastowe działania podjęła także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Premier Donald Tusk ocenił w piątek na portalu X, że ten "kolejny, bardzo groźny atak hakerski dobrze ilustruje rosyjską strategię destabilizacji w przeddzień wyborów europejskich". "Polskie służby są przygotowane i działają pod nadzorem ministrów spraw wewnętrznych i cyfryzacji" - zapewnił. Dodał, że "coraz wyraźniej widać, jak ważne są dla nas te wybory (europejskie - PAP)".


Próby destabilizacji


Także szef MSWiA, minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak powiedział, że "agresja wobec Polski trwa, nie ustają próby rosyjskiej destabilizacji sytuacji w kraju". Jego zdaniem, sprawa pokazuje, że "nie ustają rozmaite próby rosyjskiej destabilizacji sytuacji w Polsce". "Walczymy z próbami aktów sabotażu na zlecenie służb rosyjskich, jest cała seria aresztowań, działań Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i policji, oczywiście pod nadzorem prokuratury" - powiedział w piątek na konferencji w Gliwicach.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera przypomniał zaś, że podane w fałszywej depeszy informacje są nieprawdziwe także faktograficznie, m.in. dlatego, że w Rzeczypospolitej mobilizację zarządza prezydent w trybie wskazanym w art. 136 konstytucji, a nie premier. "Bad news for Russia: nie da się Polski rozgrywać w takich sprawach" - oświadczył.

Do sprawy odniósł się również na konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński. "Sprawa, naprawdę bardzo niepokojąca, to jest ta depesza Polskiej Agencji Prasowej. 200 tysięcy obywateli, mężczyzn ma być zmobilizowanych i wysłanych na Ukrainę. Rzecz tak nieprawdopodobna, że każda poważna instytucja tego typu, jak agencja prasowa, powinna ją jednak bardzo dokładnie zweryfikować. Ona została wycofana" - skomentował prezes PiS.

Jak ocenił Kaczyński, "być może, że to jest fejk zrobiony przez jakieś grupy wrogie Polsce, najprawdopodobniej rosyjskie czy białoruskie, ale jest pytanie o cały mechanizm państwowy, który obejmuje także instytucje o charakterze informacyjnym - one są bardzo ważne, który został zdemolowany w sposób nieodpowiedzialny i skądinąd całkowicie bezprawny przez obecną władzę".

Na uwagę dziennikarki PAP, że depesza ukazała się bez działania Agencji, Kaczyński powiedział: "Nie mogę przyjąć tego rodzaju wyjaśnienia, bo PAP ma być poważną instytucją".

Do incydentu odnieśli się również w rozmowach z PAP eksperci. Specjalista ds. cyberbezpieczeństwa Mirosław Maj podkreślał, że ze względu na znaczenie dla polskiej infosfery PAP i inne kluczowe media w Polsce powinny trafić do Krajowego Systemu Cyberbezpieczeństwa, co m.in. wiązałoby się z koniecznością spełnienia pewnych wymogów w zakresie bezpieczeństwa. Medioznawca członek KRRiT prof. Tadeusz Kowalski ocenił natomiast, że tradycyjne media korzystające z serwisów PAP zareagowały prawidłowo i odpowiedzialnie na cyberatak i publikację nieprawdziwej informacji, nie rozpowszechniając jej.

Źródło: PAP